Uśmiechnąłem się do siebie, odtwarzając w głowie ten pierwszy koncert. Na którym przecież jej nie rozkręciłem. Wystarczyła sekunda, żebym doskonale przypomniał sobie jak Lou siedziała za kulisami i bawiła się telefonem, żeby potem opieprzyć mnie za to, że zmarnowałem jej wieczór. Co najśmieszniejsze, tylko do mnie wychodziła z gębą. Louisa omijała jak ognia, z Niallem i Liamem chyba się nawet nie spotkała, a z Zaynem zamieniła jedno słowo. Resztę ludzi kręcących się wokół totalnie ignorowała. "No kto by pomyślał, że jest taka nieśmiała..."
- Strasznie szybko odpływasz, wiesz? - usłyszałem niespodziewanie. Aż drgnąłem. Powoli rozejrzałem się wokół siebie, próbując odnaleźć się w rzeczywistości, gdzie nie gram właśnie koncertu i nie patrzę co chwila na kulisy, żeby zobaczyć czy dziewczyna nadal siedzi gdzie ją zostawiłem. Chwilę potrwało, zanim zorientowałem się, że siedzę przed Eve, w jej salonie i jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy o Lou. "Styles, więcej skupienia..."
- Po prostu coś mi się przypomniało... - westchnąłem, uśmiechając się przepraszająco.
- Serio? - Eve spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- No tak... - kiwnąłem głową, marszcząc brwi. - Już dużo rzeczy pamiętam. Z dnia na dzień coraz więcej.
- To dobrze. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Ja cię może już nie zatrzymuje, co? - podniosłem się powoli z fotela i przejechałem dłońmi po udach. - Niall się pewnie pluje już z zazdrości, poza tym jest już po... północy? - pisnąłem, patrząc na swój zegarek na nadgarstku. - Cholera, szybko poszło...
- To może zostaniesz na noc? - Eve zaproponowała niespodziewanie. - Nie będziesz chyba wracać o tej porze.
- A Niall nie będzie zły? - spojrzałem na nią z pytaniem.
- Czemu miałby być zły?
- Z zazdrości. Już mnie widziałaś nago. - wyszczerzyłem się na wspomnienie tamtej chwili. "Było zabawnie..."
- Lepiej już skończ. - Eve jednak nie było do śmiechu, bo tylko zmroziła mnie spojrzeniem. - Wiesz gdzie jest gościnny? - spytała po chwili, o wiele przyjaźniej.
- Trafię. - kiwnąłem głową, już wycofując się na korytarz. - I dzięki za ten...
- Nie ma sprawy. - dziewczyna uśmiechnęła się blado.
- Dobrej nocy. - pożegnałem się, nie spuszczając jednak oka z dziewczyny. - A, tylko nie bądźcie za głośno, co? Chciałbym się wyspać...
- Jak ja się cieszę, że nie muszę spędzać z tobą dużo czasu. - usłyszałem rozbawiony. "No inaczej Niall by mnie chyba zabił..."
*
Wgapiałem się w ciemny sufit, odchodząc już prawie od zmysłów. "Bo ile można kurde gadać?" Okej, jak Hazz powiedział mi, że ma parę pytań o Lou, to się wycofałem. Żeby się nie krępował, czy coś. Ale w tym momencie zaczynałem już tego poważnie żałować. Zaufanie zaufaniem, ale bałem się o Eve. Już i tak od paru dni żyła jakby była zombie. Mało co jadła, mało co spała, mało co mówiła. To było przerażające. Wiedziałem, że martwiła się o przyjaciółkę. Póki jeszcze do niej chodziła, było nawet okej. Ale jak tylko Hazz zablokował dostęp do Lou swoimi odwiedzinami, jakby duch wszelki z niej uszedł. Więc tym bardziej bałem się co taka rozmowa o niej może przynieść. "Miejmy nadzieję, że nic złego..." Westchnąłem ciężko, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Miałem się nawet podnieść, żeby po raz setny w ciągu minuty zerknąć na komórkę która jest godzina, kiedy w końcu usłyszałem skrzypnięcie drzwiami, a po nim ciche kroki. "Nareszcie..."
- No i? - szepnąłem, patrząc na dziewczynę dzięki księżycowi, którego światło wpadało przez zasłonięte okna. Wypadło niestety tak niedelikatnie, że dziewczyna drgnęła, przestraszona.
- Jeju, Niall. Myślałam, że śpisz. - westchnęła, opierając się o szafkę, przy której stała i przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. - Przestraszyłeś mnie. - spojrzała na mnie pobieżnie.
- Czekałem aż skończycie gadać. - wyjaśniłem, opierając się na ramieniu. - Cholernie długo to trwało.
- Harry miał parę pytań. - Eve wyprostowała się po chwili i powoli podeszła do łóżka, siadając na samym jego krańcu.
- Jakich?
- O Lou.
- Czy ja cię zawsze muszę ciągnąć za język? - westchnąłem. - O co pytał, co mu powiedziałaś, jak to przyjął?
- Dobrze to przyjął, tak myślę. - zmarszczyła czoło.
- I? - dociekałem. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi.
- Jestem zmęczona. - usłyszałem po chwili. - Pójdę pod prysznic, okej? - kiwnąłem głową w odpowiedzi. Eve uśmiechnęła się lekko i cmoknęła mnie w policzek, już po chwili wstając z łóżka. Obserwowałem jej delikatne ruchy, póki nie zeszła mi z oczu. A jak zniknęła ponownie w korytarzu, opadłem ciężko na poduszkę. "I jak teraz ja mam ją z tego wyciągnąć?" Westchnąłem głośno, próbując wymyślić cokolwiek, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Fakt, że nie potrafiłem jej pomóc, bolał okropnie. "Tak samo jak ją bolało wcześniej..."
"No to teraz ty musisz jej pomóc, bohaterze."
Szkoda tylko, że nie miałem bladego pojęcia jak...
*
Zdejmując koszulkę, rzuciłem się na łóżko i z westchnieniem przyjemności przytuliłem się do poduszki. Nawet nie miałem ochoty rozbierać się dalej. Poza tym nie byłem u siebie, a drugiej takiej akcji jak w łazience, Niall by chyba nie zdzierżył. Widziałem jak on patrzył na tę dziewczynę. Dla niego ósmy cud świata przy niej, to nic nie znacząca pierdoła. Na jej widok oczy świeciły mu się jak lampki bożonarodzeniowe. Tak radośnie i błyszcząco. "Ciekawe czy i Lou podobnie na mnie patrzyła..." Zamykając oczy, delikatnie przygryzłem wargę, próbując odświeżyć w głowie jakiś taki moment. Zamiast tego jednak, w umyśle znowu rozświetlił mi się obraz początków. Znajomości. Przyjaźni. Gdzie nie było między nami żadnego napięcia. Biorąc pod uwagę inne wspomnienia, ciężko mi teraz było zrozumieć jakim cudem mogłem spokojnie się z nią przyjaźnić. "To możliwe, żebym tak po prostu olał jej urok?"
*
Spojrzałem na zegarek, odnotowując w pamięci, że dokładnie 15 minut po północy powinienem zdjąć z gazu gotujący się makaron. Ale zanim to nastąpi, sięgnąłem po drewnianą deskę i szybko zacząłem kroić paprykę. Nie minęła jednak nawet sekunda, kiedy usłyszałem za sobą cichutkie kroki. Nawet się nie zdziwiłem, właściwie to nawet czekałem, kiedy Lou mnie tu znajdzie. W końcu umówiliśmy się na oglądanie filmu. Zresztą po dwóch tygodniach znajomości zdążyłem już zauważyć, że jest strasznie zamknięta w sobie. Wprawdzie po paru koncertach udało mi się ją lekko rozluźnić, zwłaszcza po Bon Jovim, ale nadal miałem wrażenie, że to nie było to. Bo może i przy mnie zachowywała się naturalnie, co wziąłem za sukces, ale przy innych jakby ją ścinało. Kompletnie tego nie rozumiałem, ale postawiłem sobie za cel, że się tego u niej wyzbędę. No przynajmniej dopóki byliśmy w Anglii i bez wiedzy całego świata udawało mi się ją ściągnąć do hotelu po koncercie...
- A ty co, bawisz się w kurę domową? - Lou stanęła tuż przy moim ramieniu i widząc co robię, zaśmiała się cicho. - Nie za wcześnie? Masz dopiero 18 lat, męża sobie jeszcze znajdziesz.
- Ha ha. - zerknąłem na nią pobieżnie, starając się nie uciąć sobie palców
- Co za riposta, zmiotło mnie z nóg. - dziewczyna swobodnie usiadła na szafce jakieś centymetry ode mnie i zaczęła majtać nogami. Wyraźnie czułem jej zaciekawiony wzrok na sobie i nawet odliczałem sekundy do jej pytania. - A naprawdę, co ty robisz? - "I proszę bardzo..." - Związałeś gdzieś kucharza i próbujesz zająć jego miejsce? Serio Styles, jak kogoś otrujesz to cię posadzą.
- W trasie brakuje mi domowego klimatu, więc umawiam się czasem z dyrektorem hotelu, żeby mi udostępnili kawałek kuchni. - wyjaśniłem. - Gotowanie odpręża, wiesz. Taki relaks po koncercie.
- Relaks po koncercie to leżenie plackiem na łóżku, a nie krzątanie się przy garach. Zwłaszcza po północy. Jak to zjesz, dupa ci urośnie. - Głos dziewczyny rozniósł się po kuchni echem śmiertelnej powagi. Zabrzmiało to tak groteskowo, że nie mogłem się nie zaśmiać. Ale zanim skomentowałem jej uwagę, Lou nachyliła się do miseczki z sałatką i skubnęła jej trochę. - Mmm, dobre. - uśmiechnęła się złośliwie. - Twój facet będzie zadowolony.
- Taka młoda, a taka jędza. - westchnąłem cierpliwie.
- Muszę na kogoś wylewać cały swój jad, żeby się nie wydało. - dziewczyna niewinnie wzruszyła ramionami. - Mój przyszły facet musi myśleć, że jestem wcieleniem słodkości i dobra.
- Ta, jasne. Musiałby być kompletnym idiota, żeby się na to nabrać. - prychnąłem. Nie minęło pół sekundy, jak Lou uderzyła mnie w ramię. - Bo ci nie dam spróbować. - zastrzegłem z odpowiednio groźną miną, celując w nią ostrzem noża. Lou zmrużyła oczy, ale już nic nie powiedziała. Zamiast tego zeskoczyła z blatu i podchodząc do kuchenki gazowej, szybko zdjęła pokrywkę z garnka.
- Co ty właściwie gotujesz? - nachyliła się nad wnętrzem. Zerkając w jej kierunku, zawału dostałem widząc jak jej włosy prawie wpadają do mojego makaronu. "No jak tak można?!"
- Przestań mi tu trząść głową nad garnkiem. - szybko złapałem dziewczynę za ramię i odciągnąłem od garnka. - Kłaków później jeść nie będę.
- Strasznie szybko odpływasz, wiesz? - usłyszałem niespodziewanie. Aż drgnąłem. Powoli rozejrzałem się wokół siebie, próbując odnaleźć się w rzeczywistości, gdzie nie gram właśnie koncertu i nie patrzę co chwila na kulisy, żeby zobaczyć czy dziewczyna nadal siedzi gdzie ją zostawiłem. Chwilę potrwało, zanim zorientowałem się, że siedzę przed Eve, w jej salonie i jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy o Lou. "Styles, więcej skupienia..."
- Po prostu coś mi się przypomniało... - westchnąłem, uśmiechając się przepraszająco.
- Serio? - Eve spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- No tak... - kiwnąłem głową, marszcząc brwi. - Już dużo rzeczy pamiętam. Z dnia na dzień coraz więcej.
- To dobrze. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Ja cię może już nie zatrzymuje, co? - podniosłem się powoli z fotela i przejechałem dłońmi po udach. - Niall się pewnie pluje już z zazdrości, poza tym jest już po... północy? - pisnąłem, patrząc na swój zegarek na nadgarstku. - Cholera, szybko poszło...
- To może zostaniesz na noc? - Eve zaproponowała niespodziewanie. - Nie będziesz chyba wracać o tej porze.
- A Niall nie będzie zły? - spojrzałem na nią z pytaniem.
- Czemu miałby być zły?
- Z zazdrości. Już mnie widziałaś nago. - wyszczerzyłem się na wspomnienie tamtej chwili. "Było zabawnie..."
- Lepiej już skończ. - Eve jednak nie było do śmiechu, bo tylko zmroziła mnie spojrzeniem. - Wiesz gdzie jest gościnny? - spytała po chwili, o wiele przyjaźniej.
- Trafię. - kiwnąłem głową, już wycofując się na korytarz. - I dzięki za ten...
- Nie ma sprawy. - dziewczyna uśmiechnęła się blado.
- Dobrej nocy. - pożegnałem się, nie spuszczając jednak oka z dziewczyny. - A, tylko nie bądźcie za głośno, co? Chciałbym się wyspać...
- Jak ja się cieszę, że nie muszę spędzać z tobą dużo czasu. - usłyszałem rozbawiony. "No inaczej Niall by mnie chyba zabił..."
*
Wgapiałem się w ciemny sufit, odchodząc już prawie od zmysłów. "Bo ile można kurde gadać?" Okej, jak Hazz powiedział mi, że ma parę pytań o Lou, to się wycofałem. Żeby się nie krępował, czy coś. Ale w tym momencie zaczynałem już tego poważnie żałować. Zaufanie zaufaniem, ale bałem się o Eve. Już i tak od paru dni żyła jakby była zombie. Mało co jadła, mało co spała, mało co mówiła. To było przerażające. Wiedziałem, że martwiła się o przyjaciółkę. Póki jeszcze do niej chodziła, było nawet okej. Ale jak tylko Hazz zablokował dostęp do Lou swoimi odwiedzinami, jakby duch wszelki z niej uszedł. Więc tym bardziej bałem się co taka rozmowa o niej może przynieść. "Miejmy nadzieję, że nic złego..." Westchnąłem ciężko, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Miałem się nawet podnieść, żeby po raz setny w ciągu minuty zerknąć na komórkę która jest godzina, kiedy w końcu usłyszałem skrzypnięcie drzwiami, a po nim ciche kroki. "Nareszcie..."
- No i? - szepnąłem, patrząc na dziewczynę dzięki księżycowi, którego światło wpadało przez zasłonięte okna. Wypadło niestety tak niedelikatnie, że dziewczyna drgnęła, przestraszona.
- Jeju, Niall. Myślałam, że śpisz. - westchnęła, opierając się o szafkę, przy której stała i przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. - Przestraszyłeś mnie. - spojrzała na mnie pobieżnie.
- Czekałem aż skończycie gadać. - wyjaśniłem, opierając się na ramieniu. - Cholernie długo to trwało.
- Harry miał parę pytań. - Eve wyprostowała się po chwili i powoli podeszła do łóżka, siadając na samym jego krańcu.
- Jakich?
- O Lou.
- Czy ja cię zawsze muszę ciągnąć za język? - westchnąłem. - O co pytał, co mu powiedziałaś, jak to przyjął?
- Dobrze to przyjął, tak myślę. - zmarszczyła czoło.
- I? - dociekałem. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi.
- Jestem zmęczona. - usłyszałem po chwili. - Pójdę pod prysznic, okej? - kiwnąłem głową w odpowiedzi. Eve uśmiechnęła się lekko i cmoknęła mnie w policzek, już po chwili wstając z łóżka. Obserwowałem jej delikatne ruchy, póki nie zeszła mi z oczu. A jak zniknęła ponownie w korytarzu, opadłem ciężko na poduszkę. "I jak teraz ja mam ją z tego wyciągnąć?" Westchnąłem głośno, próbując wymyślić cokolwiek, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Fakt, że nie potrafiłem jej pomóc, bolał okropnie. "Tak samo jak ją bolało wcześniej..."
"No to teraz ty musisz jej pomóc, bohaterze."
Szkoda tylko, że nie miałem bladego pojęcia jak...
*
Zdejmując koszulkę, rzuciłem się na łóżko i z westchnieniem przyjemności przytuliłem się do poduszki. Nawet nie miałem ochoty rozbierać się dalej. Poza tym nie byłem u siebie, a drugiej takiej akcji jak w łazience, Niall by chyba nie zdzierżył. Widziałem jak on patrzył na tę dziewczynę. Dla niego ósmy cud świata przy niej, to nic nie znacząca pierdoła. Na jej widok oczy świeciły mu się jak lampki bożonarodzeniowe. Tak radośnie i błyszcząco. "Ciekawe czy i Lou podobnie na mnie patrzyła..." Zamykając oczy, delikatnie przygryzłem wargę, próbując odświeżyć w głowie jakiś taki moment. Zamiast tego jednak, w umyśle znowu rozświetlił mi się obraz początków. Znajomości. Przyjaźni. Gdzie nie było między nami żadnego napięcia. Biorąc pod uwagę inne wspomnienia, ciężko mi teraz było zrozumieć jakim cudem mogłem spokojnie się z nią przyjaźnić. "To możliwe, żebym tak po prostu olał jej urok?"
*
Spojrzałem na zegarek, odnotowując w pamięci, że dokładnie 15 minut po północy powinienem zdjąć z gazu gotujący się makaron. Ale zanim to nastąpi, sięgnąłem po drewnianą deskę i szybko zacząłem kroić paprykę. Nie minęła jednak nawet sekunda, kiedy usłyszałem za sobą cichutkie kroki. Nawet się nie zdziwiłem, właściwie to nawet czekałem, kiedy Lou mnie tu znajdzie. W końcu umówiliśmy się na oglądanie filmu. Zresztą po dwóch tygodniach znajomości zdążyłem już zauważyć, że jest strasznie zamknięta w sobie. Wprawdzie po paru koncertach udało mi się ją lekko rozluźnić, zwłaszcza po Bon Jovim, ale nadal miałem wrażenie, że to nie było to. Bo może i przy mnie zachowywała się naturalnie, co wziąłem za sukces, ale przy innych jakby ją ścinało. Kompletnie tego nie rozumiałem, ale postawiłem sobie za cel, że się tego u niej wyzbędę. No przynajmniej dopóki byliśmy w Anglii i bez wiedzy całego świata udawało mi się ją ściągnąć do hotelu po koncercie...
- A ty co, bawisz się w kurę domową? - Lou stanęła tuż przy moim ramieniu i widząc co robię, zaśmiała się cicho. - Nie za wcześnie? Masz dopiero 18 lat, męża sobie jeszcze znajdziesz.
- Ha ha. - zerknąłem na nią pobieżnie, starając się nie uciąć sobie palców
- Co za riposta, zmiotło mnie z nóg. - dziewczyna swobodnie usiadła na szafce jakieś centymetry ode mnie i zaczęła majtać nogami. Wyraźnie czułem jej zaciekawiony wzrok na sobie i nawet odliczałem sekundy do jej pytania. - A naprawdę, co ty robisz? - "I proszę bardzo..." - Związałeś gdzieś kucharza i próbujesz zająć jego miejsce? Serio Styles, jak kogoś otrujesz to cię posadzą.
- W trasie brakuje mi domowego klimatu, więc umawiam się czasem z dyrektorem hotelu, żeby mi udostępnili kawałek kuchni. - wyjaśniłem. - Gotowanie odpręża, wiesz. Taki relaks po koncercie.
- Relaks po koncercie to leżenie plackiem na łóżku, a nie krzątanie się przy garach. Zwłaszcza po północy. Jak to zjesz, dupa ci urośnie. - Głos dziewczyny rozniósł się po kuchni echem śmiertelnej powagi. Zabrzmiało to tak groteskowo, że nie mogłem się nie zaśmiać. Ale zanim skomentowałem jej uwagę, Lou nachyliła się do miseczki z sałatką i skubnęła jej trochę. - Mmm, dobre. - uśmiechnęła się złośliwie. - Twój facet będzie zadowolony.
- Taka młoda, a taka jędza. - westchnąłem cierpliwie.
- Muszę na kogoś wylewać cały swój jad, żeby się nie wydało. - dziewczyna niewinnie wzruszyła ramionami. - Mój przyszły facet musi myśleć, że jestem wcieleniem słodkości i dobra.
- Ta, jasne. Musiałby być kompletnym idiota, żeby się na to nabrać. - prychnąłem. Nie minęło pół sekundy, jak Lou uderzyła mnie w ramię. - Bo ci nie dam spróbować. - zastrzegłem z odpowiednio groźną miną, celując w nią ostrzem noża. Lou zmrużyła oczy, ale już nic nie powiedziała. Zamiast tego zeskoczyła z blatu i podchodząc do kuchenki gazowej, szybko zdjęła pokrywkę z garnka.
- Co ty właściwie gotujesz? - nachyliła się nad wnętrzem. Zerkając w jej kierunku, zawału dostałem widząc jak jej włosy prawie wpadają do mojego makaronu. "No jak tak można?!"
- Przestań mi tu trząść głową nad garnkiem. - szybko złapałem dziewczynę za ramię i odciągnąłem od garnka. - Kłaków później jeść nie będę.
- One są piękne! - uniosła się, a po chwili z czułością zaczęła przeczesywać palcami włosy. - Nie słuchajcie go, on tylko żartował. - szepnęła, centralnie do nich. "Wariatka..."
- Jesteś walnięta. - zaśmiałem się, kręcąc głową.
- Ja o północy panoszę się nie po swojej kuchni? - Lou spojrzała na mnie z politowaniem. Nawet nie musiałem odpowiadać, sama po chwili uśmiechnęła się złośliwie. - No właśnie... - pokiwała głową, poważniejąc po sekundzie. - Może ci pomogę? - spytała, już bez cienia ironii w głosie. "I weź tu człowieku spróbuj nadążyć za jej zmiennością..."
- Nie z tym. - wskazałem na jej włosy, które falami spływały jej aż po samą talię. Okej, może i były ładne, ale z daleka od mojego gotowania. Chyba nikt nie chciałby znaleźć potem czegoś takiego w swoim jedzeniu... Nawet i Lou, która pomimo odpowiedniego wzroku, nie powiedziała ani słowa.
- Masz gumkę? - spytała nagle, rozglądając się wkoło siebie.
- Mam. - Natychmiast sięgnąłem do tylnej kieszeni, skąd wyciągnąłem portfel. Otwierając go, szybko odnalazłem odpowiednie opakowanie i rzuciłem do dziewczyny. "No ciekawe co powie..." Lou zręcznie złapała opakowanie w obie dłonie, ale kiedy zorientowała się co trzyma, od razu rzuciła tym o podłogę.
- Fuj, Styles... - spojrzała na mnie zdegustowana, wycierając obie dłonie o swoje podarte na kolanach dżinsy.
- Sama prosiłaś. - wyszczerzyłem się szeroko, chowając z powrotem portfel do kieszeni, po czym wróciłem do papryki.
- No ta, a co ja mam niby z taką zrobić? - Lou tymczasem cały czas stała na środku kuchni, z odrazą gapiąc się na małe, granatową folijkę na podłodze.
- A bo ja wiem... Nadmuchać? - zaśmiałem się.
- Weź to sobie zatrzymaj. - dziewczyna kucnęła i wzięła opakowanie w dwa palce, zupełnie jakby ją parzyło. A kiedy już stanęła na nogi, podeszła do mnie i wsunęła mi je w kieszeń na koszulce, z pełnym politowaniem klepiąc mnie po ramieniu. - Lepiej, żeby tacy ludzie jak ty nie mieli potomstwa. Głupota jest jednak dziedziczna. - spojrzała na mnie wymownie. Zamrugałem tylko powiekami, nie przerywając krojenia papryki. Nie zdążyłem się odciąć, kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie i zgarniając z półki jakiś sznurek, szybko splątała nim włosy. - To co mam robić? - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Umiesz ty w ogóle gotować? - spytałem poważnie, bo jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić tej dziewczyny w kuchni.
- Jajecznicę. - Lou kiwnęła głową. "Tak jak myślałem..."
- Cokolwiek więcej? - kończąc krojenie papryki, wsypałem wszystko do reszty sałatki i zacząłem wszystko mieszać.
- Oj no proszę cię. - przewróciła oczami. - Latanie godzinami po kuchni dla żarcia? Strata czasu.
- To nie strata czasu. - zmarszczyłem brwi. - To budowanie własnych umiejętności. Gotowanie jest jak życie. Czasami wychodzi smacznie, czasami się poparzysz, czasami zrobisz coś źle, ale przynajmniej wiesz, że popełniłeś błąd i następnym razem będziesz uważać...
- Gotowanie jest jak życie? - dziewczyna weszła mi w słowo, po czym zaśmiała się głośno. - Styles, twoją głową to musi być cudowny świat... - pokręciła głową.
- Nie doceniasz mojego zmysłu poetyckiego. - mruknąłem oburzony, odstawiając sałatkę na bok i zerkając na zegarek. "Idealnie w czas..." Wycierając pobieżnie dłonie o spodnie, szybko znalazłem ścierkę i zdjąłem makaron z gazu.
- Jakiego zmysłu? - usłyszałem natychmiast. - Styles, jedyny zmysł jaki posiadasz to ten do...
- Znajdź trochę dobrej woli i skończ mówić. - wszedłem jej w słowo, skupiając się na wylewaniu makaronu w cedzak. A kiedy skończyłem, spojrzałem na Lou, która oparła się o jedną z szafek i zakładając ręce przed sobą, zacisnęła usta. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jej waleczną minę. "Ta, teraz się śmiejesz Styles, ale powinieneś dziękczynne modły odprawiać, że nie masz takiej dziewczyny..." Westchnąłem pod nosem, wracając do przygotowywanej potrawy. Korzystając z chwili milczenia, w pośpiechu przesypałem makaron do jakiejś większej miski, zgarnąłem sos oraz sałatkę i wycofałem się do wyjścia, z każdym krokiem czekając na reakcję dziewczyny.
- A ten bajzel? - usłyszałem w końcu, więc odwróciłem się z powrotem do wnętrza kuchni.
- Umawiałem się tylko na gotowanie. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się niewinnie.
- Styles... - Lou posłała mi wrogie spojrzenie.
- Żartuje, no... - westchnąłem. "No i czemu nikt nie reaguje na moje poczucie humoru...?"
- Jesteś najgorszym kawalarzem w historii. - prychnęła. "No dzięki!"
- Za karę sprzątasz wszystko sama. - obruszyłem się, tyłem krocząc do drzwi.
- No chyba cię mama upuściła za niemowlaka. - dziewczyna spojrzała na mnie jak na ostatniego debila. - Ty naświniłeś, ty sprzątasz.
- Ja wybiorę jakiś film w tym czasie. - zaproponowałem. - Jak się pospieszysz, zdążysz na początek.
- Nigdzie nie idziesz. - Lou w sekundę znalazła się przy mnie i łapiąc mnie za koszulkę, przyciągnęła pod same zlew. - Zaraz wybierzesz jakiś chłam i będę umierać z nudów przez dwie godziny.
- Jezu, dziewczyno. - jęknąłem, odkładając wszystkie talerze na szafkę. - Trochę delikatności.
- Słów najwyraźniej nie rozumiesz. A spróbuj mnie oblać, to ci jeszcze skopie tyłek. Znam karate. - trąciła mnie w ramię. Szybko złapałem ją za dłoń i stanąłem centymetry przed nią, patrząc na nią z góry. "Dzięki ci, Boże, za wzrost..."
- Jestem wyższy. - zaznaczyłem poważnie. - I silniejszy.
- A ja jestem kobietą. - Lou natychmiast wysunęła walecznie podbródek. - Nie uderzysz kobiety. I na co ci ta siła? - uśmiechnęła się z wyższością. "No i tu cię miała, Styles..." Puszczając jej rękę, westchnąłem ciężko. I od razu dostałem po ramieniu.
- Myj naczynia. - usłyszałem rozkaz. Wypuściłem powietrze przez zaciśnięte zęby, ale stanąłem przed tym zlewem, kątem oka patrząc na dziewczynę, która przy drugim już wycierała pokrywkę. "A może by jakoś to ubarwić...?"
- Kto pierwszy ten wybiera film? - zasugerowałem niepewnie, oczekując reakcji dziewczyny.
- No dajesz. - zerknęła na mnie z wyzwaniem. Wyszczerzyłem się, ale zanim zacząłem odliczanie, ona już sięgnęła po jakiś garnek. Więc i ja nabrałem ruchów. Kompletnie skupiłem się na swoich czynnościach, więc nawet nie zauważyłem kiedy Lou skończyła swoją partię...
- I po zawodach, Styles... - zorientowałem się dopiero, kiedy usłyszałem jej głos i zobaczyłem, że stoi oparta bokiem o zlew i wyciera ręce. "No na pewno!" Prychnąłem pod nosem i doczyściłem ostatni talerz, odkładając go na stosowne miejsce. Sięgając po ścierkę, zacząłem wycierać ręce, powoli zbliżając się do wypełnionych talerzy. Jeden za drugim, ustawiłem je w rękach najstabilniej jak potrafiłem. A potem spojrzałem prosto na dziewczynę.
- Kto pierwszy na górze. - wyszczerzyłem się, wybiegając z kuchni.
- Ej, nie! Ty masz dłuższe nogi! - usłyszałem protest, ale miałem go gdzieś. Wystrzeliłem przez hol prosto na schody. Jak się zorientowałem, dziewczyna zaraz za mną. Ale rzeczywiście miała za krótkie nogi, albo przynajmniej kiepską kondycję, bo dogonić mnie nie mogła. "No i kto jest mistrzem...?" Szczerząc się, zahamowałem ostro przy drzwiach od swojego pokoju i przytrzymując talerze jedną ręką, drugą sięgnąłem do tylnej kieszeni w poszukiwaniu karty. Ledwo otworzyłem drzwi i zrobiłem krok do środka, kiedy coś niespodziewanie prawie wskoczyło mi na plecy. Aż mnie zarzuciło, ale dzielnie udało mi się przynajmniej doczłapać do łóżka. Gdzie w biegu odrzucając talerze na szafkę, padłem w końcu przygwożdżony ciałem dziewczyny.
- To było nie fair, Styles... - syknęła, sekundę później schodząc ze mnie i oczywiście niezmiennie waląc mnie po ramieniu.
- Połamałaś mnie... - z jękiem przewróciłem się na plecy. - Ile ty ważysz, dziewczyno?
- Cham! - pisnęła nagle. Z powagą na twarzy, odsunęła się na kraniec łóżka i założyła ręce przed sobą. W głowie od razu odezwała mi się czerwona lampka. "Styles, kretynie!"
- Żartowałem. Tylko żartowałem. - sprostowałem natychmiast, przybliżając się do niej. - Nie wpadaj w anoreksję... - trąciłem ją w ramię, ale nie zareagowała. Na wszelki wypadek sięgnąłem po talerz z sałatką, nabrałem jej trochę na widelec i wyciągnąłem w stronę dziewczyny. Która tylko spojrzała na mnie jak na debila...
- Otwórz buzię, spróbuj jakie jedzenie jest dobre. - uśmiechnąłem się zachęcająco, czekając na jej reakcję. I czekać długo nie musiałem, bo już po sekundzie wyrwała mi widelec z ręki.
- Potrafię sama jeść. - zaznaczyła ostro, wrzucając widelec do salaterki.
- Już się bałem, że się śmiertelnie obraziłaś. - odetchnąłem z ulgą. - Masz dobrą figurę, wiesz? - zaznaczyłem na wszelki wypadek.
- No wiem. - usłyszałem niespodziewanie i uśmiechnąłem się pod nosem. - Ale jak chcesz, to się możesz jeszcze pokajać. Tak na kolana i błagać o litość. - Lou skinęła dłonią na podłogę. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową. "Aż strach myśleć co ona ma w umyśle..." Oczywiście zamiast reagować, tylko sięgnąłem po laptop i szybko go odpaliłem. Nie zdążyłem nawet jednak wpisać hasła, kiedy wyraźnie poczułem wzrok dziewczyny na sobie.
- Co ty robisz? - spytała, z wyraźną pretensją.
- Byłem pierwszy. - wzruszyłem ramionami, szybko włączając internet i wyszukując odpowiednią stronę do oglądania filmów. I sam zamierzałem jakiś wybrać, zgodnie z umową.
- To było oszukaństwo! - Lou tymczasem podniosła głos. - Włączaj LOL. - zażądała niespodziewanie. Spojrzałem na nią z wahaniem.
- Ale...
- Włączaj LOL! - rozkazała praktycznie, wyciągając do mnie dłoń z ostrzegawczo wyciągniętym palcem. Z powątpiewaniem spojrzałem na te jej długie paznokcie.
- Bez ostrej broni... - trąciłem ją lekko w dłoń. Na szczęście ją opuściła. Ale na wszelki wypadek postanowiłem już z nią nie dyskutować i wyszukałem jej to, co chciała. - I co to niby za film? - spytałem, klikając w klawisze.
- A skąd ja mam wiedzieć? - Lou prychnęła tylko. - Przecież jeszcze nie oglądałam.
- No to...
- Słyszałam, że fajny. - wpadła mi w słowo.
- No okej... - westchnąłem, wybierając odtwarzanie filmu. Odkładając laptop na szafkę nocną, zjechałem z łóżka na podłogę, żeby za bardzo nie krępować dziewczyny i sięgnąłem po talerze. Mieszając makaron z sosem, kątem oka zerkałem na monitor. I już nawet miałem stwierdzić, że znudzę się przy tym czymś, kiedy moim oczom ukazała się trójka całkiem niezłych dziewczyn, z Miley Cyrus na czele. "No może tak nudno to nie będzie..." - O, już mi się podoba. - stwierdziłem, szczerząc się.
- Facet... - Lou prychnęła od razu, rozkładając się jednocześnie na łóżku. Nie minęła jednak sekunda, kiedy na ekranie pokazali jakiegoś faceta, przez którego oczy jej się rozświetliły. - Mi też się już podoba... - stwierdziła, uśmiechając się szeroko.
- Baba... - mruknąłem. Oczywiście od razu dostałem po ramieniu, ale nawet mnie to rozbawiło. "Jeszcze dzień znajomości z nią i mi ta ręka normalnie odpadnie..."
- Jesteś walnięta. - zaśmiałem się, kręcąc głową.
- Ja o północy panoszę się nie po swojej kuchni? - Lou spojrzała na mnie z politowaniem. Nawet nie musiałem odpowiadać, sama po chwili uśmiechnęła się złośliwie. - No właśnie... - pokiwała głową, poważniejąc po sekundzie. - Może ci pomogę? - spytała, już bez cienia ironii w głosie. "I weź tu człowieku spróbuj nadążyć za jej zmiennością..."
- Nie z tym. - wskazałem na jej włosy, które falami spływały jej aż po samą talię. Okej, może i były ładne, ale z daleka od mojego gotowania. Chyba nikt nie chciałby znaleźć potem czegoś takiego w swoim jedzeniu... Nawet i Lou, która pomimo odpowiedniego wzroku, nie powiedziała ani słowa.
- Masz gumkę? - spytała nagle, rozglądając się wkoło siebie.
- Mam. - Natychmiast sięgnąłem do tylnej kieszeni, skąd wyciągnąłem portfel. Otwierając go, szybko odnalazłem odpowiednie opakowanie i rzuciłem do dziewczyny. "No ciekawe co powie..." Lou zręcznie złapała opakowanie w obie dłonie, ale kiedy zorientowała się co trzyma, od razu rzuciła tym o podłogę.
- Fuj, Styles... - spojrzała na mnie zdegustowana, wycierając obie dłonie o swoje podarte na kolanach dżinsy.
- Sama prosiłaś. - wyszczerzyłem się szeroko, chowając z powrotem portfel do kieszeni, po czym wróciłem do papryki.
- No ta, a co ja mam niby z taką zrobić? - Lou tymczasem cały czas stała na środku kuchni, z odrazą gapiąc się na małe, granatową folijkę na podłodze.
- A bo ja wiem... Nadmuchać? - zaśmiałem się.
- Weź to sobie zatrzymaj. - dziewczyna kucnęła i wzięła opakowanie w dwa palce, zupełnie jakby ją parzyło. A kiedy już stanęła na nogi, podeszła do mnie i wsunęła mi je w kieszeń na koszulce, z pełnym politowaniem klepiąc mnie po ramieniu. - Lepiej, żeby tacy ludzie jak ty nie mieli potomstwa. Głupota jest jednak dziedziczna. - spojrzała na mnie wymownie. Zamrugałem tylko powiekami, nie przerywając krojenia papryki. Nie zdążyłem się odciąć, kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie i zgarniając z półki jakiś sznurek, szybko splątała nim włosy. - To co mam robić? - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Umiesz ty w ogóle gotować? - spytałem poważnie, bo jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić tej dziewczyny w kuchni.
- Jajecznicę. - Lou kiwnęła głową. "Tak jak myślałem..."
- Cokolwiek więcej? - kończąc krojenie papryki, wsypałem wszystko do reszty sałatki i zacząłem wszystko mieszać.
- Oj no proszę cię. - przewróciła oczami. - Latanie godzinami po kuchni dla żarcia? Strata czasu.
- To nie strata czasu. - zmarszczyłem brwi. - To budowanie własnych umiejętności. Gotowanie jest jak życie. Czasami wychodzi smacznie, czasami się poparzysz, czasami zrobisz coś źle, ale przynajmniej wiesz, że popełniłeś błąd i następnym razem będziesz uważać...
- Gotowanie jest jak życie? - dziewczyna weszła mi w słowo, po czym zaśmiała się głośno. - Styles, twoją głową to musi być cudowny świat... - pokręciła głową.
- Nie doceniasz mojego zmysłu poetyckiego. - mruknąłem oburzony, odstawiając sałatkę na bok i zerkając na zegarek. "Idealnie w czas..." Wycierając pobieżnie dłonie o spodnie, szybko znalazłem ścierkę i zdjąłem makaron z gazu.
- Jakiego zmysłu? - usłyszałem natychmiast. - Styles, jedyny zmysł jaki posiadasz to ten do...
- Znajdź trochę dobrej woli i skończ mówić. - wszedłem jej w słowo, skupiając się na wylewaniu makaronu w cedzak. A kiedy skończyłem, spojrzałem na Lou, która oparła się o jedną z szafek i zakładając ręce przed sobą, zacisnęła usta. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jej waleczną minę. "Ta, teraz się śmiejesz Styles, ale powinieneś dziękczynne modły odprawiać, że nie masz takiej dziewczyny..." Westchnąłem pod nosem, wracając do przygotowywanej potrawy. Korzystając z chwili milczenia, w pośpiechu przesypałem makaron do jakiejś większej miski, zgarnąłem sos oraz sałatkę i wycofałem się do wyjścia, z każdym krokiem czekając na reakcję dziewczyny.
- A ten bajzel? - usłyszałem w końcu, więc odwróciłem się z powrotem do wnętrza kuchni.
- Umawiałem się tylko na gotowanie. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się niewinnie.
- Styles... - Lou posłała mi wrogie spojrzenie.
- Żartuje, no... - westchnąłem. "No i czemu nikt nie reaguje na moje poczucie humoru...?"
- Jesteś najgorszym kawalarzem w historii. - prychnęła. "No dzięki!"
- Za karę sprzątasz wszystko sama. - obruszyłem się, tyłem krocząc do drzwi.
- No chyba cię mama upuściła za niemowlaka. - dziewczyna spojrzała na mnie jak na ostatniego debila. - Ty naświniłeś, ty sprzątasz.
- Ja wybiorę jakiś film w tym czasie. - zaproponowałem. - Jak się pospieszysz, zdążysz na początek.
- Nigdzie nie idziesz. - Lou w sekundę znalazła się przy mnie i łapiąc mnie za koszulkę, przyciągnęła pod same zlew. - Zaraz wybierzesz jakiś chłam i będę umierać z nudów przez dwie godziny.
- Jezu, dziewczyno. - jęknąłem, odkładając wszystkie talerze na szafkę. - Trochę delikatności.
- Słów najwyraźniej nie rozumiesz. A spróbuj mnie oblać, to ci jeszcze skopie tyłek. Znam karate. - trąciła mnie w ramię. Szybko złapałem ją za dłoń i stanąłem centymetry przed nią, patrząc na nią z góry. "Dzięki ci, Boże, za wzrost..."
- Jestem wyższy. - zaznaczyłem poważnie. - I silniejszy.
- A ja jestem kobietą. - Lou natychmiast wysunęła walecznie podbródek. - Nie uderzysz kobiety. I na co ci ta siła? - uśmiechnęła się z wyższością. "No i tu cię miała, Styles..." Puszczając jej rękę, westchnąłem ciężko. I od razu dostałem po ramieniu.
- Myj naczynia. - usłyszałem rozkaz. Wypuściłem powietrze przez zaciśnięte zęby, ale stanąłem przed tym zlewem, kątem oka patrząc na dziewczynę, która przy drugim już wycierała pokrywkę. "A może by jakoś to ubarwić...?"
- Kto pierwszy ten wybiera film? - zasugerowałem niepewnie, oczekując reakcji dziewczyny.
- No dajesz. - zerknęła na mnie z wyzwaniem. Wyszczerzyłem się, ale zanim zacząłem odliczanie, ona już sięgnęła po jakiś garnek. Więc i ja nabrałem ruchów. Kompletnie skupiłem się na swoich czynnościach, więc nawet nie zauważyłem kiedy Lou skończyła swoją partię...
- I po zawodach, Styles... - zorientowałem się dopiero, kiedy usłyszałem jej głos i zobaczyłem, że stoi oparta bokiem o zlew i wyciera ręce. "No na pewno!" Prychnąłem pod nosem i doczyściłem ostatni talerz, odkładając go na stosowne miejsce. Sięgając po ścierkę, zacząłem wycierać ręce, powoli zbliżając się do wypełnionych talerzy. Jeden za drugim, ustawiłem je w rękach najstabilniej jak potrafiłem. A potem spojrzałem prosto na dziewczynę.
- Kto pierwszy na górze. - wyszczerzyłem się, wybiegając z kuchni.
- Ej, nie! Ty masz dłuższe nogi! - usłyszałem protest, ale miałem go gdzieś. Wystrzeliłem przez hol prosto na schody. Jak się zorientowałem, dziewczyna zaraz za mną. Ale rzeczywiście miała za krótkie nogi, albo przynajmniej kiepską kondycję, bo dogonić mnie nie mogła. "No i kto jest mistrzem...?" Szczerząc się, zahamowałem ostro przy drzwiach od swojego pokoju i przytrzymując talerze jedną ręką, drugą sięgnąłem do tylnej kieszeni w poszukiwaniu karty. Ledwo otworzyłem drzwi i zrobiłem krok do środka, kiedy coś niespodziewanie prawie wskoczyło mi na plecy. Aż mnie zarzuciło, ale dzielnie udało mi się przynajmniej doczłapać do łóżka. Gdzie w biegu odrzucając talerze na szafkę, padłem w końcu przygwożdżony ciałem dziewczyny.
- To było nie fair, Styles... - syknęła, sekundę później schodząc ze mnie i oczywiście niezmiennie waląc mnie po ramieniu.
- Połamałaś mnie... - z jękiem przewróciłem się na plecy. - Ile ty ważysz, dziewczyno?
- Cham! - pisnęła nagle. Z powagą na twarzy, odsunęła się na kraniec łóżka i założyła ręce przed sobą. W głowie od razu odezwała mi się czerwona lampka. "Styles, kretynie!"
- Żartowałem. Tylko żartowałem. - sprostowałem natychmiast, przybliżając się do niej. - Nie wpadaj w anoreksję... - trąciłem ją w ramię, ale nie zareagowała. Na wszelki wypadek sięgnąłem po talerz z sałatką, nabrałem jej trochę na widelec i wyciągnąłem w stronę dziewczyny. Która tylko spojrzała na mnie jak na debila...
- Otwórz buzię, spróbuj jakie jedzenie jest dobre. - uśmiechnąłem się zachęcająco, czekając na jej reakcję. I czekać długo nie musiałem, bo już po sekundzie wyrwała mi widelec z ręki.
- Potrafię sama jeść. - zaznaczyła ostro, wrzucając widelec do salaterki.
- Już się bałem, że się śmiertelnie obraziłaś. - odetchnąłem z ulgą. - Masz dobrą figurę, wiesz? - zaznaczyłem na wszelki wypadek.
- No wiem. - usłyszałem niespodziewanie i uśmiechnąłem się pod nosem. - Ale jak chcesz, to się możesz jeszcze pokajać. Tak na kolana i błagać o litość. - Lou skinęła dłonią na podłogę. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową. "Aż strach myśleć co ona ma w umyśle..." Oczywiście zamiast reagować, tylko sięgnąłem po laptop i szybko go odpaliłem. Nie zdążyłem nawet jednak wpisać hasła, kiedy wyraźnie poczułem wzrok dziewczyny na sobie.
- Co ty robisz? - spytała, z wyraźną pretensją.
- Byłem pierwszy. - wzruszyłem ramionami, szybko włączając internet i wyszukując odpowiednią stronę do oglądania filmów. I sam zamierzałem jakiś wybrać, zgodnie z umową.
- To było oszukaństwo! - Lou tymczasem podniosła głos. - Włączaj LOL. - zażądała niespodziewanie. Spojrzałem na nią z wahaniem.
- Ale...
- Włączaj LOL! - rozkazała praktycznie, wyciągając do mnie dłoń z ostrzegawczo wyciągniętym palcem. Z powątpiewaniem spojrzałem na te jej długie paznokcie.
- Bez ostrej broni... - trąciłem ją lekko w dłoń. Na szczęście ją opuściła. Ale na wszelki wypadek postanowiłem już z nią nie dyskutować i wyszukałem jej to, co chciała. - I co to niby za film? - spytałem, klikając w klawisze.
- A skąd ja mam wiedzieć? - Lou prychnęła tylko. - Przecież jeszcze nie oglądałam.
- No to...
- Słyszałam, że fajny. - wpadła mi w słowo.
- No okej... - westchnąłem, wybierając odtwarzanie filmu. Odkładając laptop na szafkę nocną, zjechałem z łóżka na podłogę, żeby za bardzo nie krępować dziewczyny i sięgnąłem po talerze. Mieszając makaron z sosem, kątem oka zerkałem na monitor. I już nawet miałem stwierdzić, że znudzę się przy tym czymś, kiedy moim oczom ukazała się trójka całkiem niezłych dziewczyn, z Miley Cyrus na czele. "No może tak nudno to nie będzie..." - O, już mi się podoba. - stwierdziłem, szczerząc się.
- Facet... - Lou prychnęła od razu, rozkładając się jednocześnie na łóżku. Nie minęła jednak sekunda, kiedy na ekranie pokazali jakiegoś faceta, przez którego oczy jej się rozświetliły. - Mi też się już podoba... - stwierdziła, uśmiechając się szeroko.
- Baba... - mruknąłem. Oczywiście od razu dostałem po ramieniu, ale nawet mnie to rozbawiło. "Jeszcze dzień znajomości z nią i mi ta ręka normalnie odpadnie..."
Przepraszam za powyższe, ale tak od trzech dni opisuję ten rozdział i mam go już dosyć. Chciałam po prostu ruszyć dalej.
Świetny, czekam na nn *_*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSZLAG MYŚLAŁAM, ŻE BĘDĘ PIERWSZA :'CCC No, ale trudno...
OdpowiedzUsuńPierwsze co, to... Kocham jak Lou i Harry są tacy zgryźliwi wobec siebie ;) To takie... No strasznie mi się to podoba ! :) Świetnie ci to wychodzi.
Najlepsze było jak przeczytałam : ''Ta, teraz się śmiejesz Styles, ale powinieneś dziękczynne modły odprawiać, że nie masz takiej dziewczyny..." I pierwsza moja myśl: Hahahaha taa a potem kocha ją jak szaleniec ! ;)
Bardzo lubię też potyczki Eve-Harry. Są świetne! ;) O boże i ta troska Nialla... To takie... Urocze <3 Haha no słodkie, po prostu. ;)
Wiesz jak ja kocham czytac wszystko, WSZYSTKO co piszesz? :) Nie wyobrażasz sobie nawet dziewczyno!!
No więc... Rozdział świetny, kocham! <3 Dużoooo weny!
Twoja fanka,
Tusiak <3
PS. Przeszkadza ci, ze podpisuję się 'twoja fanka' ? :)
To nie wyścig, spokojnie :) A komentarz chociażby i setny, i tak przeczytam (żeby się w ogóle tylu dorobić :))
UsuńPodoba Ci się jak Harry i Lou są zgryźliwi wobec siebie? Hm, myślę, że powinnaś zajrzeć na moje Teenage Dream :) Mam zamiar powrócić do niego całkiem niedługo, bo mam setkę planów... A zgryźliwości tam nie brakuje :)
Jak szaleniec to może nie, ważne, że chociaż troszeczkę pokochał :) Ale tutaj jest jeszcze błogo nieświadomy, zobaczysz co będzie na etapie jak on już chce, a ona nie :)
Eve-Harry Ci się podoba? Cudownie, mam w planach scenę Eve-Harry-Lou. Mam nadzieję, że Ci przypadnie do gustu :)
No Niall ma się o kogo troszczyć, więc się troszczy... Widać, że kolejny zakochany dureń :) Coś za dużo tej miłości u mnie chyba...
Dziękuję za wszystkie cudowne słowa :)
Buziaki xx.
PS: Absolutnie nie, to zdecydowany komplement :) Gdzieś tam nawet kiedyś powstał fandom, więc... Nie jest tragicznie :) Chociaż nadal nie rozumiem :)
PPS: KIEDY NOWY ROZDZIAŁ U WAS? Z HARRYM MAM NADZIEJĘ? :)
Haha zajrzę na pewno! Nigdy nie miałam czasu, ale wiesz teraz wakacje :D Boże pewnie kolejny TWÓJ blog od którego się uzależnię! :* Nie brakuje? Już go kocham <3
UsuńHahaha o to już się doczekać nie mogę !! Troszeczkę?! Dziewczyno jak ja czytam... Czuję tą jego miłość... Głupie to brzmi, ale uznaj to za komplement :*
Eve-Harry-Lou... Eve-Harry-Lou... O-Mój-Boże... Hahahaha zobacz spasowało! Haha dobra, ale poważnie... O mój boże... To będzie piękne! :D
Jak to mówią, miłości nigdy za dużo :* Wiesz u nas też jest (moim zdaniem) trochę dużo tej miłości, ale każdy na nią zasługuje :) Niall nie miałby wyrzutów, że nie umie Eve pomóc, gdyby Eve nie miała o co się martwić. A nie miałaby o co się martwić gdyby Luluś się obudziła... Nie, ja nic nie mówię :* Ale poważnie... Czemu wszystkich chcesz tak zdołować? Harrego, Eve, MNIE... :c
PS. Niedługo powinien być, bo jedna część już jest napisana, druga w toku ;) Niestety, Harry był ostatnio, ale mogę ci obiecać, że w następnym go nie zabraknie <3 Ale zaglądaj, dziś, albo jutro powinien już nowy rozdział być. :)
Twoja fanka,
Tusiak <3
Wątpię, żebyś się uzależniła, bo jest dosyć... nieprzemyślany? Tak, to najlepsze słowo :) Szybko wyłapiesz masę błędów pewnie...
UsuńNo troszeczkę, troszeczkę... Tak tyci tyci :) Nie zapominaj, że u nich też wiecznie noże latały... :)
Czy Eve-Harry-Lou będzie piękne to nie wiem, ale na pewno... interesujące :) Zresztą, zobaczysz :)
ZROZUMIAŁAM :) Ale mam plan i się go trzymam najmocniej jak mogę :)
Buziaki xx.
Świetne, świetne, świetne, hej, ŚWIETNE.
OdpowiedzUsuńWłaściwie jestem ciekawa po kim Styles odziedziczył tę głupotę, bo jego rodzina wydaje się całkiem normalna....
Nie trudno było wyobrazić sobie tę sytuację z gumką i tę głupkowatą minę Harry'ego hehehehe
Najbardziej podobało mi się to:"Ta, teraz się śmiejesz Styles, ale powinieneś dziękczynne modły odprawiać, że nie masz takiej dziewczyny..." taki biedny, niczego nieświadomy o i te teksty Lou typu: "Twój facet będzie zadowolony." haha i ta miłość Rudej do włosów jest taka em prawdziwa? Idk haha
Ogólnie świetnie czyta się te ich przekomarzania c: no jak całkiem miłe dla siebie rodzeństwo, no prawie.
Oh i wgl Niall jest taki inny, to słodkie, że tak się martwi o swoją dziewczynę. Strasznie mi przykro z powody Eve. Nie rozumiem dlaczego chcesz sprawić jej większą przykrość i Harry'emu, i wszystkim :c
No i ten świetne, słodkie, takie jakie lubię :)
Scarlett
Dzięki, dzięki, dzięki, hej, DZIĘKI!
UsuńHahahahahahahahahahahhahaha, tym tekstem mnie zastrzeliłaś :) Mogę go wykorzystać...? Z odpowiednią informacją z czyjej głowy pochodzi oczywiście :)
Sytuacja z gumką... W mojej głowie była zabawna, co do opisu nie jestem przekonana, ale skoro Ci się podoba to mogę być spokojna :)
Miłość Rudej do włosów? NAJPRAWDZIWSZA! Ona nawet Harry'ego później nie kochała, tak jak uwielbia swoje długie, falowane, miedziane włosy :) Jej chluba :)
W zasadzie to chciałam pokazać, że na początku relacja Harry-Lou właściwie niczym nie różni się od tego jak gadają Hazz i Gems. No z małymi wyjątkami oczywiście, to o tych genach z ust Gemmy nigdy by przecież nie wyszło :)
Niall jest inny niż...? Bo nie bardzo wiem do czego mam go odnosić :)
Ehhh, mam wrażenie, że w każdym Twoim komentarzu jest jakaś aluzja do tego, że mam zmienić zakończenie... Jak tak dalej pójdzie to mi zmienisz plany, no... Uspokój się :)
Buziaki xx.
Dwa tygodnie, a ty Harry romantyku już jej kolacje gotujesz. No nieźle, podskórnie czułeś, że to nie tylko przyjaźń będzie, ale już ją od samego początku przekabacałeś na swoją pokręconą stronę miłości. Biedaczek nic nie świadomy. Ale i tak szybciej niż Ruda się dowiedział i przekonał o ich wielkim big love.
OdpowiedzUsuńNieeeee
Niiiiiiic
Mi osobiście najbardziej podobał się moment, w którym Lou wskoczyła na plecy Stylesa a potem go przygwoździła do łóżka :)))))))))))))))))))))) Zdecydowanie najlepszy moment rozdziału.
Choć gumka również ma swój urok, zwłaszcza ta z portfela Hazzy. Kto wie ile razy później się przydała.
Czy kojarzę Jonas Brother? No ba, że kojarzę :D Camp Rock, Jonas LA i te sprawy. Czy ja mam ci za złe? Czy JA mam CI za ZŁE? CI??? Ja Ci niczego nie mam za złe i wątpię, żebym kiedykolwiek miała.
Czekaj, czekaj. Ale gdzie ja jakieś Twoje potknięcia wypisywałam, bo sobie nie przypominam :) Znaczy gdyby coś (w co szczerze wątpię) to bym prawdopodobnie coś tam napomknęła, ale jak na razie nic, a nic. I tak zostanie.
Ahhhhh zazdroszczę Ci tego koncertu, na Juwenaliach w Warszawie też grali, ale niestety nie mogłam iśc :(( Moja przyjaciółka była i ohhhhhh też marzenie.
Jaaaaaa-cieeeeeee dwa wyznania miłości w jednym komentarzu, widzisz moją radość???????!!!!!!! Jaaaaaa-cieeeeeeeee. :DDDDDDDDDDDDDDD
Ja tez cię kocham, bardzo, bardzo :3
I LOL. Oglądałaś, podobał się? Czy tylko tak se wspomniałaś? Ja widziałam chyba nawet dwukrotnie i no cóż podobało mi się, a szczególnie Kyle...
Ściskam i czekam na.... Gems-Lou-Hazza no i na Larry'ego.
H
Jej? No w sumie z tą sałatką to dla niej wyleciał, on się makaronem chciał zapchać, ale żeby tak zaraz planował romanse... E, na pewno nie :)
UsuńLou na Harrym Ci się podoba, tak? :) Niestety nie mogę Cię zapewnić, że takich scen będzie więcej, ale... Tak odwrotnie to może i jakieś się znajdą :) Harry na Lou jakoś ładniej wygląda :)
Ale ja nic nie mówię... ;)
TA gumka akurat tylko raz, no nie przesadzajmy :) Stać go przecież na nowe... :)
I CZEMU JA O TAKICH RZECZACH PISZĘ?! Zignoruj mnie :)
Hm, za potknięcie uważam ten typowy ff... Ale jeżeli źle to odczytałam, to cofam wszystko. Pffffffff i nie ma! :)
Oj taaaaak cudowny koncert... Wyobraź sobie, masa ludzi (jak na Lublin naprawdę sporo ludu było). Ścisk niemiłosierny. Oddychać nie można, nie mówiąc już o ruszaniu się. Ciemna noc. Na scenie Happysad. Zaczynają grać Taką wodą być. A po tłumie roznosi się echo śpiewania za wokalistą. NO CUDO! Piękny koncert, naprawdę :) Mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się poczuć ten klimat happysadowski :)
Widzę Twoją radość, widzę bardzo wyraźnie :DDDDDDDDDDDDDDDD
LOL? CZY MI SIĘ LOL PODOBAŁ?! Dziewczyno, ja pisałam opowiadanie na podstawie tego filmu! BARDZO MI SIĘ PODOBAŁ! Jeśli masz jakiegoś e-maila, czy coś, mogę Ci nawet podesłać prolog i rozdział 1, bo niestety więcej nie udało mi się napisać. RM mi się w głowie zalęgło... Oczywiście jeśli tylko chcesz, ja się przecież nie narzucam, żeby nie było :)
Larry'ego chcesz? Oj tak, dostaniesz już całkiem niedługo :)
Buziaki xx.
Świetny rozdział najlepszy moment z gumką. Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Em, póki co mam jakiś zastój w wenie... Przepraszam.
UsuńKiedy będziesz w stanie dodać nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMyślę że jutro :)
Usuń