środa, 19 lutego 2014

prolog.


Hm. Nie będę się tłumaczyć, po prostu musiałam trochę odpocząć od Piekarni i tych wszystkich komedii. Chciałabym w końcu spróbować z czymś wyciskającym łzy. Poza tym miałam sen. Poruszający, o czym świadczy jeszcze mokra od łez poduszka. Wiem, historia przypomina trochę Pewien Film (nie podam tytułu, bo od razu wszystko byłoby wiadome. Może ktoś sam zgadnie xx.), dlatego od razu zaznaczam, że opisując całą historię wzorowałam się na wydarzeniach, dialogach i relacji bohaterów. Moja głowa nie była sama w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Co do długości, nie będę ściemniać. Nie mam pojęcia ile mi to zajmie, ale wielce długie to to zdecydowanie nie będzie. Kilka rozdziałów. I cóż... mam nadzieję, że mi wybaczycie opieszalstwo i polubicie nowy pomysł. Opisywanie tego to dla mnie wyzwanie, ale nie ma ryzyka, nie ma zabawy, prawda.? Więc... miłego czytania xx.

***

- Nie, ten film jest zbyt przygnębiający. - Eve niczym pantera wystrzeliła z ręką przed siebie i porwała pilota, zatrzymując film. Piątkowa, wieczorna, zwyczajna randka. Chwila odpoczynku z ukochaną, trochę oddechu po męczących koncertach, więc czego chcieć więcej.? A tak, współpracy ze strony tej małej złośnicy. Bo na razie jedyne na co było ją stać to przezorne schowanie pilota za siebie i rzucanie mi tego swojego uważnego, zielonego spojrzenia, zaakcentowanego długimi rzęsami.
- Harry bardzo go zachwalał. - westchnąłem tylko, starając się wytrzymać jej spojrzenie. A to łatwe nie było. Każdy, kto kiedykolwiek patrzył w te oczy będzie wiedział o czym mówię. Przeszywają duszę. - Mówił, że na randkę idealny. - odchrząknąłem, pocierając kark. "No przestań się tak patrzyć, no."
- Może dla Lou i owszem. - Eve tylko wzruszyła ramionami, na całe szczęście odwracając wzrok. - Nie masz czegoś weselszego.?
- Dobra, sama chciałaś. - uśmiechnąłem się wrednie, podnosząc tyłek z kanapy. A podchodząc do półki z filmami, sięgnąłem po ten najgorszy z możliwych. - Amityville. - odwróciłem pudełko ku dziewczynie, która wywróciła oczami w geście protestu.
- Wesołe, Niall - Eve westchnęła cierpliwie, bawiąc się leniwie brązowymi włosami. - Nie przerażające.
- Mhm, jasne. - natychmiast odrzuciłem płytę w kąt, wracając na miejsce tuż obok dziewczyny. - Myślisz, że przepuszczę okazję, żebyś się do mnie poprzytulała.? - oplotłem ramionami jej barki, starając złożyć delikatny pocałunek na jej szyi. Zaśmiała się, widziałem. Ale mimo wszystko delikatnie odepchnęła.
- Czy z tobą da się normalnie rozmawiać.? - udając obrażoną, spojrzała na mnie badawczo. "Znowu."
- Raczej nie. - wyszczerzyłem się i nie czekając na jakiekolwiek słowo z jej strony, sięgnąłem dokładnie po to, na co czekałem odkąd tu przyszła. Po jej usta. Delikatne, zachłanne, słodkie. A całując je nawet nie zauważyłem, kiedy pilot pod jej plecami cofnął film do początku i odtworzył go jeszcze raz.

"Mam pewną teorię o chwilach. O chwilach, które nas zmieniają. Moja teoria jest o tym, że ta chwila podczas wypadku, te urywki z życia migające nagle przed oczami mogą całkowicie zmienić nasze życie. Po przeżyciu czegoś takiego możemy zrozumieć kim naprawdę jesteśmy."

*

Telefon pierwszy zignorowałem.
Drugi mnie wkurzył.
Za trzecim miałem ochotę rzucić nim o ścianę.
A czwarty spowodował, że Eve wkroczyła do akcji i kazała mi to w końcu odebrać.

A miałem mieć spokojny wieczór. Z dziewczyną. Romantycznie. Sam na sam. Trochę relaksu i odprężenia w jej towarzystwie. Mówiłem wszystkim. Ale z tymi czterema debilami to oczywiście jak próby dogadania się ze ścianą. Zero kontaktu.

- Mam nadzieję, że to ważne... - syknąłem do słuchawki, widząc na ekranie numer Stylesa. - Bo jeśli nie, masz stary przerąbane. - zagroziłem, niecierpliwiąc się w obecnej sytuacji. Halo, właśnie leżałem na dziewczynie, ledwo oderwany od jej ust, z ręką pod jej plecami. Żadne rozmowy telefoniczne w tym wypadku nie były mi potrzebne. - Z góry uprzedzam... - zacząłem kolejne groźby, ale monotonny dźwięk przerwanego połączenia wyrwał mnie z rytmu. Odstawiłem telefon od ucha, przyglądając mu się badawczo. Coś było nie tak...
- Stało się coś.? - Eve spojrzała na mnie z dołu podejrzliwie, podpierając się na łokciach, przez co zrównaliśmy się twarzą w twarz. Ale uczucie niepokoju narastające z każdą sekundą wewnątrz mnie nie pozwoliło mi na oderwanie oczu od telefonu. Podnosząc się do pozycji siedzącej, usiadłem obok zdezorientowanej dziewczyny, ponownie wybierając numer Stylesa.

"Abonent chwilowo niedostępny. Spróbuj..."

- Niall.? - położyła rękę na moim ramieniu, z pewnością widząc całe poczucie winy wylewające się na moją twarz. Spojrzałem na nią nieobecnym wzrokiem, wzruszając bezradnie ramionami.
- Sam nie wiem. - zagryzłem wargę, próbując dodzwonić się jeszcze raz. Ale znowu usłyszałem to samo. "Nie denerwuj mnie, Styles..."
- Może spróbuj do Lou. - Eve podsunęła mi pomysł, za który mógłbym ją chyba wyściskać. Gdyby nie to, że telefon dziewczyny również był niedostępny. "No co jest do cholery..."
- Nie dzwoniłby cztery razy, gdyby wszystko było okej, nie.? - spojrzałem na dziewczynę błagalnie, w środku czując już poważne wyrzuty sumienia. Miałem nadzieję, że jakoś im zaradzi. Sam widok jej oczu był już uspokajający, ale to jeszcze nie było to. Słowa, to mogło mnie przekonać.
- Styles często trzyma telefon w tylnej kieszeni. Może to przypadek. - rzuciła spokojnie, chociaż słyszałem w jej głosie nutę paniki. Tak samo jak i ja wiedziała, że podczas gdy Hazz potrafił olewać telefony, jego dziewczyna zawsze była dostępna. - Albo poszli do teatru, czy coś. - Eve natychmiast ruszyła myślami w tym samym kierunku co i ja. - Napisz do chłopaków. - podsunęła w końcu najlogiczniejszą myśl, na jaką tylko mogłem wpaść, więc tylko wysłałem trzy kontrolne sms'y do chłopaków z pytaniem o Stylesa. I uspokoiłem się, kiedy Zayn potwierdził, że gadał z nim pół godziny temu. Zawsze coś.
Kiedy jednak spojrzałem na twarz Eve widziałem, że jej to nie przekonało. Nawet jeśli maskowała zmieszanie zdystansowanym uśmiechem.
- No przestań, są dorośli, potrafią o siebie zadbać. - nachyliłem się ku niej, całując w policzek. W odpowiedzi przytuliła mnie mocno, wtulając głowę w moje ramię. Tym samym znowu włączyła dziwne uczucie niepokoju pałętające się po moim wnętrzu.
"Lou nigdy nie wyłącza telefonu."
- Dobra, dawaj ten film. - dziewczyna odsunęła się ode mnie dopiero po dłuższej chwili, uśmiechając się delikatnie. I prawdziwie. Natychmiast odetchnąłem z ulgą, ponownie załączając ten durny romans, który zdaniem Stylesa "sprawiał, że laski stawały się kompletnie miękkie." Układając się wygodnie obok dziewczyny, pozwoliłem, by oparła głowę na moim ramieniu, sam natomiast objąłem ją w talii. I próbując zapomnieć o Stylesie i jego dziwacznym zachowaniu, starałem się skupić na filmie.

