środa, 2 lipca 2014

43.

 Na wstępie chciałabym  tylko poprosić wszystkich, którzy zostawiają u mnie linki do swoich blogów - macie od tego spam. Bardzo proszę nie zostawiać tego pod rozdziałem... :)

Druga rzecz, rozdział zgodnie z obietnicą chciałabym dedykować Tusiakowi. Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruje :).
Gorąco pozdrawiam również Eve oczywiście... ;)


- To całkiem słodkie... - rzuciłem radośnie, wyświetlając sobie w głowie opowiedziane prze Eve wydarzenie. Trochę nawet je pamiętałem, a czego pamięć nie mogła mi wrócić, to sobie dowyobrażałem. I oczywiście przez to za żadną cenę nie mogłem powstrzymać durnego uśmiechu. W przeciwieństwie do dziewczyny, która tylko zacisnęła usta i z lekką pretensją patrzyła przed siebie. "No co, nie słodkie...?"

"No ciekawe jakbyś się czuł, Styles, gdyby ktoś ci przyblokował dostęp do kuchni w twoim własnym mieszkaniu..."

Natychmiast zalała mnie fala wyrzutów sumienia. Przełknąłem nawet głośniej ślinę, dając sobie chwilę na wymyślenie odpowiednich przeprosin w stronę Eve.
- ...i nie fair wobec ciebie. - sprostowałem, wbijając wzrok w dziewczynę. Kiwnęła lekko głową, ale poza tym jej postawa nie uległa zmianie. - Bardzo załaziliśmy ci za skórę?
- Nie mam na co narzekać. - mruknęła bez przekonania. "Dyplomatycznie, ale przecież kretynem nie jestem..."
- Czyli miałaś przerąbane... - westchnąłem, osuwając się na siedzeniu i z winą wbijając wzrok gdzieś przed siebie.
- Tylko ty wiecznie chciałeś się mnie pozbyć z mieszkania. - usłyszałem, co zmusiło mnie do spojrzenia na dziewczynę. Już miałem się kajać i tak dalej, kiedy zauważyłem lekki, chytry uśmieszek na jej twarzy. "A to mała cwaniara..." Natychmiast odrzuciłem poczucie winy w kąt.
- No Gemma coś wspominała. Ty chyba też. - rzuciłem tylko. - No ale przecież dzięki temu poznałaś miłość swojego życia, więc w zasadzie to powinnaś mi dziękować. - zaznaczyłem wyniośle.
- Prawie przy każdym spotkaniu mi to powtarzałeś. - Eve pogłębiła uśmieszek. Wyszedł jeszcze bardziej podstępnie niż poprzednio.
- Serio? - prychnąłem zaczepnie. - No czyli powinnaś.
- Wiesz, że to nie jest tak, że jeśli powtórzysz coś tysiąc razy to to się nie stanie prawdą? - Eve spojrzała na mnie przelotnie. - Jakbym zaczęła mówić, że jesteś mądry, nagle byś nie zmądrzał. - "Też mi coś!" Przez moment nawet się zapowietrzyłem, tylko po to, żeby ze świstem wypuścić powietrze przez zęby. I uśmiechnąć się zgryźliwie, patrząc na dziewczynę skupioną na jeździe.
- Znalazłem ci faceta, powinnaś być miła. I to jakiego faceta! - zaakcentowałem słowa ruchem ręki. Wiele to w minie Eve nie zmieniło...
- Przez przypadek. - kiwnęła głową pojednawczo. - Głównym celem i tak było wywalenie mnie z domu.
- Ale skończyło się szczęśliwie, więc i tak należą mi się podziękowania. - stwierdziłem, wysuwając wyniośle podbródek.
- Raz ci dziękowałam. Wystarczy. - Eve prychnęła tylko. - Co za dużo to niezdrowo.
- Ale ja tego nie pamiętam. - zaprotestowałem głośno, marszcząc brwi. Oczywiście nie podziałało, dziewczyna nawet nie mrugnęła, skupiona na jeździe.
- Zasłanianie się przejściową amnezją jest poniżej nawet i twojej godności. - stwierdziła ze stoickim spokojem, o wiele ciszej niż ja, co przecież zrobiło ze mnie jakiegoś narwańca.
- Znowu mnie obrażasz... - mruknąłem z pretensją, chociaż o wiele rozważniej. Ale nawet nie zdążyłem dobrze wypowiedzieć końcówki, kiedy w moją głowę uderzyło wspomnienie. Które kompletnie nie kleiło mi się z tym, co Eve przed chwilą mi powiedziała... I dziwnym trafem rozbrzmiało mi w łepetynie głosem Louisa...

"Najwyraźniej nie podobam się Eve. I przestań się opierdalać. I tak dostajemy po dupie."

Gwałtownie ściągnąłem brwi w głębokim zamyśleniu. "Czemu Tommo miałby się jej podobać...?" Z nic nierozumiejącą miną wbiłem spojrzenie w dziewczynę. Zdecydowanie potrzebowałem teraz wyjaśnień.

- Czemu ja pamiętam, że to z Louisem cię swatałem? - pisnąłem, dziwnie wysokim głosikiem. Chrząknąłem więc dla wprawy, żeby nie wyszło, że gadam jak jakaś zdesperowana dziewczynka.
- Bo trochę tak to było. - Eve tymczasem lekko kiwnęła głową.
- Na początku mówiłaś co innego. - westchnąłem, coraz bardziej skołowany. - Czemu wy mnie wszyscy okłamujecie... - jęknąłem z lekką rozpaczą, już sekundę później kumulując w sobie całą siłę. - Chcę prawdy. Teraz. - zażądałem, wbijając poważny wzrok w bok dziewczyny. - Jak naprawdę spiknąłem ciebie i Nialla?
- Głównie przez przypadek... - Eve westchnęła ciężko, ale i uśmiechnęła się nieobecnie. Jakby do swoich wspomnień. "Musiały być przyjemne..."

*

- Gdyby Harry pytał, wychwalałam ci Louisa pod niebiosa, okej?

Lou z westchnieniem zmęczenia usiadła obok mnie, zniesmaczona rozglądając się wokoło. W sumie to jej się nie dziwiłam, piłka nożna jej kompletnie nie interesowała. Ale obiecała swojemu ukochanemu, który podobno miał grać, że przyjdzie i go podopinguje. Oczywiście ciągnąc mnie za sobą.

Wiedziałam, że to tylko po to, żeby Hazz dalej mógł kontynuować swoje idiotyczne swatanie mnie z Louisem. Nie miałam nawet pojęcia co temu głupkowi się ubzdurało, ale miałam już tego dosyć. Całe szczęście Lou też, więc przynajmniej miałam jednego sprzymierzeńca.

- Jeszcze mu się nie znudziło? - rzuciłam niecierpliwie, próbując jak najwygodniej ułożyć się na plastikowym krzesełku. Co nie było znowu takie łatwe jak się wydawało.
- Niestety nie. - Lou wyciągnęła nogi przed siebie i otuliła się szczelniej bluzą Harry'ego. - Także jakby coś... Louis jest najcudowniejszym facetem pod słońcem i nie możesz oderwać wzroku od jego gry. - spojrzała na mnie wymownie, jakby uważała, że nie rozumiem. Tak samo robiła z Harrym, no ale ja przecież nie jestem tym ułomnym dzieckiem, na Boga...
- I może mam się jeszcze serio na niego pogapić? - prychnęłam. W tym momencie poważnie się zastanawiałam co trzyma moją przyjaciółkę przy tym głupolu.
- Nie zaszkodziłoby. - Lou pokiwała tylko głową. - Harry byłby zadowolony, a ja będę mogła spokojnie przespać te półtorej godziny nudy. - ziewnęła niespodziewanie, zasłaniając usta obiema dłońmi. "No bez przesady..."
- To mecz. - wskazałam ręką na murawę, na której już przecież trwała gra.
- Właśnie to powiedziałam. - dziewczyna kompletnie olała moje słowa i jeszcze bardziej osunęła się na krzesełku, opierając na nim łokieć. - Dobra, to ja będę sobie tu przysypiać, okej? - ułożyła głowę na dłoni, a w drugą zgarnęła telefon. - Możesz mnie trochę pozasłaniać w razie czego... - stwierdziła, już zagapiona w ekranik. "Jak tak można ja się pytam...?"
- Właśnie dlatego nigdy cię nie zapraszam na swoje mecze. - mruknęłam, przyglądając jej się przez dłuższą chwilę.
- I bardzo ci dziękuję. - wyszczerzyła się, zerkając na mnie przelotnie. A kiedy wróciła wzrokiem do telefonu, zaczęłam przypatrywać się akcji na boisku.


*

- Lou... - usłyszałam nagle nad uchem i dosłownie znikąd ktoś stanął przede mną, zasłaniając mi cały widok na boisko. "Co za dureń?!" Wkurzona niemożliwością oglądania meczu, spojrzałam w górę. I zauważyłam znajomego blondyna, którego chyba kojarzyłam z tego zespołu od Hazzy. "No i czego on tu teraz chciał...?"

- Lou, powiedz coś temu łamadze, bo mnie zaraz rozniesie. - rzucił do zapatrzonej w telefon dziewczyny, zanim zdążyłam go grzecznie poprosić, żeby się odsunął. I to dostatecznie mnie zaciekawiło, żeby patrzeć to na niego, to na Lou, czekając na rozwój tej dyskusji - Mamy zupełne zero w bramkach.
- To coś zmienia? - Lou westchnęła i na moment oderwała wzrok od telefonu, nadal jednak trzymając go przed sobą. - Ten mecz i tak jest tylko dla rozrywki.
- Dla rozrywki, ale założyłem się z Malikiem, że nie przegramy. I nie możemy przegrać. - chłopak stwierdził zaciekle.
- O co ten zakład? - dziewczyna zaciekawiła się.
- Nie chcesz wiedzieć. - pokręcił głową. - Błagam, zmotywuj jakoś swojego kochasia. - machnął ręką za siebie, na boisko. - Gra gorzej niż baba. - rzucił.

"ŻE CO PROSZĘ?!" Automatycznie zmrużyłam oczy i wbiłam w chłopaka wkurzone spojrzenie.

- Czemu ja? - Lou też zerknęła na niego, coraz bardziej niezadowolona. - Masz tam jeszcze dziesięciu innych zawodników.
- Ale tylko na jednego mam tajną broń. - blondyn uśmiechnął się zachęcająco. Zauważyłam, że przez to wokół oczu zrobiły mu się zabawne zmarszczki. Efekt był całkiem słodki i...
...sama nie wiem czemu właśnie o tym myślałam.

- O Boże, nigdy więcej nie idę na żadne mecze... Jeszcze mnie ganiać zaczynają. - z poczucia tej dziwności, które mnie ogarnęła, wyrwał mnie głos Lou. Która jak zauważyłam, zerwała się z krzesełka i ruszyła przez pierwszy rząd pustych krzesełek do krawędzi boiska. Zauważyłam, że Hazz od razu wycelował z biegiem tak, żeby się do niej zbliżyć, ale nie zarejestrowałam rozwoju akcji, bo obok mnie niespodziewanie usiadł blondyn.

- No jak nic będę się musiał przebiec goły po ulicy... - rzucił nieobecnie.

Byłam pewna, że mówił do siebie. Ale jego durna uwaga gdzieś zalęgła się wewnątrz mnie i nie pomagał mu nawet fakt, że był całkiem słodki. Więc zanim się obejrzałam, już lekko się do niego nachyliłam.

- Może spróbuj zagrać ofensywnie. - rzuciłam niezobowiązująco. - Ustawienie 4-3-3 nie jest takie złe, ale stawiając na obronę nie da się wygrać. Trzeba zaatakować. Ale w sumie ja się nie znam, jestem tylko dziewczyną. - zakończyłam wymownym spojrzeniem.
- Ja nie... - spojrzał na mnie w panice i tylko westchnął ciężko. - Ty grasz? - wydusił w końcu.
- Tylko jak baba. - wzruszyłam ramionami, cytując jego wypowiedź. Zrozumiał do czego zmierzam, bo od razu spojrzał na mnie przepraszająco.
- Ja szczerze uwielbiam kobiecą piłkę nożną. - stwierdził, przykładając obie dłonie do serca. - Jest o wiele lepsza niż ta męska. Dziesięć kobiet biegających po boisku... - urwał, marszcząc brwi. Nie mogłam się nie zaśmiać.
- Nie musisz się tłumaczyć. - mruknęłam pojednawczo. Dłużej jakoś nie mogłam chować urazy o jego szowinistyczne uwagi.
- O dzięki ci, bo zaczynałem już gadać głupoty w panice. - chłopak odetchnął z ulgą i uśmiechając się szeroko, wyciągnął do mnie dłoń. - Jestem Niall.
- Evelyn. - uścisnęłam ją i szybko zabrałam rękę. Właściwie i wzrok z jego twarzy, bo łączenie dotyku i patrzenia na niego wydawało się przerastać moje umiejętności. - Ale wszyscy mówią mi Eve. - chrząknęłam po sekundzie, odważnie wracając wzrokiem na te urocze zmarszczki wokół oczu. I dopiero w tym momencie się zorientowałam jakie chłopak miał przeszywające spojrzenie. Samo w sobie. Niebieskie. Błękitne. Czy jakieś takie. W każdym bądź razie tak onieśmielające, że przez moment nie mogłam skupić myśli. "No fantastyczne oczy..."

- Więc... Eve, pójdziesz ze mną trochę potrenować? - z rozproszenia jego tęczówkami wyrwało mnie nic innego jak właśnie jego głos. Chrząknęłam więc lekko i odwróciłam na moment wzrok.
- Nie wiem czy mogę. - mruknęłam.
- Tu i tak jest ogromny chaos. - chłopak machnął ręką, nie tracąc uśmiechu. - A najgorzej na boisku. Pomożesz mi przynajmniej jakoś to posprzątać.
- Nie znam się na sprzątaniu. - pokręciłam głową.
- To tak jak ja na trenowaniu, ale nikomu nie mów. - Niall pogłębił uśmiech. Więc i ja się uśmiechnęłam. I nawet się nie zorientowałam jak ruszyłam za nim do pierwszego rzędu, gdzie rozłożył się jako trener.


*

- Kto jest mistrzem? KTO JEST MISTRZEM? KTO STRZELIŁ JEDYNEGO GOLA W MECZU?!

Hazz dosłownie podskakiwał, idąc w kierunku, gdzie stałam z Lou i Niallem. Wszyscy troje patrzyliśmy na niego jak na ostatniego debila. Albo przynajmniej człowieka pijanego, bo dokładnie tak się zachowywał. Kiedy do nas podszedł, zarzucił bowiem ramię na barki Nialla i uwiesił się na nim jak na płocie.

- I tak wszyscy widzieli, nie musisz o tym trąbić. - mimo słów, blondyn uśmiechnął się szeroko i poklepał go po plecach.
- Teraz mi załatwiasz koszulkę, Styles=Mistrz. - Hazz zmierzył przyjaciela spojrzeniem, szczerząc się jak opętany. - Jestem geniuszem piłkarskim.
- Zanim kazałem Lou z tobą pogadać byłeś piłkarską porażką. - Niall spojrzał na niego z rozbawieniem.
- No właśnie, wszystko dzięki mojej kobiecie, mojej muzie, mojej kochance. - Harry wyliczał i gwałtownie zgarnął Lou w ramiona. Sądząc po minie, nawet się nie spodziewała. A już zwłaszcza tego, że dostanie ogromnego buziaka w policzek. Po którym starannie się wytarła i spojrzała morderczo na chłopaka.
- Co ty mu zrobiłaś? - Niall chyba nie zwrócił uwagi na jej zniesmaczoną minę, bo zaśmiał się tylko.
- Powiedziała, że jak nie strzelę gola to koniec z seksem do końca roku. - Harry pospieszył z odpowiedzią. Niall zaśmiał się w głos, a Lou zrobiła przerażoną minę. - A mamy dopiero maj... - dodał znaczącym tonem, za co natychmiast dostał po ramieniu od coraz bardziej wkurzonej dziewczyny. - Ała! - Hazz zmarszczył brwi, masując obolałe miejsce. - O biciu nie było mowy...
- Muszę ci poważnie wytłumaczyć co to prywatne sprawy... - Lou spojrzała na niego walecznie i nie przejmując się uszkodzeniami chłopaka, złapała go za ramię. Dokładnie w tym samym miejscu, w które go uderzyła. Hazz skrzywił się oczywiście, ale nic więcej nie zarejestrowałam, bo Lou zdążyła go już odciągnąć na znaczącą odległość.
- I ja mam z nimi wracać... - westchnęłam ciężko sama do siebie. Zaczynałam sobie porządnie współczuć, bo przecież po czymś takim w samochodzie będą się albo kłócić, albo godzić. Obie wersje kiepsko mi się podobały...
- Masz z nimi wracać? - usłyszałam niespodziewanie. Odwróciłam głowę w kierunku dźwięku i zauważyłam Nialla, który patrzył na mnie uważnie. "Jak zdołałam zapomnieć, że on nadal tu jest?" - Z nimi? - powtórzył dosadnie, zanim zdążyłam zareagować. - Przecież człowiek może od tego oszaleć. Pomogłaś mi, więc nie mogę na to pozwolić. Odwiozę cię. - zaproponował przyjaźnie. Uśmiechnął się przy tym w ten swój sposób. W dodatku patrzył na mnie tak, że zaczęłam zapominać co znaczy słowo NIE. Z drugiej jednak strony nie chciałam się narzucać... "Teraz stanowcza, ale miła odmowa..."

- Ale ja... - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
- Ale żadnego ale. - Niall wpadł mi w słowo. W sumie w ostatniej chwili, bo sama nie wiedziałam czym miałabym się tłumaczyć. - Prowadzę lepiej niż trenuję, słowo daję. - przyłożył dłoń do klatki i uśmiechnął się jeszcze bardziej zachęcająco. - No chodź. Ja nie gryzę niczego oprócz żarcia.
- Bardzo przekonywujące. - mimowolnie odwzajemniłam gest. Chłopak uznał to za zgodę, bo po chwili ruszył przed siebie w kierunku jednego z dwóch ostatnich aut zostawionym na tym strzeżonym parkingu, na którym się właśnie znajdowaliśmy i zręcznie otworzył drzwi od strony pasażera.
- Siadaj, proszę bardzo. - skinął dłonią na wnętrze i spojrzał na mnie z niesłabnącym uśmiechem. Poczułam się miło, więc nawet nie myślałam, żeby się teraz z tego wycofywać. Po prostu podeszłam do niego.
- Dziękuję. - rzuciłam, wsiadając do auta.

W momencie, gdy szukałam wygodnej ułożenia, Niall zdążył okrążyć samochód i wskoczyć na miejsce kierowcy. A kiedy zapinałam pasy, już odpalał auto i powoli kierował się do wyjazdu.

Korzystając z okazji, przyjrzałam mu się ukradkiem. Skupiony na drodze przed sobą wyglądał spokojnie. Zupełnie inaczej niż tam, na boisku. Tam był rozgadany, energiczny, ciągle sypał żartami. W zasadzie bardzo przyjemnie mi się z nim gadało, nawet jeśli odwracał moją uwagę od boiska. Zdecydowanie nie czułam się stracona, tak jakby to było pewnie w przypadku gdyby to Lou mi paplała podczas jakiegoś meczu. Ją zdecydowanie byłabym w stanie udusić. Przy Niallu tylko się uśmiechałam i kiwałam głową. Ale to było silniejsze ode mnie. Chłopak był tak sympatyczny, że nie dało się inaczej. "Albo się nawet i nie chciało..."

Dobra, polubiłam go. Nie dało się tego ukryć. On nie udawał wiedzy o piłce ze względu na to, że jest facetem jak niektórzy. On naprawdę się na tym znał. I wcale nie traktował mnie z góry ze względu na płeć, za co też na wstępie dostał ode mnie plusa. Łącznie tych plusów nazbierało się tyle, że mnie samą zaczynało to lekko przerażać. Niall był miły, zabawny, rozgadany i fajnie się śmiał. Zestaw śmiertelny, nawet jeśli spędziłam z nim tylko godzinę. "Aż strach pomyśleć co by było przy dłuższym spotkaniu..."

- Mogę włączyć? - jego melodyjny głos kolejny raz wyrwał mnie z rozmyślań. "Zdecydowanie zbyt często przy nim odpływasz..." - Bez muzyki jakoś nie mogę się skupić. - zamrugałam parę razy, zanim się zorientowałam, że trzyma dłoń przy radiu.
- Twój samochód, twoje zasady. - uśmiechnęłam się lekko, kolejny raz czując się naprawdę miło. "Zapytał mnie o zdanie..."

"No serio jest się czym ekscytować..."


Ale to i tak było miłe.

- A możesz to wytłumaczyć mojemu bratu? - Niall tymczasem zerknął na mnie w tym swoim skupieniu jazdą. - Ozłociłbym cię. Kretyn traktuje mój skarb jak ciężarówkę przewożniczą. - pokręcił głową z niesmakiem. Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. A ze względu na to, że akurat wpatrywałam się w drogę przed nami, zauważyłam jak chłopak cudownie myli drogę do mojego mieszkania. "Bo czy ktoś mu o niej powiedział...?"
- Źle skręciłeś. - zauważyłam, machając dłonią w stronę okna. Niall się nawet nie obejrzał. Za to znowu się uśmiechnął i spojrzał na mnie przelotnie. Ale nawet pośpiech i szarówka naokoło nie zmieniły tego niesamowitego błękitu w jego oczach.
- Naprawdę masz ochotę wracać teraz do mieszkania? - spytał sympatycznie. - Gdzie tamta dwójka pewnie będzie świętować zwycięstwo Stylesa-Mistrza?
- Masz rację... - kiwnęłam głową, układając dłonie na kolanach. - Ale ja nie chcę ci się narzucać.
- Potraktuj to jako podziękowanie za pomoc. Gdyby nie ty, pewnie ujeb... przegralibyśmy. - wyratował się w ostatniej chwili, uśmiechając się do mnie po raz kolejny. - Jednak wolę grać niż trenować.
- No nie każdy się do tego nadaje. - kiwnęłam głową, z niewidomych przyczyn skubiąc jakąś nitkę przy szwie. Chyba mnie o uspokajało...
- Tobie obie rzeczy idą całkiem nieźle.
- Nie widziałeś jak gram.
- Więc musisz mnie kiedyś zaprosić na mecz. - Niall spojrzał na mnie, tym razem o sekundę dłużej. Aż mi się ciepło zrobiło. I spowodowało, że kompletnie nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Zdecydowanie nie chciałam mu się narzucać. Kto wie, to mogło być nasze ostatnie spotkanie...

- Gdzie my właściwie jedziemy? - chrząknęłam, dla zmiany tematu.
- Na afterparty. - usłyszałam. "No cudownie..." - Coś nie tak? - chłopak od razu wyłapał moje niezadowolenie.
- Ja się kiepsko czuję na imprezach. - wyjaśniłam marszcząc brwi. Głupio się czułam, przyznając się do tego, bo coś mi się wydawało, że ktoś taki jak on szalał na nich nie raz i nie dwa.
- Rozumiem... - on tymczasem tylko kiwnął głową, skręcając nagle w jakąś mniej uczęszczaną uliczkę. - Więc co robisz w wolnym czasie? - spytał po chwili sympatycznie.
- Na przykład oglądam mecze. - odpowiedziałam jak na automacie. I wbiłam wzrok w chłopaka, który spoważniał niespodziewanie i odwrócił na moment głowę w moją stronę.
- Serio, dziewczyno, wyjdź za mnie. - rzucił z niezwykłą powagą. W tym momencie zabrakło mi tchu. Pierwszy raz w życiu poczułam, że się rumienię. Szybko więc odwróciłam głowę i w panice zaczęłam szukać jakiejkolwiek odpowiedzi. Poczułam się uratowana dopiero w momencie, kiedy w radiu usłyszałam znajomą melodię.
"But I won't hesitate, no more, no more
It cannot wait, I'm yours..."

- Strasznie lubię tą piosenkę, możesz dać głośniej? - poprosiłam, wcale nie drżącym głosem. Niall zaśmiał się, ale spełnił moją prośbę. A po chwili zaczął nucić wraz z wokalistą. "Kurde, miał naprawdę fajny głos..."

*

- Niech zgadnę, I'm Yours stało się waszą piosenką? - wyszczerzyłem się, widząc rozmarzony wyraz twarzy u Eve. "Sentymentalna kobieta..."
- Tak jakby. - uśmiechnęła się, kiwając lekko głową.
- Jakie to romantyczne... - rzuciłem melodyjnie, rozkładając się na fotelu tak, że łokciem zahaczyłem o oparcie, dzięki czemu mogłem uważnie przyjrzeć się dziewczynie. - Nawet nadaje się na scenariusz jakiejś komedii romantycznej. Wasza historia zrobiłaby furorę. - stwierdziłem. Już nawet zrobiłem przerwę na delikatny oddech, żeby za chwilę móc kontynuować to rozpływanie się ich romansem, kiedy prezenter w radiu, na którego kompletnie nie zwracałem uwagi, nagle się przymknął, a zamiast niego w samochodzie rozbrzmiały całkiem znajome nuty. "I'm yours..." - Hah, co za wyczucie... - zaśmiałem się cicho. I już po dosłownie sekundzie, spoważniałem. - Chwila. Ale z każdym obcym facetem tak masz, że jak słyszysz tę piosenkę, to się zakochujesz? - wbiłem uważny wzrok w dziewczynę.
- Na szczęście nie. - uspokoiła mnie.
- Uff, ulżyło mi. - na powrót się uśmiechnąłem. I zrezygnowałem nawet z siedzenia bokiem, spokojnie układając plecy na oparciu. - Nie to, żeby coś, ale Nialler to mój kumpel. Dziewczyna kumpla jest nie do ruszenia. - zmarszczyłem czoło, rozmyślając o tym jak to w ogóle zabrzmiało. "Jak zwykle Styles, idiotycznie..." - I po co ja w ogóle drążę ten temat... - westchnąłem pod nosem, zakładając ręce przed sobą.
- Sama nie wiem. - Eve rzuciła tylko i w samochodzie zapadła cisza. Nie licząc piosenki dobiegającej z radia rzecz jasna. Wsłuchując się w nią, odwróciłem twarz do okna i układając rękę na podłokietniku w drzwiach, zacząłem bębnić palcami w rytm. Nawet nie wiem kiedy zacząłem w myślach powtarzać słowa piosenki...

"Look into your heart and you'll find love, love, love, love
Listen to the music of the moment, people dance and sing"

"Byłoby cudownie dzielić taką piosenkę z drugą osobą..."

- A my mieliśmy z Lou jakąś swoją piosenkę? - spytałem niespodziewanie, nawet dla siebie, oczywiście od razu zerkając w stronę dziewczyny.
- A tego nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ale mam taką, którą ja wam przypisałam.
- Jaką? - zaciekawiłem się.
- Pokaż telefon. - szybko wydobyłem swoją komórkę z kieszeni i podałem ją dziewczynie, korzystając z tego, że właśnie zatrzymaliśmy się na światłach. Eve szybko się nią zajęła, burzliwie klikając palcami po ekranie. - Trzymaj. - zwróciła mi po chwili aparat. Dokładnie w momencie, kiedy samochód przed nami ruszył, więc musiała się zająć prowadzeniem. W sumie i dobrze, bo mogłem się spokojnie zająć tym, co mi wyszukała. Widząc, że to i jakiś filmik na yt, i tłumaczenie, szybko wyłączyłem radio i włączyłem piosenkę. Melodia była chwytliwa, więc mimowolnie zacząłem kiwać głową w jej rytm. Szybko jednak odkryłem, że tekst jest w tym dziwacznym języku, którego za grosz nie pojmowałem, więc aby dokładnie zrozumieć co Eve miała na myśli z tą piosenką, przeskoczyłem na kartę z tłumaczeniem.
"Wezmę cię, gdziekolwiek popadnie
Wezmę cię, jak nie brałem żadnej
Wezmę cię, bez względu na porę..."

Zamrugałem kilka razu powiekami, nie do końca dowierzając w to, co widzę. Zmarszczyłem też czoło, podnosząc wzrok na Eve. Zauważyłem drwiący uśmieszek i od razu zrozumiałem jej zamiary.
- Ale śmieszne... - prychnąłem, wywołując tym u niej głębokie rozbawienie, którego nawet nie starała się ukryć. "Małpa..." Z fochem odkręciłem głowę. Akurat w taki sposób, że mój wzrok znowu padł na telefon.

"A potem będę rozmyślać wciąż, kiedy cię będę mógł wziąć..."

Tym razem nie mogłem się powstrzymać do parsknięcia śmiechem, nawet mimo głębokiego zaskoczenia. "Co za człowiek wymyśla takie teksty..."


PS: Zapraszam na kolejny blog, o którym wiem tylko, że jest o Harrym: Unconditionally. Może się komuś spodoba :)

8 komentarzy:

  1. Tak. Piosenka na końcu rządzi! :D
    Genialny rozdział, historia poznania Nialla i Eve ^.^ świetna naprawdę.
    Nie mogę się doczekać, kiedy Lou się obudzi...
    Czekam na nexxxt :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez ten rozdział tej piosenki na końcu nie mogłam wyrzucic z głowy :) Ale cieszę się że Ci się podobało :)Co do Lou... Ja niczego nie mogę niestety obiecać...
      Buziaki xx.

      Usuń
  2. Końcówka najlepsza XD ! Kiedy Lou się obudzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) A jeśli chodzi o Lou, przecież nie wiadomo czy w ogóle się obudzi...:)
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. Dobra poważnie... Nie wiem co ci napisać. Serio nie mogę zebrać myśli, bo jedyne co mam teraz w głowie to na przemian AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA z AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW, więc musisz mnie zrozumieć. <3
    Dobrze, postaram się...
    Dziękuję za tą dedykację... Kurna nie dość, że DEDYKACJA DLA MNIE, to jeszcze z takim rozdziałem... Już mogę umierać ;* Dziękuję!!!
    Rozdział... UWIELBIAM, KOCHAM, UBÓSTWIAM! Czytałam dwa razy, bo normalnie nie mogłam się powstrzymać! Jest zajeb.. Cudowny :)
    To jak Niall i Eve się poznali... Moje serce się rozpływa, poważnie. Kocham ich! (Nie mów Alex, bo mnie zabije ;* )
    ''- Powiedziała, że jak nie strzelę gola to koniec z seksem do końca roku.'' - przez ten tekst zaczęłam się śmiać tak głośno, że mój brat chce mnie do lekarza zawieść. Niee no rozwaliło mnie to! Świetne, świetne ;)
    ''- Serio, dziewczyno, wyjdź za mnie.'' KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM I... KOCHAM. Normalnie taki miałam w tym momencie wyszczerz na twarzy, że sobie tego nie wyobrażasz ! Trochę mi to przypomniało początek historii Liama u nas, ale to całkiem co innego, więc zapomnij, że to powiedziałam ;*
    SERIO?! I'm Yours?! KOCHAM TĄ PIOSENKĘ CAŁYM SERCEM... I TY JESZCZE TO TUTAJ... I U NIALLA I EVE... I... O BOŻE. <3
    Przepraszam, że taki... Durny ten komentarz. :c Ale mnie okropnie brzuch boli, i mam wrażenie, ze przechodzi mi na mózg ;)
    WENY! :*
    Twoja fanka,
    Tusiak <3
    PS. MASZ TALENT! Zawsze będę ci o tym przypominać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie spokojnie :) Ja Cię nie chcę mieć na sumieniu więc bez takich okej? :)
      Naprawdę się cieszę że rozdział Ci się spodobał :) W zasadzie lekko mi sie go pisało i jestem całkiem zadowolona. No przynajmniej nie mam na co narzekać :)
      Grunt to odpowiednia motywacja przeciez nie? :) Lou wie jak zmotywować Harry'ego :)
      On się w sumie nie oświadczył Eve. On tylko żartował :) Scena wzięta z Sydney White :)
      Tak, też kocham i'm yours :)
      Spokojnie, komentarz ja. Zwykle cudowny :) Dziękuję za niego :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  4. Nominowałam cię do Liebster Blogger Award :)
    Szczegóły tutaj ---> http://onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com/2014/07/liebster-award-po-raz-trzeci.html

    OdpowiedzUsuń