czwartek, 20 lutego 2014

21.


Tak jak wcześniej Hazz tryskał energią i gęba mu się nie zamykała, tak jak już wsiadł do samochodu słowem się nie odezwał i zamyślony gapił się gdzieś za okno. Jego zmiany nastrojów trochę mnie przerażały, ale jakoś głupio było mi pytać. Może akurat próbował ułożyć sobie wszystko w głowie sam.? Przecież jakby chciał gadać to by gadał. "No..." Przekonując sam siebie, skupiłem się na drodze. Chociaż przejechaliśmy już większość trasy, dopiero teraz zaczęła doskwierać mi cisza. Automatycznie sięgnąłem więc do radia, które wypełniło samochód głosem Katy Perry. Jednak ledwo moja ręka zdążyła wrócić na kierownicę, Harry wystrzelił przed siebie, prawie demolując mi deskę rozdzielczą, gdy wyłączał odtwarzacz. "A temu co strzeliło...?" Popatrzyłem na niego zszokowany, a ten jak gdyby nigdy nic oparł się plecami o oparcie i wyszczerzył niespodziewanie.
- Nie podoba mi się ta piosenka. - stwierdził lekko, przeplatając ramiona przed sobą. "Okej..."
- Wystarczyło powiedzieć... - westchnąłem, zerkając kontrolnie to na niego, to na drogę. Już sam nie wiedziałem co bardziej potrzebuje mojej uwagi. Ostatecznie stwierdziłem, że lepiej jest się poświęcić drodze. Stylesa przecież i tak trudno zrozumieć... Dlatego wbiłem wzrok przed siebie, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
- Ej, podrzucisz mnie potem pod jakiś salon z telefonami.? - usłyszałem niespodziewanie jego dziwnie entuzjastyczny głos. "No mówiłem.! Jak baba w ciąży..." - Zostałem zupełnie bez kontaktu, moja komórka rozpadła się na części... Policjanci oddali mi tylko kartę, ale bez telefonu to ja ją sobie mogę jedynie w tyłek wsadzić.
- Trzeba było mówić, mam kilka starych gratów w szufladzie. - zauważyłem, przypominając sobie o stercie przez nikogo nieużywanych telefonów. "Miały się marnować.?"
- Stać mnie jeszcze na swój własny... - Styles parsknął tylko, po czym spoważniał po chwili i czułem, że wbił we mnie spanikowane spojrzenie. - Czy nie.? Zbankrutowaliśmy.?
- Nie, mamy trochę oszczędności. - zapewniłem go.
- Całe szczęście. - odetchnął z ulgą, opierając się z powrotem z lekkością o zagłówek i wbijając wzrok gdzieś za okno. Przygotowałem się na to, że i tym razem odpłynie w zapomnienie, dając sobie spokój z gadkami, więc praktycznie wyskoczyłem przez dach, kiedy po chwili usłyszałem jego baryton wypełniający cały samochód. - Ej, w ogóle to co to za treningi ma twoja panna.? - zapytał z zaciekawieniem. - Jest tancerką tak jak Dan.?
- Nie. - zaśmiałem się pod nosem, nawet nie próbując sobie tego wyobrazić. "Eve i tańce..." Przecież to była większa łamaga ode mnie w tej dziedzinie.! - Z Dan to się nawet nie poznały. Eve gra w piłkę. - wyjaśniłem.
- Piłkę.? - Styles zmarszczył brwi i wbił we mnie zaciekawione spojrzenie, zupełnie jakbym mówił o krowie robiącej na drutach szaliczki.
- No. Nożną. - kiwnąłem głową. - Słabo opłacalne, więc uczy jeszcze wf'u w szkole.
- Laska gra zawodowo w piłkę nożną.? - Harry chyba nie mógł dowierzyć, bo tylko wybałuszył debilnie swoje gały. A oczami wyobraźni już widziałem jak Eve do za to opieprza...
- A za to pytanie to byś dostał od niej w łeb. - podzieliłem się z nim własnymi wyobrażeniami i zaśmiałem się pod nosem. Momentalnie poczułem się głupio, bo Styles chyba nie widział w tym nic zabawnego, bo nadal siedział zszokowany i poważny, próbując jakoś ułożyć sobie to wszystko w głowie. "No co za tuman..."
- No a ciebie to nie dziwi...? - pisnął. - To męski sport, nawet dosyć brutalny.
- Przestań, one się tam nie leją na boisku. - prychnąłem.
- A szkoda. - Styles zaniósł się maniackim śmiechem, zagłębiając się we własnych, najprawdopodobniej kudłatych jak jego łeb myślach. Jak babcię kocham, gorszego zboczeńca nigdy nie spotkałem... "No może poza Lou..." "Lou... Cholera..." Wraz z pojawieniem się w głowie myśli o dziewczynie poczułem dziwne przygnębienie. "Muszę ją odwiedzić..." - Jakby się lały można by dodać trochę kiślu i każdy facet by na to chodził. - wypowiedź Harry'ego natychmiast sprowadziła mnie na zupełnie inne tory myślenia i mimowolnie parsknąłem śmiechem. Co w zaistniałej sytuacji było chyba trochę nie tak, więc usilnie próbowałem utrzymać powagę. - Nie mów, że byś nie oglądał. - Hazz natychmiast to wyłapał i wyszczerzył się do mnie zachęcająco. "Debil." Ale nie mogłem się nie uśmiechnąć. - No pewnie, że byś oglądał... - stwierdził z uśmiechem, rozbawiając mnie tym praktycznie w głos. - Ej, a ona z tobą mecze ogląda.? - zagaił nagle, znowu zainteresowany do tego stopnia, jakby od tego zależało całe jego życie.
- Ogląda. - rzuciłem, nieco zbity z tropu. "Cholernie trudno za nim nadążyć..."
- I nie narzeka.? - zdziwił się poważnie. - Każda laska z którą próbowałem oglądać sport od razu zaczyna kłapać dziobem i nie można się w ogóle skupić. A potem trzeba setki razy tłumaczyć co to spalony. - pokręcił głową z niesmakiem. A mi od razu przypomniał się wieczór, kiedy zaprosił mnie na oglądanie meczu i zapomniał o tym powiedzieć Lou... Pierwszą połowę próbowałem wysłuchać jak jej nadskakiwał i prosił, żeby została, bo to nie jest wcale takie nudne jak jej się wydaje, ale przy drugiej nie wytrzymałem. Wyszedłem, chociaż ona nawet słowa z siebie nie wydusiła. Ani jednego. To on cały wieczór 'kłapał dziobem jak oszalały'. "Szkoda, że tego nie pamięta..." - One mają jakiś odporny mózg na tą wiedzę czy jak.? - Styles kontynuował niezrażony, a ja tylko kręciłem głową na te jego wywody. - To musi być genetyka, innego wytłumaczenia nie ma. - zakończył tonem szalonego naukowca.
- Ostrzegam cię, nie powtarzaj tego przy Eve. - zaśmiałem się mimo wszystko, dostrzegając w końcu znajome budynki. Skupiając się na poprawnym parkowaniu, zajechałem pod dom Stylesa i zgasiłem auto. - Dobra, już jesteśmy. - oznajmiłem, w razie, gdyby nie zauważył. Jednak sądząc po jego dosyć wielkich gałach, którymi wpatrywał się w budynek przed sobą... "No tylko znowu mi tu nie tchórz..." - Chodź. - ponagliłem go, samemu płynnie wyskakując z auta. Styles na szczęście poszedł w moje ślady, chociaż wyraźnie się ociągał, zagapiony nadal na budynek. Ale nie mogłem mieć mu tego za złe. Wiedziałem, że był oszołomiony, więc po prostu pozwoliłem mu na chwilę oswojenia się z sytuacją i wyciągnąłem z bagażnika jego walizkę. "Boże, kamieni tam nawkładał...?!" Starając się nie jęczeć z przesilenia, przedźwigałem bagaż aż pod same drzwi i z ulgą postawiłem ją na ziemi. Przeczekałem jeszcze parę minut Stylesowego odrętwienia, ale nie chcąc spędzić pod jego domem wieczności, w końcu chrząknąłem znacząco, wybudzając go z tego całego letargu. Chyba trochę zbyt gwałtownie... Drgnął bowiem lekko i spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nieobecny. Ale podszedł powoli i wyraźnie drżącymi rękami wydobył klucz z tylnej kieszeni spodni. "Cholera, naprawdę się denerwował... Może jednak powinienem go stąd zabrać...?" Zanim jednak zdobyłem się na jakiekolwiek słowo, Styles już odsunął wszystkie zamki i delikatnie nacisnął klamkę. Po czym zamarł na amen...
- No właź, nie będę tu wiecznie czekać... - ponagliłem go, starając się nie pokazać mu, że jakoś mu nadskakuję, czy coś. Wolałem, żeby nie myślał, że się nad nim lituję. "Bo przecież wcale tak nie było..." Chrząknąłem, odsuwając od siebie nieprzyjemne myśli i obserwując jak Harry w żółwim tempie otwiera drzwi i jeszcze wolniej wchodzi do budynku. Musiałem zaczekać dobrą chwilę, zanim wtoczył się tam na tyle, żebym i jak mógł tam wejść. A kiedy już wszedłem, dosłownie mnie zamurowało. - Wow... - wyrwało mi się, kiedy mój wzrok próbował ogarną te góry porozrzucanych w każdym kącie ciuchów. "Tsunami tu przeszło, czy jak...?" Byłem w dosłownym szoku. Kilka razy przecież zdarzało mi się tutaj bywać, ale nigdy nie spotkałem się z takim bałaganem. "To to już chyba nawet nie był bałagan..." Zmieszany, automatycznie potarłem kark, czując się nagle jakbym wszedł im z butami centralnie w prywatność. "To tak to wyglądało za zamkniętymi drzwiami...?" - Powinniście wynająć kogoś do sprzątania. - zagaiłem, gadką próbując jakoś wytłumić przedziwne uczucia ściskające mój żołądek. Ale przy okazji odblokowałem Stylesa. "I całe szczęście..." Drgnął bowiem nieznacznie i tak jak wcześniej stał niewzruszony, tak teraz ruszył powoli przed siebie, rozglądając się uważnie na boki, dotykając po drodze delikatnie mijanych mebli. Po jego minie wywnioskowałem, że próbuje to sobie jakoś ułożyć w głowie i tylko mogłem się domyślać jakie to musiało być dla niego ciężkie. Z miejsca współczucie do niego wypełniło całą moją osobę. Ale minęło, gdy Styles nagle zatrzymał się obok typowej kobiecej części garderoby, schylił się i biorąc ostrożnie w dwa palce czarną szelkę, podniósł ją przed oczy. Wpatrywał się w nią z żywym zainteresowaniem i jednoczesnym szokiem. Chociaż zdawałem sobie sprawę, że w jego obecnej sytuacji to nie było zabawne, za żadne skarby nie mogłem ukryć rozbawienia. - Gapisz się tak, jakbyś stanika nigdy nie widział... - zaśmiałem się, doliczając się jeszcze trzech takich rozwalonych po pokoju. "Nad każdym będzie się tak samo modlił...?"
- Nie na mojej podłodze. - zmarszczył brwi i odrzucił ciuch na podłogę zupełnie jakby go nagle zaczął parzyć. Albo przynajmniej pobrudził ręce, bo z niewytłumaczalnych przyczyn Hazz wytarł dłonie o koszulkę i przeszedł parę kroków dalej. Prosto do półki, gdzie oprócz sterty książek można było znaleźć kilka ich wspólnych zdjęć w fikuśnych ramkach. Normalna, związkowa sprawa. "Więc dlaczego Hazz się na to gapi jak na jakąś zbrodnie przeciw ludzkości.?" Chrząknąłem, czując nawrót ścisku w żołądku. I właśnie w związku z tym postanowiłem się stamtąd ewakuować.
- Gdzie mam co to zanieść.? - spytałem, zaciskając dłoń na rączce walizki, którą tu ze sobą przytachałem i zerknąłem kontrolnie na Stylesa. "Może akurat pamięta...?" Zauważyłem jednak jak odrzuca coś, co jeszcze przed chwilą trzymał w garści i tak jak wcześniej, wyciera dłonie. Tym razem o dżinsy. "Co on kurwa wyprawia.? Zaznacza teren, czy jak.?" "Chociaż wcale bym się nie zdziwił..."
- Chyba tam. - odwrócił się do mnie jak gdyby nigdy nic i starannie mijając wyspy ciuchów ruszył prościutko do ich sypialni. "Cholera... PAMIĘTA.!" Ostatnimi siłami powstrzymałem okrzyk radości. Zamiast tego uśmiechnąłem się pod nosem i szybko zrównałem krok z Harrym, który już powoli otwierał drzwi. - No, tutaj... - westchnął, wchodząc niepewnie do środka i rozglądając się po zachowanej w czerwieni i czerni swojej własnej sypialni. A jego mina i rozbiegany od łóżka od szafy wzrok powiedział mi, że naprawdę nie ma pojęcia co tu robi. "Cholera..." - My naprawdę...? - niespodziewanie spojrzał na mnie z jakimś szaleństwem w oczach. Chrząknął znacząco, jakby bał się wypowiedzieć te słowa na głos. "To musiało być dla niego cholernie trudne..."
- Czy mieszkaliście razem.? - podpowiedziałem, zauważając jak jego oczy dziwnie gasną. I automatycznie poczułem się cholernie dziwnie. Jakbym mówił o... "Horan, skończ." - Tak. - kiwnąłem natychmiast głową, chcąc wypędzić z niej nieprzyjemne myśli. W tym samym celu wyszczerzyłem się też w nienaturalnym uśmiechu. - Od trzech lat. - wyjaśniłem, starając się jednak nie patrzeć na Hazzę. Wolałem chyba nie widzieć jego reakcji. Poza tym chyba naprawdę powinien zostać sam. Oswoić się. Rozejrzeć. "Przypomnieć ją sobie..." - Pójdę... - urwałem, wskazując dłonią na drzwi i modląc się w duchu, żeby Styles nie żądał ode mnie miejsca. Bo sam nie wiedziałem gdzie, ale czułem, że pilnie muszę się tam znaleźć.
- Aha... - Harry zbył mnie zupełnie nieobecnym głosem, wpatrzony w rozbabrane, typowo poranne łóżko. Szybko wycofałem się z pokoju, zostawiając go samego. "Niech się powoli oswoi..."
- Jezu... - jego paniczny głos zatrzymał mnie jednak, kiedy byłem już przy drzwiach.
- Co.? - wyrwało mi się. Natychmiast odwróciłem się i spojrzałem na niego z pytaniem czy właśnie zobaczył jakiegoś kosmitę. Bo słowo daję, dokładnie taką miał właśnie minę, kiedy patrzył na... "No niemożliwe..." Parsknąłem śmiechem widząc jak Styles, stojąc obok otwartej szuflady z szafki nocnej, z przerażeniem w oczach przygląda się trzymanej w ręku nierozpakowanej prezerwatywie, po czym rzuca ją z paniką na blat.
- Gdzie nie sięgnę, tam zaraz to.! - pisnął z pretensją, wskazując na opakowanie palcem. Po czym westchnął głęboko i zaplótł dłonie na karku, patrząc na mnie, jakby oczekiwał wyjaśnień. Ale co ja miałem mu do cholery wyjaśniać.? "Mieszkałeś tu z dziewczyną, Styles. SWOJĄ dziewczyną." - Założyłem jakąś własną sieć, czy jak.? - usłyszałem nagle i prawie zachłysnąłem się śliną ze śmiechu widząc jak Styles ze zdenerwowania pociera twarz. - Jedną znalazłem w salonie, drugą w jakichś dżinsach z podłogi, teraz tu... - zaczął machać rękami na lewo i prawo, jakby to miało mu w czymkolwiek pomóc, po czym spokojnie wsunął dłonie w kieszenie i westchnął ciężko z powrotem wbijając wzrok w granatowe opakowanie. "No bez jaj, przecież to cię nie ugryzie..."
- No wiesz... - prychnąłem, obserwując jak twarz Stylesa przybiera kolor dorodnej czerwieni. "No tego to jeszcze kurwa nie było..." Moje rozbawienie sięgnęło zenitu, kiedy pierwszy raz miałem okazję zobaczyć zażenowanego Harry'ego, ale dzielnie próbowałem nie zaśmiać się przyjacielowi w twarz. "Niech zna moje dobre serce..." - Ale skoro nie chcesz, mogę sobie wziąć. - wzruszyłem ramionami, szczerząc się szeroko.
- Nie ten rozmiar, Horan. - Styles spojrzał na mnie kątem oka. "Pf."
- Masz rację, mogą być za małe. - stwierdziłem wrednie.
- Bardzo zabawne. - Harry skwitował to jedynie przewróceniem oczu, co tylko wywołało u mnie chęć dalszego grania w tą durną gierkę. Zanim się zorientowałem, już prawie schyliłem się, sięgając po opakowanie. A kiedy miałem je już w ręce, dostałem prosto w łeb. Aż się za niego złapałem. - Nie dotykaj.! - Styles pisnął natychmiast wytrącił mi opakowanie z dłoni i zacisnął na nim własną pięść.
- Przecież nie chciałeś. - spojrzałem na niego tylko troszeczkę go podpuszczając. Jego mina - bezcenna. "Aż szkoda, że nie miałem aparatu..."
- Jak już są, niech sobie leżą. - westchnął, nadspodziewanie łagodnie, z niezwykłą delikatnością odkładając prezerwatywę do szuflady. - Tak chyba ma być... - zerknął na mnie, zataczając rękami kółka wokół szafki. Parsknąłem jedynie śmiechem. "Boże, co za dziwak..."
***