*

- Niall, telefon. - łokieć Eve wbił mi się mocno w żebra, więc aż podskoczyłem z bólu, budząc się gwałtownie. Rozejrzałem się nieprzytomnie wokoło, próbując złożyć rzeczywistość do kupy. Okej, byłem we własnym łóżku, z własną dziewczyną, a mój własny budzik wskazywał 2:10 nad ranem. Kto do cholery dzwoni w ogóle o tej porze.? Już nawet miałem o to zapytać Eve, kiedy zauważyłem jej na pół wkurzony, na pół spanikowany wzrok. Wolałem nie ryzykować. Wziąłem od niej telefon i nawet nie patrząc na ekran, szybko przycisnąłem go do ucha.
- Słucham.? - mruknąłem niepewnie, sam nie wiedząc czego się spodziewać. Obserwowałem przy tym twarz dziewczyny, która patrzyła na mnie teraz już zupełnie bezbronnie.
- Komenda Główna Policji. Komisarz Donner. - usłyszałem poważny głos i aż pobladłem. Czego ode mnie chcieli o tej porze.? "Styles...", jedyne co przebiegło mi przez głowę, pozostawiając za sobą uczucie nieopisanego niepokoju. - Zlokalizowaliśmy pana numer w telekomunikacji jako ostatni, z którym połączył się pan Styles. Jest pan kimś z rodziny.?
- Jaaa... - zacząłem, kompletnie tracąc kontakt z mózgiem, przez który zaczęło przelatywać tysiące myśli, powodujące kompletny chaos w mojej głowie i załączenie autopilota. - Nie.
- Mógłby pan w takim razie podać nam jakiś numer kontaktowy do najbliższych pana Stylesa.? - spytał chłodno tamten, a jego surowy ton zaczął przyprawiać mnie o mdłości. „Nie mógł kurwa przejść do konkretów.?!”
- A... Co się stało.? - wydusiłem z siebie w końcu, licząc na jakąś spokojną, śmieszną odpowiedź, którą w żartach mógłbym cytować niezliczone ilości razy chcąc dopiec Stylesowi. Mogli go złapać za kąpiel nago w fontannie, czy skakanie z balkonu, czy nawet posiadanie jakiegoś rozkruszonego proszku od bólu głowy w kieszeni... Wszystko, byleby zabawnie.
Chociaż tak naprawdę i tak czekałem na najgorsze.
- Niestety nie mogę udzielić tej informacji osobie nieupoważnionej... - zaczął tamten tym swoim automatycznym głosem, że aż miałem ochotę przedostać się do niego po linii telefonicznej i rąbnąć jego głową o blat idealnie uporządkowanego biurka, przy którym z pewnością siedział.
- Skoro zadzwonił pan do mnie, to chyba coś oznacza do cholery, nie.?! - krzyknąłem, machinalnie zaciskając wolną dłoń w pięść. Którą Eve od razu oplotła w uspokajającym uścisku, co jednak i tak poszło na marne. - Nie bez powodu to ze mną, kurwa, ostatnio rozmawiał.
- Proszę się uspokoić... - zaapelował, ale teraz w dupie miałem jego prośby.
- Jak mam być do cholery spokojny, kiedy Komenda Główna Policji dzwoni do mnie w środku nocy i pyta o mojego przyjaciela.?! - warknąłem, wpadając praktycznie w stan białej gorączki od tych wszystkich pomysłów, w jakich okolicznościach zostało znalezione... "Boże..."
- Pan Styles miał poważny wypadek...
"Czyli jednak..."
"Kurwa."



***
Na koniec mam jeszcze małą prośbę... Czytałam kiedyś taki dwurozdziałowy one shot o Larrym, gdzie Harry sprzedawał swoje ciało, Lou wziął go z ulicy, zaopiekował się nim, dał dach nad głową, opiekę i miłość. Harry chcąc się odwdzięczyć, chciał mu kupić na święta zegarek, ale nie miał pieniędzy, więc znowu poszedł na ulicę... Chciałabym jeszcze raz przeczytać tę historię, ale niestety nawet nie wiem gdzie jej szukać. Jeśli ktoś zna lokalizację tego opowiadania, bardzo proszę o wskazówkę xx. Z góry dziękuję xx.

7 komentarzy:

  1. Ok. Właśnie trafiłam.
    Tak tak tak!
    Genialny styl, ciekawie opisane postaci, wciągająca fabuła od prologu. Nawet nie musiałam się zastanawiać czy chcę dalej czytać.
    Kłaniam się do nóżek i idę dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, już na wstępie takie miłe słowa :). Dziękuję Ci bardzo :). Zwłaszcza za stwierdzenie, że fabuła wciąga. Z tym u mnie najtrudniej. Z zaciekawieniem czytelnika. Ale najwidoczniej nie jest tak tragicznie jak mi się wydawało :). Cieszę się, że ze mną zostajesz :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  2. omg, to fanfiction jest super! bardzo wciąga, więc z niecierpliwością czekam na rozdział 1 :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział I już jjest. Jest nawet do 43 jeśli chcesz :) Buziaki xx.

      Usuń
  3. naprawdę ciekawa historia i mega wciąga i nie mogę się doczekać żeby dowiedzieć się co będzie dalej także to tylko tyle i przepraszam bo mogłabym się rozpisać na pół strony no ale nie mogę się doczekać co będzie dalej :) <3

    OdpowiedzUsuń