Waliłem w drzwi domu Liama jak oszalały. Wiedziałem, że chłopak nie będzie z tego powodu zadowolony, był przecież środek nocy i pewnie dawno już spał, ale w tym momencie to akurat najmniej mnie obchodziło. Musiałem z nim porozmawiać. To, co mówił Niall... "Kurwa." Ja sam nie wiedziałem co miałbym z tym wszystkim zrobić. "Payne na pewno coś wymyśli."
"Tylko kurwa gdzie on jest.?"
Na szczęście dla stanu swoich drzwi, już po chwili otworzył je i stanął przede mną kompletnie zaspany, w rozciągniętym podkoszulku i jakichś szarych dresach. Nieprzytomnie pocierał twarz, ledwo patrząc na oczy. Kiedy jednak zauważył, że ja to ja, rozbudził się natychmiast. "No kurwa, nareszcie."
- Lou.? - pisnął jękliwie, wstrzymując gwałtownie powietrze. - Stało się coś.?
- Stało. - kiwnąłem energicznie głową. I natychmiast tego pożałowałem, widząc, jak wszystkie kolory dosłownie spływają z Liama. "Nie strasz go, kretynie.!" - Ale nie tak, jak myślisz. Żyją. - sprostowałem natychmiast. I odetchnąłem z ulgą, widząc, jak jego klatka piersiowa znowu zaczęła się poruszać. A jego mina przybiera coś na kształt ulgi i zdezorientowania. "Do rzeczy, Tomlinson." - To z Niallem coś jest nie tak.
- Wchodź. - Payne szerzej otworzył drzwi i zaprosił do środka. Natychmiast wparowałem do korytarza, zdejmując kurtkę i rzucając ją gdzie popadnie. Wiedziałem, że może mu się to nie spodobać, ale teraz były ważniejsze sprawy. Do których postanowiłem przejść bez większych ceregieli. Dlatego od razu skręciłem do salonu i siadając na kanapie czekałem, aż Liam ruszy swój tyłek i pojawi się obok mnie. Na szczęście już po chwili do salonu wszedł i on, niepewnie siadając na miejscu tuż obok mnie. I patrząc na mnie z niemałym oczekiwaniem. "No to do dzieła..."
- Trochę za bardzo skupiliśmy się na pamięci Hazzy i Lou. - zacząłem, nerwowo podciągając rękawy swojej bluzy. - Ale Niall też ma się nie najlepiej.
- To znaczy.? - Liam zmarszczył tylko brwi, próbując pojąć o co mi chodzi. "Ale czy on kurwa tego nie widział.?!"
- Eve kazała mi dzisiaj z nim porozmawiać. - wyjaśniłem cierpliwie, czując dziwny ścisk w środku, na wspomnienie tego całego wydarzenia w samochodzie. - I wiesz co mi powiedział.? Że to jego wina.
- Nie rozumiem. - pokręcił głową, zaskoczony moimi słowami. "A co ja miałem wtedy kurwa powiedzieć.?"
- Myślisz, że ja rozumiem.? - podniosłem głos. - Jak tylko się zapytałem, uciekł. Powiedział, że chce być sam. I że nie pójdzie do Harry'ego.
- Cholera. - rzucił po chwili, wzdychając ciężko. I nerwowo pocierając twarz dłońmi, które już po chwili przesunął na szyję.
- No cholera. - kiwnąłem głową. - Nie mam pojęcia co o tym myśleć.
- Może psycholog. - Payne zaproponował z nadzieją w głosie. I tak jak kiedyś wierzyłem w jego zdrowy rozsądek, tak teraz poważnie się zawiodłem. "Kompletnie debilny pomysł."
- Chyba jak go siłą zaciągniesz. - prychnąłem tylko, przypominając sobie wszystkie reakcje Nialla. "On się dobrowolnie nie da..." - Spieprzał ode mnie w podskokach.
- Cholera. - Payne powtórzył ciężko, ponownie chowając twarz w dłoniach. "Czyli on też nic nie wie..."
"No pięknie."
"Tylko co teraz.?"
*
Sam byłem zdziwiony jakie pustki panują na ulicy. Ani żywego ducha. Nikogo. Spokojna, czarna, zimna noc. Tylko ja burzyłem cały jej urok, tupiąc buciorami wyjątkowo głośno na tle wszystkich innych nocnych szmerów. Brzmiało to co najmniej złowrogo, ale najmniej mnie to teraz obchodziło. Teraz już nic mnie nie obchodziło. Sam nie wiedziałem czego chcę. I byłem z tego powodu cholernie skołowany. Dlatego postanowiłem wybrać się na plac zabaw. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale to zawsze była dla mnie w jakiś sposób odskocznia. Może przypomnienie młodych, bezproblemowych lat pomagało w jakiś sposób... "Chuj wie." Nigdy się w to nie zagłębiałem i nie zamierzałem teraz. Po prostu się wybrałem, nie uprzedzając nikogo. I zaopatrując się po drodze w butelkę czegoś mocniejszego, na co miałem pieniądze. "Może to pomoże w jakiś sposób." Bo naprawdę potrzebowałem się uchlać. I chociaż na chwilę odciąć się od tego wszystkiego. "Zapomnieć." Z wielkim postanowieniem nie przejmowania się dzisiaj niczym, dotarłem w końcu do jakiegoś osiedlowego placu zabaw. Ogrodzonego, ale teraz to nie było dla mnie przeszkodą. Wystarczyło wspiąć się po ogrodzeniu, trochę powściekać się przy przechodzeniu i spokojnie zeskoczyć z drugiej strony...
...i rozedrzeć spodnie po drodze. "Kurwa." Ale trudno, wściekać się nie zamierzałem. Po prostu ruszyłem przed siebie i ciężko siadłem na najbliższej huśtawce. Odkręcając butelkę zacząłem powoli kiwać się w jakimś nieznanym rytmie. I westchnąłem, wbijając wzrok gdzieś przed siebie, na słabo oświetlony trawnik. "Co ja robiłem.?"
- Nawet nie próbuj. - usłyszałem nagle, gdzieś zza siebie. Aż mi serce mocniej zabiło, a butelka prawie wyleciała mi z rąk. "Kurwa mać, zachodzić kogoś od tyłu po nocy..." Gwałtownie odwróciłem głowę w tamtym kierunku i zobaczyłem Eve. "Oczywiście..."
- Skąd wiesz, że już nie próbowałem.? - spojrzałem na nią z jawnym wyzwaniem, obserwując jak dziewczyna powoli podchodzi do mnie, siadając na huśtawce obok mnie. I niepewnie, jakby bojąc się, że ucieknę, bierze mnie za rękę. "Zaczęła się mnie bać... Kurwa, debilu, coś ty zrobił..."
- Niall, jesteśmy razem trzy lata. Wiem kiedy jesteś pijany, a kiedy nie. - zaczęła ostro, chociaż kompletnie nie grało to z tym delikatnym, uspokajającym dotykiem. - Odstaw to. - rozkazała, kiwając głową na butelkę. I spojrzała na mnie w ten sposób, że natychmiast postawiłem ją na ziemi, czując narastające wyrzuty sumienia. - To żałosne. - pokręciła głową i to było decydujące. Poczułem się okropnie, opuszczając głowę i nie mając nawet odwagi spojrzeć na dziewczynę. - Topić problem w alkoholu może każdy, ale to i tak niczego nie rozwiąże.
- Nie mam pojęcia co mam robić. - wzruszyłem bezradnie ramionami, opierając czoło na zimnym, twardym łańcuchu. I czując nagle nawał wszystkiego na plecach, natychmiast się zgarbiłem. "To aż bolało."
- Wziąć się w garść. - dziewczyna przysunęła się bliżej mnie i nachyliła w ten sposób, że oparła całe przedramiona na moich kolanach. Dzięki temu, nie zmieniając położenia, mogłem spokojnie na nią spojrzeć. I poczuć się jeszcze bardziej okropnie... - To nie była twoja wina. - stwierdziła, bardziej ściskając moją dłoń. Ale to spowodowało, że ten przeklęty ścisk w środku tylko się pogłębił. "To BYŁA moja wina." - To ten kierowca się zagapił. - próbowała jeszcze, ale to i tak mnie nie przekonało. "To przeze mnie..."
- Ale gdybym tylko odebrał ten telefon, znaleźli by ich szybciej, rozumiesz.? - mruknąłem cicho i ledwo zrozumiale, zamykając przy tym oczy. Nie mogłem już na nią patrzeć. - Czas też się liczył. - westchnąłem ciężko, czując jak coś pali mnie pod powiekami. "Kurwa, nie teraz." Automatycznie zacisnąłem je mocniej, nie chcąc się rozryczeć. - On do mnie dzwonił. Do mnie. - pokręciłem głową, słysząc jak mój głos coraz bardziej drży. - A ja go olałem.
- Przeze mnie. - usłyszałem niespodziewanie.
- Słucham.? - natychmiast otworzyłem oczy i spojrzałem na dziewczynę zszokowany. "Co ona pieprzyła.?"
- Gdyby nie ja, odebrałbyś ten telefon. - stwierdziła smutno, na moment opuszczając głowę. Wyczułem, że jej dłonie zaczęły delikatnie drżeć, a oddech stał się bardziej urywany i płytszy. "No nie..."
- Co ty mówisz... - rzuciłem miękko i automatycznie wyswobodziłem dłonie z jej uścisku i przeplotłem jej palce ze swoimi. Nie wiedziałem co mógłbym więcej zrobić. Poczułem się jeszcze bardziej bezradny. "Tylko niech ona nie płacze..."
- Prawdę. - Eve spojrzała na mnie niepewnie, ale zaraz odwróciła wzrok. "Nie, nie, nie." - Skoro upierasz się, że to wszystko tkwi w tym nieodebranym telefonie, to ty raczej niewiele miałeś z tym wspólnego. Ja cię rozproszyłam. To moja wina. - usłyszałem i poczułem jakby ktoś dźgnął mnie nożem prosto w brzuch. I jeszcze poprzekręcał nim gwałtownie, żebym przypadkiem tego nie przegapił.
- Nawet tak nie mów. - zmarszczyłem brwi, patrząc uważnie na dziewczynę.
- Widzisz jak ciężko jest o tym słuchać.? - westchnęła ciężko, prostując się gwałtownie. I chociaż nadal miała świeczki w oczach, raczej nie wyglądało na to, żeby miała się rozpłakać. Chociaż jej smutna mina też raczej nie cieszyła. Zwłaszcza kiedy z taką bezradnością zakładała włosy za ucho i nie wiedziała czy patrzeć na mnie, czy gdzieś przed siebie. "Coś narobił, debilu.?" - Nie mogę już patrzeć jak się zadręczasz. I nawet nie rozumiem dokładnie dlaczego. - w końcu spojrzała na mnie, z powrotem sięgając po moją dłoń. - Twoje dąsanie i tak już nic nie zmieni. Czasu nie cofniesz. Stało się. Wyszło okropnie, ale oni żyją. To najważniejsze. Musisz jakoś pogodzić się z tym co się stało. I wierzyć, że wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się delikatnie, mocniej ściskając moją dłoń. I nie mogłem nie przyznać jej racji. "Jestem egoistą..." - Myślisz, że jak Harry się czuje, kiedy nawet nie chcesz do niego pójść.? Przechodzi teraz ciężkie chwile, jest skołowany. Potrzebuje bliskich, ich pocieszenia. Skupiasz się na tym, że go olałeś w mniej ważnym momencie, a naprawdę go ignorujesz w najważniejszym.
- Nie mam pojęcia co mógłbym mu powiedzieć. - wzruszyłem bezradnie ramionami. "Jak w ogóle mógłbym mu spojrzeć w oczy.?"
- A chłopaki mają.? - Eve spojrzała na mnie uważnie. "Oni przynajmniej nie czują się odpowiedzialni..." - Nawet Liam nie potrafi tego ogarnąć. Ale starają się nie załamać i mniej lub bardziej cierpliwie siedzą pod salą, czekając na swoją kolej. I przy okazji wymyślają kolejne wymówki dlaczego cię nie ma. - rzuciła z takim wyrzutem, że z miejsca poczułem się jak kryminalista. I nie mogłem zareagować inaczej jak tylko opuszczeniem głowy i zajmowanie się tym przeklętym ściskiem w mostku. "Zabolało."
- Mogłaś jakoś mnie wytłumaczyć. - szepnąłem w końcu niepewnie. Ale nawet zanim zdążyłem to wypowiedzieć, już wiedziałem, że to durny pomysł. "Jesteś idiotą."
- Ja.? - zdziwiła się poważnie. - Lou nie pamięta, to o mnie ma mieć pojęcie.? Zastanów się chwilę. - spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Ja już nie potrafię tego ogarnąć. - pokręciłem głową.
- Bo musisz się na chwilę od tego oderwać. Wyspać się, coś zjeść, trochę odpocząć i złapać trochę dystansu. - posłała mi uważne spojrzenie i widząc moje zdezorientowanie, po prostu przytuliła. Natychmiast ją objąłem, wtulając się w nią najmocniej jak tylko potrafiłem. Jakbym już nigdy nie miał jej wypuścić. - Wszystko jakoś się ułoży. - szepnęła, prosto do mojego ucha. I pogładziła mnie po plecach, co wyjątkowo mnie uspokoiło. "Tego potrzebowałem..."
- Kocham cię, wiesz.? - mruknąłem, gdzieś w jej szyję. Nie zabrzmiało to wyraźnie, ale przynajmniej szczerze. Bo w tym momencie naprawdę nic więcej nie czułem.
- Wiem. - kiwnęła głową, ku mojemu zdziwieniu odsuwając się ode mnie. I podnosząc się lekko z huśtawki, nadal jednak trzymając moją dłoń. Za którą delikatnie pociągnęła mnie do góry. - Ale już wstawaj. - Musisz odpocząć. Bo jutro idziesz do Harry'ego. - rozkazała, patrząc na mnie wymownie. I już miałem zaprotestować, kiedy odezwała się głośno. - Zero dyskusji. - zagroziła. - Jak chcesz, pójdę z tobą.
- Dobra. - zgodziłem się, chociaż nadal nie byłem pewny tego wszystkiego. Ale kłótnie były teraz ostatnim, czego chciałem. Wolałem nie dyskutować. "Tak było bezpieczniej." Przynajmniej w kwestii psychicznej, bowiem w fizycznej dziwnym trafem zaczęły grozić mi upadki, kiedy wstając, niespodziewanie się zachwiałem. "Co jest...?"
- Jednak coś piłeś.? - Eve natychmiast to wyłapała, patrząc na mnie z takim wyrzutem... "Matko..."
- Chyba jestem za bardzo zmęczony. - stwierdziłem, pocierając ledwo przytomne powieki. "Serio potrzebowałem snu..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz