piątek, 1 sierpnia 2014

47.

Em. Dostałam nominację w konkursie na blog miesiąca lipiec... Wszystko dzięki Tusiakowi (Ty małpo jedna :)), ale czuję się niesamowicie wyróżniona :) Mogłabym Was prosić o głosy...? Postaram się tu dodać sondę, a póki co <tutaj> po lewej można oddawać głosy. Jeśli ktoś miałby chwilę... Za każdy głos każdemu gorąco dziękuję :)

#livin on a prayer

Ziewając, wszedłem do łazienki. Jak przewidywałem po obudzeniu się w pustym łóżku, Lou już tam była. Stała przed lustrem w samych spodniach i czarnym staniku, rozsmarowując na twarzy jakieś coś. Moim zdaniem nic takiego nie było jej potrzebne, ale przecież wiadomo jak to jest z kobietami... Bez makijażu żadna śmieci nie pójdzie wynieść. Wolałem się nie wychylać ze swoimi wynurzeniami, bo o ile znałem moją dziewczynę, tak wiedziałem, że zaraz mnie zagada. Dlatego bez słowa po prostu ruszyłem ku niej i przytuliłem do jej pleców, przejeżdżając dłońmi po delikatnej skórze na jej brzuchu.

- Wolałbym się witać z tobą w łóżku, nie w łazience... - zamruczałem jej do ucha, już po chwili nachylając się do jej szyi i przykładając wargi do jej miękkiej skóry.
- Witać to się możesz po południu, jak wrócę z zajęć. - Lou rzuciła tylko, nie przerywając swojego zajęcia. - Teraz powinieneś spać. Z trasy wracasz po to, żeby odpoczywać, nie? Nie zrywać się o ósmej. - spojrzała na moje odbicie, kiedy oparłem brodę na jej ramieniu i uważnie przypatrywałem się jej starannym ruchom.
- Nie lubię odpoczywać bez ciebie. - poskarżyłem się tonem obrażonego pięciolatka. Lou uśmiechnęła się pod nosem i odkładając w końcu to coś do smarowania, odwróciła głowę w moją stronę. Natychmiast się wyszczerzyłem, lustrując wzrokiem jej twarzyczkę, najdłużej zatrzymując się przy ustach. Dosłownie napastowałem je wzrokiem, żeby po chwili podnieść spojrzenie na jej oczy i z bezczelnym uśmiechem przybliżyć się do jej nęcących warg. Nie dane mi było jednak ich posmakować, bo Lou cofnęła się po chwili z niewyraźną miną.
- Błagam, chociaż umyj zęby... - mruknęła stanowczo, tracąc uwagę moją osobą, a skupiając ją na jakimś tuszu, który zaczęła odkręcać. Zmarszczyłem czoło w niezadowoleniu.
- No przecież nie... - urwałem, przybliżając dłoń do ust i sprawdzając stan oddechu. "O cholera..." Rzeczywiście dawało popalić. - W nocy musiała mi tam mucha wpaść i zdechnąć z wrażenia. - rzuciłem na usprawiedliwienie, z niechęcią odrywając się od pleców dziewczyny i sięgając po szczoteczkę oraz pastę, leżącą na półce obok.
- Ta, tłumacz się, ja uwierzę. - dziewczyna zerknęła na mnie kątem oka, skupiona bardziej na malowaniu rzęs. I ja zająłem się sobą. Wycisnąłem trochę pasty na szczoteczkę, zmoczyłem pod kranem i zacząłem szorować te moje zęby. Przez moment w łazience nie rozbrzmiewało nic poza szumami naszych ruchów, co kiepsko mi odpowiadało po tylu tygodniach rozłąki.

