środa, 19 lutego 2014

19.


- Przytulnie tu masz... - Harry rozejrzał się swobodnie po korytarzu, do którego go zaprowadziłem. I nawet pokiwał głową z aprobatą, co przez moment wzbudziło we mnie jakieś poczucie dumy. - Widać, że nie ty urządzałeś. - dodał po chwili, ostatecznie burząc mój akcent radości. Chociaż kiedy odwrócił się do mnie i wyszczerzył bezczelnie, jakaś tam ulga się pojawiła. "On naprawdę normalniał..." Uśmiechnąłem się pod nosem, zdejmując kurtkę i ją na odpowiednie miejsce. To samo zrobiłem z płaszczem Hazzy, jednocześnie zastanawiając się czy powinienem teraz coś powiedzieć.
- Niall.? - zanim jednak zdążyłem zebrać się na odwagę i cokolwiek mu odpowiedzieć, do korytarza wpadła Eve. - Gdzieś tyle...? O... - stanęła jak wryta na widok Harry'ego i tylko zmarszczyła brwi.
- Miłe powitanie, nie ma co. - Styles oburzył się sztucznie, prychając tetralnie
- Spodziewałeś się salw powitalnych.? - dziewczyna spojrzała na niego jak na kretyna, zakładając ręce przed sobą.
- A dlaczego nie.? - Harry wyszczerzył się szeroko, mrugając do niej porozumiewawczo. Na co dziewczyna tylko westchnęła i przewróciła oczami. - Gdzie mogę...? - spytał po chwili, już poważniej, podnosząc nieznacznie walizkę do góry.
- Na prawo. Pierwszy pokój po lewej. - Eve pokierowała go gestem ręki, co wywołało u niego głębokie westchnięcie. "On zawsze przecież miał dwie lewe..." Ale chyba postanowił się nie poddawać i już po chwili wyszedł z korytarza, idąc we wskazanym kierunku i ciągnąc za sobą walizkę. Mimowolnie przekręciłem się, żeby móc na niego oko i w razie czego pokierować go prawidłowo. "Szkoda, żeby się zgubił..." Nie minęło jednak nawet kilka sekund, kiedy widok na Hazzę zasłoniła mi twarz Eve. "Chyba nawet trochę wkurzona... "
- Co on tu robi.? - zapytała cicho, ale poważnie. I sam nie wiedziałem jak to interpretować. "Się wykręcać czy działać na litość.?" Więc westchnąłem tylko i głośno przełykając ślinę, spojrzałem na dziewczynę z góry. "Na litość..."
- Udaje twardziela przed rodziną. - chrząknąłem ledwo słyszalnie, dbając o to, żeby Harry nie usłyszał. - Nie mogłem mu odmówić. - wzruszyłem ramionami, akcentując moją bezsilność. "Bo co, miałem mu kazać spadać.?"
- Nie, to dobrze. - Eve uśmiechnęła się niespodziewanie, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej. W ten sposób, że prawie opierała się o moją sylwetkę. To wystarczyło, żeby mi trochę pomieszać rozumowanie, ale oczywiście jakby tego było mało, oparła dłonie o mój tors, patrząc na mnie z dołu tym swoim przenikliwym spojrzeniem. - Przynajmniej sobie pogadacie. - stwierdziła radośnie, powodując tym samym niemiły ścisk w moim żołądku. "Miałem z nim gadać.? Niby jak.?!"
- Myślę, że... - zacząłem, nerwowo pocierając kark i zastanawiając się jak mógłbym się teraz wykręcić. "Uciekaj..."
- Nie masz myśleć, tylko rozmawiać. - Eve weszła mi w słowo, mrużąc oczy w groźny sposób. Żebym przypadkiem nawet nie śmiał się wymigiwać... Westchnąłem jedynie, przerzucając w głowie kolejne myśli co mógłbym powiedzieć. Zanim jednak jakiekolwiek słowo wydostało się z mojego gardła, do korytarza wparował Harry. Na początku wesoły, kiedy jednak nas zobaczył stanął gwałtownie i wziął głęboki wdech.
- Jeśli macie się kłócić, to mogę sobie pójść. - stwierdził, marszcząc czoło i patrząc po nas uważnie. Nie mogłem tego wytrzymać. Czując narastający w środku ścisk, opuściłem wzrok, gapiąc się gdzieś przed siebie. "Tchórz."
- My się nie kłócimy. - dziewczyna wyjaśniła szybko wesołym tonem, odsuwając się ode mnie. - Ja... Em... Muszę wyjść...? - rzuciła, niezbyt przekonująco, podchodząc nagle do wieszaka i zdejmując z niego płaszcz. - Niall się tobą zajmie, tak, skarbie.? - rzuciła mi wymowne spojrzenie, wywołując dziwny ścisk w moim żołądku. "No oczywiście..." - Wrócę później. - założyła płaszcz i kilka razy niedbale owinęła szalik wokół szyi. - Tylko nie puścić domu z dymem. - zastrzegła jeszcze, patrząc wymownie na Harry'ego.
- Niczego nie obiecuję... - ten zaśmiał się tylko, na co Eve odpowiedziała niezbyt przekonującym uśmiechem. A zanim wyszła, rzuciła mi ostatnie spojrzenie. "WIEM.!" Westchnąłem, gdy drzwi ostatecznie się zatrzasnęły i zostałem sam na sam ze Stylesem, bojąc się nawet na niego spojrzeć. "Bo co teraz...?" - Stary, trafiło ci się jak ślepej kurze ziarno. - Harry zaśmiał się niespodziewanie, trochę mnie ośmielając. Podniosłem wzrok i zauważyłem jak stoi oparty o futrynę w tej swojej pozie nikt-mi-teraz-nie-podskoczy. - Ona chociaż gotuje.? - zapytał marszcząc czoło. - Jestem strasznie głodny... W szpitalu chcieli mnie wziąć głodem. - pokręcił głową, jakby naprawdę go tam torturowali. - To była aluzja, że chcę coś do jedzenia... - westchnął w końcu, patrząc na mnie znacząco i uśmiechając się bezczelnie.
- Jasne. - mruknąłem pod nosem. Wpakowałem dłonie do kieszeni i starając się nie patrzeć na Harry'ego, wyminąłem go, kierując się do kuchni. Z milionem myśli w głowie. "No jak to teraz będzie...?"

*

- Nialler, od dzisiaj będę cię ubóstwiać. - Harry osunął się luźno na krześle z błogim uśmiechem i aż mruknął z zadowolenia, odsuwając od siebie pusty talerz. Który jeszcze przed chwilą był pełen dwudniowego spagetti... - "Oni chyba rzeczywiście go tam głodzili..." - Nareszcie się najadłem... - spojrzał na mnie, nadal się szczerząc i wymownie ułożył obie dłonie na brzuchu. Uśmiechnąłem się mimowolnie i nawet nie dokańczając swojej porcji, po prostu ruszyłem do lodówki.
- Chcesz.? - szybko wyciągnąłem z jej wnętrza odpowiednią butelkę, rozmyślając o tym, że przy alkoholu najlepiej się gada, po czym wyciągnąłem ją w stronę Harry'ego.
- Chcę. - kiwnął głową. - Ale nie mogę. - dodał szybko, nagle przechylając się w stronę stołu i oparł głowę o jego blat. - Nie dołuj mnie... - westchnął ciężko, z udawanym płaczem. "DEBIL.!"
- Sorry. - rzuciłem jedynie, definitywnie zamykając lodówkę. "Lepiej już nic nie rób."
- No to co... - Harry nagle podniósł się i rozejrzał nieprzytomnie po kuchni. - Idę się rozejrzeć, okej.? - zatrzymał się nagle na mnie i uśmiechnął. - Nie masz nic przeciwko.? - zapytał, a ja tylko pokręciłem głową. I opierając się o jakąś szafkę za mną, patrzyłem jak wstaje chłopak wstaje od stołu i po prostu wychodzi. Nie poczułem się z tego powodu jakoś specjalnie lepiej. A nawet wręcz przeciwnie... "Horan, ty pieprzony tchórzu..." Znowu poczułem ten cholerny ścisk w mostku, który powodował, że żarcie podeszło mi do gardła. Zrobiło mi się niedobrze. W dodatku zaczęła mnie boleć głowa. A jakby tego było mało, kompletnie nie wiedziałem co więcej mógłbym zrobić. I czując się jak wielokrotnie przejechany walcem, po prostu wyszedłem z kuchni. Nie żeby coś, ale zachciało mi się lać. "Przynajmniej jakiś odzew..." Wychodząc na korytarz, rozejrzałem się uważnie, sprawdzając, czy gdzieś nie kręci się Styles. Wolałbym już go nie spotykać... Na szczęście nigdzie go nie zauważyłem. I z rękami w kieszeniach ruszyłem do kibla. Mijając salon, mimowolnie zerknąłem w bok. "Błąd..." Natychmiast zauważyłem Harry'ego, który kręcił się przy szafce tuż przy drzwiach, w rękach trzymając pudełko z filmem, który oglądałem z Eve tamtego wieczora... "Cudownie..."
- Komedia romantyczna.? - odwrócił się do mnie, machając mi płytą przed oczami. - Nialler, ta dziewczyna ma na ciebie dziwny wpływ... - zmrużył oczy w oskarżeniu i zakładając ręce przed sobą, chyba czekał na wyjaśnienia.
- Sam mi go poleciłeś. - wzruszyłem ramionami, nie do końca rozumiejąc o co cały hałas. Poza tym nie miałem odwagi patrzeć ani na niego, ani na płytę. Budziła nieprzyjemne wspomnienia. Które bolały mnie w mostku. "Bardzo bolały..." - Miał rozpalać dziewczyny.
- Serio...? - zdziwił się, automatycznie przyglądając się opakowaniu z uwagą, przekręcając je w dłoniach. - Możemy obejrzeć.? - podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął zachęcająco. "Mogłem odmówić.?" Tylko westchnąłem ciężko, kiwając powoli głową. I ze zdziwieniem obserwowałem jak twarz Harry'ego pochmurnieje. - Jezu, Horan, jaka z ciebie miękka dupa. - z całej siły rąbnął mnie płytą w ramię, aż mnie cofnęło. Marszcząc czoło popatrzyłem na niego z pretensją i sięgnąłem dłonią do obolałego miejsca. "Co on sobie do cholery wyobrażał.?!" - Na wszystko się teraz będziesz tak zgadzał.? - rzucił płytę na półkę, gestykulując gwałtownie. Z miejsca poczułem się winny i tylko opuściłem głowę. - Horan, do cholery, mów coś... - Styles oparł się dłońmi o blat półki, przed którą stał i spojrzał na mnie groźnie. Co tylko jeszcze bardziej ścisnęło moje wnętrzności... "No powiedz mu..."
- Dzwoniłeś do mnie 4 razy. - wydusiłem po dłuższej chwili, czując jak wypowiadane słowa sprawiają mi praktycznie fizyczny ból. Zacisnąłem powieki, jakby to miało mi jakoś pomóc. "Nie pomogło." - Po tym wszystkim. - dodałem ciszej i usłyszałem jak Harry gwałtownie wciąga powietrze przez zęby. "No i po mnie..." - A ja to olałem. - dodałem urwanym głosem, czując jak jakaś pieprzona gula blokuje mi gardło. A jakby tego było mało pod powiekami poczułem dziwaczne pieczenie, więc automatycznie zacisnąłem mocniej powieki i przekręciłem głowę, żeby Harry tego nie zauważył.
- Nie mów, że mi się tu jeszcze rozryczysz. - westchnął tylko. "Kurwa, zauważył..."
- Sorry. - opuściłem głowę i ścisnąłem nasadę nosa. "Może to jakoś pomoże..." Guzik pomogło, w dodatku poczułem się jak kompletna pierdoła. "Rozklejać się w takim momencie..." I kiedy już miałem wyjść, dłoń Hazzy poklepała mnie po ramieniu.
- Stary, ja tego nie pamiętam, więc automatycznie wszystko idzie w zapomnienie. - stwierdził poważnym tonem, zmuszając mnie, żebym na niego spojrzał. "Serio mówił.?" - Nie jestem wściekły, nie mam ochoty cię zabić, nie mam żalu. Tylko błagam, zacznij ze mną gadać. - zmarszczył troskliwie brwi. - I przestań traktować jak kosmitę. - rzucił błagalnie i zanim dobrze zdążyłem odpowiedzieć, po prostu mnie objął. "To było... dziwne." Na początku nie wiedziałem co zrobić, ale mimo wszystko zauważyłem, że w jakiś sposób mi to pomaga. Poza tym... "On mi wybaczył..."
"Kurwa, on się nie gniewał..."
- Już, wystarczy. - nagle poklepał mnie po plecach i odsunął się z przedziwną miną. - Emocje na bok, teraz chcę odpocząć. Masz coś normalnego do oglądania.? - spytał, otrzepując niewidzialne pyłki ze swojej koszulki. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową.
- Chwila...

*

Nie byłam pewna czy mogę już wracać. Ale łaziłam po tych kałużach bez celu już od trzech godzin, więc zwyczajnie miałam już dosyć. "Tyle czasu chyba im wystarczy..." Bo chyba przez trzy godziny można się dostatecznie dogadać, prawda.? Ale mimo wszystko wchodząc do mieszkania czułam dziwny niepokój. "A jak się pokłócili...?" Było cicho. Dziwnie cicho. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się jak mogłabym to zinterpretować. Zdjęłam więc szybko płaszcz i ruszyłam przed siebie, zaglądając do każdego pomieszczenia. I znalazłam ich dopiero w salonie. Oglądających film. Bez zwracania na siebie uwagi. "Czyli tak jak kiedyś..." . I z... ZARAZ.!
- Styles...! - aż sapnęłam, widząc Harry'ego z butelką piwa w ręce. "No czy on oszalał.?!" Natychmiast do niego podeszłam, wyrywając mu piwo.
- To oranżada. - chłopak popatrzył na mnie z dołu, uśmiechając się łagodnie. "Cooo.?" Zmarszczyłam czoło, patrząc na niego jak na debila. - Tylko w ozdobnej butelce, żeby Niallowi nie było smutno. - dodał jeszcze, szczerząc się jeszcze bardziej. 
- Jesteś... dziwny. - spojrzałam na niego z politowaniem i szybko oddałam butelkę. Ten tylko zaśmiał się i pokręcił głową, wracając do oglądania filmu. "Co za człowiek..." Westchnęłam tylko i nawet nie próbując zastanawiać się co jest w jego głowie, podeszłam do Nialla i przechylając się przez oparcie kanapy na której siedział, objęłam go ramionami. - Już okej.? - spytałam wprost do jego ucha, starając się, żeby Harry nie usłyszał. Ale tylko popijając swoją... 'oranżadę' gapił się w ekran z bezmyślnym uśmiechem.
- Mhm. - Niall popatrzył na mnie kątem oka i entuzjastycznie pokiwał głową. Dosłownie jakby kamień spadł mi z serca... "Nareszcie..."
- Mówiłam... - szepnęłam z wyższością, co tylko wywołało u niego delikatny uśmiech. I niewielki dołek w policzku, który natychmiast pocałowałam. I zanim doczekałam się jakiejkolwiek reakcji, wyprostowałam się. - Idę spać. - rzuciłam głośno i zaczęłam wycofywać się do sypialni. "Niech sobie jeszcze posiedzą..." - Żadnego tłuczenia się. Jak któryś mnie obudzi, uduszę. Jasne.? - zastrzegłam jeszcze, stając centralnie za Stylesem. "Wiadomo co mu strzeli do głowy.?"
- Nie chcesz zostać.? - Harry zadarł głowę i uśmiechnął się zachęcająco, kiwając dłonią na telewizor. Popatrzyłam i ja, podnosząc sceptycznie brew do góry. Po czym przechyliłam się przez oparcie kanapy i sięgnęłam po opakowanie po płycie.
- Egzorcysta. - przeczytałam bez przekonania, natychmiast odrzucając je na stolik i wyprostowując się gwałtownie. "Na pewno..." - Ja chcę jeszcze spać po nocach. - prychnęłam, odwracając się na pięcie.
- Tchórz. - usłyszałam jeszcze, co zabrzmiało jak wyzwanie. "Ja tchórz.?"
- Pogadamy jutro rano... - uśmiechnąłem się sztucznie, opuszczając pomieszczenie. I zaśmiałam się pod nosem. "Jeśli zareaguje tak samo jak przy poprzednim oglądaniu, może być ciekawie..." Zaraz jednak uśmiech zamarł mi na ustach. "Nie, nie będzie ciekawie."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz