Em. Lojalnie uprzedzam, że rozdział zawiera sceny nieprzyzwoite... Napisałabym, że jest dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia, ale znam życie... Nie chcę Was deprawować, po prostu... Oj, no nie będę się tłumaczyć :) Ostrzegłam? Ostrzegłam :) I liczę na Wasze opinię, bo jestem sceptycznie nastawiona do tego typu scen... Nie wiem jak mi wyszło. Także... Miłego czytania :)
Do domu wszedłem w niesamowitym nastroju. Nawet pogwizdywałem sobie coś tam pod nosem, co było nowością. Ale radość tak mnie rozpierała, że nie mogłem inaczej. Nie mogłem też powstrzymać uśmiechu, co już w zupełności przekonało mnie, że oszalałem. Ale to wariactwo było przyjemne. Dawało poczucie lekkości. Nieograniczoności. Byłem pewien, że dzisiaj mogę absolutnie wszystko. I doskonale nawet wiedziałem przez co było przyczyną tego wszystkiego. "A raczej kto..." Niezmiennie się szczerząc, byle jak rzuciłem kluczyki od domu na stolik obok drzwi i w pośpiechu zacząłem się wyplątowywać z płaszcza, wilgotnego od nieustannej mżawki. Kiedy odrzucałem go na wieszak, przez moment przez głowę przeszła mi wizja siostry i już nawet miałem na nią krzyknąć, kiedy jej głos dotarł do moich uszu. Z kuchni. Ale byłem pewny, że nie mówi do mnie.
- Skarbie, ale ja... - jęknęła niespodziewanie bardzo skruszonym głosem. "Oho, sprzeczka z Liamem..." Natychmiast zwolniłem ruchy, żeby nie narobić hałasu i jak najwięcej usłyszeć, bo mimo wszystko byłem ciekawy. - Nie. Naprawdę nie. Nie wiesz jaki on jest? - usłyszałem niespodziewanie. Nie musiałem nawet pytać jaki on, od razu skojarzyłem to ze mną. "Kłócą się o mnie..." Zdecydowanie nie poprawiło mi to humoru. Może nawet ukuło gdzieś w serce. Dlatego z poważną miną ruszyłem ku kuchni. - Muszę... Mówiłam, że możesz przyjechać. Nie będziesz... Liam, nie będziesz przeszkadzał. - akurat kiedy wchodziłem, Gemma stojąca przy oknie, rąbnęła z otwartej dłoni w szybę. Aż zadudniło. Po czym odwróciła się przodem do mnie i lekko zbladła. - Nie będę się teraz o to z tobą kłócić, okej? Na razie. - rozłączyła się szybko, chowając telefon do kieszeni. Nie siliła się na wyjaśnienia. Nawet nie była zdolna na mnie spojrzeć. Od razu odwróciła głowę do okna, nie przejmując się tym, że stoję w drzwiach i cały czas się na nią wyczekująco gapię. Znałem ten upór, więc postanowiłem odezwać się pierwszy.
- Gemson... - westchnąłem, podchodząc do niej powoli. - Jeśli coś...
- Nie. - przerwała mi ostro, posyłając mi zirytowane spojrzenie. Aż mnie cofnęło, ale tylko na moment. Po chwili stanąłem już obok niej i oparłem tyłem o parapet, nie spuszczając wzroku z jej osoby.
- Ja nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili. - oznajmiłem poważnie. Rozbijanie małżeństw na pewno nie było tym, co chciałem kiedykolwiek osiągnąć.
- To nie przez ciebie. - Gemma zerknęła na mnie przelotnie, co tylko upewniło mnie w twierdzeniu, że łże w żywe oczy. To było miłe, ale nie przesadne współczucie do własnej osoby chciałem teraz osiągnąć.
- Czyżby? - prychnąłem. - Dopiero się pobraliście i żyjecie z daleka od siebie. To nie wróży dobrze.
- Jezu, gadasz jak on. - siostra przewróciła oczami i gwałtownie odwróciła się przodem do okna, patrząc na mnie z boku. - Mam cię zostawić? Nie ma mowy. Mamę zbyłeś, ale sam nie dasz rady. Ktoś cię musi mieć na oku. - otworzyłem usta, żeby zapewnić, że sam dam sobie radę, ale zbyła mnie machnięciem ręki. - Nie zaprzeczaj, jesteś po wypadku. I ciągle odlatujesz, mogę się założyć, że padłbyś z głodu, bo byś zapomniał, że trzeba jeść.
- Więc przekonaj go, żeby przyjechał. - rzuciłem, doskonale wiedząc, że z żadną kobietą z mojej rodziny w tym stanie nie można się sprzeczać. Lata praktyki. - Dom jest spory, pomieścimy się.
- To nie takie proste... - Gemma zmarszczyła brwi. Nie musiała nic tłumaczyć. Nadal doskonale pamiętałem, że odkąd tylko zacząłem karierę, Liam zaczął ostrożniej podchodzić do mnie, żeby jego dziewczyna przypadkiem sobie nie pomyślała, że żeruje na jej bracie. To było w pewien sposób słodkie, ale czasami, tak jak teraz, lekko uciążliwe. "I po tylu latach mu to zostało...?"
- Powiedz, że chcę go zobaczyć. - uśmiechnąłem się szeroko. Ta podejrzana lekkość nadal mnie wypełniała, więc nie mogłem inaczej. - To w końcu mój szwagier, nie? Mi nie odmówi.
- Masz dzisiaj zadziwiająco lekkie podejście do życia. - siostrzyczka natychmiast podłapała co najważniejsze i posłała mi podejrzliwe spojrzenie. - To przerażające jak nastroje ci się zmieniają. W ciąży jesteś? Przyznaj się. Będę ciocią? - spytała z nutą rozbawienia. Byłem tak przepełniony tym rozpierającym szczęściem, że jak ostatni debil parsknąłem śmiechem. Po czym spojrzałem na siostrę uważnie.
- Człowiek głupieje w pewnych sytuacjach. - wzruszyłem niewinnie ramionami.
- Aż się boję pytać jakich... - siostrzyczka rzuciła z ironią, ale w jej błysku w oku widziałem, że zrozumiała. I że cieszyła się z tego tak samo jak ja. To było w jakiś sposób budujące, ale zdecydowanie nie zamierzałem się z nią dzielić tą wiedzą.
- Zadzwoń do niego. - wróciłem do poprzedniego tematu. - I sprowadź go tu, bo nie będę ci rozbijał małżeństwa. - zaznaczyłem, odrywając się od parapetu i ruszając do wyjścia z nadzieją na długi, rozluźniający prysznic. Żeby jednak nie było zbyt miło, już w samych drzwiach odwróciłem się do siostry z wrednym uśmiechem. - Tylko błagam, jak tu już przyjedzie weźcie na wstrzymanie. Nad dzieckiem pracować z daleka ode mnie.
- I po kim ty masz to zboczone myślenie... - Gemma popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Po siostrzyczce. - wyszczerzyłem się. I od razu zostałem obdarowany widokiem jej środkowego palca wystającego ponad inne. "No miło, nie ma co..." Jak w przedszkolu pokazałem jej język i odwróciłem płynnie, wychodząc z kuchni. Mimo wszystko nadal mnie nosiło szczęściem. Ale jednocześnie byłem cholernie zmęczony, więc postanowiłem dzisiaj położyć się wcześniej. Dlatego ruszyłem do łazienki, nadal z wizją tego cudownego, gorącego prysznica. Już w progu zacząłem zrzucać z siebie ciuchy, uprzednio oczywiście szczelnie zamykając drzwi, żeby Gemma nie padła na zawał. Do kabiny wszedłem bez zbędnego przygotowywania i od razu puściłem wodę. "Przyjemnie..." Z głębokim westchnieniem przyjemności oparłem czoło na zimnych płytkach, zatracając się w chwili. Wyłączyłem nawet myślenie. Teraz to było zbędne. Wystarczyłem ja, ciepła woda i myśl o Lou. Która szybko przerodziła się w wspomnienie...
*
Westchnąłem ciężko, gapiąc się na sufit. Podciągnąłem ręce za głowę dla wygodniejszego ułożenia, ale w żaden sposób to nie ukoiło mojego rozkojarzenia. "Rozkojarzenia..." Prychnąłem pod nosem, bo rozkojarzenie to to na pewno nie było. Skupiony byłem jak nigdy. Ale nie na sobie. Nie na tym, że właśnie po trzech tygodniach rozłąki znowu widziałem się ze swoją dziewczyną. Nie na tym, że przeżyliśmy cudowny wieczór. Nie na tym, że czekała nas jeszcze cudowniejsza noc. Mogłem myśleć wyłącznie o dźwiękach dochodzących z łazienki. To nie było nic więcej jak niewyraźne szmery i szum wody, ale wystarczyło, żeby pobudzić moją wyobraźnię. Z każdym kolejnym nieokreślonym dźwiękiem, w mojej głowie dodawał się kolejny obraz. Jak Lou powoli ściąga poszczególne ubrania, odkrywając kolejne fragmenty nagości... "Dobra, Styles, koniec myślenia." Zerwałem się z łóżka, prawie łamiąc sobie przy tym nogi. Ale udałem, że wszystko jest w porządku i pospiesznie ruszyłem do drzwi łazienki. Z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszałem lecącą wodę. Wystarczyło, żeby coś zaczęło we mnie buzować. Praktycznie rozrywać od wewnątrz. I to uczucie tylko się nasiliło, kiedy już wszedłem do łazienki, widząc moją dziewczynę pod prysznicem. Zupełnie nagą. Z wodą ociekającą po tej delikatnej, białej skórze. Stała tyłem, więc nawet mnie nie zauważyła. A ja jak dureń mogłem patrzeć na te kruche ramiona, łopatki poruszające się w kokieteryjny sposób, kiedy zapalczywie nakładała szampon na włosy, cudowne plecy i te niewiarygodnie ponętne dołeczki nad tyłkiem. Jeszcze nic w życiu mnie tak nie uruchamiało jak widok tego cudu natury. "Boże, stworzyłeś to chyba na moją zgubę..." Nie odrywając wzroku od jej przezornych ruchów, ściągnąłem koszulkę przez głowę i odrzuciłem ją w kąt. Wisiorek, który zawsze nosiłem, opadł mi na rozgrzaną skórę i poraził metalowym chłodem, ale to nie miało znaczenia. Zabierając się za pasek, powoli ruszyłem do kabiny. Zdążyłem bezszelestnie pozbyć się spodni i już prawie zdołałem dołączyć do dziewczyny, kiedy niespodziewanie odwróciła się w moją stronę.
- A ty tu czego? - zmarszczyła czoło, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. "No durne pytanie, skarbie..."
- Przyszedłem, gdybyś nagle zobaczyła pająka, mydło by ci upadło, albo szampon wszedł do oczu... - wyszczerzyłem się niewinnie. - Będę cię bronić.
- Sama sobie doskonale dam radę, możesz iść. - stwierdziła całkowicie poważnie, chyba nawet z nadzieją, że posłucham, bo odwróciła się znowu tyłem do mnie i przejeżdżając dłońmi po włosach, wróciła do spłukiwania resztek szamponu. Widok piany powolnie spływającej wzdłuż jej pleców był decydujący dla mojego podniecenia i nagle bokserki stały się dziwnie ciasne.
- Jesteś już rozebrana, a ja mam wyjść? Pf, jasne. - prychnąłem, dzielnie wkraczając do kabiny. Uderzyło mnie gorąco wody, której Lou używała, ale miałem to gdzieś. Pewnie przybliżyłem się do niej i bez skrępowania ułożyłem dłoń na jej talii, przyciągając ją do siebie. Obiła się plecami o moją klatkę piersiową, ale dokładnie o to mi chodziło. Czułem jej rozgrzaną skórę na swojej, a moje zmysły dosłownie szalały. Zwłaszcza, że wokół rozchodził się ten cudowny zapach jej szamponu, mający w sobie coś z namiętności. Powoli odsunąłem jej włosy na bok, drażniąc jej skórę delikatnym dotykiem. Widziałem, że zadrżała od tego co tylko napawało mnie dumą. Uśmiechnąłem się pod nosem, składając subtelny pocałunek na jej wątłym ramieniu, zaciskając mocniej ręce wokół jej talii. Przejechałem kciukiem po miękkiej skórze na jej brzuchu i przycisnąłem mocniej do siebie. W taki sposób, że jej cudowne udo obiło się o mnie gwałtownie, wzbudzając falę pożądania w moim ciele. Wykonałem delikatny ruch biodrami, jakby w odpowiedzi. Chciałem, żeby wiedziała jak na mnie działa. Chciałem, żeby zareagowała. I doczekałem się. Jej delikatne paluszki nagle wylądowały na moich dłoniach, ale niestety tylko po to, żeby rozplątać mój uścisk.
- Harry, chcę w spokoju wziąć prysznic, nie będziesz mi tu...
- Ale pod prysznicem jeszcze tego nie robiliśmy. - zamruczałem prosto do jej ucha, przy okazji muskając jej szyję ustami. Wiedziałem, że to na nią działa. Odchyliła głowę, dając mi większy dostęp do jej miękkiej skóry, ale westchnęła przy tym ciężko.
- Robiliśmy i przypominam, powiedziałam, że nigdy więcej. - stwierdziła niecierpliwie, ale znów pozwoliła się objąć. Mocniej niż poprzednio. Tak, że między naszymi ciałami nie było już nic. Naprawdę mi się to podobało. - Wiesz jakie te ściany są zimne?
- Mogę je porozgrzewać. - rzuciłem radośnie, ostatni raz muskając ustami jej ramię. A potem ku niezadowoleniu mojego organizmu, oderwałem się od dziewczyny i spokojnie opadłem plecami na jedną ze ścian. "Cholera, lodowate!" Zacisnąłem zęby i wytrzymałem. Cały czas uśmiechając się zachęcająco do dziewczyny. Która odwróciła się do mnie i spojrzała spod rzęs.
- Styles... - pokręciła tylko głową.
- No co, poświęcam się dla twojej przyjemności. - wzruszyłem ramionami, podkładając ręce pod plecy. Na szczęście ściana robiła się coraz mniej ostra w lodowatości.
- Dla mojej? - Lou zmrużyła walecznie oczy. Uśmiechnąłem się lekko, odwzajemniając wzrok i błądząc nim niżej. Przez okroszoną kroplami szyję, kształtne piersi, cudowny brzuszek, aż do tatuażu na kości biodrowej, który aż krzyczał o dotyk. I nie mogłem się mu oprzeć.