- O której dzisiaj wracasz? - spytałem po chwili niewyraźnie, z gębą pełną piany.
- Dopiero na 18. - Lou zerknęła na mnie przelotnie w lustrze i odłożyła tusz, sięgając po inny bajer. - Violet miała pilny wyjazd i muszę ją zastąpić. No i jakieś zakupy trzeba zrobić, bo w lodówce to tylko światło. Więc może i później, zależy jak będą korki. - wzruszyła lekko ramionami. Miałem ochotę westchnąć z niezadowoleniem, ale powstrzymywało mnie aktualne wciskanie głowy pod kran, żeby przepłukać usta. "No i znowu nie będziemy się widzieć..."
- Przejdę się do sklepu. - zaproponowałem, licząc, że to przyspieszy jej powrót do mnie. - Z czegoś muszę zrobić kolację. - uśmiechnąłem się do jej odbicia, wyczyszczonymi już ząbkami.
- To i pranie nastawisz wieczorem, okej? - dziewczyna uśmiechnęła się zachęcająco. - Jeszcze dzień twoje ciuchy poleżą w walizce i robale się zalęgną. Już zaczyna zielony dymek lecieć.
- Ha ha. Ubawiłem się jak nigdy. - zironizowałem, nachylając się do mojej części lustra, żeby bliżej przyjrzeć się swojej twarzy. "Zdecydowanie dziś jest dzień na golenie..." Przejeżdżając jedną dłonią po brodzie, drugą już otwierałem szafkę, wyciągając z niej potrzebne rzeczy. Całkowicie skupiłem się na swoich czynnościach, otwierając piankę i wyciskając ją na dłoń. Po sekundzie zacząłem rozsmarowywać ją na twarzy. Powoli, jeszcze przecież na wpół śpiąc. Dlatego też uważałem, żeby nie wylądować z tym ustrojstwem w oku. I właśnie przez nie zauważyłem, że Lou z groteskową uwagą cały czas mi się przygląda. Dopiero kiedy opłukiwałem rękę i sięgnąłem po maszynkę, zorientowałem się, że zaprzestała tego swojego upiększania i dosłownie z niedowierzaniem w oczach na mnie patrzy. "Em?"

- No co? - zmarszczyłem brwi, rzucając jej odpowiednie spojrzenie w lustrze.
- Ty się golisz? - zapytała ze zdziwieniem w głosie. "I to ją tak dziwiło?" Marszcząc czoło jeszcze bardziej, popatrzyłem na nią jak na kosmitkę.
- No jak każdy facet...
- I po co? - usłyszałem natychmiast głos przepełniony politowaniem. "No jak to po co?" Niestety, lekko zbaraniałem, bo przez dobrą chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. "Przyznaj się Styles, nawet w ogóle nie wiesz o co jej chodzi..."
- Żeby nie wyglądać jak żul...? - palnąłem w końcu. Lou tylko zmrużyła oczy i jeszcze bardziej uważnie na mnie spojrzała. To było mega dziwne i lekko mnie sparaliżowało. Mogłem tylko stać i gapić się na swoją pogrążoną w myślach dziewczynę. Która po chwili lekko zbliżyła się do mnie i ściągnęła brwi.
- Tam ci coś w ogóle rośnie? - pisnęła z niedowierzaniem. "No wiecie co?!"
- A nie widać?! - prychnąłem z niezadowoleniem, czując się ugodzony we własną męskość.
- Nie. - ...a moja dziewczyna postanowiła mi jeszcze dokopać... - Nic tam nigdy nie widziałam.
- Do okulisty idź, wiesz? - z trzaskiem odłożyłem maszynkę na umywalkę i odkręcając kran, żeby zmyć piankę z twarzy. - Nie rośnie... - mruknąłem pod nosem, czując się coraz bardziej obrażony. Zwłaszcza przez ten jej drwiący uśmieszek. - Ale chcesz? Będziesz miała. Tylko potem bez skarg, że cię drapię... - rzuciłem ostro, uważnie ścierając białą maź z twarzy i wycierając się ręcznikiem.
- No jakoś mnie to nie martwi. - Lou posłała mi wyzywające spojrzenie i jak gdyby nigdy nic wróciła do makijażu.
- Jesteś zołza. - zmiażdżyłem ją spojrzeniem. - Zobaczysz, że urosną.
- No jak wbijesz tabliczkę 'Nie deptać' to może i odżyją. - dziewczyna tylko pogłębiła swój uśmieszek. "No to już bezczelność..."
- Nie gadam z tobą... - pisnąłem jak obrażona panienka, wycofując się do wyjścia. "No żeby się nie zdziwiła..."


*

Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc uważnie na swoje odbicie. To wspomnienie było cudownym kontrastem do poprzedniego. W pewien sposób nawet wyciszyło mój organizm, co zapoczątkował ten lodowaty prysznic, któremu nie mogłem odmówić po nocy pełnej durnych snów z Lou w roli głównej. Na szczęście żadne erotyczne obrazy mnie już nie nękały. Nowy dzień przyniósł spokój, czyli wszystko to, czego teraz potrzebowałem. Wolałem nawet nie myśleć co by wyszło z wizyty u Lou, gdyby wczorajsze pomysły nadal się mnie trzymały... "Styles, po prostu zapomnij..." Przeczesując włosy palcami, ostatni raz zerknąłem na siebie i wycofałem się do korytarza. Już nawet miałem kierować się do swojej sypialni, żeby zarzucić na siebie coś więcej niż bokserki, kiedy usłyszałem szmery w kuchni. I mimowolnie tam skierowałem swoje kroki. Jak można się było spodziewać, Gemma znowu coś pichciła. "Co za kochana siostrzyczka..."

- O, znowu śniadanko. - rzuciłem, podchodząc do niej i bezczelnie zaglądając jej w miskę, w której zaciekle coś mieszała. "Ciasto na naleśniki..." - Jak ja cię kocham... - podniosłem na nią wzrok i uśmiechnąłem szeroko, zarzucając ramię na jej barki. Gemma tylko westchnęła niecierpliwie.
- Weź się opanuj. - z pomrukiem niezadowolenia, strąciła moją rękę. Po czym spojrzała na mnie uważnie. - I ubierz z łaski swojej. Liam jednak przyjedzie na kilka dni. Może wpaść w każdej chwili. - zagroziła zupełnie poważnym tonem. "Czyli jednak..." Uśmiechnąłem się, bo pomimo jej zgryźliwego usposobienia widziałem, że się cieszy.
- Mówiłem, że wizja spotkania ze szwagrem go przekona? - rzuciłem z rozbawieniem. Jako odpowiedź otrzymałem spojrzenie przepełnione politowaniem.
- No tak, robi to specjalnie dla ciebie... - mruknęła pod nosem, kończąc mieszanie i schylając się po patelnię, którą po chwili postawiła na włączonej kuchence.
- Już idę, nie bulwersuj się... - mruknąłem, robiąc krok do wyjścia. Zauważyłem jeszcze jak Gemma zgrabnie rozprowadza masę po patelni. I aż mnie korciło, żeby coś powiedzieć... - Lepiej nie jedz za dużo. Pamiętasz, że od tego tylko tyłek rośnie, nie? - strzeliłem ją we wspomniany tyłek.
- Jak cię kopnę! - od razu się odwinęła, szpanując jakimś wykopem z pół obrotu. Odskoczyłem na szczęście w ostatniej chwili, bo z jej celem dostałbym tam, gdzie zabolałoby najbardziej... Ale, że nie dostałem, nawet wydało mi się to zabawne. I zaśmiałem się cicho.
- Nie znęcaj się nade mną, bo cię podam na policję. - wyszczerzyłem się, skupiając się na tym, jak Gemma ledwo przewracając naleśnik, już zrzuca go na przygotowany talerz. Założę się, że do mnie przemówił, więc natychmiast sięgnąłem po niego łapą, szybko przekładając w palcach, żeby mnie nie oparzył. - Już wychodzę do Lou, nie strzelaj. - mruknąłem, widząc jej morderczy wzrok.
- Ale... - pisnęła nagle, po czym westchnęła ciężko i ze zbolałym wzrokiem wbiła wzrok przed siebie.
- Co? - spytałem, gryząc kawałek naleśnika. "O, moja siostra odkryła swój pierwszy talent! Nie przypalanie ich..."
- Nic. Leć. - z zamachem odrzuciła na talerz kolejny naleśnik, który zaraz zgarnąłem i zacząłem się wycofywać do drzwi. - Tylko się nie udław.
- Chciałabyś. - rzuciłem, już z korytarza, kierując się do sypialni. Zanim tam dotarłem, opędzlowałem oba naleśniki. Dzięki temu miałem przynajmniej wolne dłonie, kiedy podchodziłem do szafy. Nawet nie patrząc, wyciągnąłem z niej pierwsze lepsze spodnie i wcisnąłem je sobie na tyłek. Z tym, że słowo 'wcisnąłem' nie było użyte przypadkowo... Już wcześniej zauważyłem, że stan mojej garderoby uległ poważnym zmianom, ale postanowiłem się z nim nie kłócić. Skoro świat mnie już zaakceptował w ciasnych spodniach i koszulach, wolałem tego nie zmieniać. Co do koszuli, zastanowiłem się bardziej. Już od kilku dni nie ubierałem się tylko dla siebie. Ciągle w głowie gdzieś tkwiła mi myśl czy Lou taki strój by się spodobał. Czy patrzyłaby na mnie z zachwytem, czy zdegustowana. Jednocześnie szybko potrafiłem dojść do wniosku, że w ogóle by to jej nie obeszło, ale ze staraniem nie odpuściłem. Biały T-shirt i czerwona koszula w kratę pozbawiona rękawów wydała mi się dzisiaj najlepszym wyjściem. To niestety nie był koniec. Wcześniej odkryłem, że nasza szafa posiada specjalną półkę, tylko na szmatki. Moje zmęczone, niekręcące się już włosy zdecydowanie potrzebowały takiego oparcia, zwłaszcza, że krótkie też nie były. Dlatego zgarnąłem jedną i przewiązałem ją sobie na głowie, właściwie gotowy już do wyjścia. Zwłaszcza, że usłyszałem znajomy szum na podjeździe, oznajmiający, że samochód z ochroną już przyjechał. W pośpiechu zgarnąłem jakąś buteleczkę z czymś pachnącym nie jak dziewczyna i dla świętego spokoju się tym wypsikałem. Złapałem jeszcze oba telefony z półki i żegnając się z Gems krótkim 'na razie', wyleciałem z domu, pakując się do auta. Przywitałem się z ochroniarzem, który jak zwykle tylko mruknął coś pod nosem i rozsiadłem się na fotelu. Gapiąc się za okno, wyłączyłem myślenie, kiedy niespodziewanie mój mózg zalała fala myśli o chłopakach. Z Louisem na czele. Ostatnio przecież nie rozstaliśmy się zbyt miło, a ja i tak za bardzo byłem zajęty moją dziewczyną, żeby się nad tym zastanowić. Dlatego korzystając z wolnej chwili, szybko wystukałem do niego kontrolną wiadomość.

"Żyjesz?"

Odpowiedź przyszła zadziwiająco szybko...

"Żyję"


"No co za wyczerpująca odpowiedź..." Nadal czułem to wkurzenie z jego strony przy naszym ostatnim spotkaniu i nagle zechciałem je wyjaśnić. A skoro nie chciał telefonicznie...
"Piwo wieczorem?"
"Nie możesz pić, pacanie."
"Ale ty możesz."
"Wpadnę."

Uśmiechnąłem się pod nosem, zablokowując telefon i zaciskając na nim dłoń. Znowu zacząłem gapić się za szybę, układając w głowie kolejne scenariusze jak wyciągnę z Tomlinsona co ostatnio go tak rozsierdziło, kiedy nagle poczułem wibracje telefonu. "Kolejny sms...?"

"A w ogóle to Payno się z tobą kontaktował ostatnio?"

Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad powodami dlaczego miałby mnie o to pytać.

"Nie. A co?"
"Przepadł bez śladu."

"Dziwne..."

*

- Chcesz wody? - zaproponowałem miękko, wpatrując się w bladą twarz Perrie. Dzisiaj pierwszy raz po śniadaniu wzięło ją na wymiotowanie i chociaż wiedziałem, że w ciąży to całkowicie normalne, nie mogłem powstrzymać uczucia niepokoju, ściskającego mnie za serce. Starałem się jakoś pomóc, ale czułem się bezradnie. Jedyne co mogłem, to głaskanie ją po plecach i wspieranie obecnością. - A może herbaty?
- Na samą myśl mnie mdli. - dziewczyna westchnęła ciężko i odsunęła się od kibla, opierając się plecami o ścianę za nią. I ja się lekko wycofałem, nadal jednak zostając na kolanach w razie czego. I nie puszczając jej ręki.
- Musisz coś pić, kochanie. - pogłaskałem kciukiem wierzch jej dłoni. - Odwodnisz się. Lekarz ci coś dał?
- To tylko poranne mdłości, każda musi przez to przejść. - błękitne oczy dziewczyny wbiły się we mnie uważnie. - Nie chcę wrzucać w siebie chemii. - uśmiechnęła się delikatnie, wolną dłoń przykładając do brzucha. Mój wzrok mimowolnie uciekł w tamtą stronę i każda chwila niepewności czy strachu od razu wyparowała. Teraz czułem się tak jak wtedy, gdy mi powiedziała. Przepełniony dumą i szczęściem. I dokładnie z tym wszystkim wypisanym na twarzy, spojrzałem uważnie w oczy dziewczyny, obejmując ramieniem jej podkulone nogi.
- Nadal nie mogę uwierzyć... - zacząłem, ale mój głos wytłumił dźwięk mojej komórki. "I kogo teraz...?" Zerkając na dziewczynę przepraszająco, sięgnąłem do kieszeni i wydobywając z niej telefon, od razu przycisnąłem go do ucha.

- Tak? - rzuciłem szorstko, chociaż nawet nie wiedziałem kto dzwoni. "A to debilu mógł być ktoś z wieścią, że..." Przełknąłem głośno ślinę, znowu powracając do krainy niepewności i bólu o stan Lou.
- Podobno Liam gdzieś przepadł, wiesz coś o tym? - usłyszałem jednak spokojny głos Harry'ego. I aż odetchnąłem z ulgą.
- Nie kontaktował się ze mną ostatnio jeśli o to ci chodzi. - rzuciłem, natychmiastowo tracąc zainteresowanie jego powodem kontaktowania się ze mną. Za to z uwagą spojrzałem na Pezz, która jeszcze bardziej pobladła...
- Ze mną też nie. - głos Hazzy docierał do mnie jak zza ściany. - I ma wyłączoną komórkę.
- Może śpi. - rzuciłem na automacie, nawet na sekundę nie spuszczając dziewczyny z oka.
- Może... - Styles westchnął głęboko i bardzo niepokojąco. "No dobra, no..."
- Mogę podjechać do niego jeśli to konieczne. - zaproponowałem, czując się zmuszony do wypowiedzenia tych słów.
- Myślę, że warto... - dalej nie usłyszałem, bo Pezz znowu dopadła do toalety i cała jej katorga zaczęła się od nowa...
- Sorry stary, muszę kończyć... Podjadę przy wolnej chwili. - rzuciłem szybko do telefonu, rozłączając się i odrzucając komórkę gdzieś w kąt. Przybliżyłem się do dziewczyny, która się już uspokoiła i teraz tylko oddychała ciężko.

- Wszystko gra? - pogłaskałem ją po włosach. Dziewczyna pokiwała szybko głową. "Gdybym tylko mógł, z chęcią bym się z nią teraz zamienił..."

*

Z westchnieniem zaparkowałem na podjeździe Payne'a, gasząc silnik. Przez moment gapiłem się na jego dom, zastanawiając się czy ta wycieczka ma w ogóle jakiś sens. Może Liam postanowił wyjechać, czy coś... Był przecież dorosły, od ładnych paru lat sam o siebie dbał i nikt nie robił o to dymu. Rozumiałem co znaczy chęć pobycia samemu i to właśnie na to zrzuciłem ciszę z jego strony. Nie chciałem mu też w tym przeszkadzać, ale jakoś trudno było mi odmówić Hazzie. "Oczywiście fakt, że Pezz cię wykopała z domu, żebyś przestał nad nią nadskakiwać w ogóle nie miał nic do rzeczy..." Wciągając głęboko powietrze, przejechałem dłonią po twarzy i sięgnąłem w końcu do klamki. Wypadłem z auta, przerzucając kluczyki w rękach i spokojnie krocząc ku wejściu do jego domu. Kiedy już stanąłem przed wielkimi, brązowymi drzwiami mój niedopalony mózg upomniał się o fajkę. "Kurwa, Malik, im szybciej tam pójdziesz, tym szybciej będziesz miał to z głowy..." Ogarnąłem się szybko i zadzwoniłem. Odpowiedziała mi cisza. "Na pewno go nie ma..." Rozejrzałem się wokół siebie, czując w środku jakiś niepokój. Na wszelki wypadek zadzwoniłem jeszcze raz. Znowu nic. "Więc mogę już iść...?" Dla świętego spokoju nacisnąłem na klamkę, przekonując się nagle, że drzwi są otwarte. To było dziwne, dlatego szybko je uchyliłem i wkroczyłem do środka. Zatrzymało mnie jednak w samym progu, kiedy mój przerażony organizm odmówił mi posłuszeństwa. "O żeż kurwa mać..."



Mam jedno, małe ogłoszenie odnośnie dodawania rozdziałów... 
Z racji coraz większej ilości pytań, spróbuję się spiąć i dodawać rozdziały w każdy wtorek i piątek. Żaden inny dzień. Postaram się, nie twierdzę, że za każdym razem mi się uda. Mogę też Was powiadamiać o rozdziałach, jeśli oczywiście zostawicie jakiś kontakt :) Albo piszcie do mnie:
gg: 2553527
tt: @ladyinred_94

19 komentarzy:

  1. Jej teraz dopiero zauważyłam, że brakowało mi tu chłopaków ;)
    Kolejny raz relacja Lou-Harry podbija moje serce ;* Nie wiem, który raz to mówię, ale uwielbiam ich sprzeczki ;) No i tekst Lou: - No jak wbijesz tabliczkę 'Nie deptać' to może i odżyją. Normalnie mistrzostwo ;*
    Troska Zayna o Perrie, jest taka... Aww :) Naprawdę bardzo słodkie i kochane <3
    "Piwo wieczorem?"
    "Nie możesz pić, pacanie."
    "Ale ty możesz."
    "Wpadnę." - miałam ochotę tarzać się ze śmiechu :) Nie mam pojęcia czemu, ale rozwaliło mnie to :)
    I jestem strasznie ciekawa co się dzieje z Liamem ? Mam nadzieję, że nic bardzo złego ;)
    Komentarz.. Nie najlepszy, bo mam trochę dziadowy humor, wybacz :c
    Ale rozdział świetny :) Weny <3
    Tusiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie, kiedy dodasz coś na piekarni? :) Bo tęsknię za tym opowiadaniem ;)

      Usuń
    2. No to opowiadanie skupia się przede wszystkim na Harrym i Lou... Chłopaki są tylko dla zróżnicowania, ale staram się jak mogę...
      A tekst Lou należy do mojego kolegi z byłej klasy... Żeby oddać mu honor i nie przywłaszczać sobie jego pomysłowości, pozdrawiam go teraz :)
      Tarzać się w taki upał? No podziwiam chęci, mnie by się nie chciało :)
      Co do Liama, dowiesz się w 49 :)
      Komentarz jak zawsze cudowny, nie wiem na co Ty narzekasz :) I bardzo Ci za niego dziękuję :)
      Buziaki xx.
      PS: Co do Piekarni, ruszam od przyszłego tygodnia. Spodziewaj się na środę :)

      Usuń
    3. Wiesz jaka jestem głupia? Dopiero teraz przeczytałam początek rozdziału i zobaczyłam, że masz nominacje ;* Haha, ja małpa? Dzięki :) Ale już oddałam głos i mam wrażenie, że wygrasz ;* Nie ma za co ^^

      Usuń
    4. Nie liczę na wygraną, nawet na podium. Ale jeśli będę ostatnia to się załamię i przestanę pisać... :) Chociaż aktualnie jestem wniebowzięta, bo mam przewagę... Jestem na 1 miejscu! SZOK!
      Jestem przerażona...

      Usuń
    5. Nie żeby coś, ale dla mnie to nie jest szok ;) Świetnie piszesz, naprawdę masz do tego rękę, wiesz co robisz, nawet jeśli dla ciebie to tylko zabawa, bo tak powinno być to ta zabawa cholernie dobrze ci wychodzi :) A i jeśli wygrasz, nie zapomnij kto cię nominował ;* No i jeśli będziesz jakiekolwiek inne miejsce, też nie zapomnij ;) Choć mam wrażenie, że nie grozi ci inne miejsce niż 1 czy 2 ;*

      Usuń
    6. Uspokoj się, bo się zarumienię... :) Nie martw się, nie zapomnę o Tobie :)

      Usuń
  2. CO SIĘ DZIEJE Z LIAMEM?!
    Ojej Pezz *-* to całkiem słodkie :) i Zayn jest taki opiekuńczy (:
    Okej ale co z Liamem? Jak można kończyć rozdział w takim momencie? Bardzo nieładnie. I ja mam może do wtorku czekać? Ugh.
    Harry'emu to chyba zawsze źle. Chciał wiedzieć jak było, a teraz jakieś pretensje.
    Gems i Hazz są tacy...... normalni. Nie mogę doczekać się aż przyjedzie Liam xd.
    Lou i Harry są bardzo słodcy :)
    Nie jestem pewna czy wytrzymam do wtorku ugh fdpvehdhs.
    Świetny rozdział c:
    Scarlett xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam wiecznie zanudzać Lou i Harrym, no... Trochę zamącenia się przyda, ale nic Ci nie powiem :) Odmawiam składania zeznań :)
      Hm, pretensji to może nie ma... Po prostu miał kudłate myśli i nie miał ich z kim dzielić... Rozumiesz jego problem? :)
      Normalni? A jacy mają być? To zwykli ludzie... Zwykłe rodzeństwo. Gadają, igrają sobie na nerwach, jedzą razem posiłki... Nie mam żadnego powodu, żeby robić z nich nienormalnych :)
      Lou i Harry słodcy, mówisz? A nie zanudziła Cię scena z ich udziałem? Bo mi się wydaje taka... niewybuchowa.
      Cierpliwość to cnota, pamiętaj :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. Coś. Ty. Zrobiła. Liamowi????? O.O
    Rozdział genialny i tak dalej, wspomnienia Hazzy świetne, Zayn w roli opiekuńczego przyszłego tatusia słodki, ale końcówką zwaliłaś mnie z nóg. Proszę, jak najszybciej następny!!! :*

    Zapraszam też do mnie: http://onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? Nic :) On sam, ja ręki do tego nie przyłożyłam :)
      Cieszę się, że wszystko Ci się podobało, ale nie ekscytuj się tak, bo na nowy rozdział będziesz musiała poczekać do wtorku :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  4. JASNA CHOLERCIA! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Z niecierpliwością czekam na to, że Louise wkrótce się obudzi, więc proszę, nie zawiedź mnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie :) Nie ma się co ekscytować, to tylko opowiadanko :)
      Co do Louisy... Mówiłam już, że to opowiadanie bez happy endu...? W razie czego mówię jeszcze raz :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  5. Ochhh, widzę, że scena z goleniem uzupełniona o tabliczkę z rośnięciem i odświeżeniem. Jeden z moich ulubionych tekstów Louisy jak dotąd<3
    Harry miażdżący wzrokiem Lou, widzę, że coś małego zaczyna kiełokwac. Mój trójkącik się zbliża wielkimi krokami :D
    Larryyyyyyyyyyyyy. Będą chlac. Znaczy Tommo będzie chlał za ich obu.
    Malik, Pezz i ich dziecko. --------> <3
    Och widzę, że zagadkowa sprawa Liama zaczyna powoli znowu wkraczac do akcji. Czekałam na to od dawna.
    Ochhhh Rozdziały we wtorki i piątki, a ja akurat wyjeżdżam. Tak wiec chciałam Cię poinformowac, że przez najbliższe dwa tygodnie będę niestety niedostępna i Twój blog również będzie dla mnie niedostępny. :((((((((((((((( Obiecuję, ze wszystko nadrobię jak wrócę. Wybacz.
    I wybacz też, ze dzisiaj jest tak mało i niedokładnie i źle i w ogóle do dupy. Przepraszam.
    Ściskam i już tęsknię
    H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, u mnie nigdy nic nie wiadomo do końca, nawet jak coś planuję. W ostatniej chwili może mi się coś zmienić, więc lepiej się nie nastawiać na nic, nawet jak coś powiem :) Ale cieszę się, że Ci się podobało :) Mogę tylko zapytać, czy Ci się to nie wydaje dziwne, że większość jego wspomnień o Lou łączy się z łazienką...? ;)
      Nie nastawiaj się tak na Larry'ego, bo miłości z tego nie będzie. W sumie sama nie wiem co wyniknie, ale... Oj ja nic nie mówię :)
      Rozumiem, że mały Malik Ci się podoba? To się cieszę, bo teraz w związku z Liamem, Zayna będzie trochę więcej :) Ktoś w końcu musi mu pomóc, no i zaprosić Dan na wesele... I znowu gadam ;)
      Ojej, mam dodawać rozdziały i nie otrzymywać Twoich komentarzy? TO ZBRODNIA! Zobaczysz, będę płakać... No ale mam nadzieję, że wyjazd będzie udany :) I wrócisz wypoczęta, szczęśliwa itd :)
      Miłych wakacji!
      Buziaki xx

      Usuń
  6. Oooo ho! Mam się bać o Liama? Jak już Lou nie zamierzasz wybudzić to chociaż temu biedakowi nic nie rób złego, proszę?! Na bloga oczywiście zagłosowałam, jak każda wierna czytelniczka ;) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, jak zawsze zresztą ;) Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy masz się bać o Liama? Cóż... Aż tak źle z nim nie jest, więc spokojnie :) Nie zamierzam mu nic robić, chcę jedynie zrzucić z niego, przynajmniej u mnie, tę łatkę 'zakonnicy'
      Dziękuję Ci ślicznie za oddany głos :) I mam nadzieję, że następne rozdziały Cię nie zawiodą :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  7. HAPI BERSDEJ TU MAJ LUUUU HAPI BERSDEJ TU MAJ LUUUUUU HAPI BERSDEJ MAJ DIR LUUUUUUUUU TRALALALALALALA WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PO RAZ 3860684398647486047756 KCKCKCKC

    OdpowiedzUsuń