Niall mimo wszystko postanowił mnie zostawić samego w tej całej... sypialni i chyba nawet byłem mu za to wdzięczny. Po doświadczeniach z Liamem i oglądaniem zdjęć zrozumiałem, że chłopaki mieli wobec mnie i... Jej jakieś oczekiwania i naprawdę wolałem nie zachodzić w głowę czy udaje mi się im sprostać. Zamiast tego wolałem wyciszać zalewające moją łepetynę pytania. "Setki pytań..." Co bym nie robił i tak wiedziałem, że za nic w świecie nie uda mi się ich wyciszyć, więc postanowiłem wszystko ignorować. Co nie było znowu takie łatwe, gdyż gdziekolwiek nie spojrzałem, zaraz pytania strzelały mi w mózgu. Najgorsze było to, że większość z nich dotyczyła Jej. Niezidentyfikowanej w mojej pamięci osobie, która podobno była mi tak bliska. "No taaa..." Na pewno tu mieszkała. Na pewno. Babskie szpargały walały się po domu kilogramami, więc nie mogłem mieć wątpliwości. Była zadomowiona tu na dobre. "Więc jak do cholery to miało się też nazywać i moim mieszkaniem.?" Westchnąłem ciężko, nawet nie starając się ułożyć tego wszystkiego w głowie. Było tego zdecydowanie za dużo, żebym sam mógł sobie z tym poradzić. Sam właściwie nie wiedziałem czy w ogóle CHCĘ. "Dobrze, że reszta doskonale wiedziała za mnie i szanując moje zdanie pchała mnie w Jej objęcia..." Przeczesując dłonią włosy, rozejrzałem się wokoło. Czułem się tu dziwnie, cholernie dziwnie. Obco. Nie u siebie. "Bo cholera nie byłem." To miejsce było Jej. Nie moje. To Jej ciuchy wystawały z szafy, w której dziwnym trafem brakowało drzwi. To Jej szpargały zajmowały biurko przy oknie. To Jej zapiski wisiały na tablicy korkowej nad łóżkiem. To Jej książki o miłości startami leżały obok fotela. Jej płyty, Jej kosmetyki, Jej kapcie. Jej. Jej, Jej, Jej... Wszystko było jakby czuć Nią. "A obok tego byłem ja..." Byłem tutaj nieproszonym gościem. Wlazłem z buciorami dziewczynie do sypialni. Najbardziej osobistego miejsca jakie może mieć. Komnaty tajemnic, czy czegoś takiego. "Grzebiesz jej w prywatności, Styles..." Poczucie winy zalało mnie jedną, gwałtowną falą. Poczułem się tak przytłoczony, że prawie zmiotło mnie z nóg. Na szczęście miałem obok siebie łóżko, więc przysiadłem na nim ciężko, próbując usunąć z siebie zdenerwowanie wraz z wydychanym powietrzem. "Co ja tu kurwa robiłem..." Kręcąc głową, wyprostowałem się gwałtownie i runąłem na plecy, ku głośnemu sprzeciwowi łóżka. Które obudziło we mnie jedną myśl. Znajomą. "Co to kurde było.?" Zmarszczyłem czoło, wpatrując się w sufit i bezmyślnie przekręciłem się na brzuch. Łóżko znowu zaskrzypiało. Ćmiąca myśl wróciła, uciskając tył mojej głowy. "Ten dźwięk..." Tym razem zamknąłem oczy. I wracając z powrotem na plecy, uświadomiłem sobie, że znam to skrzypienie. Doskonale. "Tylko skąd...?" Tego niestety nie udało mi się wyjaśnić. Mimo, że myśl nadal ćmiła w mojej głowie, za żadne skarby nie chciała się rozjaśnić. A jedyne co spowodowała to to, że łepetyna zaczęła mnie pobolewać. "Koniec z myśleniem, Styles." Dźwignąłem się na łóżku, przez przypadek przejeżdżając dłonią po materiale rozbabranej pościeli. Cholernie miła w dotyku. "I chyba jakby znajoma..." Nie wiadomo skąd zalała mnie fala dziwnych skojarzeń. Głównie z przyjemnością. Nie potrafiłem jednak określić czym spowodowaną. Nawet intensywne wpatrywanie w białą poszewką na kołdrę mi nie pomogło. Westchnąłem więc i przejechałem dłońmi po twarzy dla otrzeźwienia. "Może lepiej nie dociekaj, Sherlocku..." Tchnięty czymś nieokreślonym, poderwałem się w końcu z łóżka i jakoś tak z rozbiegu podszedłem do biurka. "Jej biurka." Przyglądałem mu się intensywnie, jakby chcąc go sprowokować, żeby zaczęło mówić. Ale się nie odezwało. "Może to i lepiej..." Wolałem nie wiedzieć jakie tajemnice mogłoby mi wyjawić. "Pewnie same brudne..." Z lekką obawą dotknąłem chłodnego blatu. Bałem się, bo przecież nie należało do mnie. Chociaż jednocześnie wyglądało dziwnie znajomo. "Naprawdę znajomo..." Kolejna myśl nacisnęła mi na mózg, marszcząc mi czoło. I wyprostowała je, kiedy podsunęła mi diabelski pomysł. "Laptop..." Przełknąłem ciężko ślinę, siadając na krześle przy biurku i wpatrując się w szarą klapkę. "Powinienem...?" Rozejrzałem się pobieżnie na boki. Żaden znak nie powiedział mi, że nie. "Najwyżej spłonę w ogniu piekielnym..." Drżącymi dłońmi otworzyłem laptopa i wcisnąłem odpowiedni guzik. Z narastającym niepokojem obserwowałem jak czarny ekran rozbłyska od razu znanym szablonem youtube'a. "Był na uśpieniu..." Ucieszyłem się, że nie muszę zgadywać hasła, ale jednocześnie poczułem się zażenowany swoim działaniem. "Grzebiesz jej w prywatności, Styles..." Wiedziałem, że to złe, kiedy jednak zobaczyłem tytuł filmiku, który już w połowie był odtworzony, nie mogłem się powstrzymać. "One Direction Win the Global Success Award at The Brit Award..." Natychmiast wcisnąłem przycisk play. Głośniki rozbrzmiały piskiem fanów i dźwiękami jakiejś piosenki. Śpiewanej moim prywatnym głosem. Ale kompletnie nieznanej. "Nagraliśmy coś takiego...?" Problem ten zjechał jednak na drugi tor, kiedy zauważyłem, że wywołani po nagrodę, Lou, Niall, Zen i Liam od razu ruszyli na scenę. "Tylko gdzie do cholery byłem ja.?!" Mózg od intensywności myślenia zaczął mi normalnie puchnąć. Setki myśli przeleciało mi przez łeb. Większość oczywiście tych negatywnych. "Pokłóciliśmy się.? Wywalili mnie z zespołu.? Co tu się kurde działo...?" Odetchnąłem jednak z ulgą, kiedy Liam dorwawszy się do mikrofonu zaczął mnie wywoływać. "Czyli jednak byłem... Ciekawe tylko gdzie."
"Hazz, czyś ty oszalał.?! Wyłaźżesz stamtąd.! Wywołali was.!"
