W trakcie nauki do Komunikacji Językowej... Mam nadzieję, że nie jest tak zły, jak efekty wpajania wiedzy... Miłego czytania :)
***
- Panie Styles, pan nie jest słowny. - doktorek westchnął niecierpliwie, uważnie przeglądając szufladę pełną białych teczek. Praktycznie zachodziłem w głowie jak on do cholery się w tym nie pogubi. "To trzeba mieć łeb..." Zanim jednak zdążyłem nawet domyśleć się jego systemu, już wyciągnął tą grubą teczkę z moim nazwiskiem i trzymając ją w garści, zamknął szufladę i podszedł do biurka. - Obiecał mi pan, że będzie pan odpoczywał i się nie denerwował. - spojrzał na mnie przelotnie, siadając za brązowym blatem i rozkładając kupę moich papierów. "Serio, było ich o wiele za dużo." - A teraz co.? - zapytał takim tonem, jakby przyjął, że popełniłem morderstwo. "No to przecież nie moja wina..."
- Ja tylko oglądałem swoje mieszkanie. - chrząknąłem, starając się na niego nie patrzeć i lekko wzruszyłem ramionami. "To jakaś zbrodnia.?"
- Przypomniał pan sobie chociaż cokolwiek.? - doktorek natychmiast się zainteresował, patrząc na mnie uważnie i zakładając dłonie przed sobą, opierając je na blacie biurka. Mimowolnie skupiłem na nich wzrok, zastanawiając się jak to jest możliwe, że jego skóra jest tak przeraźliwie biała. Słowo daję, gdybym już do końca stracił zdrowy rozsądek, wziąłbym go za wampira, czy coś... "Ej, nie było przypadkiem takiego filmu, gdzie wampir był lekarzem...?" Mimowolnie spojrzałem na twarz doktorka, przyglądając jej się uważnie. "No nawet kurczę podobny..." Westchnąłem ciężko nad swoimi odkryciami i natychmiast wbiłem wzrok we własne dłonie. "Styles, ogarnij się do cholery..."
- Jakieś pierdoły. - poprawiłem się na niewygodnym, drewnianym krześle, od którego tyłek mi drętwiał. - Na przykład jak w salonie wylałem na siebie gorącą herbatę. Bolało, więc to może dlatego.
- Panie Styles... - doktorek zaśmiał się pod nosem, po czym spoważniał sztucznie i pokręcił głową. "Etyka zawodowa..." Zawsze się dziwiłem jak można wytrzymywać w takich poważnych profesjach... "Ja bym nie wytrzymał..." - Co pan robił przed omdleniem.? - spytał oficjalnie. Skrzywiłem się natychmiast, czując, że tematyka zaczyna robić się niebezpieczna.
- Nie zemdlałem. - sprostowałem. "Nie dam się wrobić w kolejne leżenie na dupie." - Cały czas byłem przytomny. - oznajmiłem poważnie, a doktorek spojrzał na mnie z powątpiewaniem. "No dobra, no..." - Miałem jakieś przebłyski wspomnień. - westchnąłem, przeczesując włosy palcami. "No to teraz się zacznie..."
- O kim.? - padło niewygodne pytanie. A dodając kontrolny wzrok lekarza, chyba nagle zacząłem się kurczyć na tym krzesełku. "Nie daj się, Styles."
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Tego przypomnieć sobie nie mogę. - stwierdziłem i aż sam się zdziwiłem, że mój głos zaczął nagle piszczeć. Zupełnie jakbym kłamał... "Ale przecież serio nie wiedziałem..."
- Zdarzały się panu takie przypadki wcześniej? - usłyszałem, od razu przypominając sobie dzisiejszy poranek. "Dwa razy w ciągu dnia się liczy...?" Kontrolnie zerknąłem na doktorka. "Chyba nie mogłem tego zataić..."
- Tak. - przyznałem. - To samo. Coś mi się przypomniało i głowa zaczęła panikować.
- O tej samej osobie.? - doktorek się zaciekawił.
- Nie wiem. Trudno mi... - spojrzałem w górę, napotykając pełną pobłażliwości minę doktorka. "No jasne..." Mimowolnie westchnąłem, jakby przytłoczony. "Kiedyś trzeba się przyznać..." - Tak, wydaje mi się, że o tej samej. - kiwnąłem głową kapitulacyjnie.
- O Louisie.? - doktorek nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby oczekując mojej reakcji. I chociaż wiedziałem, że mnie podpuszczał, już czułem się dziwnie zirytowany. "Ona, nie ona, co za różnica.?" Na usta już cisnęły mi się odpowiednie słowa, ale postanowiłem jednak już nic nie mówić. I tylko wściekle wzruszyłem ramionami. Doktorek natychmiast to odnotował w moich papierach. "No to mam już przesrane." - Panie Styles, pan się na nią zablokował. - stwierdził poważnie, ciągle coś pisząc. "No ileż można.?" Zapisanie, że pacjent jest popieprzony chyba nie zajmuje zbyt wiele czasu... - Czego pan się boi.? - spojrzał w końcu na mnie, odkładając długopis na bok. - Widziałem ją i może mi pan wierzyć, straszna to ona nie jest.
- Nie boję się jej. - prychnąłem urażony. "Ja się boję... jasne."
- A właśnie, ze się pan boi. - doktorek upierał się przy swoim. "Ciekawe czy byłby taki mądry, gdybyśmy się zamienili rolami." - Pan nie chce jej sobie przypomnieć. - wyraźnie zaakcentował drugie i trzecie słowo. "A to dopiero odkrycie..." Mimo wszystko chciałem jednak wyprostować sytuację i już prawie otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, kiedy doktorek wpadł mi w niewypowiedziane słowo. - Niektórzy pacjenci obawiają się myśleć o rzeczach, bądź osobach, z którymi byli podczas wypadku. - oznajmił. - Boją się, że to im przypomni o traumie, związanej z wypadkiem. Ale to się rzadko zdarza. - zapewnił.
- To nie tak. - pokręciłem głową. - Nie boję się wspomnień o wypadku. - stwierdziłem hardo. I nawet nie miałem poczucia, że kłamię. "Bo przecież to mówiłem szczerze..."
- Więc czego boi się pan tak bardzo, ze unika jej odwiedzin.? - spytał poważnie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sam nie wiedziałem co mam na to odpowiedzieć. "Bałem się.?" No może. Ale na pewno nie chciałem teraz odwiedzać tej dziewczyny. "Tylko jak to wszystkim wytłumaczyć...?" Zanim jednak otworzyłem usta, żeby cokolwiek powiedzieć, ktoś cicho zapukał do drzwi. "Uratowany..."
- Panie doktorze... - jakaś blond pielęgniareczka zajrzała przestraszona do gabinetu i spłoszyła się na mój widok. Automatycznie się wyszczerzyłem, obserwując jej rumieniec. "Hah." - Przepraszam bardzo. - zmieszana starała się patrzeć tylko na doktorka. - Potrzebują pana do 23. Natychmiast. - stwierdziła poważnie.
- Już idę. - doktorek kiwnął na nią głową. Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie delikatnie i po chwili zniknęła za drzwiami. "A szkoda..." - Przepraszam, obowiązki. - doktorek skupił moją uwagę na sobie, wstając zza biurka i zmierzając prosto do wyjścia. Automatycznie podążyłem w jego ślady. - Mógłby pan przyjść jutro.? - spytał, kiedy przepuszczał mnie w drzwiach. "Jak jakąś panienkę..." Chyba poczułem się ugodzony we własną męskość. - Wtedy dokończymy rozmowę.
*
- No i co to było.? - poderwałem się z ławki szpitalnej, widząc jak Harry wychodzi w końcu z gabinetu doktorka. Z niewyjaśnioną miną... "Co tam się stało.?" Trzy godziny badań wytrzymałem, ale teraz moja cierpliwość zaczęła się kończyć. "Nie wytrzymam ani minuty dłużej..." Ale oczywiście ten debil specjalnie przedłużał sprawę, ślimacząc się jeszcze gorzej niż normalnie. "Ja nie wiem, Anne musiała go kilka razy chyba upuścić za młodu prosto na ten jego durny łeb, słowo daję..." - Co to było.? - powtórzyłem, stając jakieś centymetry przed nim.
- Nerwy. - Harry wzruszył tylko ramionami i mijając mnie, powoli ruszył do wyjścia.
- Nerwy.?! - ruszyłem za nim gniewnie. "TYLKO NERWY.?!" - On powinien kurwa zobaczyć jak wyglądałeś.! - majtnąłem ręką, prawie uderzając nią Stylesa w twarz. Ledwo się uchylił. - To w ogóle lekarz jest.?
- Powiem ci to samo, co i on mi zalecił. - Styles westchnął, zatrzymując się. Stanął przede mną i, i mnie blokując w ruchach, położył mi dłonie na ramionach. - Nie denerwuj się. - stwierdził, klepiąc mnie kilka po twarzy. Odsunąłem się natychmiast, przywalając mu w dłoń.
- Jak mam się nie denerwować, co.? - zmarszczyłem czoło, patrząc na niego uważnie. - Cały jesteś ubabrany krwią. - wskazałem na jego koszulkę, która była już prawie cała czerwona. - Własną. - zaznaczyłem. - Nie mów mi, że to normalne.
- Nialler, zrobili mi badania, wsadzili mnie znowu w tą wielką tubę, namagnetyzowali mi mózg... - Hazz westchnął, z powrotem ruszając do wyjścia. Ja zaraz za nim. - Oni się chyba na tym znają. Skoro nic nie zobaczyli, to nic mi nie jest. - wzruszył ramionami, kiedy przechodził przez drzwi i zmrużył oczy od nagłego kontaktu ze słońcem. - Mam się tylko nie denerwować. Jeszcze nie umieram, nie masz się co cieszyć. - rzucił, szczerząc się idiotycznie prosto do mnie.
- Przestań, Styles. - prychnąłem. - Ja tam prawie zawału dostałem.
- Martwisz się o mnie.? - Styles zaśmiał się donośnie i zarzucił mi ramię na barki. - Nialler, nie znałem cię od tej strony...
- Przestaniesz się wydurniać.? - natychmiast strąciłem go z siebie, patrząc na niego z gniewem. "Mógłby się chociaż na chwilę ogarnąć."
- Coś ty taki drażliwy, Nialluś... - Młody zaśmiał się pod nosem. - Okres masz.?
- Spójrz na siebie. - zerknąłem na niego kątem oka. Ścisnąłem w dwóch palcach jego koszulkę i zamachałem nią dla efektu. - Wyglądasz tak jakby ci mózg zaczął krwią sikać.
- Albo jakbym kogoś zarąbał... - Harry uśmiechnął się jedynie. - Pilnuj się, Horan. - zniżył głos, wydurniając się w stylu jakiegoś zombie. "No debil."
- Nie nakręcaj się, Styles. - sparodiowałem jego ton. - Znowu ci będzie stać...
- NIALL.! - Harry przerwał mi z oburzeniem. Kilkoro ludzi z parkingu spojrzało na nas z zaciekawieniem. "Debil, debil, debil..."
- ...w kącie zjawa z siekierą, zboczeńcu. - zakończyłem z westchnieniem, nawet nie poświęcając uwagi jego durnym zboczeństwom. "Ciekawi mnie tylko jak Lou to wytrzymywała 24 na dobę..." - Ja cię w łóżku drugą noc z rzędu trzymać nie będę. - zaznaczyłem poważnie, dochodząc w końcu do samochodu i otwierając jego drzwi. Spokojnie wskoczyłem do środka, czekając aż i Harry się zapakuje. "Bo wolniej już oczywiście nie można..."
- A właśnie... - Styles usadził się w końcu na siedzeniu pasażera i spojrzał na mnie z błaganiem, gdy odpalałem samochód. "Co znowu...?" - Mogę jednak wrócić do was.? - spytał ledwo dosłyszalnie. - Obiecuję, że nawet nie będę rozmawiał z twoją dziewczyną. Słowa z nią nie zamienię.! - zapewnił całkowicie poważnie. - Ja nie czuję się tam dobrze...
- Jasne. - uśmiechnąłem się pod nosem, obserwując kątem oka jego zmieszanie. - Możesz u nas zostać ile chcesz.
Świetny. jestem ciekawa czy w końcu odwiedzi Lou.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Bądź cierpliwa :). Już niedługo... Bardzo niedługo... Strzeż się :).
UsuńBuziaki xx.
Boże, no wiedziałam że to przez samego siebie nie może sobie przypomnieć, no!
OdpowiedzUsuńFaceci są beznadziejni.
Nie, przepraszam, nie słuchaj mnie, jestem ostatnio jakaś sfrustrowana.
Ja też czekam na odwiedziny u Lou! No i na jakieś informacje o niej. I czego on się tak boi..? Może ona z nim zerwała w tym aucie? :P
buziaki.
PS.
Usuń"nie było przypadkiem takiego filmu gdzie wampir był lekarzem? nawet podobny.." rozwaliło mnie :D
jak mnie nie było to najpierw miałam przygotowania do studniówki które mnie pochłonęły, później odcięty internet bo wymiana na 'lepszy, szybszy i za tę samą cenę' nie zawsze jak widać oznacza to co powinna, no i wyjazd feriowy. a teraz jade znowu na 3 dni w górki ;)
Oj... Jakiś facet Ci podpadł. Widzę to. Wyraźnie :). Ale nie przejmuj się, facetami nie warto. Facet to tylko facet. Prosta mechanizacja, ale tak potrafi cholera namącić... Ehhh, nieważne :).
UsuńOdwiedziny u Lou mówisz... Bądź cierpliwa... Bądź cierpliwa, mówię :). Wszystko w swoim czasie :). A informacji będziesz miała wkrótce co nie miara :). Ale ja nic nie mówię!
Czego boi się Harry.? Ja tego nie wiem, jego musisz pytać :). To pokręcony człowiek, za nim nigdy nie nadąży... :). A z tym zerwaniem to nie pomyślałam nawet :). Ale ciekawy pomysł, ciekawy... Nawet bardzo :).
Cóż, to, co Cię rozwaliło, to czysta prawda :). Jak piszę o doktorku, to mam przed oczami Carlise'a ze Zmierzchu :). Więc wiesz... :).
I eeeeeeeeeeej.... Ja też chcę tyle wolnego... Zamień się.! Stanowczo nalegam :).
Buziaki xx.
Nie pocieszę Cię mówiąc że przede mną jeszcze te najdłuższe w życiu wakacje które Ty już przeżyłaś? ups. :)
UsuńFaceci... normalnie jakaś zaraza, no, mówię Ci. Niby wiem, że nie warto, ale oczywiście wszystko jest o niebo prostsze w teorii ;)
Wiesz, jak mnie już wywalą ze studiów to będę miała jeszcze dłuższe wakacje :). Więc nie masz się co cieszyć... :). Najpierw to Ty maturkę zdaj :).
UsuńA faceci to faceci. Wiadomo, że to idioci... Ale jednak każda z nas jakiegoś chce. Mnie wyjątkowo wkurza taki jeden. Zarąbałabym gołymi rękami, gdybym tylko potem mnie nie zamknęli w więzieniu :). Ale mimo wszystko... Wiadomo :). No mniejsza o to, temat facetów to temat rzeka. Nie ma się co nad tym zastanawiać :).
ja maturę zdam, a Ciebie nie wywalą ze studiów :P
Usuńnajbardziej wkurzają zawsze ci na których najbardziej zależy ;)
tylko powiesić kretynów :P
Ludzie za bardzo we mnie wierzą... Za bardzo... Ale niech Wam będzie, zobaczycie czym to się kończy :).
UsuńNiestety, stwierdziłaś idealną prawdę. Powiedz mi tylko jakim cudem to jest możliwe...? No bo chyba powinno być inaczej, że się troszczy itd... Świat jest taki popieprzony! :)
może i powinno. ale to chyba dlatego że oni mają coś pochrzanione w mózgach i działa im totalnie odwrotnie.
Usuńwyobrażasz sobie, że facet odzywa się średnio raz na miesiąc, zabiera na przeuroczą randkę, w międzyczasie milczy i uważa, że wszystko jest w porządku? no przecież ja nie będę do niego dzwonić, nie? ale o co mu chodzi też za Chiny Ludowe nie wymyślę. no bo jakby miał mnie gdzieś, to po co by mnie gdzieś zapraszał. ale jak mu zależy, to czemu średnio raz na miesiąc?!
do czego to doszło, że uwalniam swoją frustrację w komentarzu do remember me :P
Hm, może do tego, że po prostu jestem tak fantastyczną i wzbudzającą zaufanie osobą, że po kilku sekundach rozmowy jest się w stanie opowiedzieć mi całe życie...? Żartuję tylko :). Od nauki głupoty gadam :). A ten Twój facet jakiś niezdecydowany strasznie... Sprzeczne sygnały daje. Można wściekudupy dostać, słowo daję. Ja bym dostała :).
Usuńno przecież właśnie dostaję, nie widać?! :D
UsuńA Ty jesteś fantastyczna, muszę przyznać, ale na szczęście ten facet nie stanowi mojego całego życia, bo byłoby wtedy dość ubogie i tak frustrujące że chyba już dawno bym się powiesiła :D
No nie widzę, przykro mi :). Musisz się bardziej postarać :).
UsuńI całe szczęście! Jeden facet nie powinien, jak to ładnie ujęłaś, stanowić dla kobiety całego życia. Zwłaszcza taki nieogarnięty :). Musisz po prostu go olać. No chyba, że ma w sobie coś takiego, co Cię przy nim trzyma :). No to Ci tylko w takim razie współczuć mogę :)
Cała fabuła opowiadania bardzo mi się podoba. Świetny pomysł z utratą pamięci przez Harrego. Aż chce się czytać dalej. Czekam na kolejny rozdział.)
OdpowiedzUsuńOh, podoba Ci się.? Nawet nie wiesz jak się cieszę.! A w obecnej sytuacji panikarskiej każda chwila radości jest jak złoto :). Wiedz, że sprawiłaś mi ogromną radość tymi słowami :).
UsuńBuziaki xx.
Jednak co to ludzie utalentowani potrafią zrobic z drugim człowiekiem? Ehhh.
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą przeczytałam najnowszy rozdział Darka i ryczałam przez cały czas jak jakaś... eee no dobra, powstrzymam się przed napisaniem słów, ktore właśnie przyszły mi do glowy. Nie chcemy zaśmiecac wulgaryzmami tak dobrego bloga. W każdym razie, mówiąc delikatnie mocno się WZRUSZYŁAM. I tak dla poprawy humoru zajrzałam do ciebie na (jak się okazało) nowy rozdział (jeeeeeej!). Po przeczytaniu zaledwie kilku zdan mój humor (?) zmienił się diametralnie. Już się ryłam jak nawalona. Ehhehehe. Przemyślenia Harry'ego są genialne.
"Ja nie wiem, Anne musiała go kilka razy chyba upuścić za młodu prosto na ten jego durny łeb, słowo daję..." Eheem... kilka? Dodac kilkadziesiąt, myślę, że wtedy styknie odpowiednia liczba. :))))
Remember Me? Ktoś pyta? UWIELBIAM. Tak samo jak ciebie.
Ściskam x
Jednak co to jeden komentarz może zrobić z drugim człowiekiem.? Hm, dać nadzieję, że jest jednak dla mnie jakaś alternatywa jak już mnie wywalą ze studiów :). Boże, nawet sobie nie wyobrażasz jak mi poprawiłaś humor! Już bylam na skraju załamania nerwowego przez te cholerne poprawki, które mimo kucia i tak obleję, bo nic nie rozumiem, aż tu coś mnie tchnęło, wchodzę na bloga, a tam Twój komentarz... W końcu zaczęłam się uśmiechać jak głupia. Powinnam Ci podziękować. Więc dziękuję :). Z całego, zmartwionego co dalej serca :).
UsuńRozumiem, że znasz moje opowiadanie od jakiegoś czasu... Tak tylko wnioskuję... Mylę się...? Bo jakoś nie kojarzę Cię z komentarzy. Albo po prostu w łeb mi już walnęło konkretnie. Nieważne... Cieszę się, że mój rozdział przypadł Ci do gustu :). Nawet nie wiesz JAK się cieszę... :)
Buziaki xx.
Masz całkowitą rację. I teraz wstyd mi pisac, bo owszem już od jakiegoś czasu czytam i Piekarnie i Remember Me, ale jakoś mi się nie składało na komentarze (czytaj: jestem przeraźliwie leniwa) i zdaje sobie sprawę (nawet nie wiesz jak bardzo) jak autorom pomagają nawet najkrótsze słowa uznania. I teraz z ręką na sercu, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, żeby "płacic" Ci za wszystko co nam dostarczasz. Serio.
UsuńTak więc, idę kopnąć się w dupę i naskrobać coś pod 23.
H
Oh, aż mnie zatkało :). Nawet nie wiesz jak sie ucieszyłam czytając, że mimo swojego wewnętrznego lenia (uwierz mi, wiem co to znaczy), postanowiłaś napisać do mnie komentarz :). Nie mogę oczywiście od Ciebie wymagać, żebyś pisała je pod każdym rozdziałem, ale sama świadomość, że chcesz już mi działa kojąco na duszę :).
UsuńDziękuję, jesteś cudowna :)
Buziaki xx.
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze są niewypowiedziane komentarze bohaterów :) Niekiedy śmieję się jak głupia.
Ja tak jak pan doktor uważam, że Harry boi się zajrzeć do Lou, biedny... Mam nadzieję, że mu przejdzie :P
A co do niedopowiedzeń to w takim razie co miałaś na myśli mówiąc, że ją zobaczę? (twój komentarz: http://boy-from-bakery.blogspot.com/2013/12/remember-me-seventeen.html?showComment=1386621164663#c1652354896639774608)
as always czekam na next, i powodzenia z tą komunikacją językową :)
xoxo pikseloza
Niewypowiedziane komentarze... taaa, a ile z nimi zachodu! Ja nie jestem inteligentna i ciętojęzyczna. Więc to mi z trudem przychodzi. Co chyba widać :).
UsuńCzy Harry'emu przejdzie... No nie wiem. Wszystko w swoim czasie :).
A w tym komentarzu to zawarłam jedynie ostrzeżenie, ze zobaczysz Lou. Czyli Lou jako ona pojawi się w rozdziale. Tylko tyle :). Nic więcej Ci nie wytłumaczę, bo zwyczajnie nie mogę. No nie mogę, no...! Przepraszam. Musisz być cierpliwa :).
Nie-dziękuję. Ale trzymać kciuki możesz :)
Buziaki xx.