- Kotku, gdyby chodziło o moją przyjemność, nie zawracałbym sobie głowy rozgrzewaniem ścian. - musnąłem opuszkiem palca czarny wzór, kusząco jadąc z dotykiem w górę. Kiedy już dojechałem do jej ramienia zacisnąłem dłoń na delikatnej skórze i przyciągnąłem dziewczynę do siebie. Zanim się obejrzała, zamieniłem nas miejscami, przypierając ją do ściany i opierając dłonie tuż za jej głową. - Wystarczająco ciepłe? - mruknąłem zniżonym tonem, uważnie lustrując jej twarz z góry. "Dzięki ci Boże, za wzrost..."
- Jesteś głupi. Głupi i zboczony. - Lou posłała mi wyzywające spojrzenie spod rzęs. Uwielbiałem je. Działało mi na zmysły tak samo jak widok jej nagiego, nęcącego ciałka.
- Trafił swój na swego. - mrugnąłem, szczerząc się bezczelnie i bez skrępowania układając prawą dłoń na jej talii. Subtelnie przejechałem kciukiem po delikatnej skórze, strącając z niej kilka kropel. Lou przymknęła powieki, bez słowa poddając się mojemu dotykowi. Napawało mnie to nieprzeniknioną dumą. Świadomość jak potrafię na nią działać była najlepszą rzeczą pod słońcem. Ja, nikt inny, jednym ruchem mogłem ją rozpalić. Moje ego w takich przypadkach rosło wprost proporcjonalnie do podniecenia. I nie mogłem już myśleć o niczym innym jak o tym, żeby sprawiać jej więcej przyjemności. Przy okazji też i sobie...
- Tak strasznie długo cię nie dotykałem... - mruknąłem prosto do jej ucha, muskając je lekko wargami. Oddech Lou przyspieszył. Czułem go na ramieniu. Jak żar. Czysty ogień, który zachęcił mnie do dalszego działania. Natychmiast pogłębiłem pocałunki składane na jej szyi, od czasu do czasu przygryzając jej ramię. Moja dłoń zaciekle błądziła po jej niesamowitej skórze. Wiedziałem, że to się może skończyć paroma siniakami przez tą jej wyjątkową delikatność, ale trudno mi się było o to teraz martwić. Aktualnie miałem w głowie zupełnie co innego. Co pulsowało mi pod brzuchem niecierpliwie. "Boże drogi, czemu ona musi być taka..." Jęknąłem ciężej, biodrami szukając ukojenia. Znowu otarłem się o jej udo, co od razu odbiło się echem w całym organizmie. Ponowiłem ruch, głośno wypuszczając powietrze. Zacisnąłem palce na jej plecach, przyciągając dziewczynę bliżej, jakby to było możliwe. Zewsząd czułem na sobie jej delikatną skórę, co tylko szumiało mi w głowie. Moja dłoń niekontrolowanie ruszyła w górę, zaciskając się na jej piersi. Jęk przyjemności z ust Lou był muzyką dla moich uszu. I chciałem, żeby o tym wiedziała.
- Jesteś. Nieziemsko. Seksowna. - rzuciłem szeptem, odrywając się od jej szyi. Pomiędzy słowami łapałem zbawczy oddech. Nawet nie wiedziałem kiedy pojawiła się ta zadyszka... Zarówno u mnie, jak i u Lou, która oddychała coraz to głośniej.
- Jak ja cię nienawidzę, Styles... - jęknęła niespodziewanie, jednocześnie żarliwie wplatając dłoń w moje włosy.
- Lubię jak się ze mną droczysz. - mruknąłem gardłowo, odrywając się od jej szyi i przenosząc się tuż przed jej twarz. Poczułem jej oddech na skórze, co wywołało niekontrolowany uśmiech. Który tylko się poszerzył, kiedy Lou zmysłowo podniosła powieki i spojrzała na mnie z jawnym pożądaniem. Nie mogłem się oprzeć. Nachyliłem się w jej stronę, przyciskając swoje wargi do jej. Agresywnie, ale to jej nie wystraszyło. Wręcz przeciwnie, oddawała pocałunki z największą gorliwością, na jaką było ją stać. Powietrze wokół coraz bardziej gęstniało i praktycznie nie miałem już czym oddychać. Byłem już na skraju. Cienka linia dzieliła mnie od spełnienia, więc tylko przesunąłem dłoń na tyłek dziewczyny.
- No chodź tu. - mruknąłem, zaciskając dłoń na jej pośladku i pomagając jej się odbić od podłogi. Gwałtownie wylądowała na mnie, zaplatając nogi wokół moich bioder. Zachwiałem się lekko, ale układając dłonie na ścianie udało mi się utrzymać równowagę. Zaraz jednak znów objąłem ją w talii, najciaśniej jak się dało. Lou tymczasem oplotła mnie ramionami za barki, wbijając mi palce w skórę. To był przyjemny ból. Dlatego wpiłem się w jej wargi jak oszalały, chcąc kontynuować rozkosz. Zacisnąłem powieki i całowałem ją jak opętany. Bez umiaru. Bez granicy. Jak jedyną kobietę mojego życia. Chciałem, żeby wiedziała ile dla mnie znaczy. I cieszyłem się, że odpowiadała tym samym. "Jezu drogi..." Nasze oddechy były coraz głośniejsze. Brzmiały wyraźniej niż szum lecącej wody. Gorąco znikąd opadało mi na skórę. Krew dosłownie wrzała w żyłach. Ochota na spełnienie pulsowała w całym ciele. Dlatego namiętnie przyciągnąłem dziewczynę jeszcze bardziej do siebie, gotowy zakończyć to wszystko. Lou zamruczała w odpowiedzi. Uwielbiałem te jej reakcje, więc teraz chciałem widzieć rozkosz na jej twarzy. Chciałem wiedzieć, że sprawiam jej przyjemność. Dlatego zanim połączyłem nasze ciała, powoli podniosłem powieki. I nie zobaczyłem nic. Czerń. Ciemność. "No i co to niby ma być?!"
- Skarbie, czy podczas seksu można nagle oślepnąć? - pisnąłem, rozglądając się po tej nicości. - Bo chyba oślepłem. - oznajmiłem z paniką. W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech. Głośny, trochę nieprzyzwoity i tak zaraźliwy, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. Chociaż nadal nie do końca wiedziałem o co chodzi... Kiedy jednak jej usta z zapalczywością wylądowały na moich, to przestało mieć znaczenie. Zaraz jednak Lou oderwała się ode mnie i poczułem jak miękko opada stopami na ziemię. Nadal jednak czułem jej obecność. I to jak opierając rękę na moich ramionach, z czułością jeździ kciukiem po moim karku.
- Jesteś głupi, ale i tak cię kocham. - usłyszałem po chwili. Radość, która mnie ogarnęła po tych słowach była nieprzenikniona. Natychmiast objąłem ją w talii, ponownie przyciągając do siebie. "Po ciemku też może być przecież fajnie..."
*
Zacisnąłem powieki, oddychając jakoś ciężej. Woda nieustannie spływająca mi po plecach, drażniła moją skórę. W dziwnie przyjemny sposób... "Cholera, no!" Jedną z dłoni przesunąłem pod czoło, drugą ścisnąłem w pięść i gwałtownie uderzyłem nią o ścianę. Zapalczywie wplotłem też palce we włosy, przy okazji odgarniając mokre kosmyki z twarzy. Czułem się dziwnie. Krew wrzała w moim organizmie i wyraźnie czułem, że napłynęła mi tam gdzie teraz właśnie nie powinna. "Jezu kochany..." Wspomnienie buzowało w mojej głowie tak strasznie naturalnie. Prawdziwie. Jakby wszystko działo się przed chwilą. Tylko teraz nie było przy mnie zniewalająco seksownej dziewczyny. A mimo wszystko jej obraz w głowie działał na mnie wyniszczająco. "Jak to jest kurde możliwe?!" Jęknąłem pod nosem, zaciskając szczękę, jakby mi to miało pomóc. Bo wiadomo, nie pomogło. Dlatego gwałtownym ruchem zmieniłem strumień wody z ciepłego na lodowaty. Woda uderzyła we mnie nieprzyjemnie. Jakby ktoś wbijał mi w ciało setki szpilek. Ale to przynajmniej uwalniało napięcie. Powoli. Sekunda po sekundzie. Oddech za oddechem. "No cholera jasna!" Kolejny obraz rozpalonej dziewczyny w głowie i wszystko poszło na marne. Gwałtownie oderwałem się od ściany, wychodząc z kabiny, trzaskając jej drzwiczkami. Podszedłem do umywalki i oparłem o nią ciężko, katując głębokimi oddechami. Zaraz jednak przeplotłem dłonie za głową i starając się nie myśleć. Oddech za oddechem...
"Do cholery, niech ona przestanie tak na mnie działać..."
- Skarbie, ale ja... - jęknęła niespodziewanie bardzo skruszonym głosem. "Oho, sprzeczka z Liamem..." Natychmiast zwolniłem ruchy, żeby nie narobić hałasu i jak najwięcej usłyszeć, bo mimo wszystko byłem ciekawy. - Nie. Naprawdę nie. Nie wiesz jaki on jest? - usłyszałem niespodziewanie. Nie musiałem nawet pytać jaki on, od razu skojarzyłem to ze mną. "Kłócą się o mnie..." Zdecydowanie nie poprawiło mi to humoru. Może nawet ukuło gdzieś w serce. Dlatego z poważną miną ruszyłem ku kuchni. - Muszę... Mówiłam, że możesz przyjechać. Nie będziesz... Liam, nie będziesz przeszkadzał. - akurat kiedy wchodziłem, Gemma stojąca przy oknie, rąbnęła z otwartej dłoni w szybę. Aż zadudniło. Po czym odwróciła się przodem do mnie i lekko zbladła. - Nie będę się teraz o to z tobą kłócić, okej? Na razie. - rozłączyła się szybko, chowając telefon do kieszeni. Nie siliła się na wyjaśnienia. Nawet nie była zdolna na mnie spojrzeć. Od razu odwróciła głowę do okna, nie przejmując się tym, że stoję w drzwiach i cały czas się na nią wyczekująco gapię. Znałem ten upór, więc postanowiłem odezwać się pierwszy.
- Gemson... - westchnąłem, podchodząc do niej powoli. - Jeśli coś...
- Nie. - przerwała mi ostro, posyłając mi zirytowane spojrzenie. Aż mnie cofnęło, ale tylko na moment. Po chwili stanąłem już obok niej i oparłem tyłem o parapet, nie spuszczając wzroku z jej osoby.
- Ja nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili. - oznajmiłem poważnie. Rozbijanie małżeństw na pewno nie było tym, co chciałem kiedykolwiek osiągnąć.
- To nie przez ciebie. - Gemma zerknęła na mnie przelotnie, co tylko upewniło mnie w twierdzeniu, że łże w żywe oczy. To było miłe, ale nie przesadne współczucie do własnej osoby chciałem teraz osiągnąć.
- Czyżby? - prychnąłem. - Dopiero się pobraliście i żyjecie z daleka od siebie. To nie wróży dobrze.
- Jezu, gadasz jak on. - siostra przewróciła oczami i gwałtownie odwróciła się przodem do okna, patrząc na mnie z boku. - Mam cię zostawić? Nie ma mowy. Mamę zbyłeś, ale sam nie dasz rady. Ktoś cię musi mieć na oku. - otworzyłem usta, żeby zapewnić, że sam dam sobie radę, ale zbyła mnie machnięciem ręki. - Nie zaprzeczaj, jesteś po wypadku. I ciągle odlatujesz, mogę się założyć, że padłbyś z głodu, bo byś zapomniał, że trzeba jeść.
- Więc przekonaj go, żeby przyjechał. - rzuciłem, doskonale wiedząc, że z żadną kobietą z mojej rodziny w tym stanie nie można się sprzeczać. Lata praktyki. - Dom jest spory, pomieścimy się.
- To nie takie proste... - Gemma zmarszczyła brwi. Nie musiała nic tłumaczyć. Nadal doskonale pamiętałem, że odkąd tylko zacząłem karierę, Liam zaczął ostrożniej podchodzić do mnie, żeby jego dziewczyna przypadkiem sobie nie pomyślała, że żeruje na jej bracie. To było w pewien sposób słodkie, ale czasami, tak jak teraz, lekko uciążliwe. "I po tylu latach mu to zostało...?"
- Powiedz, że chcę go zobaczyć. - uśmiechnąłem się szeroko. Ta podejrzana lekkość nadal mnie wypełniała, więc nie mogłem inaczej. - To w końcu mój szwagier, nie? Mi nie odmówi.
- Masz dzisiaj zadziwiająco lekkie podejście do życia. - siostrzyczka natychmiast podłapała co najważniejsze i posłała mi podejrzliwe spojrzenie. - To przerażające jak nastroje ci się zmieniają. W ciąży jesteś? Przyznaj się. Będę ciocią? - spytała z nutą rozbawienia. Byłem tak przepełniony tym rozpierającym szczęściem, że jak ostatni debil parsknąłem śmiechem. Po czym spojrzałem na siostrę uważnie.
- Człowiek głupieje w pewnych sytuacjach. - wzruszyłem niewinnie ramionami.
- Aż się boję pytać jakich... - siostrzyczka rzuciła z ironią, ale w jej błysku w oku widziałem, że zrozumiała. I że cieszyła się z tego tak samo jak ja. To było w jakiś sposób budujące, ale zdecydowanie nie zamierzałem się z nią dzielić tą wiedzą.
- Zadzwoń do niego. - wróciłem do poprzedniego tematu. - I sprowadź go tu, bo nie będę ci rozbijał małżeństwa. - zaznaczyłem, odrywając się od parapetu i ruszając do wyjścia z nadzieją na długi, rozluźniający prysznic. Żeby jednak nie było zbyt miło, już w samych drzwiach odwróciłem się do siostry z wrednym uśmiechem. - Tylko błagam, jak tu już przyjedzie weźcie na wstrzymanie. Nad dzieckiem pracować z daleka ode mnie.
- I po kim ty masz to zboczone myślenie... - Gemma popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Po siostrzyczce. - wyszczerzyłem się. I od razu zostałem obdarowany widokiem jej środkowego palca wystającego ponad inne. "No miło, nie ma co..." Jak w przedszkolu pokazałem jej język i odwróciłem płynnie, wychodząc z kuchni. Mimo wszystko nadal mnie nosiło szczęściem. Ale jednocześnie byłem cholernie zmęczony, więc postanowiłem dzisiaj położyć się wcześniej. Dlatego ruszyłem do łazienki, nadal z wizją tego cudownego, gorącego prysznica. Już w progu zacząłem zrzucać z siebie ciuchy, uprzednio oczywiście szczelnie zamykając drzwi, żeby Gemma nie padła na zawał. Do kabiny wszedłem bez zbędnego przygotowywania i od razu puściłem wodę. "Przyjemnie..." Z głębokim westchnieniem przyjemności oparłem czoło na zimnych płytkach, zatracając się w chwili. Wyłączyłem nawet myślenie. Teraz to było zbędne. Wystarczyłem ja, ciepła woda i myśl o Lou. Która szybko przerodziła się w wspomnienie...
*
Westchnąłem ciężko, gapiąc się na sufit. Podciągnąłem ręce za głowę dla wygodniejszego ułożenia, ale w żaden sposób to nie ukoiło mojego rozkojarzenia. "Rozkojarzenia..." Prychnąłem pod nosem, bo rozkojarzenie to to na pewno nie było. Skupiony byłem jak nigdy. Ale nie na sobie. Nie na tym, że właśnie po trzech tygodniach rozłąki znowu widziałem się ze swoją dziewczyną. Nie na tym, że przeżyliśmy cudowny wieczór. Nie na tym, że czekała nas jeszcze cudowniejsza noc. Mogłem myśleć wyłącznie o dźwiękach dochodzących z łazienki. To nie było nic więcej jak niewyraźne szmery i szum wody, ale wystarczyło, żeby pobudzić moją wyobraźnię. Z każdym kolejnym nieokreślonym dźwiękiem, w mojej głowie dodawał się kolejny obraz. Jak Lou powoli ściąga poszczególne ubrania, odkrywając kolejne fragmenty nagości... "Dobra, Styles, koniec myślenia." Zerwałem się z łóżka, prawie łamiąc sobie przy tym nogi. Ale udałem, że wszystko jest w porządku i pospiesznie ruszyłem do drzwi łazienki. Z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszałem lecącą wodę. Wystarczyło, żeby coś zaczęło we mnie buzować. Praktycznie rozrywać od wewnątrz. I to uczucie tylko się nasiliło, kiedy już wszedłem do łazienki, widząc moją dziewczynę pod prysznicem. Zupełnie nagą. Z wodą ociekającą po tej delikatnej, białej skórze. Stała tyłem, więc nawet mnie nie zauważyła. A ja jak dureń mogłem patrzeć na te kruche ramiona, łopatki poruszające się w kokieteryjny sposób, kiedy zapalczywie nakładała szampon na włosy, cudowne plecy i te niewiarygodnie ponętne dołeczki nad tyłkiem. Jeszcze nic w życiu mnie tak nie uruchamiało jak widok tego cudu natury. "Boże, stworzyłeś to chyba na moją zgubę..." Nie odrywając wzroku od jej przezornych ruchów, ściągnąłem koszulkę przez głowę i odrzuciłem ją w kąt. Wisiorek, który zawsze nosiłem, opadł mi na rozgrzaną skórę i poraził metalowym chłodem, ale to nie miało znaczenia. Zabierając się za pasek, powoli ruszyłem do kabiny. Zdążyłem bezszelestnie pozbyć się spodni i już prawie zdołałem dołączyć do dziewczyny, kiedy niespodziewanie odwróciła się w moją stronę.
- A ty tu czego? - zmarszczyła czoło, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. "No durne pytanie, skarbie..."
- Przyszedłem, gdybyś nagle zobaczyła pająka, mydło by ci upadło, albo szampon wszedł do oczu... - wyszczerzyłem się niewinnie. - Będę cię bronić.
- Sama sobie doskonale dam radę, możesz iść. - stwierdziła całkowicie poważnie, chyba nawet z nadzieją, że posłucham, bo odwróciła się znowu tyłem do mnie i przejeżdżając dłońmi po włosach, wróciła do spłukiwania resztek szamponu. Widok piany powolnie spływającej wzdłuż jej pleców był decydujący dla mojego podniecenia i nagle bokserki stały się dziwnie ciasne.
- Jesteś już rozebrana, a ja mam wyjść? Pf, jasne. - prychnąłem, dzielnie wkraczając do kabiny. Uderzyło mnie gorąco wody, której Lou używała, ale miałem to gdzieś. Pewnie przybliżyłem się do niej i bez skrępowania ułożyłem dłoń na jej talii, przyciągając ją do siebie. Obiła się plecami o moją klatkę piersiową, ale dokładnie o to mi chodziło. Czułem jej rozgrzaną skórę na swojej, a moje zmysły dosłownie szalały. Zwłaszcza, że wokół rozchodził się ten cudowny zapach jej szamponu, mający w sobie coś z namiętności. Powoli odsunąłem jej włosy na bok, drażniąc jej skórę delikatnym dotykiem. Widziałem, że zadrżała od tego co tylko napawało mnie dumą. Uśmiechnąłem się pod nosem, składając subtelny pocałunek na jej wątłym ramieniu, zaciskając mocniej ręce wokół jej talii. Przejechałem kciukiem po miękkiej skórze na jej brzuchu i przycisnąłem mocniej do siebie. W taki sposób, że jej cudowne udo obiło się o mnie gwałtownie, wzbudzając falę pożądania w moim ciele. Wykonałem delikatny ruch biodrami, jakby w odpowiedzi. Chciałem, żeby wiedziała jak na mnie działa. Chciałem, żeby zareagowała. I doczekałem się. Jej delikatne paluszki nagle wylądowały na moich dłoniach, ale niestety tylko po to, żeby rozplątać mój uścisk.
- Harry, chcę w spokoju wziąć prysznic, nie będziesz mi tu...
- Ale pod prysznicem jeszcze tego nie robiliśmy. - zamruczałem prosto do jej ucha, przy okazji muskając jej szyję ustami. Wiedziałem, że to na nią działa. Odchyliła głowę, dając mi większy dostęp do jej miękkiej skóry, ale westchnęła przy tym ciężko.
- Robiliśmy i przypominam, powiedziałam, że nigdy więcej. - stwierdziła niecierpliwie, ale znów pozwoliła się objąć. Mocniej niż poprzednio. Tak, że między naszymi ciałami nie było już nic. Naprawdę mi się to podobało. - Wiesz jakie te ściany są zimne?
- Mogę je porozgrzewać. - rzuciłem radośnie, ostatni raz muskając ustami jej ramię. A potem ku niezadowoleniu mojego organizmu, oderwałem się od dziewczyny i spokojnie opadłem plecami na jedną ze ścian. "Cholera, lodowate!" Zacisnąłem zęby i wytrzymałem. Cały czas uśmiechając się zachęcająco do dziewczyny. Która odwróciła się do mnie i spojrzała spod rzęs.
- Styles... - pokręciła tylko głową.
- No co, poświęcam się dla twojej przyjemności. - wzruszyłem ramionami, podkładając ręce pod plecy. Na szczęście ściana robiła się coraz mniej ostra w lodowatości.
- Dla mojej? - Lou zmrużyła walecznie oczy. Uśmiechnąłem się lekko, odwzajemniając wzrok i błądząc nim niżej. Przez okroszoną kroplami szyję, kształtne piersi, cudowny brzuszek, aż do tatuażu na kości biodrowej, który aż krzyczał o dotyk. I nie mogłem się mu oprzeć.
- Kotku, gdyby chodziło o moją przyjemność, nie zawracałbym sobie głowy rozgrzewaniem ścian. - musnąłem opuszkiem palca czarny wzór, kusząco jadąc z dotykiem w górę. Kiedy już dojechałem do jej ramienia zacisnąłem dłoń na delikatnej skórze i przyciągnąłem dziewczynę do siebie. Zanim się obejrzała, zamieniłem nas miejscami, przypierając ją do ściany i opierając dłonie tuż za jej głową. - Wystarczająco ciepłe? - mruknąłem zniżonym tonem, uważnie lustrując jej twarz z góry. "Dzięki ci Boże, za wzrost..."
- Jesteś głupi. Głupi i zboczony. - Lou posłała mi wyzywające spojrzenie spod rzęs. Uwielbiałem je. Działało mi na zmysły tak samo jak widok jej nagiego, nęcącego ciałka.
- Trafił swój na swego. - mrugnąłem, szczerząc się bezczelnie i bez skrępowania układając prawą dłoń na jej talii. Subtelnie przejechałem kciukiem po delikatnej skórze, strącając z niej kilka kropel. Lou przymknęła powieki, bez słowa poddając się mojemu dotykowi. Napawało mnie to nieprzeniknioną dumą. Świadomość jak potrafię na nią działać była najlepszą rzeczą pod słońcem. Ja, nikt inny, jednym ruchem mogłem ją rozpalić. Moje ego w takich przypadkach rosło wprost proporcjonalnie do podniecenia. I nie mogłem już myśleć o niczym innym jak o tym, żeby sprawiać jej więcej przyjemności. Przy okazji też i sobie...
- Tak strasznie długo cię nie dotykałem... - mruknąłem prosto do jej ucha, muskając je lekko wargami. Oddech Lou przyspieszył. Czułem go na ramieniu. Jak żar. Czysty ogień, który zachęcił mnie do dalszego działania. Natychmiast pogłębiłem pocałunki składane na jej szyi, od czasu do czasu przygryzając jej ramię. Moja dłoń zaciekle błądziła po jej niesamowitej skórze. Wiedziałem, że to się może skończyć paroma siniakami przez tą jej wyjątkową delikatność, ale trudno mi się było o to teraz martwić. Aktualnie miałem w głowie zupełnie co innego. Co pulsowało mi pod brzuchem niecierpliwie. "Boże drogi, czemu ona musi być taka..." Jęknąłem ciężej, biodrami szukając ukojenia. Znowu otarłem się o jej udo, co od razu odbiło się echem w całym organizmie. Ponowiłem ruch, głośno wypuszczając powietrze. Zacisnąłem palce na jej plecach, przyciągając dziewczynę bliżej, jakby to było możliwe. Zewsząd czułem na sobie jej delikatną skórę, co tylko szumiało mi w głowie. Moja dłoń niekontrolowanie ruszyła w górę, zaciskając się na jej piersi. Jęk przyjemności z ust Lou był muzyką dla moich uszu. I chciałem, żeby o tym wiedziała.
- Jesteś. Nieziemsko. Seksowna. - rzuciłem szeptem, odrywając się od jej szyi. Pomiędzy słowami łapałem zbawczy oddech. Nawet nie wiedziałem kiedy pojawiła się ta zadyszka... Zarówno u mnie, jak i u Lou, która oddychała coraz to głośniej.
- Jak ja cię nienawidzę, Styles... - jęknęła niespodziewanie, jednocześnie żarliwie wplatając dłoń w moje włosy.
- Lubię jak się ze mną droczysz. - mruknąłem gardłowo, odrywając się od jej szyi i przenosząc się tuż przed jej twarz. Poczułem jej oddech na skórze, co wywołało niekontrolowany uśmiech. Który tylko się poszerzył, kiedy Lou zmysłowo podniosła powieki i spojrzała na mnie z jawnym pożądaniem. Nie mogłem się oprzeć. Nachyliłem się w jej stronę, przyciskając swoje wargi do jej. Agresywnie, ale to jej nie wystraszyło. Wręcz przeciwnie, oddawała pocałunki z największą gorliwością, na jaką było ją stać. Powietrze wokół coraz bardziej gęstniało i praktycznie nie miałem już czym oddychać. Byłem już na skraju. Cienka linia dzieliła mnie od spełnienia, więc tylko przesunąłem dłoń na tyłek dziewczyny.
- No chodź tu. - mruknąłem, zaciskając dłoń na jej pośladku i pomagając jej się odbić od podłogi. Gwałtownie wylądowała na mnie, zaplatając nogi wokół moich bioder. Zachwiałem się lekko, ale układając dłonie na ścianie udało mi się utrzymać równowagę. Zaraz jednak znów objąłem ją w talii, najciaśniej jak się dało. Lou tymczasem oplotła mnie ramionami za barki, wbijając mi palce w skórę. To był przyjemny ból. Dlatego wpiłem się w jej wargi jak oszalały, chcąc kontynuować rozkosz. Zacisnąłem powieki i całowałem ją jak opętany. Bez umiaru. Bez granicy. Jak jedyną kobietę mojego życia. Chciałem, żeby wiedziała ile dla mnie znaczy. I cieszyłem się, że odpowiadała tym samym. "Jezu drogi..." Nasze oddechy były coraz głośniejsze. Brzmiały wyraźniej niż szum lecącej wody. Gorąco znikąd opadało mi na skórę. Krew dosłownie wrzała w żyłach. Ochota na spełnienie pulsowała w całym ciele. Dlatego namiętnie przyciągnąłem dziewczynę jeszcze bardziej do siebie, gotowy zakończyć to wszystko. Lou zamruczała w odpowiedzi. Uwielbiałem te jej reakcje, więc teraz chciałem widzieć rozkosz na jej twarzy. Chciałem wiedzieć, że sprawiam jej przyjemność. Dlatego zanim połączyłem nasze ciała, powoli podniosłem powieki. I nie zobaczyłem nic. Czerń. Ciemność. "No i co to niby ma być?!"
- Skarbie, czy podczas seksu można nagle oślepnąć? - pisnąłem, rozglądając się po tej nicości. - Bo chyba oślepłem. - oznajmiłem z paniką. W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech. Głośny, trochę nieprzyzwoity i tak zaraźliwy, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. Chociaż nadal nie do końca wiedziałem o co chodzi... Kiedy jednak jej usta z zapalczywością wylądowały na moich, to przestało mieć znaczenie. Zaraz jednak Lou oderwała się ode mnie i poczułem jak miękko opada stopami na ziemię. Nadal jednak czułem jej obecność. I to jak opierając rękę na moich ramionach, z czułością jeździ kciukiem po moim karku.
- Jesteś głupi, ale i tak cię kocham. - usłyszałem po chwili. Radość, która mnie ogarnęła po tych słowach była nieprzenikniona. Natychmiast objąłem ją w talii, ponownie przyciągając do siebie. "Po ciemku też może być przecież fajnie..."