Ten głos... Znowu... Jęknąłem, przymykając oczy, gdy mózg zaczął mi wewnętrznie pulsować. "No tylko nie to..." Niestety, nie miałem na to żadnego wpływu. I chociaż miałem pojęcie gdzie jestem, przed oczami stanęły mi obrazy z miejsc, które mgielnie skądś kojarzyłem. "Łazienka..." "Co ja do cholery robiłem w łazience...?" Cholera, nie wiedziałem, ale gdzieś mi się chyba spieszyło... Jak na żądanie, głośniki nagle buchnęły głosem Liama, oznajmującym, że ktoś biegnie. Momentalnie wróciłem do rzeczywistości, wbijając zamglony wzrok w ekran. I rzeczywiście zobaczyłem biegnącego człowieka. Siebie samego. "No czyli to tam mi się spieszyło..." I jak się okazało, prosto z łazienki... "No pięknie..." Natychmiast wyłączyłem filmik przekonany, że akurat tego to ja naprawdę nie chcę pamiętać. "Zrobiłem z siebie kretyna..." Okej, nie pierwszy raz, ale nigdy na skalę rozdania nagród. "Chłopaki pewnie długo nie dali mi o tym zapomnieć..." Uśmiechnąłem się pod nosem, mimowolnie zamykając klapę komputera. "Chyba jednak wolę się wszystkiego dowiedzieć od nich..." Dźwignąłem się z krzesła z głośnym westchnieniem i poprawiłem laptop tak, jak wydawało mi się, że był wcześniej. "Niczego nie przestawiaj Styles..." A jako, że dotykania sobie nie odmówiłem, powoli i delikatnie przejechałem dłonią przez miękki materiał fotela, prowadzący mnie prosto do poniszczonej szafy, zatrzymując się dobry metr przed nią. "Kto trzyma w domu taki grat.?" Zmarszczyłem brwi, opuszkami palców jeżdżąc po krawędziach obecnych drzwi. Z rozpędu zjechałem dłonią na materiał jakiejś kiecki, niestarannie zawieszonej na wieszaku. "Ciekawe." Materiał był szorstki i chłodny. Miał jednak w sobie coś takiego, że wywoływał u mnie gęsią skórkę i jakiś dreszcze emocji. "Może to ten kolor.?" Zacisnąłem palce na sukience i zdjąłem ją z wieszaka, przyglądając jej się uważnie. "Czerwony chyba działa na zmysły."
"Jeśli myślisz, że serio uda ci się mnie przekonać, żebym poszła z tobą na tą głupią galę to się cholera grubo mylisz..."
Rzuciłem sukienkę na podłogę zupełnie jakby parzyła, kiedy w głowie znowu majtnął mi ten głos. Mało brakowało, żebym i pisnął z przestrachem, ale skończyło się tylko na głębokim westchnięciu. "Czy to się kurde nigdy nie skończy...?"
"Styles, przestań się wydurniać... Nie założę tej kiecki..."
Mętlik w mojej głowie natychmiastowo urósł do jakichś monstrualnych rozmiarów, naciskając mi na czaszkę z niesamowicie bolącą siłą. "Jak Boga kocham, rozsadzi mi łeb..." Zacisnąłem powieki, nachylając się do przodu i próbując jakoś ulżyć sobie w cierpieniu, ale to tylko pogorszyło sprawę. Do dźwięków doszły bowiem obrazy. Strzępki obrazów.
Małe pomieszczenie.
Skąpe światło.
Gorąco.
Urywany oddech.
Zamknięte oczy.
Spierzchnięte usta.
Jej dotyk.
Czerwony materiał zsuwający się z białego ramienia.
Naga skóra.
Malutki klucz wiolinowy na obojczyku.
Przeklęte gorąco.
Spazmatyczny oddech.
Zagryzione usta.
"O ja pierdolę..."
Ucisk w głowie był już nie do wytrzymania. To bolało, cholernie bolało. I kompletnie nie wiedziałem co zrobić, żeby jakoś to złagodzić. "Niech to sobie kurwa pójdzie..." Serce waliło mi jak młotem. Krew szumiała w uszach. Gardło zablokowała dziwna gula. Organizm nie chciał przyjmować tlenu. Normalnie zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. "Nie kurwa, nie..." Jedna ciepła kropla przeciekająca przez dżinsy i sięgająca skóry. Druga. Trzecia. Zanim czwarta zdążyła spaść, przytknąłem nadgarstek do nosa i otworzyłem powoli oczy. "Kiedy ja cholera usiadłem.?!" Zdezorientowany szybko podniosłem się z kolan i ruszyłem do białych drzwi, które nie prowadziły na korytarz. "To musiała być łazienka." Prawie jęknąłem z ulgi, kiedy wchodząc do pomieszczenia okazało się, że to nic innego jak spełnienie mojego życzenia. Wprawdzie nieznane i zagracone, ale jednak potrzebne. "Tylko gdzie do cholery są jakieś chusteczki...?" Z szybkością otworzyłem pierwszą lepszą półkę pobieżnie oglądając jej zawartość. Jabłkowy szampon, pomarańczowy żel do twarzy, truskawkowy balsam do ciała, cytrynowe pies wie co... "Przynajmniej wiem już czemu Ona kojarzy mi się z sałatką owocową..." Wzruszyłem ramionami próbując nawet nie myśleć jak mdlące musi być zestawienie tych wszystkich zapachów i zatrzasnąłem szafkę, czepiając się kolejnej. Nadal dzielnie trzymałem nadgarstek przy nosie, czując jak pojedyncze krople powoli spływają mi wzdłuż ramienia. "Wyglądam jakbym kogoś zarżnął..." Westchnąłem ciężko, cierpliwie dokopując się do jakiegoś papierowego ręcznika. A kiedy w końcu go znalazłem, urwałem spory kawałek i przytknąłem go sobie go nosa, odchylając głowę. "Niech szybko przechodzi..." Opierając się o jakąś szafkę zacząłem odliczać upływające sekundy dla zabicia czasu. A żeby złagodzić jakoś ćmienie w głowie, zamknąłem powieki. I od razu poczułem się jakbym gdzieś kiedyś to już przeżywał. "No błagam..."
"Hazz, to nie jest normalne... Powinieneś pójść do lekarza..."
Prawie jęknąłem z bólu, kiedy setka nowych myśli wybijała mi czaszkę od środka. Setka myśli, setka skojarzeń. Powodująca, że znów zaczęło mi się robić dziwnie ciężko...
- Styles...? - usłyszałem gdzieś zza mgły, a potem ktoś zapał mnie mocno za ramię. - Harry, Jezus Maria.! Hazz, kurwa, nie mdlej teraz... - natarczywy głos wbijał mi się w świadomość, powoli wyciągając mnie z ciężkości. A kiedy dostałem z liścia w twarz, przebudziło mnie natychmiast. I zobaczyłem nad sobą przerażoną minę Nialla, który próbował jakoś utrzymać u mnie równowagę. "No to cholera cudownie..." Kumulując w sobie całą możlwią siłę, spróbowałem się wyprostować. "On nie może myśleć, że jest źle."
- Nic mi nie jest... - zachrypiałem, ale Niall w ogóle nie zareagował. - Nic mi nie jest.! - wyrwałem ramię, odsuwając się od niego jak najdalej. - Zostaw. - zagroziłem, patrząc na niego bokiem.
- Co ty pieprzysz.! - Niall w gniewie prawie puknął się w czoło. - Prawie odpłynąłeś.!
- Zaraz przejdzie. - burknąłem ledwo zrozumiale, przyciskając mocniej chusteczkę do nosa.
- To nie pierwszy raz.? - Horan spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja zaczynałem rozumieć, że już mam przerąbane. "Normalnie zrobią dyżury, żeby nade mną smędzić."
- Oj daj spokój. - prychnąłem z ostatkiem nadziei. Wkurzona mina Nialla powiedziała mi jednak, że na nią już nie mam co liczyć.
- No pięknie, kurwa, bardzo pięknie. - zaczął gniewnie gestykulować, po czym wbił we mnie nachalne spojrzenie. - Jedziemy do szpitala. - oznajmił, jakbym nie miał tu nic do gadania i złapał mnie za ramię.
- Nialler, nie... - próbowałem jakoś się wymigać, ale dłoń przyjaciela tylko mocniej zacisnęła się na mojej skórze.
- Do szpitala, powiedziałem.! - zagrzmiał, prawie targając mnie za sobą, kiedy wkurzony człapał do wyjścia.
- Jak będziesz mną szarpać to na pewno mi się polepszy. - zironizowałem, kolejny raz wyrywając się z jego uścisku i równając z nim krok.
- Ty się lepiej już kurwa nie odzywaj. - spojrzał na mnie bokiem tak stanowczo, że naprawdę nie miałem już nic do gadania. "No i cholera cudownie..."


