środa, 19 lutego 2014

09.


Łeb mi pękał na tysiąc kawałków. To było jeszcze gorsze niż ta chwila zdezorientowania i czarnej dziury zaraz po obudzeniu. Wtedy w głowie nie miałem kompletnie nic, a teraz pod czaszką kotłowało mi się o wiele za dużo. Normalnie informacje zaczęły mi już wychodzić każdymi możliwymi otworami...
"Pracuje w schronisku."
"Studiuje."
"Nie pije."
"Nie pali."
"Nie przeklina."
"Jest z Polski."
"Udaje brytyjski akcent."
"Ma uczulenie na prezenty."
"Pierwsze spotkanie: rozwaliłeś jej telefon."
"Drugie spotkanie: dręczyłeś ją na parkiecie swoimi zdolnościami tanecznymi."
"Trzecie spotkanie: znowu hotel, przed wyjazdem w trasę chciałeś się z nią umówić. Nic z tego."
"W między czasie: nękałeś ją telefonami."
"Czwarte spotkanie: najechałeś na jej dom, żeby wyciągnąć ją na randkę."
"W między czasie: nękałeś ją telefonami."
"Piąte spotkanie: pierwsza randka po pół roku znajomości. Normalne spotkanie w kinie, zakończone katastrofą."
"Szóste spotkanie: druga randka, tym razem w mniej publicznym miejscu, czyli u ciebie w domu."
I tak dalej, aż do pięćset siedemdziesiątego trzeciego...
Jak ja miałem to wszystko spamiętać.? Wszystko było jakieś takie nie do pojęcia. Niby Lou mówił o czymś, co dotyczyło mnie, ale mimo wszystko i tak tego nie czułem. Słuchałem wszystkiego, starałem się zapamiętać, ale wszystko przebiegało w stylu lekcji historii. Nie wyczuwałem żadnego powiązania... "Styles, jesteś bez serca."
Ale co z tego, że wiedziałem.? Nie czułem. Nic. Powiązania, tej niby miłości. Jedyne uczucie jakie do niej teraz żywiłem to współczucie... No i wyrzuty sumienia. Bo co będzie jak już się obudzi i będzie chciała się ze mną zobaczyć.? Jeśli ten nasz cały "związek" był prawdą, dziewczyna może się nieźle rozczarować... Nie wiedziałbym nawet co mógłbym jej wtedy powiedzieć... "Sorry, skarbie, kompletnie wyleciałaś mi z główki.?"
"To i tak bez znaczenia..."
Dziewczyna leżała nieprzytomna. W ciężkim stanie. A ja tchórzyłem, bojąc się nawet zapytać lekarza kiedy odepną mnie od tych wszystkich sprzętów i będę mógł zacząć wkurzać pielęgniarki szwendaniem się po korytarzu. Wiedziałem, że jak już wstanę, wszyscy będą ode mnie oczekiwać, że w podskokach do niej polecę... "Styles, naprawdę jesteś okrutny..."
Ale co ja mogłem zrobić.? Nie miałem siły, żeby teraz się z nią spotykać, czy coś... Ja jej nawet nie znałem. Nie wiedziałem jak wygląda. Przy opowieściach Lou wyobrażałem sobie blondynkę z przesłodkim uśmiechem i niewinnym, niebieskim spojrzeniem. Ale sam nie wiedziałem na ile to było moje życzenie, a na ile ewentualna działalność mojego mózgu, próbującego przypomnieć sobie parę rzeczy. "Nie za dobrze by ci było, kochasiu...?" Cholera, jednak zaczynałem fantazjować... I to poważnie... Bo Lou nie powiedział mi jednej, najważniejszej rzeczy...
Skoro już miałem niby tą narzeczoną, skoro między nami niby było to wyjątkowe uczucie, skoro wytrzymaliśmy razem te niby kilka lat... My musieliśmy chyba... Hm.
"Ciekawe czy była dobra w łóżku..."
Jak zwykle nie pamiętałem najważniejszego... Trochę jak taki większy kac, po którym tylko trochę więcej zapomniałem... Szkoda tylko, że o tych najprzyjemniejszych rzeczach też. "Chociaż to mogli mi oszczędzić w ramach rekompensaty za tą dziurę w pamięci..."
Boże...
Ja wcale o tym nie myślałem.
"Cholera, Niall, mógłbyś już tu przylaźć, bo chyba zaczyna mi odwalać..."

*

Nie chciałem tam wchodzić. Krążyłem jak w jakimś zaklętym kręgu przed drzwiami sali Harry'ego, z pytaniem godnym dzieł Szekspira. "Wejść czy nie wejść, oto jest pytanie..."
Nie wiedziałem jak miałbym tam tak po prostu wparować i prosto w oczy mu powiedzieć, że Niallowi kompletnie odwaliło i nie chciał go odwiedzić... "No i czemu to zawsze na mnie zwalają takie rzeczy.?" Okej, Zayn niby zaoferował się pogadać z Niallem, a to też raczej do łatwych zadań należeć nie będzie, no ale... To nie Niall miał wypadek, stracił część pamięci, leży teraz w szpitalu i na myśl o jego stanie mam ochotę ze złości porąbać wszystko, co wpadnie mi w ręce... "Bo to wszystko było tak strasznie nie fair..."
Ale nie mogłem się wiecznie czaić. Czas na odwiedziny mijał nieubłaganie, a Louis (podobno) wedle prośby Stylesa zaopatrzył mnie w góry zdjęć, które musiałem mu pokazać. Nie było co ukrywać, ciężko mi było uwierzyć w tą jego nagłą chęć zdobywania wiedzy o Lou, ale miałem co narzekać.? Skoro chciał, musiałem się wziąć w garść. "No to do dzieła..."
Wziąłem głęboki wdech i nie czekając na więcej wątpliwości, otworzyłem te trzynaste drzwi, wchodząc do środka wpatrzony w podłogę. Dla dodania sobie otuchy, zacisnąłem dłonie na ramieniu plecaka, w którym zalegały tony zdjęć. "Ty tchórzu, spojrzałbyś w jego twarz..."
- Wydaje mi się, że ciebie już tu widziałem. - usłyszałem ze strony Harry'ego, gdy powoli podchodziłem do jego łóżka. Ale dopiero tam udało mi się jakimś cudem na niego zerknąć. Uśmiechał się. "Poprawa widoczna gołym okiem..." pomyślałem siadając na krześle i mimowolnie odwzajemniając gest. - Czy to nie kolej na Horana.?
- Niall wspiera Eve. - wyjaśniłem, marszcząc brwi. "Żeby się tylko nie połapał..." - Razem siedzą przy Louisie. - dodałem, żeby zabrzmiało wiarygodniej. "I nie miałeś zamiaru wprowadzać go w wiadomy temat..."
- Eve.? - Hazz natychmiast wyłapał co najważniejsze. "A o Lou to ciężko zapytać.?"
- Jego dziewczyna. - westchnąłem cierpliwie, kładąc ostrożnie plecak na kolanach. Mimowolnie objąłem go ramionami, zupełnie jak jakiś skarb. "Hazz, po prostu zapytaj..."
- Zalewasz.?! - zszokowany chłopak aż podniósł się do pozycji siedzącej, wybałuszając na mnie oczy. Z przerażeniem obserwowałem z ekranów aparatury jak jego tętno i setki innych rzeczy znacząco przyspiesza. "Nie, nie, nie..." - Niall ma dziewczynę.? Nasz mały Horanek.? Jakim cudem ja się pytam.?
- Harry, na miłość Boską, nie ekscytuj się tak. - westchnąłem, kątem oka patrząc na aparaturę. "Jak tak dalej pójdzie, cały sprzęt oszaleje..." - Albo przynajmniej nie przy mnie. Nie chcę widzieć jak nagle padasz na zawał, czy coś. - zaznaczyłem ostro. - Jesteś świeżo uszkodzony, musisz się oszczędzać.
- Przestań. - Harry wywrócił oczami, zupełnie jak strofowany, bezczelny sześciolatek. - Już mnie nawet nie boli tak bardzo. Wszystko idzie ku lepszemu. Jeszcze dzień czy dwa i będę całkowicie sprawny. - wyszczerzył się nagle, a ja już prawie widziałem te wszystkie brudy, które materializują się w jego łepetynie. "Co za człowiek..."
- Nie wątpię, Styles, ale szczegóły mi daruj. - zaśmiałem się mimowolnie, kręcąc głową z politowaniem. Reakcja była jak najbardziej szczera, ale mimo wszystko coś w dołku cały czas nieprzyjemnie mnie ściskało... "Styles, daruj sobie bezsensowną gadkę i do rzeczy..."
- Masz.? - spytał nagle poważniejąc, zupełnie jak na zawołanie. Co trochę mnie zaskoczyło. Przez moment nie wiedziałem nawet co się dzieje...
- Co.? - palnąłem automatycznie, drapiąc się mimowolnie po głowie.
- Nie leć sobie w kulki, Payne. - Harry spojrzał na mnie jak na ostatniego idiotę. "Aaaa tak." - Nie wierzę, że Louis ci nie wypaplał z miejsca, że...
- A myślisz, że co to jest.? - wpadłem mu w słowo, delikatnie unosząc plecak, jakby chcąc go jakoś dodatkowo wyeksponować. Czułem taką dumę... Niewysłowioną. Taką, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - Ale tylko albumy. - stwierdziłem, powoli rozpinając zamek plecaka i wyciągając z niego pierwszą z brzegu książeczkę. - Pielęgniarka zabroniła mi tu wnosić zaawansowaną elektronikę, żebyś sobie oczu nie przemęczył. - stwierdziłem, podając mu ją delikatnie. Serce mi stanęło, gdy Harry zwyczajnie zawiesił się na moment, ale humor mi wrócił, gdy zdecydowanie wziął album w te swoje wielkie łapska i zaczął go obracać w dłoniach. "Dobrze, Styles, bardzo dobrze..." - Myślę, że i tak prawie wszystko jest tu, bo zdaniem Lou takie zdjęcia mają duszę, a elektroniczne nie. - palnąłem, próbując jakoś odwrócić swoją uwagę od kolejnego nieprzyjemnego uczucia, które pojawiło się zaraz po tym, jak Harry zaczął zwlekać z otworzeniem albumu. "No i czego się czaisz.?"
- A od kiedy on taki...? - zamyślił się, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zmarszczył nieprzyjemnie brwi. - A, ona. - mruknął niewyraźnie, jakby to nic dla niego nie znaczyło. Zabolało bardziej, niż gdyby powiedział mi prosto w twarz, że to mnie nie pamięta... Aż skuliłem się na swoim krześle. Ale nie miałem siły go poganiać. Poza tym nadzieja się we mnie pojawiła, gdy znów zacisnął palce na albumie. Obserwowałem jak wzdycha i powoli go otwiera. Normalnie jak na zwolnionym filmie. "Hazz, pospiesz się, bo mnie szlag trafi..." pomyślałem, już prawie podskakując z niecierpliwości na krześle. "Ciekawe jak zareaguje..." Kiedy jednak otworzył już album i ze zmarszczonym czołem wpatrzył się w pierwszą stronę, już wcale nie byłem pewien czy chcę być przy nim w tym momencie. "No co ci się nie podoba.?" - To ona.? - zapytał, nie odrywając wzroku od kartki. Minę nadal mając nie do odgadnięcia. "Styles, jak teraz coś palniesz..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz