środa, 19 lutego 2014

02.

Eeeem, ja wiem, że to odbiega i tematyką i wszystkim innym, ale kiedy to pisałam skręcałam się ze śmiechu dobre pół godziny. Nie mogę tego zatrzymać dla siebie, a raczej w żadnym opowiadaniu tego nie wykorzystam, więc... Sorry, jeśli zepsuję nastrój, czy coś xx.

Harry: To są kulki. Są bardzo delikatne, najlepiej w ogóle ich nie dotykaj. Posługujesz się tym.
Ty: Jak.?
Harry: Trzymaj, tylko delikatnie. No weź, przecież cię nie ugryzie.
Ty: Sam mówiłeś, że jest cenny. Ne chcę go uszkodzić.
Harry: Jak go złamiesz, nie wypłacisz się z odszkodowania. Żartuję, ufam ci. Dłonie ułóż tu. Delikatnie.
Ty: Jest za długi, nie dam rady.
Harry: Przestań biadolić. Szerzej palce. I trzymaj prosto, nie machaj nim. Teraz się pochyl. Trochę bardziej.
Ty: Nie szarp mną. Sama potrafię. Teraz dobrze.?
Harry: O wiele lepiej. Trzymasz tu i tu. Tylko nie za mocno, pamiętaj, delikatnie. Musisz wyczuć jego powierzchnię. Przesuwasz rękę, właśnie tak. Powoli, nie spiesz się. A teraz mocno. Boże...
Ty: Co Boże, co Boże... Po prostu nie trafiłam. Jesteś najgorszym nauczycielem bilarda w historii.



Ahahahahahahah xx. To mnie śmieszy za każdym razem, gdy to czytam xx. Zwłaszcza jak sobie przypomnę komentarz mojej znajomej. "Nie chcę wiedzieć niczego o Harrym i jego sposobie trzymania kulek." Dobra, już spokojnie xx.
***



- Jak to jej nie pamięta.?
- Nas pamięta, a jej nie.?
- To jakiś Hollywoodzki film z beznadziejny scenariuszem do cholery.?
Zayn z Lou... "Louisem"... przekrzykiwali się wzajemnie, tak, że sam nie rozumiałem do końca poszczególnych słów. Zaczynało mi to już działać na nerwy, ale doskonale rozumiałem ich reakcję. Przecież razem z nimi praktycznie przypierałem Ann do ściany, błagając o wyjaśnienia. Wiem, trochę brutalne. Ale bardziej brutalne było to, że nikt nie chciał nas wpuścić do Harry'ego i musieliśmy dowiadywać się o wszystkim z drugiej ręki. "Gdybym tylko dorwał tego, co wymyślił te idiotyczne przepisy..."
Bo czy naprawdę tylko najbliższa rodzina ma prawo martwić się o poszkodowanego.? "Harry poszkodowanym... Boże."
Czy tylko mnie się wydawało dziwne, że ten pełen energii chłopak o trochę zboczonym poczuciu humoru dwa dni leżał nieprzytomny w szpitalu.? A teraz, gdy się obudził, nie pamięta własnej narzeczonej.? "Naprawdę brzmi jak jakiś idiotyczny scenariusz. Oby tylko zakończenie było szczęśliwe."
- Przecież obrażenia miały być niewielkie, tak pani mówiła... - mruknąłem trochę ciszej niż reszta, ale na tyle stanowczo, że tamci natychmiast się zamknęli.
- Sama tego nie rozumiem, naprawdę. - Ann wzruszyła ramionami, patrząc zaczerwienionymi oczami po każdym z nas. "Ten widok będzie mi się śnił po nocach." - Lekarz mówił, że mózg jest bardzo nieprzewidywalny i ze zdjęć rentgenowskich trudno zauważyć jakie zmiany się tam dokonały. A, że był nieprzytomny... - zawiesiła głos, znowu wzruszając ramionami. W jej oczach pojawiły się kolejne łzy. Okej, my odchodziliśmy od zmysłów, ale nie byłem w stanie nawet w połowie wyobrazić sobie to, co ona musiała przeżywać przez te ostatnie dwa dni... "Muszę potem zadzwonić do mamy."
- Wspominał o nas, tak.? - dopytałem się, w razie, gdybym poprzednio dostał niewytłumaczalnego szoku w związku z tym, że mój przyjaciel wylądował w szpitalu i nie zrozumiał dokładnie wszystkiego z tego co mi mówili. "Jezu, Harry w szpitalu. Czy kiedykolwiek to do mnie dotrze.?"
- Tak, was pamięta. - Ann tylko kiwnęła głową, przytykając dłoń do ust. Harry robił dokładnie to samo, gdy się czymś mocno denerwował. "Wiadomo już po kim to ma." - Pytał czy byliście z nim w czasie wypadku. 
- Więc co to ma być.? - Lou..."Louis"...znowu się uniósł, gestykulując gwałtownie. "Jeszcze chwila, a sam zaaplikuję mu coś uspokajającego." - Niektórych pamięta, inni mu się nagle wymazali.?
- Lekarze właśnie próbują to ustalić. - Ann odparła spokojnie. "O ile można być spokojnym w takiej chwili." - Przyprowadzili do niego jakiegoś psychologa czy terapeutę, który oceni co dokładnie dzieje się teraz w jego głowie.
- To brzmi okropnie. - Zayn pokręcił głową, nerwowo przeczesując włosy palcami. I w jego oczach widziałem świeczki, co wcale mi nie pomogło w uspokojeniu własnych nerwów. "Tylko mi tu nie płacz, Zayn."
- Co z Lou.? - Ann zmieniła temat, przypominając mi o tym przeklętym ścisku w mostku, który pojawiał się wraz z każdą myślą o dziewczynie. Była dosłownie na skraju, a Harry... "Jezu, to jest nie do pomyślenia..."
- Nadal nieprzytomna. - wyjaśnił chłodno Zayn, nawet nie podnosząc wzroku. "Tak, mnie też to dobijało."
- Nie rozumiem czemu nie możemy zajrzeć ani do niej, ani do niego. - Louis westchnął nerwowo, zaplatając ręce na piersi. "Nie ty jeden..."
- Gdybyś się nie awanturował, może by nas wpuścili. - syknął Malik w jego kierunku.
- Czyli co, moja wina.? - Lou natychmiast się napuszył, gotowy praktycznie dać mu w gębę. "No jeszcze tylko tego nam tu brakowało..."
- Uspokójcie się do cholery, to jest szpital. - warknąłem do nich groźnie, tak, że od razu się zamknęli, rozglądając się na boki skruszenie. - Tu zachowuje się resztki spokoju. - dodałem, na wypadek, gdyby któryś miał zrobić jeszcze jakąś scenę. Na szczęście posłuchali, obrażeni spoglądając w dwóch przeciwnych stronach.
- Muszę zapalić. - nim zdążyłem powiedzieć coś jeszcze, Zayn nagle wyrwał do wyjścia, nie bacząc na nikogo. "Może przynajmniej znajdzie gdzieś Nialla..."

*

- ...to mnie przerasta. - westchnąłem smutno do telefonu, dopalając trzeciego już papierosa. Miałem nadzieję, że to pomoże na ten cholerny ucisk w środku, ale najwyraźniej nie dotyczył on głodu nikotynowego. "Tylko nie rycz." - Nie mam siły już ślęczeć w tym pieprzonym korytarzu jak jakiś cholerny debil i nic nie móc zrobić. - zaciągnąłem się ostatni raz, pozwalając, żeby dym wypełnił moje płuca, ale i tak nie czułem już żadnej różnicy. Rzuciłem gniewnie niedopałek przed siebie, który rozświetlił delikatnie ciemność jakiegoś obskurnego zakątka za parkingiem szpitala w którym postanowiłem się zaszyć. "Nawet niebo przykryły chmury. Ani jednej gwiazdki. Cholera." - Wykańcza mnie wyobrażanie sobie co teraz będzie.
- Spokojnie, kochanie. - Perrie próbowała jakoś mnie pocieszyć, ale słabo jej to szło. Ten cień smutku w jej głosie był dobijający. Też się martwiła. Szkoda tylko, że nie mogła teraz być obok. "Pieprzone trasy." - Wszystko na pewno się ułoży. Harry wszystko sobie przypomni. - "Nawet w twoich ustach brzmi to jak kłamstwo."
- A jeśli nie.? - jęknąłem cicho, patrząc na żarzący się pet z uwagą. Ale nawet on nie pozwolił mi oderwać się myślami od zaistniałej sytuacji. I tych wszystkich czarnych scenariuszy, które ryły mi się w mózgu. "Kiepski z ciebie optymista, Zayn." - Nie pozwolili nam wejść do Lou, ale jej stan jest o wiele gorszy od niego. Jest w śpiączce. - z tymi słowami mój głos zadrżał jakoś dziwnie. Ale jednocześnie usłyszałem podejrzany dźwięk ze strony Perrie. Coś jakby pociąganie nosem. "I ona płakała.?" - Co będzie jak się nie wybudzi.?
- Nawet tak nie mów. - Perrie natychmiast mnie na mnie napadła. A wraz z jej irytacją pojawiły się te pieprzone wyrzuty sumienia na temat własnych przemyśleń. "Czy aby naprawdę nieprawdziwe.?"
- On jej nawet nie pamięta. Nic, kompletnie nic - westchnąłem ciężko. "To było tak cholernie nie do pojęcia." - Gdyby teraz... - zawahałem się, gdy coś ścisnęło mnie za gardło. "Nawet się nie waż wypowiadać tego słowa, Malik." - Gdyby ona... on nawet nie miałby czego wspominać. Jakby nigdy jej nie było w jego życiu. - pokręciłem głową, chcąc wyrzucić wszystkie łzy napływające mi do oczu. "Nie rycz, idioto." - Wyobrażasz sobie.?
- Zayn, przestań. Dramatyzujesz. - głos Perrie zabrzmiał jeszcze bardziej ostro. I automatycznie zrobiło mi się bardziej głupio. "Przecież ona wyzdrowieje, nie.?" - Lou się obudzi, szybciej niż myślisz. A potem przypomni wszystko Harry'emu. Będą razem, przecież są sobie pisani, tak.? Wszystko się ułoży.
- Obyś miała rację. - westchnąłem z nadzieją. I naprawdę chciałem uwierzyć w jej słowa, ale mimo wszystko... Chyba miałem wrażenie, że to się źle skończy. "Przestań."
- Przekonasz się. A po wszystkim powiem ci zwyczajne 'a nie mówiłam'. Tak uprzedzam, żebyś się później nie wściekał. - zaznaczyła poważnie, a ja tylko parsknąłem śmiechem. "Tego właśnie potrzebowałem."
- Obiecasz mi coś.? - spytałem po chwili i aż sam się zdziwiłem jak patosowo to zabrzmiało. "Oświadczać się drugi raz nie będziesz, wyluzuj."
- Jasne, co tylko chcesz.
- Nie zapomnij mnie. - szepnąłem, nie mogąc zdobyć się na coś bardziej zdecydowanego. "Desperat."
- Nie zapomnę. - usłyszałem jej miękki głos, który na moment napełnił moje wnętrze przyjemnym ciepłem. Uśmiechnąłem się, pierwszy raz od tych dwóch pieprzonych dni. "Cholera, czemu nie mogłem teraz jej przytulić."
- O, sorry. - całe uczucie przyjemności uszło ze mnie w momencie, gdy jakiś debil odkrył moją skrytkę i bezczelnie wlazł mi w prywatność. "Chwila z dziewczyną, to tak wiele.?" Miałem już go nawet opieprzyć, kiedy dodarło do mnie, że to Niall. Który w dodatku znowu miał wyraźny zamiar gdzieś się zaszyć. Więc tylko szybko pożegnałem się z dziewczyną i podniosłem się spod śmietnika, zatrzymując chłopaka przed odejściem. Bez słowa wyciągnąłem do niego paczkę papierosów. Niechętnie, ale poczęstował się jednym i odpalił. Sam też wziąłem jednego, dla towarzystwa. "Jak tak dalej pójdzie, wylądujesz na sali obok z rakiem płuc, geniuszu."
- Przesrane, co.? - spojrzałem na przyjaciela z boku, ale w tych ciemnościach niewiele mogłem dostrzec. I tak nie doczekałem się odpowiedzi. Nie zdziwiło mnie to, bo od wiadomego momentu odzywał się tylko wtedy, jak już naprawdę musiał. To przecież do niego zadzwonili z policji. Samemu było mi ciężko i nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić co by było, gdybym tak jak on dostał telefon...
... i właśnie zadzwonił mój własny, przyprawiając mnie o zawał. "Tylko nie to." Na szczęście to był tylko Liam.
- Zlokalizuj Nialla i chodźcie tu. - rzucił z jakąś podejrzaną zadyszką w głosie, więc automatycznie nabrałem powietrza w płuca, przygotowując się na jakąś straszną wiadomość. "Żeby żył, żeby żył, żeby żył." - Pozwolili nam do niego wejść. - usłyszałem a ulga, którą odczułem była nieopisana.
"Nareszcie."



2 komentarze:

  1. Masz podobny nawyk co ja. Piszesz z różnych perspektyw, co jest zajebiste - według mnie, ale mylące dla czytelnika jako takiego.
    Niezły dramat, szczerze mówiąc, ale podoba mi się w język, to jak układasz zdania, to jak płynie historia.
    Damn it. Nie wierzę, że komentuję kolejny rozdział, ale naprawdę mnie wciągnęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne perspektywy odświeżają historię. Tak przynajmniej myślę. Ale skoro mówisz, że to myli, może pokuszę się o podpisywanie perspektyw. Dla jasności :).
      Hm, sypiesz tyloma komplementami, że już nie wiem co mówić. Mogę jedynie podziękować. Więc dziękuję :)
      I jak dla mnie, możesz komentować jak najczęściej :).

      Usuń