16 komentarzy:

  1. Komentuję już tutaj bo pierwsze przeczytałam Twoją notkę na temat przeniesienia opowiadania.
    Ale nie o tym tu mowa tylko o rozdziale, tak więc jest cudowny. Na początku, czytając perspektywę Niall'a miałam ochotę opieprzyć Harry'ego.Lecz gdy dotarłam do jego perspektywy zrobiło mi się żal chłopaka. Niby coś pamięta, ale czuje się obco we własnym domu, nie dociera do niego, że to też jest jego dom.
    No i wyjaśniła się sprawa z sałatką owocową :D Fajnie to wymyśliłaś ;)

    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę :). W ogóle jesteś pierwszą osobą, która zostawia na tym blogu komentarz, tak Cię chciałam uświadomić... :). Ale mniejsza...
      Hm, zauważyłam, że o większości rozdziałach mówisz, że są cudowne. Czy Ty aby czasem nie przesadzasz...? :)
      I powiem Ci, że cholernie trudno jest mi opisywać teraz perspektywę Harry'ego. I tak wiem, że dużo jej brakuje, no ale trudno. Mistrzem nie jestem :). Miło mi jednak, że emocje bohaterów tak Ci się udzielają :).
      No i mówiłam, że sałatka owocowa szybko się wyjaśni :)
      Buziaki xx.

      Usuń
    2. Bardzo mnie to cieszy :D
      Nie przesadzam ;) Tylko mam troszkę zubożały zasób słownictwa więc powtarzam w kółko kilka wyrazów :p
      Rozumiem ;) I nie brakuje jej tak dużo, nie przesadzaj.
      Mówiłaś, mówiłaś ale takiego rozwiązania bym się nie spodziewała :D

      Usuń
    3. Ha, czyli potrafię jeszcze kogoś zaskoczyć :). Nie jest ze mną tak źle jeszcze... :).
      I nie wiesz co mówisz, perspektywie Hazzy brakuje mego dużo... A właściwie wszystkiego :). Ale nic, niech już będzie jak jest :). Jedyne co mi osobiście podoba się w tym rozdziale to jego przypominanie o chwili namiętności z Lou :).

      Usuń
  2. Szkoda mi Harry'ego. W własnym domu czuje się jak w obcym, coś mu się przypomina i to jest dobre.
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Z pamięcią nie ma lekko. Jak szwankuje, zaraz wszystko się sypie. Ale ważne, że jego głowa zaczyna pracować na wyższych obrotach :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. Z jednej strony mi go szkoda ale z drugiej tak chciałabym żeby przestał się tak blokować. On po prostu nie chce za nic przyjąć do wiadomości tego wszystkiego. W sumie to się nie dziwię i mi go przez to żal.
    I ciekawa jestem czy się odważy zajrzeć do Lou, kiedy będzie w szpitalu. Ale coś czuję że na to jeszcze za wcześnie. :(
    Cóż ty piszesz, ty decydujesz. Ciekawi mnie też kiedy ona się obudzi i w jakim stanie wtedy będzie Harry, czy będzie coś pamiętał? Cokolwiek, błagam...
    Cieszę sie że tak szybko dodałaś rozdział, czekam w takim razie na 22 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej... Dziewczyno... W swoich przemyśleniach zastanawiasz się dokładnie nad tym, co zamierzam wpleść w kolejny rozdział... Wróżka, czy jak.? :) Za dużo wiesz, za dużo kojarzysz :). I niestety nie powiem Ci nic więcej :). No może poza tematem z jego pamięcią... Przecież już sobie przypomina... Już cokolwiek pamięta :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  4. Jej jak dawno nie pisałam... Już nie pamiętam jak się to robi. Postaram
    się nie przynudzać jak zawsze:)

    Dobra pozwolisz, że zacznę od 20 przydał by mi się do tego mój komentarz
    chyba:) Przede wszystkim dziękuję że napisałaś tą scenę i uwierz mi nie
    zawiodłaś a wręcz przeciwnie rozdział był po prostu cudowny:) I powiem ci
    tak w tajemnicy że to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów. Tylko nie mów nikomu:)I na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę:) Niall już nie ma wyrzutów sumienia co mnie bardzo, bardzo cieszy. Oj tak ta łóżkowa scena jest genialna..:) Niall i łóżko czego człowiekowi więcej do szczęścia
    potrzeba:) I jeszcze móc się do niego przytulić, poczuć jego ciepło...
    Niekoniecznie jego usta na szyi:) Delikatny dotyk na skórze i oddech..
    Normalnie cieszyłam się jak głupia przez cały rozdział. Oj taki Niall był
    zmęczony, ale szybko zapomniał o śnie..:) Aaaa jego dłoń na tali...Coś cudownego:)
    "uśmiechnąłem się bezczelnie i powoli sięgnąłem do krańców jej koszulki.
    Zaciskając palce na szorstkim materiale poczułem niewyobrażalne gorąco w
    miejscu, gdzie niespodziewanie wylądowały jej dłonie,.." hahhaha ja mam
    zbyt zboczone myślenie..:) Zawsze muszę pomyśleć nie o tym miejscu co
    trzeba... Pewnie specjalnie to zrobiłaś:)

    Ale Harry to ma wyczucie. Ten to zawsze wie kiedy wejść. Mistrz po
    prostu:) No Niall się mógł lekko zirytować. A Harry nie powinien oglądać
    horrorów.Bohater nie ma co. Jak ja normalnie:) Dialog między Niallem a
    Harrym po prostu genialny jest rozbawił mnie:) No i Harry oberwał ale
    należało mu się jednak. Powinien mocniej dostać. To jest głupek..:)

    Taa Eve i taniec.. Mhm już to widzę:) Faktycznie Niall miał rację to
    kompletna łamaga. Nie wiem co ja robiłam jak Bóg rozdawał talenty.
    Mniejsza z tym.

    Biedny Harry. Coś tam już mu zaczyna świtać w tej głowie ale jednak za
    mało. I nawet nie chce sobie przypominać. Musi się coś stać żeby mu się
    odmieniło i żeby w końcu zaczął interesować się swoją przeszłością i co
    najważniejsze ukochaną. Co za uparciuch. No wiadomo nie mogą go naciskać
    ale inaczej go chyba przekonać się nie da:)
    Przez ciebie nie wiem co mogę mówić a co nie żeby się nie wygadać...
    No ciekawe dla kogo ten tatuaż.. To już powinno mu wiele dać do myślenia
    i że to było coś poważnego. Tylko że nie wiem czy ten geniusz skojarzył
    to. No i przed wypadkiem miał pewnie ograniczone myślenie co mówić po.

    Ale Eve też ma nie najgorsze wyczucie. Wparować tak komuś do łazienki..
    No naprawdę. Potem uraz psychiczny do końca życia będzie miała:)
    "Pewnie chciałaś sobie popatrzeć jak wygląda prawdziwy facet, co.?" tak
    to było naprawdę zabawne:) I kolejny raz mu się oberwało ale tu to już mu
    się nieźle należało.Co za człowiek:) I Niall sobie na pewnie niczego nie pomyślał to z całą pewnością związek opary na zaufaniu:)
    A no i genialny wręcz gif do tego dobrałaś bardzo pasuje do tego rozdziału:)
    Jeszcze raz dziękuję, że ci się chciało w ogóle to opisywać przecież nie
    musiałaś. Jestem wdzięczna naprawdę:) Rozdział cudowny:)

    Okej teraz 21:)Moja ulubiona liczna. Hahaha reakcja Hazzy na tą piosenkę
    mnie po prostu powaliła:) Nie wiem czemu mnie to aż tak bawi ale w mojej
    głowie to po prostu wygląda genialnie:) Haha i "Wystarczyło powiedzieć":)
    "Eve i tańce..." Przecież to była większa łamaga ode mnie w tej
    dziedzinie.!" Ależ on miły naprawdę. Tyle że szczery:) Ja nie rozumiem
    czemu takie zdziwienie jak się dowiedział że gra w piłkę nożną. Sport jak
    każdy inny i dziewczyny też mogą grać:) Ja bym mu mogła na ten temat
    wykład zrobić niezły:) Też mi dziwne naprawdę.Kobiety nie są gorsze:)
    Grunt to robić to co się naprawdę lubi:)
    Ale z Harry'ego zboczeniec. Jak ta Lou ciekawe z nim wytrzymywała..:) Tyle że ona pewnie nie lepsza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądanie meczu z Harrym i Lou... Współczuje Niallowi. Się dziwić że
      drugiej połowy już wolał nie oglądać:) Szkoda że on tego nie pamięta.
      Własny dom w którym się przeżyło z pewnością wiele cudownych chwil i nic nie pamiętać. To musi być dziwne. Nie poznawać niczego. I czuł się w nim jakby nie był jego. Te ściny pewnie były świadkiem wielu niezłych scen:)

      Jakby w końcu zechciał sobie to poprzypominać. Ale nie on woli się blokować. Jakby te wspomnienia bolały. Chyba lepiej sobie przypomnieć. A tak w ogóle to mogli by sobie dom czasem posprzątać:)
      Hahah Harry ze stanikiem nie no to w mojej głowie po prostu wyglądało
      genialnie i ta jego zdziwiona mina jakby nie wiedział co to:)
      No czemu nie może uwierzyć, że z nią mieszkał. To jego narzeczona
      przecież. Hahaha normalnie dom pełen prezerwatyw:) Boże przypomniało mi się potrójne zabezpieczenie.. O czym ja przez ciebie myślę:) Nie no te dialogi są po prostu genialne:) I powiedz mi kiedyś że ty dialogów pisać nie umiesz:) Jesteś wręcz mistrzem:)
      Hahah Harry na Brit geniusz po prosu:) To trzeba mieć talent i trzeba być nim, ale ja mam trochę inną teorie ale to już wiesz:) Muszę przyznać że wyglądało to przekomicznie:)
      Ta krew z nosa... Wydaje się to niepokojące. Miejmy nadzieję że to nic
      takiego.

      Dobra już kończę bo i tak mam wyrzuty, że cię zanudzam jakąś nie potrzebną i nudną paplaniną;) I sorry że tak chaotycznie i bez ładu i składu w ogóle.Jak dotrwałaś do końca to jesteś mistrzem ja bym pewnie zrezygnowała po kilku pierwszych zdaniach:) No teraz tylko czekać na kolejny genialny rozdział:) No i życzę weny:)

      Usuń
    2. Boże... Dziewczyno... Ty chyba śnisz, że ja Ci na to normalnie odpowiem. Ale wiedz, że kocham takie komentarze :). Tak mi ich brakowało :). A więc... Pozwolisz, że sobie to wypunktuje :)
      1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się początek 20 rozdziału podoba. Tak się martwiłam, że to spieprzę, no ale skoro nie... Ulga. Wielka ulga :). I wyobrażam sobie Twoją reakcję na tą scenę :). I nic nie robiłam specjalnie, ja nawet nie wiem o czym pomyślałaś :).
      2. Harry ZAWSZE wie kiedy wejść. Masz racje :). Lepiej bym tego nie ujęła :). A w ogóle to on jest świeżo po wypadku. Nie powinien w ogóle obrywać :).
      3. Ja nie wiem jaki Eve ma stosunek do tańca. Tylko podejrzewałam z tymi zdolnościami, mam nadzieję, że Cię to nie uraziło :).
      4. Masz rację, biedny Harry. To musi być okropne. Ale z tym współczuciem to wiesz... Wstrzymaj się. Łap się Nialla, Hazzę zostaw Lou :).
      5. A i widzisz, jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom :). Skoro Harry nie ma wyczucia, to i Eve może sobie nie mieć :). To się dopiero nazywa kara. Tylko ciekawe dla kogo gorsza :).
      6. Reakcja jak reakcja, nie wiem czego Ty się czepiasz :).
      7. No wiesz...? Lou jest cudowną osobą. Cokolwiek się z nią robi, jest fajnie :). Niall poszedł, bo Harry... Nooo :).
      8. Harry ze stanikiem, no bardzo zabawne :). I nadal uważam, że z dialogami mi pod górkę, nie rozumiem dlaczego miałabym sądzić inaczej :). A krew z nosa... Ty już się tak nie martw :).
      No i dziękuję ślicznie za komentarz :). Takie kocham najbardziej. Ile się z nich można dowiedzieć... I Cię podziwiam, że chce Ci się to pisać. Dla tak durnego opowiadania. Chyba masz za dużo wolnego czasu :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  5. Oj kochanie, świetny ♥
    http://life-has-become-a-failure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak on już dużo pamięta!
    Jejku!
    Ale super. Ciekawe co u Lou.
    W ogóle Harry jest przekomiczny z tymi swoimi reakcjami :D
    stęskniłam się za Tobą <3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No całkiem sporo :). Ale poczekaj, będzie tego więcej... Chyba :). Ja w każdym razie nic nie mówię :).
      Co u Lou...? Tu też nic nie mówię :)
      A reakcje Harry'ego wiążą się z krwotokiem... Serio to takie zabawne.? :)
      No właśnie, gdzie byłaś jak Cię nie było.? :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  7. Cudownie, CUDOWNIE, C U D O W N I E :)
    Harry wreszcie coś sobie przypomina :) szkoda tylko, że zaczyna przy tym krwawić, no ale tak się zdarza...
    No to teraz zostaje tylko by Harry wreszcie wybrał się do Lou, No i wielkie przebudzenie Louisy :)
    Kiedyś mi napisałaś, że ona obudzi się za 5 rozdziałów, z tego co pamiętam to było przed świętami, (tak dla ścisłości powiedziałaś to i przestałaś dodawać rozdziały TT.TT ) skoro tak to jeszcze tylko 3 rozdziały dzielą mnie od wydarzenia na które czekam od początku :D
    No chyba, że zmieniłaś plany... (oby nie :P )

    xoxo pikseloza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejusiu, jaki entuzjazm... :). Serio, nie spodziewałam się czegoś AŻ TAKIEGO. To przecież tylko durne opowiadanie... No ale cieszę się :). Naprawdę się cieszę, że mimo wszystko moja pisanina potrafi wywołać jakieś emocje :).
      Hah :). Jak niedopowiedzenia mogą wpłynąć na tok myślenia człowieka... Ja napisałam jedynie, że za kilka rozdziałów coś się zdarzy. Nie napisałam co. Zostaje jedynie nadzieja, żeby to jednak była pobudka :).
      A co do dodawanie rozdziałów... Święta, sprzątanie, jedzenie... Sama rozumiesz. Miałam oczywiście plan świąteczny, ale mi nie wyszło. Myślę jednak, że trochę świąt w najbliższym czasie jednak się przyda :). Tylko ciii, nikomu nie mów :).
      Buziaki xx.

      Usuń