*
Zacisnąłem powieki, oddychając jakoś ciężej. Woda nieustannie spływająca mi po plecach, drażniła moją skórę. W dziwnie przyjemny sposób... "Cholera, no!" Jedną z dłoni przesunąłem pod czoło, drugą ścisnąłem w pięść i gwałtownie uderzyłem nią o ścianę. Zapalczywie wplotłem też palce we włosy, przy okazji odgarniając mokre kosmyki z twarzy. Czułem się dziwnie. Krew wrzała w moim organizmie i wyraźnie czułem, że napłynęła mi tam gdzie teraz właśnie nie powinna. "Jezu kochany..." Wspomnienie buzowało w mojej głowie tak strasznie naturalnie. Prawdziwie. Jakby wszystko działo się przed chwilą. Tylko teraz nie było przy mnie zniewalająco seksownej dziewczyny. A mimo wszystko jej obraz w głowie działał na mnie wyniszczająco. "Jak to jest kurde możliwe?!" Jęknąłem pod nosem, zaciskając szczękę, jakby mi to miało pomóc. Bo wiadomo, nie pomogło. Dlatego gwałtownym ruchem zmieniłem strumień wody z ciepłego na lodowaty. Woda uderzyła we mnie nieprzyjemnie. Jakby ktoś wbijał mi w ciało setki szpilek. Ale to przynajmniej uwalniało napięcie. Powoli. Sekunda po sekundzie. Oddech za oddechem. "No cholera jasna!" Kolejny obraz rozpalonej dziewczyny w głowie i wszystko poszło na marne. Gwałtownie oderwałem się od ściany, wychodząc z kabiny, trzaskając jej drzwiczkami. Podszedłem do umywalki i oparłem o nią ciężko, katując głębokimi oddechami. Zaraz jednak przeplotłem dłonie za głową i starając się nie myśleć. Oddech za oddechem...
"Do cholery, niech ona przestanie tak na mnie działać..."
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńA nad głębszym komentarzem muszę się zastanowić......
Scarlett
Okej... Ja nie poganiam :)
UsuńPrzemyślałam pewną sprawę.......... ten komentarz nie będzie ani troszkę głęboki, raczej płytki jak kałuża!
UsuńPo pierwsze: o wow świetny gif! Idealnie dobrany, znaczy no prawie, bo cóż siłownia itd.Ale działa :D
Po drugie: czerwony jest trochę przerażający przeciwnie do rozdziału :)
Szkoda, że Gamma nie dogaduje się teraz dobrze z mężem. Gemz i mąż, okey to trochę dziwne. Serio. Nie wiem dlaczego. Ona nie wydaję się hmm żoną. Znaczy no em jest Gemmą? I ten to dziwne. Bredzę(kałuża!). Mam nadzieję, że Liam przyjedzie. Harry na rację, to całkiem słodkie z jego strony :). Jak przeczytałam 'Liam' to chwilę musiałam główkować, co to za Liam! Bardzo dużo podobieństw i się mylę hahaha. Lubię jak Gemma i Harry się sprzeczają. To takie miłe, słodkie, dziecinne i zabawne :).
Zawsze jak czytam, w mojej głowie wyrazy przekształcają się w obraz. A nie byłam pewna czy miałam ochotę wyobrażać sobie Harry'ego pod prysznicem. To niebezpieczne. Ale ciekawość zwyciężyła i przeczytałam do końca.
Rozdział był świetny. Dzięki.
Scarlett
Oj nie przesadzaj, jestem pewna, że to będzie ocean, nie kałuża :)
UsuńCo do gifu... Cóż, nie można mieć wszystkiego. Poza tym kto patrzy na tło, umówmy się :)
Gemma... No wiesz... Zamieszkała z bratem, żeby się nim opiekować. Z dala od męża. To może lekko popsuć relacje w małżeństwie. Gemma i mąż jest dziwne? Hm, do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić :) Nawet do Gemmy mężatk. :) Poza tym nie wiadomo czy nie zmajstruje Harry'emu siostrzeńca :) Chociaż to byłoby za dużo dzieci jak na jedną rodzinę...
No tak, to opowiadanie ma wiele powtórzeń w imionach. Louis i Lou to moja wina. Anne i Annie też. Ale nic nie poradzę na to, że były facet Gemmy ma na imię Liam! :)
Relacje Harry-Gemma staram się pisać jakby nadal byli dziećmi. Myślę, że w ich przypadku to całkiem się klei :)
Nagi Harry pod prysznicem... No nie bede nic mówić :)
Buziaki xx.
Stwierdziłam, ze taki przerywnik się przyda. Ty masz rozdział, a ja ogarnęłam kolację (: Czyli czas na drugą część. PAMPA RA PAMPA!
OdpowiedzUsuńFajerwerków nie będzie.
Wiesz co, deprawować? Jestem przekonana, że większość osób czytała już dużo gorsze rzeczy. Niektórzy strasznie opisują. Wszystko co wychodzi spod Twojej ręki jest raczej hmm delikatne i wyważone? Nie mam pojęcia, jednak jest wspaniałe. Kiedyś czytałam strasznie dużo ff, ale ugh to było nie do zniesienia! Lubię Twój styl, jest normalny, prosty i, jak dla mnie, poprawny. Pisać nie umiem, ale czytać owszem.
Nie wiem, czego oczekujesz po tym komentarzu, nie mam pojęcia co napisać!
Jak wyszło? Wyszło świetnie! Dobrze i um ładnie? Tak to było ładne. I schludne.
Hahaha, to całkiem zabawnej, jak Lou i wspomnienia o niej na niego działają xd
Na razie tyle, może jeszcze coś mi wpadnie do głowy idk hahahah
Scarlett xx
Przeciwników jej się zachciało... A ja tu miałam narzekać, że za krótki komentarz ;)
UsuńCóż, ja naprawdę jestem sceptycznie nastawiona do tych scen. Czytałam wiele ff, w których namiętność była opisana ostro i brutalnie. Nie lubię czegoś takiego. Wiadomo, że niektórych zwrotów nie da się uniknąć... Ja chciałam to zrobić nienachalnie :)
I cieszę się, że odebrałas to pozytywnie :)
Ładnie i schludni. :) aw? Niesamowity komplement :)
I nie śmiej się z Hazzy, bo on ma teraz duży... Problem :)
Buziaki xx.
Jeśli Harry był taki zazdrosny o Malika który tylko siedział u Lou to ja boje się myśleć jak zareaguje na wiadomość o Lou i Louisie!
OdpowiedzUsuńSzykuje się pewnie niezła kłótnia ?
Nie powiem, że niezła, ale Louis się tak łatwo nie wywinie :)
UsuńLou i Louis? Kurde nie pamiętam co oni razem? Przypomnisz mi by chyba mi umknęło :(
OdpowiedzUsuńRozdział 35, ostatni fragment :)
UsuńMusze w 100% zgodzić się ze Scarlett...Scena o którą tak bardzo się obawiałaś wyszła zaskakująco...Żeby to dobrze zabrzmiało...Stonowana...Nie było, nazwijmy to, wulgarnego i niesmacznego opisu (O dzięki Ci za to!), co jest na prawdę dobre...Niestety niektórym autorom nie udaje się uniknąć podstawowego błędu, którym jest dosłowność przy opisie takich scen. Ale Tobie udało się tego uniknąć, za co ogromne chapeau bas, bo świadczy to tylko o Twojej pisarskiej "dojrzałości" :) Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńNawet jak się cieszę, że scena przypadła Ci do gustu! Ciężko jest opisać coś takiego, żeby nie przesadzić z wulgarnością. Starałam się, ale wiadomo jak jest ze staraniami. Ale skoro nie wyszło niesmacznie to się bardzo cieszę :) Ale powiem Ci, że z takimi scenami jest jak ze wszystkim. Co kto lubi. Spotkałam sie z opinia, że mój twór jest wręcz zbyt delikatny... No ale to miał być przejaw bliskości mmiędzy dwojgiem zakochanych ludzi, nie pobijanie rekordu w dziwnych pozycjach :)
UsuńNiemniej dziekuje za opinie, naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Buziaki xx.
Oczywiście, że są różne opinie dotyczące takich scen, natomiast tak jak napisałam wcześniej, jest to dojrzały opis bliskości, co zapewne po takim "związkowym stażu" jaki maja za sobą H. i L., często się nie zdarza...Niemniej uważam, że sceny opisywane tekstem (tu cytuję mniej lub bardziej "50 twarzy..." ;)) "Piep**ł mnie ustami" są zwyczajnie grubiańskie, zalatujące jakimś tandetnym pornosem i tym bardziej nie mające wiele wspólnego z tzw. "normalnym życiem"...Bo na litość boską, wszyscy jesteśmy tak purytańskim społeczeństwem, że powiedzenie głośno "penis" (jako jeden z organów w ludzkim ciele, oczywiście ;)) na ulicy odbierane jest jako co najmniej "niestosowne" ;)...Więc gdzie tam się z taką "twórczością" pchać do ludzi :P Nie wiem czy moja wypowiedź jest zrozumiała, ale generalnie chodzi o to, że jest dobrze :D
UsuńDojrzały opis bliskości? Aż się uśmiechnęłam, dziękuję za te słowa :)
UsuńA co do Greya, tamtejsze opisy nie różnią się wiele od opisów w większości ff... Czasami trudno nawet wyczuc, że pare łączy coś głębszego niż to cytowane "pieprzenie" a wtedy nie mam ochoty tego dłużej czytać. Cóż, wychowałam się na filmach Disneya i osobiście pozostałabym w pisaniu przy pocalunkach, ale na dzisiejszym rynku opowiadań przynajmniej raz wypada bohaterów tego :)
Jeszcze raz dziękuje Ci za fantastyczne słowa ;)
Buziaki xx.
Hahah to jest mój ulubiony rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te chwile z Lou i Harry'm, choć wolałabym, żeby Lou się obudziła i masz tak zrobić!
Do następnego pozdrawiam. x
Ulubiony powiadasz? Hm, cieszę się, że aż tak przypadł Ci do gustu :)
UsuńI uprzedzam, jak każdego, że w moich opowiadaniach nie ma Happy Endu. RM nie jest wyjątkiem. Więc niczego obiecać nie mogę...
Buziaki xx.
Przepraszam, przeczytałam wczoraj, ale nie miałam siły na skomentowanie! Mam nadzieję, że się nie gniewasz...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... Pierwsze co mi do głowy przychodzi to WOW.
Czytam i czytałam dużo ff, naprawdę, ale sposób w jaki ty to opisałaś... Jest tak inny, przyjemny i tak jak ujęła to koleżanka powyżej stonowany, że sprawia to, że wyszło ci strasznie fajnie ;) Naprawdę, podziwiam. :)
Wiesz osobiście nie lubię takich scen, czuję się wtedy dziwnie... A jak sobie pomyślę, że przyjdzie mi to kiedyś napisać, to się boję... Ale to jak ty to opisałaś... No w życiu mi się czegoś takiego lepiej nie czytało, poważnie :)
- Skarbie, czy podczas seksu można nagle oślepnąć?
TO MNIE POWALIŁO NA KOLANA, NO NORMALNIE NIE MOGŁAM SIĘ OPANOWAĆ! Skąd ty bierzesz te teksty? Są świetne ! :*
No i to chyba tyle... Nie mam zbytnio weny, wybacz :c Jestem trochę zdołowana, więc ... No nie będę się tłumaczyć.
Rozdział jak zwykle super :) Weny!
Twoja fanka,
Tusiak <3
Spokojnie, też miałam niemałe zaległości u Ciebie... Nikt nikogo nie będzie sądzić :)
UsuńOh, czyli Tobie też się podobalo? Nawet nie wiesz jak się cieszę! :) Dziękuję też za cudowne słowa :) I wiem o czym mówisz, to trochę dziwne czytać TAKIE rzeczy, zwłaszcza dosadnie napisane. Niektóre opisy mnie odrzucają. Wolałam tego uniknac i chyba mi się udało :)
Teksty biore z glowy, ale wiele osób ma lepsze :) Mimo wszystko dziękuję za komplement :)
Oj, jeśli masz ochotę pogadać czy coś, pisz na gadu 2553527, albo tt... Jeśli chcesz rzecz jasna :)
Buziaki xx.
Ooooouuuoooooo. No to się działo.
OdpowiedzUsuńWyczułam zbieg okoliczności. W czwartek wyszedł zwiastun 50 twarzy Grey'a, a wczoraj Twój pierwszy mocniejszy rozdział.
Powiem tak. Wszyło Ci dobrze. No bo jak inaczej mogło byc? Nie było zbyt... mocno, tylko tak delikatnie i subtelnie i jak to Lou z Hazza zwykli robić... prawdopodobnie. Też nie jestem jakąś wielką fanką tego typu hmmm rozrywek (do czytania ma się rozumiec), ale też nie odrzucają mnie na kilometr, jak to niektórych, więc czytałam z przyjemnością, bez żadnego odrzucenia. Słowem- jesteś dobra we wszystkich rozajach scen jakie piszesz :D. Dobra kończę, bo zaczynam pierdolić, mówiąc brzydko. Csiisisisisis.
Jedyne do czego moge się EWENTUALNIE przyczepić to brak opisy tatuaży Louise. Był jeden, a mi się marzy całość :) Ale bez przesady, będę żyła^^
Zamężna Gems... hahahahahahahahahahaha. To tak śmiesznie brzmi. No ale ok, niech Liam przyjeżdża i niech będą szczęśliwą rodzinką. Może nawet nich dzieciaka se zrobią, żeby Haz mógł być wujkiem. Czy tylko ja uważam, że ten człowiek wygląda świetnie z małymi dziećmi? Każdymi dziećmi?
No tak ten człowiek nawet w czasie seksu wymyśli coś co brzmi jak...
- Skarbie, czy podczas seksu można nagle oślepnąć?
Tylko Hazza.
A tak z innej beczki, bo jestem bardzo ciekawa. Jak tam Twój stosunek do Harry'ego Pottera? xx
Ściskam
H
A to nie miało nic wspólnego, ten rozdział został napisany, bo pewna osoba nekala mnie Harrym. Polnagim. Pod prysznicem. Jeczacym (nie pytaj) i musiałam to opisać :)
UsuńOh, kolejne wytchnienie ulgi, że nie przesadziłam :) I naprawdę się cieszę, że Cię nie odrzucilo :)
Tak, pamiętam o tatuażach Lou :) Ale prędzej je zobaczysz, niż o nich przeczytasz :)
Gemma wiesz... To opowiadanie jest trzy lata do przodu od teraz :) Mogła się hajtnac, ma prawo :)
Mam rozumieć, że ten tekst był nie na miejscu? :) Poprawie się następnym razem :)
Harry Potter? Kiedyś zaczęłam czytać, ale mnie znudził... Filmu ani jednego nie obejrzałam. Jeśli jesteś fanką, nie krzycz :)
Buziaki xx.
Czekamy Kochana na next ;)
OdpowiedzUsuńStaram się :)
UsuńNie naciskam :) Jak będziesz mogła to napiszesz :)
UsuńDziękuję za wyrozumiałość :)
UsuńKiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała to wiedzieć :)
UsuńCzyli w najbliższym czasie nie będzie?
OdpowiedzUsuńJak napiszę, wtedy dodam, dokładniej nie potrafię się określić, kiedy poświęcam 12 godzin dziennie na pracę :) Musisz być cierpliwa :)
UsuńRozumiem ;)
UsuńKiedy będzie rozdział? :)
OdpowiedzUsuńNo, Asiu, muszę przyznać, że piszesz naprawdę dobrze. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń