Tym razem rozdział dedykuję Tusiakowi. Wiem, że cierpiałaś z powodu niedoboru Neve, no to już masz :) Mały przedsmak :)
- Więc...? - rzuciłem głośno, chcąc odblokować Gemmę w tym jej nagłym odlocie. Nie wiem co jej się stało, ale zamiast odpowiedzi na moje pytanie otrzymałem tylko zawieszoną siostrę, która gapiła się bezmyślnie przed siebie od kilku minut. "A jak się jej coś przegrzało?" - Gems... - lekko trąciłem ją łokciem w bok. Na szczęście się ocknęła.
- Em... - chrząknęła, rozglądając się wokół siebie, jakby nie wiedziała gdzie jest. Dopiero po paru sekundach skupiła wzrok na mnie. - Po prostu zaczęłyśmy gadać. I potem samo poszło. - uśmiechnęła się lekko. - Wiesz, wystarczy ją rozgadać, a potem człowiek się zakochuje. Znaczy no... - wyraźnie się zmieszała, na moment odwracając spojrzenie. - Wiesz o co mi chodzi?
- Z grubsza. - powoli kiwnąłem głową. "Tylko co ona przede mną ukrywała...?"
- Sam doskonale powinieneś to wiedzieć, w końcu po jednej rozmowie zaprosiłeś ją już do swojej sypialni... - stwierdziła pewnie. "Zbyt pewnie..."
- I tak była zapatrzona w barmana. - palnąłem automatycznie, patrząc na siostrę z podejrzeniem. A kiedy zrozumiałem co właśnie mi się wyrwało, od razu zmarszczyłem brwi. "No i skąd ja to wiem?"
- Co? - Gemma też była zdziwiona.
- Spędziła ze mną ten wieczór, żeby wzbudzić zazdrość w barmanie. - powiedziałem powoli, z coraz większym zaskoczeniem dla samego siebie.
- Wiem przecież. - siostra od razu się uniosła. - Ale ja ci o tym nie mówiłam. Przypomniałeś sobie?
- Coś mi chyba świta w głowie. - uniosłem dłoń do czoła, rozmasowując je powoli. "Chyba znowu zaczynała mnie boleć głowa..."
- No widzisz, kolejne wspomnienie do kolekcji. - Gemma tymczasem się rozpromieniła i poklepała mnie z radością po ramieniu. - Niedługo wszystko sobie przypomnisz i nie będziesz mnie już męczyć. To ja może zrobię jakąś kolację, co? - niespodziewanie podniosła się z krzesła i stanęła nade mną jak kat nad grzeszną duszą. - A ty lepiej już tego nie czytaj. - z zamachem zamknęła laptop. "W sumie racja..." - I się nie zadręczaj, bo nie ma czym. Lou i tak to nie obchodziło, póki czuła, że ma ciebie. Zresztą... - zawahała się, po czym szybko kucnęła przy ostatniej szufladzie biurka. Usłyszałem skrzypnięcie, kiedy powoli ją otwierała. - Trzymaj. - niespodziewanie się wyprostowała, kopniakiem zamykając szufladę i wręczyła mi stertę papierzysk. "Że co to niby miało być?" - Nie czytałam, raz Lou chowała tu przy mnie jedną kopertę. Niezły z ciebie romantyk, wiesz? - uśmiechnęła się pod nosem, czochrając mi włosy. "No czy ja psem jestem?" Odsunąłem się natychmiastowo, miażdżąc ją spojrzeniem, aż do momentu kiedy już wyszła z pokoju. A kiedy zostałem sam, skupiłem się na kartkach, które wciąż trzymałem w dłoniach. "No po co ona mi to dała?" Przełknąłem głośno ślinę, jakby z obawą. Nie miałem pojęcia czego miałbym się spodziewać po tym czymś. I to w dodatku w takiej ilości. "Ciekawe co to jest..." Zabrałem z wierzchu podwójną kartkę, wyrwaną żywcem z zeszytu, resztę odkładając na biurko. Lekko się przestraszyłem, widząc ciąg liter wypisanych moim charakterem pisma, ale odważnie wczytałem się w treść.
- Em... - chrząknęła, rozglądając się wokół siebie, jakby nie wiedziała gdzie jest. Dopiero po paru sekundach skupiła wzrok na mnie. - Po prostu zaczęłyśmy gadać. I potem samo poszło. - uśmiechnęła się lekko. - Wiesz, wystarczy ją rozgadać, a potem człowiek się zakochuje. Znaczy no... - wyraźnie się zmieszała, na moment odwracając spojrzenie. - Wiesz o co mi chodzi?
- Z grubsza. - powoli kiwnąłem głową. "Tylko co ona przede mną ukrywała...?"
- Sam doskonale powinieneś to wiedzieć, w końcu po jednej rozmowie zaprosiłeś ją już do swojej sypialni... - stwierdziła pewnie. "Zbyt pewnie..."
- I tak była zapatrzona w barmana. - palnąłem automatycznie, patrząc na siostrę z podejrzeniem. A kiedy zrozumiałem co właśnie mi się wyrwało, od razu zmarszczyłem brwi. "No i skąd ja to wiem?"
- Co? - Gemma też była zdziwiona.
- Spędziła ze mną ten wieczór, żeby wzbudzić zazdrość w barmanie. - powiedziałem powoli, z coraz większym zaskoczeniem dla samego siebie.
- Wiem przecież. - siostra od razu się uniosła. - Ale ja ci o tym nie mówiłam. Przypomniałeś sobie?
- Coś mi chyba świta w głowie. - uniosłem dłoń do czoła, rozmasowując je powoli. "Chyba znowu zaczynała mnie boleć głowa..."
- No widzisz, kolejne wspomnienie do kolekcji. - Gemma tymczasem się rozpromieniła i poklepała mnie z radością po ramieniu. - Niedługo wszystko sobie przypomnisz i nie będziesz mnie już męczyć. To ja może zrobię jakąś kolację, co? - niespodziewanie podniosła się z krzesła i stanęła nade mną jak kat nad grzeszną duszą. - A ty lepiej już tego nie czytaj. - z zamachem zamknęła laptop. "W sumie racja..." - I się nie zadręczaj, bo nie ma czym. Lou i tak to nie obchodziło, póki czuła, że ma ciebie. Zresztą... - zawahała się, po czym szybko kucnęła przy ostatniej szufladzie biurka. Usłyszałem skrzypnięcie, kiedy powoli ją otwierała. - Trzymaj. - niespodziewanie się wyprostowała, kopniakiem zamykając szufladę i wręczyła mi stertę papierzysk. "Że co to niby miało być?" - Nie czytałam, raz Lou chowała tu przy mnie jedną kopertę. Niezły z ciebie romantyk, wiesz? - uśmiechnęła się pod nosem, czochrając mi włosy. "No czy ja psem jestem?" Odsunąłem się natychmiastowo, miażdżąc ją spojrzeniem, aż do momentu kiedy już wyszła z pokoju. A kiedy zostałem sam, skupiłem się na kartkach, które wciąż trzymałem w dłoniach. "No po co ona mi to dała?" Przełknąłem głośno ślinę, jakby z obawą. Nie miałem pojęcia czego miałbym się spodziewać po tym czymś. I to w dodatku w takiej ilości. "Ciekawe co to jest..." Zabrałem z wierzchu podwójną kartkę, wyrwaną żywcem z zeszytu, resztę odkładając na biurko. Lekko się przestraszyłem, widząc ciąg liter wypisanych moim charakterem pisma, ale odważnie wczytałem się w treść.
"Skarbie Ty mój najdroższy,
w ogóle nie dajesz mi od siebie odpocząć na tyle, żebym mógł spokojnie coś napisać. Jednak kiedyś ludziom było łatwiej pokazywać romantyzm. Nie wysyłało się sms'ów, nie gadało się przez skype'a, nie dzwoniło się co pięć minut, to i list miał odpowiednią treść... A co ja mam zrobić? Teraz to nawet nie mam pomysłu co mógłbym ci napisać. No i ręka mnie już boli, napisałem już 67 słów. RĘCZNIE. To już samo w sobie jest męczące, więc może po prostu doceń moje starania? I tak na wszelki wypadek, gdybym przypadkiem zapomniał ci to dzisiaj powiedzieć..."
w ogóle nie dajesz mi od siebie odpocząć na tyle, żebym mógł spokojnie coś napisać. Jednak kiedyś ludziom było łatwiej pokazywać romantyzm. Nie wysyłało się sms'ów, nie gadało się przez skype'a, nie dzwoniło się co pięć minut, to i list miał odpowiednią treść... A co ja mam zrobić? Teraz to nawet nie mam pomysłu co mógłbym ci napisać. No i ręka mnie już boli, napisałem już 67 słów. RĘCZNIE. To już samo w sobie jest męczące, więc może po prostu doceń moje starania? I tak na wszelki wypadek, gdybym przypadkiem zapomniał ci to dzisiaj powiedzieć..."
Ze ściśniętym sercem patrzyłem na późniejszą lawinę Kocham Cię, ciągniętą dokładnie przez trzy i pół strony. A ostatnie, najmniejsze, było napisane ołówkiem, pod którym pojawił się dopisek.
"A to tak, żebyś sobie wyobraziła, że Cię przytulam i Ci to szepczę prosto do ucha...
H."
H."
Nawet nie wiedziałem co myśleć. Serce jakoś tak niespodziewanie mi przyspieszyło. Czułem się... dziwnie. Trochę jakby wytrącony z równowagi. "Wysyłałem jej listy... MIŁOSNE LISTY." Niby nic dziwnego, faceci czasem tak robią, chcąc sprawić przyjemność dziewczynie. Ale jeszcze nigdy żadna panna nie zawróciła mi w głowie na tyle, żebym zaczął przelewać myśli na papier i jeszcze jej te myśli wysyłać. "I co ona ze mną zrobiła?" Zanim odpowiedź zdążyła mi przyjść do głowy, ze ściśniętym gardłem sięgnąłem po kolejną kartkę.
"Skarbie,
znowu jestem w Rzymie, tym razem bez Ciebie. Normalnie jakbym był w innym mieście. Już nie jest takie błyszczące, takie ciepłe, takie kolorowe, takie magiczne. Po prostu nie jest już takie fajne. Zgadnij dlaczego? BO CIEBIE TU NIE MA. Nadal nie rozumiem dlaczego nie chciałaś przylecieć, chociaż na ten jeden wieczór. Nie widziałem cię już dwa tygodnie. DWA TYGODNIE. 14 dni, 336 godzin, 20160 minut, 1209600 sekund... Cholera, jestem dobry z matmy... Wyobrażasz sobie, że z rachunków na koniec szkoły dostałem tylko C? Może zamiast do Ciebie, powinienem to wysłać do rady szkoły, niech zobaczą jak cudownie mi idzie liczenie i poprawią mi ocenę. Wtedy nie miałabyś jak kuć mi w oczy tą swoją '5'
A tak, miałem grać stęsknionego kochanka... Już wracam do roli.
Wiesz, że usycham z tęsknoty? Odliczam sekundy, kiedy znów będę mógł Cię wziąć w ramiona. Obiecuję, że już nigdy, przenigdy Cię nie puszczę.
Kocham Cię ponad wszystko,
Twój Harry.
PS: No i dobrze mi poszło, nie? Wiarygodnie?"
znowu jestem w Rzymie, tym razem bez Ciebie. Normalnie jakbym był w innym mieście. Już nie jest takie błyszczące, takie ciepłe, takie kolorowe, takie magiczne. Po prostu nie jest już takie fajne. Zgadnij dlaczego? BO CIEBIE TU NIE MA. Nadal nie rozumiem dlaczego nie chciałaś przylecieć, chociaż na ten jeden wieczór. Nie widziałem cię już dwa tygodnie. DWA TYGODNIE. 14 dni, 336 godzin, 20160 minut, 1209600 sekund... Cholera, jestem dobry z matmy... Wyobrażasz sobie, że z rachunków na koniec szkoły dostałem tylko C? Może zamiast do Ciebie, powinienem to wysłać do rady szkoły, niech zobaczą jak cudownie mi idzie liczenie i poprawią mi ocenę. Wtedy nie miałabyś jak kuć mi w oczy tą swoją '5'
A tak, miałem grać stęsknionego kochanka... Już wracam do roli.
Wiesz, że usycham z tęsknoty? Odliczam sekundy, kiedy znów będę mógł Cię wziąć w ramiona. Obiecuję, że już nigdy, przenigdy Cię nie puszczę.
Kocham Cię ponad wszystko,
Twój Harry.
PS: No i dobrze mi poszło, nie? Wiarygodnie?"
Tym razem już bez zbędnego myślenia od razu sięgnąłem po następny list.
"Luluś,
to już dwa miesiące odkąd wyjechałem w trasę, 45 dni odkąd widziałem cię ostatnio na żywo i 4 tygodnie odkąd popsuł Ci się laptop. Wiesz, że mnie już powoli skręca z tęsknoty, prawda? Jeśli nie, to już wiesz. MNIE TUTAJ NORMALNIE ROZRYWA. 28 dni nie widziałem Twojej twarzy, to mnie niszczy od środka. Tęsknię za Twoimi błyszczącymi oczami, za cudownym uśmiechem, za słodkimi ustami, za zgrabnymi paluszkami, za miękkim brzuszkiem, za niesamowitymi udami i tym, co pomiędzy nimi... Słowo daję, oszaleję, zanim zdążę wrócić z trasy. Możesz coś dla mnie zrobić? Odłóż na chwilę uprzedzenie do mojej kasy, weź bilet i przyjedź. Chociaż na jeden dzień... Wiem, że Cię męczę o to i telefonem i w smsach, ale mam nadzieję, że słowu pisanemu nie odmówisz. Tak ładnie proszę... A jeśli nadal Cię to nie przekonuje, to spójrz na to moim sposobem: tydzień temu byłem w Madrycie, dwa dni temu w Rzymie, wczoraj w Veronie, dzisiaj jestem w Atenach, a jutro lecę do Paryża, ale wiesz co? I tak najlepszym miejscem na świecie są Twoje ramiona. Nie każ mi dłużej być tak daleko od nich...
Kocham Cię, cholernie tęsknie i chcę Cię już przytulić tak baaaaaaaaaaaardzo mocno.
H."
to już dwa miesiące odkąd wyjechałem w trasę, 45 dni odkąd widziałem cię ostatnio na żywo i 4 tygodnie odkąd popsuł Ci się laptop. Wiesz, że mnie już powoli skręca z tęsknoty, prawda? Jeśli nie, to już wiesz. MNIE TUTAJ NORMALNIE ROZRYWA. 28 dni nie widziałem Twojej twarzy, to mnie niszczy od środka. Tęsknię za Twoimi błyszczącymi oczami, za cudownym uśmiechem, za słodkimi ustami, za zgrabnymi paluszkami, za miękkim brzuszkiem, za niesamowitymi udami i tym, co pomiędzy nimi... Słowo daję, oszaleję, zanim zdążę wrócić z trasy. Możesz coś dla mnie zrobić? Odłóż na chwilę uprzedzenie do mojej kasy, weź bilet i przyjedź. Chociaż na jeden dzień... Wiem, że Cię męczę o to i telefonem i w smsach, ale mam nadzieję, że słowu pisanemu nie odmówisz. Tak ładnie proszę... A jeśli nadal Cię to nie przekonuje, to spójrz na to moim sposobem: tydzień temu byłem w Madrycie, dwa dni temu w Rzymie, wczoraj w Veronie, dzisiaj jestem w Atenach, a jutro lecę do Paryża, ale wiesz co? I tak najlepszym miejscem na świecie są Twoje ramiona. Nie każ mi dłużej być tak daleko od nich...
Kocham Cię, cholernie tęsknie i chcę Cię już przytulić tak baaaaaaaaaaaardzo mocno.
H."
Chrząknąłem pod nosem, przez moment wgapiając się w ostatni list. Był najbardziej... na poważnie, przynajmniej tak mi się teraz wydawało. Ale to tylko napawało mnie lekkim strachem. "Bo jak ona zareagowała na coś takiego?" Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się jak ona w ogóle reagowała na moją... uwagę. Wiedząc, że gdzieś na świecie parę osób życzy jej najgorszego tylko dlatego, że jest ze mną. Bo nawet pomimo tłumaczeń Gemmy nie potrafiłem sobie wyobrazić, że ona tak lekko sobie z tym radziła. I to tylko dlatego, że mnie... "Ekhm..." Zdecydowanie potrzebowałem z kimś pogadać. Z kimś kto ją znał. Zdanie Gemmy znałem już jednak na wylot. "Więc kto...?"
"Eve...!" Natychmiast wyciągnąłem telefon z kieszeni, przeglądając kontakty. Początkowo chciałem zadzwonić do Nialla, ale niespodziewanie znalazłem numer prosto do jego ukochanej. "W sumie i lepiej..." Nie namyślając się długo, rozpocząłem połączenie, odliczając kolejne sygnały. Jeden... Drugi... Trzeci... "A co jeśli to jakaś inna Eve?" Zanim zareagowałem na tę myśl, jakiś dziewczęcy, zasapany głos przywitał mnie suchym 'halo'. I wcale nie byłem pewien czy to aby na pewno był odpowiedni głos...
- Eve? - zapytałem na wszelki wypadek. "No tak durniu, a jak ma mieć na imię dziewczyna, którą masz tak zapisaną w kontaktach..."
- No tak... - usłyszałem, zanim zdążyłem sprostować swoją wypowiedź. - Coś się stało z Lou? Ty nigdy do mnie nie dzwonisz... - mruknęła, co natychmiast mnie upewniło, że dzwonię jednak do właściwej osoby.
- Mam... sprawę. - rzuciłem cicho, próbując odsunąć od siebie nieprzyjemne uczucie, że olewam znajomych. - Chciałem pogadać. Tak szczerze. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Teraz?
- Kiedy będziesz mogła, nie mówię, że już. - sprostowałem, powolnym ruchem odkładając nadal ściskany przeze mnie list, na stertę tych pozostałych.
- Nie, spoko, akurat nic ważnego nie robię. - westchnęła w taki sposób, że od razu wyczułem kłamstwo. - To gdzie? - usłyszałem, zanim zdążyłem się wycofać z prośby. "No ale skoro już zaczęła..."
- Będę za jakieś pół godziny... - zakomunikowałem i rzucając szybkim pożegnaniem, rozłączyłem się. Prawie od razu zerwałem się też z krzesła, wyparowując na korytarz, gdzie w odpowiedniej szufladzie znalazłem kluczyki do jednego z moich aut. I zgarniając je w rękę, poleciałem do kuchni, gdzie miałem zamiar błagać siostrę na kolanach, żeby mnie podwiozła. Bo niestety, nadal nie mogłem prowadzić...
- Gems... - zacząłem pobłażliwie, podchodząc do siostry, która krzątała się przy blacie jednej z szafek kuchennych, wykładając coś na talerze. Nie zwróciłem nawet uwagi co, po prostu stanąłem obok niej, uśmiechając się debilnie, żeby nie mogła mi odmówić. - Pożyczę ci to na... tydzień, jak mnie teraz zawieziesz w jedno miejsce. - niepewnie brzdęknąłem kluczykami, zastanawiając się, czy aby tydzień w jej wydaniu to nie za dużo.
- I tak go biorę kiedy chcę. - Gemma popatrzyła na mnie z politowaniem, już po chwili wracając do zajęcia. "Że co proszę?!"
- Co ty... - pisnąłem ostro, już mając ochotę się na nią wydrzeć, kiedy przypomniałem sobie, że właściwie mam ją za chwilę prosić o przysługę. - Nieważne. - stwierdziłem wspaniałomyślnie, uspokajając nerwy wywołane wyobrażaniem sobie co ta... kobieta może zrobić z moim biednym samochodem. - Teraz będziesz go brać legalnie i jak już go rozbijesz, nie będę się darł. - uśmiechnąłem się krzywo dla zachęty. "Mniej więcej.." - No ale odwieź mnie.
- Hazz, właśnie zrobiłam kolację... - Gemma sapnęła ostrzegawczo, z hukiem odkładając garnuszek na blat. "No ostrożnie, Styles... Wkurzona baba..."
- Jestem pewien, że jest pyszna. - palnąłem, szczerząc się jak debil. - No ale chodź już. - bez ostrzeżenia, złapałem siostrę za nadgarstek i wyciągnąłem w stronę wyjścia. Nawet się nie opierała...
- Nigdy więcej ci nic nie ugotuję, słyszysz? - syknęła nieprzyjemnie, po chwili wyrywając rękę z mojego uścisku i patrząc na mnie wilkiem. - Nigdy więcej.
- Ja doceniam, naprawdę. - rzuciłem słodkim tonem. - Od samego zapachu się już najadłem.
- Już lepiej nic nie gadaj...
*
- Stary? - pisnąłem, widząc na progu Harry'ego. Okej, zdziwiłem się, że ktoś w ogóle dzwonił mi do drzwi o tej porze, ale ostatnim o kim mógłbym pomyśleć był właśnie on. W dodatku taki trochę niewyraźny on. Który mimo wszystko starał się uśmiechać. "No bardzo nieszczerze..."
- Gapisz się jakbyś ducha zobaczył. To tylko ja. - rzucił lekko, chociaż widziałem w jego spojrzeniu chęć ucieczki. "No ale skoro już tu był..."
- No właśnie. - kiwnąłem głową, odsuwając się od drzwi, żeby mógł wejść. I wszedł. Ostrożnie, rozglądając się na boki, jakby czegoś szukał. - Ty... O 22... U mnie w domu...
- Eve cię nie uprzedzała? - spojrzał w końcu na mnie zagubionym wzrokiem. "I w dodatku co do tego miała moja dziewczyna...?"
- O czym mnie miała uprzedzać? - zmarszczyłem brwi. Mina Hazzy powiedziała mi jedynie, że cokolwiek wymyślił, nic mądrego to to nie było. - Stary, coś kombinujesz tak?
- Potrzebuję twojej dziewczyny. - rzucił niespodziewanie. "Że co proszę?!"
- Aha, fajnie. - mruknąłem pod nosem, uważnie obserwując Stylesa. - A do czego?
- Nialler, gapisz się na mnie jakbym ci kotleta ukradł. - Hazz przewrócił oczami, ruszając od razu do salonu. Nie chciałem wyjść na gbura, więc tylko ruszyłem za nim. - Chcę z nią tylko pogadać. To chyba nie przestępstwo, prawda?
- I to koniecznie musi być o tej porze?
- A co, na seks się... Oo. - stanął jak wryty na progu salonu, widząc wszystko co zdążyłem przygotować na ten planowany, miły wieczór z dziewczyną, który miał sprawić, że chociaż na chwilę zapomni o nieprzyjemnościach. - To może ja jednak...
- No już siedź. - westchnąłem natychmiast. "No przecież go teraz nie wyrzucę..." Ale nie zrozumiał, natychmiast cofnął się do korytarza, kierując się prosto do wyjścia.
- Przestań, stary. Nie będę wam... - urwał, kiedy za otwartymi drzwiami zobaczył nikogo innego jak właśnie Eve. - Cześć. - wyszczerzył się automatycznie.
- Hej. - dziewczyna też się uśmiechnęła pomiędzy głębszymi oddechami i wbiła do środka, szczelnie zamykając za sobą drzwi. - Myślałam, że zdążę przed tobą. - "No fajnie, tylko czemu ja nie wiem o tych ich umawiankach?"
- Co ty, biegałaś? - Harry zlustrował moją dziewczynę spojrzeniem, wybałuszając gały na jej sportowy strój. - O 22? Sama?
- Z sąsiadem.
- Z sąsiadem? - tym razem spojrzał na mnie. Bardzo wymownie.
- To jakiś zakaz jest? - Eve prychnęła szybko, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. A potem przecisnęła się między nami prosto do drzwi łazienki. - Sorry, trochę się odświeżę. - rzuciła, zostawiając mnie i Hazzę wlepiającego we mnie gały samych. "I po co to zdziwienie..."
- Nie lamp się, ten sąsiad ma chłopaka. - ściszyłem głos, żeby Eve przypadkiem nie usłyszała.
- No tak, to wszystko wyjaśnia... - Hazz machnął głową w niby zrozumieniu. "Nie chce wierzyć to nie."
- To wchodzisz, wychodzisz? - spytałem, bo właściwie już nie wiedziałem na czym stoję.
- No już wejdę. - Styles westchnął ciężko, znowu kierując się do salonu. A ja zaraz za nim, cały czas zachodząc w głowę co było tak pilne, że zjawił się tu o tej porze... Z interesem do MOJEJ dziewczyny. "Miałem się martwić...?"
*
Wchodząc do salonu, zdziwiłam się, że nie ma w nim Nialla. Na fotelu siedział tylko zdenerwowany Harry, który bawił się swoimi dłońmi i chyba o czymś ciężko myślał, sądząc po głębokiej zmarszczce na środku jego czoła. Skojarzyłam, że musiał mieć problem. "Tylko dlaczego przychodził z nim do mnie?" Nigdy wcześniej nie gadaliśmy tak sam na sam. Tylko w obecności Lou, więc nie mogłam zrozumieć skąd ta jego prośba. Musiało się chyba coś stać. "I to poważnego, skoro nawet Niall się ewakuował..." Westchnęłam cicho, podchodząc pod wolny fotel i siadając na nim lekko. Harry nawet nie zwrócił na mnie uwagi. "Aż tak go gryzło?"
- Więc o czym chciałeś pogadać? - spytałam drżącym głosem. Harry w końcu podniósł głowę i spojrzał na mnie smutno.
- Em. - zawahał się. - O Lou. Chcę, żebyś mi o niej trochę poopowiadała. - uśmiechnął się słabo i wcale nieprzekonywująco.
- Ja? - pisnęłam zaskoczona. - Dlaczego ja?
- Bo się przyjaźnicie, prawda?
- No tak, ale... - westchnęłam. "No właśnie, jakie ale?" Niestety, żadne nie przychodziło mi do głowy, a wizja szczerej rozmowy z Harrym zaczęła napawać mnie przerażeniem. - Z Gemmą też się przyjaźni. - mruknęłam w końcu wymijająco. "Ona nie mogła mu poopowiadać?"
- Gemma już mi wiele powiedziała. - usłyszałam. - Teraz potrzebuję innego punktu widzenia. Dziewczyny która jest w podobnym położeniu.
- Chyba nie rozumiem... - zmarszczyłam czoło. "Jakim położeniu? Ja się nigdzie z nim nie kładłam..."
- Jesteś z Niallem, tak? - Harry spojrzał na mnie uważnie. Zignorowałam debilność tego pytania i tylko kiwnęłam głową. - Trafiają cię czasem... przykre komentarze?
Westchnęłam ciężko, zastanawiając się o co właściwie w tym momencie mu chodzi. I nie wymyśliłam niczego na tyle inteligentnego, żeby wyjaśniało jego zachowanie. "Pogarsza mu się po tym wypadku, czy co?" Poza tym nie miałam pojęcia co miałabym mu odpowiedzieć. Wiedziałam, że fanki są często zazdrosne, ale nie ciekawiło mnie to na tyle, żeby zaraz czytać o sobie wpisy. Nie wiedziałam nawet czy takie w ogóle są.
- W internecie pewnie coś tam wypisują, ale nie mam na to czasu. - odpowiedziałam w końcu pierwsze logiczne, co przyszło mi do głowy. - Lepiej nie wiedzieć.
- A Lou? - Harry wbił we mnie uporczywe spojrzenie. - Jak sobie z tym radziła?
- Tak samo. - rzuciłam szybko, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna. Lou przecież często lubiła udawać... Na wszelki wypadek postanowiłam jednak uspokoić Harry'ego, cokolwiek on sobie tam myślał.
- I w ogóle się nie skarżyła? - Styles spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Jak jakaś fanka osobiście jej coś powiedziała, to łapała doła. - wzruszyłam ramionami, nie chcąc się zagłębiać w takie wspomnienia. - Ale szybko przechodziło. Zawsze umiałeś ją pocieszyć.
- Tak po prostu to zlewała? - spytał znowu. Jego dociekanie zaczynało mnie powoli denerwować.
- No tak. - kiwnęłam głową. - Jakoś trzeba sobie radzić. Może gdyby jej tak nie zależało, to by się tym przejmowała. Ale na uczucia nic nie można poradzić.
W salonie nagle zapadła cisza. Harry znowu opuścił głowę i zamyślił się mocno w jakichś swoich sprawach, przebierając palcami w zniecierpliwieniu. Nie minęła sekunda jak znowu podniósł głowę i spojrzał na mnie z nietypową dla siebie uwagą.
- Czy ona opowiadała ci... O mnie? - spytał wyjątkowo niepewnym głosem.
- Opowiadała? - pisnęłam, patrząc na niego jak na debila.. - Gęba jej się o tobie nie zamykała. Harry to, Harry tamto. Na okrągło. Czasami nie dało się już wytrzymać.
- Naprawdę? - Styles uśmiechnął się delikatnie. "Jak zakochana nastolatka..."
- Naprawdę. - kiwnęłam głową, odwzajemniając gest.
Styles znowu zamilkł. Widziałam na jego twarzy, że chce coś powiedzieć, ale chyba boi się to wypowiedzieć. Nie tyle przede mną, bo cały czas byłam pewna, że ten facet nie miał wstydu, ale chyba bał się do czegoś przyznać samemu przed sobą. I wyraźnie go to zżerało. Ale w końcu postanowił się odezwać.
- Myślisz, że ona naprawdę mnie...? - urwał, zagryzając niepewnie wargę. "Czyli to o to chodziło..."
- Nie myślę. Ja to wiem. - zapewniłam szybko. - Wiesz co ona mi kiedyś powiedziała?
- Co?
Uśmiechnęłam się pod nosem, próbując sobie dokładnie przypomnieć przebieg tej rozmowy, żeby Harry na pewno zrozumiał.
*
- Brakuje tu tylko jakiegoś faceta. - westchnęłam ciężko, wlepiając wzrok w niebo. Samotne oglądanie spadających gwiazd brzmiało średnio romantycznie. "No dobra, nie takie znowu samotne..." Mój wzrok od razu powędrował do Lou, która grzecznie siedziała sobie na progu drzwi balkonowych, z telefonem w jednej ręce i lodami w drugiej.
- A na jakiego dzwonka ci jeszcze facet? - spojrzała na mnie przelotnie, całą uwagę i tak skupiając na komórce. "No ciekawe z kim tak pisze..." - Ciepła noc, gwiazdy, lody... Mało ci szczęścia?
- Łatwo ci mówić bo ty masz już kochającego chłopaka, który byłby w stanie zrobić dla ciebie wszystko. - prychnęłam, na powrót zadzierając głowę do nieba. - A może ja też bym takiego chciała. Tylko trochę mądrzejszego... I przystojniejszego... Zdecydowanie bardziej zabawnego... Może mniej upierdliwego...
- Zrozumiałam. - Lou syknęła groźnie. "No ale czy powiedziałam cokolwiek, czego ona by o Harrym nie mówiła?"
- Po prostu fajnie by było się do kogoś przytulić w romantyczne letnie noce. - westchnęłam, podciągając nogi pod siebie i obejmując je ramionami. - Fajnie by było wiedzieć ze jest gdzieś ktoś kto o tobie cały czas myśli. Fajnie by było być dla kogoś ważną. Fajnie by było mieć kogoś.
- No tak, to jest świetne. - Lou niby się ze mną zgodziła, jednak jej głos brzmiał jakoś buntowniczo. - Ale pomyśl, że facet to też wkurzająca kreatura. - "No tak..." - Dziennie przynajmniej trzysta razy popsuje ci nerwy. Wiecznie też ślepi za innymi i jego sensem życia staje się tylko denerwowanie cię durnymi odzywkami.
- Przynajmniej by mi nie było nudno. - parsknęłam śmiechem, posyłając Lou odpowiedni uśmiech.
- No to to na pewno. - dziewczyna kiwnęła głową, odstawiając na bok kubeczek z lodami.
- Ale miłość to chyba nie jest taka straszna sprawa, co nie? - spytałam, opierając się wygodnie o barierki za mną.
- Czy ja wiem... - Lou zmarszczyła brwi w zamyśleniu, w końcu odkładając też telefon i żeby zająć czymś ręce, splotła dłonie przed sobą. - Czasami jest fajnie, czasami mniej. Jak ze wszystkim. - wzruszyła ramionami. - Zależy na jak bardzo wkurzającego faceta trafisz.
- A gdybyś miała to zdefiniować? Jaka jest twoja definicja miłości?
Lou natychmiast opuściła głowę i zaczęła się bawić rękawami swetra, naciągając je na dłonie. Kiedy znów na mnie spojrzała, uśmiechała się delikatnie. A potem cicho powiedziała jedno, jedyne słowo.
- Harry.
"Eve...!" Natychmiast wyciągnąłem telefon z kieszeni, przeglądając kontakty. Początkowo chciałem zadzwonić do Nialla, ale niespodziewanie znalazłem numer prosto do jego ukochanej. "W sumie i lepiej..." Nie namyślając się długo, rozpocząłem połączenie, odliczając kolejne sygnały. Jeden... Drugi... Trzeci... "A co jeśli to jakaś inna Eve?" Zanim zareagowałem na tę myśl, jakiś dziewczęcy, zasapany głos przywitał mnie suchym 'halo'. I wcale nie byłem pewien czy to aby na pewno był odpowiedni głos...
- Eve? - zapytałem na wszelki wypadek. "No tak durniu, a jak ma mieć na imię dziewczyna, którą masz tak zapisaną w kontaktach..."
- No tak... - usłyszałem, zanim zdążyłem sprostować swoją wypowiedź. - Coś się stało z Lou? Ty nigdy do mnie nie dzwonisz... - mruknęła, co natychmiast mnie upewniło, że dzwonię jednak do właściwej osoby.
- Mam... sprawę. - rzuciłem cicho, próbując odsunąć od siebie nieprzyjemne uczucie, że olewam znajomych. - Chciałem pogadać. Tak szczerze. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Teraz?
- Kiedy będziesz mogła, nie mówię, że już. - sprostowałem, powolnym ruchem odkładając nadal ściskany przeze mnie list, na stertę tych pozostałych.
- Nie, spoko, akurat nic ważnego nie robię. - westchnęła w taki sposób, że od razu wyczułem kłamstwo. - To gdzie? - usłyszałem, zanim zdążyłem się wycofać z prośby. "No ale skoro już zaczęła..."
- Będę za jakieś pół godziny... - zakomunikowałem i rzucając szybkim pożegnaniem, rozłączyłem się. Prawie od razu zerwałem się też z krzesła, wyparowując na korytarz, gdzie w odpowiedniej szufladzie znalazłem kluczyki do jednego z moich aut. I zgarniając je w rękę, poleciałem do kuchni, gdzie miałem zamiar błagać siostrę na kolanach, żeby mnie podwiozła. Bo niestety, nadal nie mogłem prowadzić...
- Gems... - zacząłem pobłażliwie, podchodząc do siostry, która krzątała się przy blacie jednej z szafek kuchennych, wykładając coś na talerze. Nie zwróciłem nawet uwagi co, po prostu stanąłem obok niej, uśmiechając się debilnie, żeby nie mogła mi odmówić. - Pożyczę ci to na... tydzień, jak mnie teraz zawieziesz w jedno miejsce. - niepewnie brzdęknąłem kluczykami, zastanawiając się, czy aby tydzień w jej wydaniu to nie za dużo.
- I tak go biorę kiedy chcę. - Gemma popatrzyła na mnie z politowaniem, już po chwili wracając do zajęcia. "Że co proszę?!"
- Co ty... - pisnąłem ostro, już mając ochotę się na nią wydrzeć, kiedy przypomniałem sobie, że właściwie mam ją za chwilę prosić o przysługę. - Nieważne. - stwierdziłem wspaniałomyślnie, uspokajając nerwy wywołane wyobrażaniem sobie co ta... kobieta może zrobić z moim biednym samochodem. - Teraz będziesz go brać legalnie i jak już go rozbijesz, nie będę się darł. - uśmiechnąłem się krzywo dla zachęty. "Mniej więcej.." - No ale odwieź mnie.
- Hazz, właśnie zrobiłam kolację... - Gemma sapnęła ostrzegawczo, z hukiem odkładając garnuszek na blat. "No ostrożnie, Styles... Wkurzona baba..."
- Jestem pewien, że jest pyszna. - palnąłem, szczerząc się jak debil. - No ale chodź już. - bez ostrzeżenia, złapałem siostrę za nadgarstek i wyciągnąłem w stronę wyjścia. Nawet się nie opierała...
- Nigdy więcej ci nic nie ugotuję, słyszysz? - syknęła nieprzyjemnie, po chwili wyrywając rękę z mojego uścisku i patrząc na mnie wilkiem. - Nigdy więcej.
- Ja doceniam, naprawdę. - rzuciłem słodkim tonem. - Od samego zapachu się już najadłem.
- Już lepiej nic nie gadaj...
*
- Stary? - pisnąłem, widząc na progu Harry'ego. Okej, zdziwiłem się, że ktoś w ogóle dzwonił mi do drzwi o tej porze, ale ostatnim o kim mógłbym pomyśleć był właśnie on. W dodatku taki trochę niewyraźny on. Który mimo wszystko starał się uśmiechać. "No bardzo nieszczerze..."
- Gapisz się jakbyś ducha zobaczył. To tylko ja. - rzucił lekko, chociaż widziałem w jego spojrzeniu chęć ucieczki. "No ale skoro już tu był..."
- No właśnie. - kiwnąłem głową, odsuwając się od drzwi, żeby mógł wejść. I wszedł. Ostrożnie, rozglądając się na boki, jakby czegoś szukał. - Ty... O 22... U mnie w domu...
- Eve cię nie uprzedzała? - spojrzał w końcu na mnie zagubionym wzrokiem. "I w dodatku co do tego miała moja dziewczyna...?"
- O czym mnie miała uprzedzać? - zmarszczyłem brwi. Mina Hazzy powiedziała mi jedynie, że cokolwiek wymyślił, nic mądrego to to nie było. - Stary, coś kombinujesz tak?
- Potrzebuję twojej dziewczyny. - rzucił niespodziewanie. "Że co proszę?!"
- Aha, fajnie. - mruknąłem pod nosem, uważnie obserwując Stylesa. - A do czego?
- Nialler, gapisz się na mnie jakbym ci kotleta ukradł. - Hazz przewrócił oczami, ruszając od razu do salonu. Nie chciałem wyjść na gbura, więc tylko ruszyłem za nim. - Chcę z nią tylko pogadać. To chyba nie przestępstwo, prawda?
- I to koniecznie musi być o tej porze?
- A co, na seks się... Oo. - stanął jak wryty na progu salonu, widząc wszystko co zdążyłem przygotować na ten planowany, miły wieczór z dziewczyną, który miał sprawić, że chociaż na chwilę zapomni o nieprzyjemnościach. - To może ja jednak...
- No już siedź. - westchnąłem natychmiast. "No przecież go teraz nie wyrzucę..." Ale nie zrozumiał, natychmiast cofnął się do korytarza, kierując się prosto do wyjścia.
- Przestań, stary. Nie będę wam... - urwał, kiedy za otwartymi drzwiami zobaczył nikogo innego jak właśnie Eve. - Cześć. - wyszczerzył się automatycznie.
- Hej. - dziewczyna też się uśmiechnęła pomiędzy głębszymi oddechami i wbiła do środka, szczelnie zamykając za sobą drzwi. - Myślałam, że zdążę przed tobą. - "No fajnie, tylko czemu ja nie wiem o tych ich umawiankach?"
- Co ty, biegałaś? - Harry zlustrował moją dziewczynę spojrzeniem, wybałuszając gały na jej sportowy strój. - O 22? Sama?
- Z sąsiadem.
- Z sąsiadem? - tym razem spojrzał na mnie. Bardzo wymownie.
- To jakiś zakaz jest? - Eve prychnęła szybko, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. A potem przecisnęła się między nami prosto do drzwi łazienki. - Sorry, trochę się odświeżę. - rzuciła, zostawiając mnie i Hazzę wlepiającego we mnie gały samych. "I po co to zdziwienie..."
- Nie lamp się, ten sąsiad ma chłopaka. - ściszyłem głos, żeby Eve przypadkiem nie usłyszała.
- No tak, to wszystko wyjaśnia... - Hazz machnął głową w niby zrozumieniu. "Nie chce wierzyć to nie."
- To wchodzisz, wychodzisz? - spytałem, bo właściwie już nie wiedziałem na czym stoję.
- No już wejdę. - Styles westchnął ciężko, znowu kierując się do salonu. A ja zaraz za nim, cały czas zachodząc w głowę co było tak pilne, że zjawił się tu o tej porze... Z interesem do MOJEJ dziewczyny. "Miałem się martwić...?"
*
Wchodząc do salonu, zdziwiłam się, że nie ma w nim Nialla. Na fotelu siedział tylko zdenerwowany Harry, który bawił się swoimi dłońmi i chyba o czymś ciężko myślał, sądząc po głębokiej zmarszczce na środku jego czoła. Skojarzyłam, że musiał mieć problem. "Tylko dlaczego przychodził z nim do mnie?" Nigdy wcześniej nie gadaliśmy tak sam na sam. Tylko w obecności Lou, więc nie mogłam zrozumieć skąd ta jego prośba. Musiało się chyba coś stać. "I to poważnego, skoro nawet Niall się ewakuował..." Westchnęłam cicho, podchodząc pod wolny fotel i siadając na nim lekko. Harry nawet nie zwrócił na mnie uwagi. "Aż tak go gryzło?"
- Więc o czym chciałeś pogadać? - spytałam drżącym głosem. Harry w końcu podniósł głowę i spojrzał na mnie smutno.
- Em. - zawahał się. - O Lou. Chcę, żebyś mi o niej trochę poopowiadała. - uśmiechnął się słabo i wcale nieprzekonywująco.
- Ja? - pisnęłam zaskoczona. - Dlaczego ja?
- Bo się przyjaźnicie, prawda?
- No tak, ale... - westchnęłam. "No właśnie, jakie ale?" Niestety, żadne nie przychodziło mi do głowy, a wizja szczerej rozmowy z Harrym zaczęła napawać mnie przerażeniem. - Z Gemmą też się przyjaźni. - mruknęłam w końcu wymijająco. "Ona nie mogła mu poopowiadać?"
- Gemma już mi wiele powiedziała. - usłyszałam. - Teraz potrzebuję innego punktu widzenia. Dziewczyny która jest w podobnym położeniu.
- Chyba nie rozumiem... - zmarszczyłam czoło. "Jakim położeniu? Ja się nigdzie z nim nie kładłam..."
- Jesteś z Niallem, tak? - Harry spojrzał na mnie uważnie. Zignorowałam debilność tego pytania i tylko kiwnęłam głową. - Trafiają cię czasem... przykre komentarze?
Westchnęłam ciężko, zastanawiając się o co właściwie w tym momencie mu chodzi. I nie wymyśliłam niczego na tyle inteligentnego, żeby wyjaśniało jego zachowanie. "Pogarsza mu się po tym wypadku, czy co?" Poza tym nie miałam pojęcia co miałabym mu odpowiedzieć. Wiedziałam, że fanki są często zazdrosne, ale nie ciekawiło mnie to na tyle, żeby zaraz czytać o sobie wpisy. Nie wiedziałam nawet czy takie w ogóle są.
- W internecie pewnie coś tam wypisują, ale nie mam na to czasu. - odpowiedziałam w końcu pierwsze logiczne, co przyszło mi do głowy. - Lepiej nie wiedzieć.
- A Lou? - Harry wbił we mnie uporczywe spojrzenie. - Jak sobie z tym radziła?
- Tak samo. - rzuciłam szybko, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna. Lou przecież często lubiła udawać... Na wszelki wypadek postanowiłam jednak uspokoić Harry'ego, cokolwiek on sobie tam myślał.
- I w ogóle się nie skarżyła? - Styles spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Jak jakaś fanka osobiście jej coś powiedziała, to łapała doła. - wzruszyłam ramionami, nie chcąc się zagłębiać w takie wspomnienia. - Ale szybko przechodziło. Zawsze umiałeś ją pocieszyć.
- Tak po prostu to zlewała? - spytał znowu. Jego dociekanie zaczynało mnie powoli denerwować.
- No tak. - kiwnęłam głową. - Jakoś trzeba sobie radzić. Może gdyby jej tak nie zależało, to by się tym przejmowała. Ale na uczucia nic nie można poradzić.
W salonie nagle zapadła cisza. Harry znowu opuścił głowę i zamyślił się mocno w jakichś swoich sprawach, przebierając palcami w zniecierpliwieniu. Nie minęła sekunda jak znowu podniósł głowę i spojrzał na mnie z nietypową dla siebie uwagą.
- Czy ona opowiadała ci... O mnie? - spytał wyjątkowo niepewnym głosem.
- Opowiadała? - pisnęłam, patrząc na niego jak na debila.. - Gęba jej się o tobie nie zamykała. Harry to, Harry tamto. Na okrągło. Czasami nie dało się już wytrzymać.
- Naprawdę? - Styles uśmiechnął się delikatnie. "Jak zakochana nastolatka..."
- Naprawdę. - kiwnęłam głową, odwzajemniając gest.
Styles znowu zamilkł. Widziałam na jego twarzy, że chce coś powiedzieć, ale chyba boi się to wypowiedzieć. Nie tyle przede mną, bo cały czas byłam pewna, że ten facet nie miał wstydu, ale chyba bał się do czegoś przyznać samemu przed sobą. I wyraźnie go to zżerało. Ale w końcu postanowił się odezwać.
- Myślisz, że ona naprawdę mnie...? - urwał, zagryzając niepewnie wargę. "Czyli to o to chodziło..."
- Nie myślę. Ja to wiem. - zapewniłam szybko. - Wiesz co ona mi kiedyś powiedziała?
- Co?
Uśmiechnęłam się pod nosem, próbując sobie dokładnie przypomnieć przebieg tej rozmowy, żeby Harry na pewno zrozumiał.
*
- Brakuje tu tylko jakiegoś faceta. - westchnęłam ciężko, wlepiając wzrok w niebo. Samotne oglądanie spadających gwiazd brzmiało średnio romantycznie. "No dobra, nie takie znowu samotne..." Mój wzrok od razu powędrował do Lou, która grzecznie siedziała sobie na progu drzwi balkonowych, z telefonem w jednej ręce i lodami w drugiej.
- A na jakiego dzwonka ci jeszcze facet? - spojrzała na mnie przelotnie, całą uwagę i tak skupiając na komórce. "No ciekawe z kim tak pisze..." - Ciepła noc, gwiazdy, lody... Mało ci szczęścia?
- Łatwo ci mówić bo ty masz już kochającego chłopaka, który byłby w stanie zrobić dla ciebie wszystko. - prychnęłam, na powrót zadzierając głowę do nieba. - A może ja też bym takiego chciała. Tylko trochę mądrzejszego... I przystojniejszego... Zdecydowanie bardziej zabawnego... Może mniej upierdliwego...
- Zrozumiałam. - Lou syknęła groźnie. "No ale czy powiedziałam cokolwiek, czego ona by o Harrym nie mówiła?"
- Po prostu fajnie by było się do kogoś przytulić w romantyczne letnie noce. - westchnęłam, podciągając nogi pod siebie i obejmując je ramionami. - Fajnie by było wiedzieć ze jest gdzieś ktoś kto o tobie cały czas myśli. Fajnie by było być dla kogoś ważną. Fajnie by było mieć kogoś.
- No tak, to jest świetne. - Lou niby się ze mną zgodziła, jednak jej głos brzmiał jakoś buntowniczo. - Ale pomyśl, że facet to też wkurzająca kreatura. - "No tak..." - Dziennie przynajmniej trzysta razy popsuje ci nerwy. Wiecznie też ślepi za innymi i jego sensem życia staje się tylko denerwowanie cię durnymi odzywkami.
- Przynajmniej by mi nie było nudno. - parsknęłam śmiechem, posyłając Lou odpowiedni uśmiech.
- No to to na pewno. - dziewczyna kiwnęła głową, odstawiając na bok kubeczek z lodami.
- Ale miłość to chyba nie jest taka straszna sprawa, co nie? - spytałam, opierając się wygodnie o barierki za mną.
- Czy ja wiem... - Lou zmarszczyła brwi w zamyśleniu, w końcu odkładając też telefon i żeby zająć czymś ręce, splotła dłonie przed sobą. - Czasami jest fajnie, czasami mniej. Jak ze wszystkim. - wzruszyła ramionami. - Zależy na jak bardzo wkurzającego faceta trafisz.
- A gdybyś miała to zdefiniować? Jaka jest twoja definicja miłości?
Lou natychmiast opuściła głowę i zaczęła się bawić rękawami swetra, naciągając je na dłonie. Kiedy znów na mnie spojrzała, uśmiechała się delikatnie. A potem cicho powiedziała jedno, jedyne słowo.
- Harry.
*
Chrząknąłem ciężko, uważnie wpatrując się w twarz Eve, szukając w niej jakichkolwiek oznak, że koloryzowała w tej swojej opowiastce. Żadnych się nie doszukałem. Dziewczyna patrzyła na mnie ze szczerością wypisaną w oczach i uśmiechała się lekko do własnych myśli. "To znaczy, że ona serio tak o mnie..." Zmarszczyłem brwi, opuszczając głowę. Przez umysł przelatywało mi milion myśli. Tak szybkich, że na żadną nie zwróciłem uwagi. Wpatrywałem się więc przed siebie, starając się zrozumieć to, co właśnie usłyszałem. "Byłem jej definicją miłości..." Ledwo powtórzyłem to w myślach, kąciki moich ust podskoczyły do góry, a po wnętrzu rozlało się dziwne ciepło. Jakby duma. Radość. I coś jeszcze, czego nawet nie potrafiłem określić. "JA byłem definicją JEJ miłości." W życiu nie usłyszałem lepszego komplementu...
OK, TO PRAWDOPODOBNIE NAJSŁOSZY ROZDZIAŁ ŚWIATA SDJNHCFODJVFOSDJDOFJSDOP <3
OdpowiedzUsuńSłodsze jest to, że tak myślisz :) Dziękuję :)
UsuńAWWWWWWW HARRY AWWWW LOU AWWWW HARRY I LOU *-*
OdpowiedzUsuńHahahahahaha, rozumiem, że chyba się podobało :) Cieszę się z całego serca :)
UsuńBoże... Znowu płakusiam. Tym razem śmiejąc się :D To było takie...UOU UOU UOU.
OdpowiedzUsuńSerio, nawet nie wiem jak to określić, ale mnie strzeliło jak moja przyjaciółka chomikiem o ścianę :D
aha, a tekst wieczoru to : ja się nigdzie z nim nie kładłam.. ahahahahahahahahahahahahahahahaha UMARŁAM :D
Buziaki, geniuszu :*
Nie płacz, no... Bo przestanę to pisać, zobaczysz :) Nie chcę, żebyś wylewała na to coś łzy. Nie ma powodu :)
UsuńTwoja przyjaciółka strzeliła chomikiem o ścianę...? Okej :)
No tak, Eve ma swoje teksty :) Jeszcze nie raz je zobaczysz :)
Buziaki xx.
Taaak... Nie pytaj o chomika. Przynajmniej zmarł bezboleśnie natychmiastowo. [*] :D
UsuńA, jeszcze Gemma: się zakochuje człowiek.. ahahahaha
jesteś boska :D
A ja w ogóle jestem płaczliwa i łatwo się wzruszam, więc się nie przejmuj :P
Biedny chomik... Szczerze mu współczuję...
UsuńPłaczliwa jesteś? Nic nie mów... Ostatnio siadłam do ostatniego rozdziału, napisałam kilka słów, zaczęłam ryczeć i tak się skończyło. Aż się boję co będzie jak już naprawdę będę musiała do niego siąść...
Boże... Boże... DZIĘKUJĘ! BARDZO! PO RAZ PIERWSZY KTOŚ ZADEDYKOWAŁ MI ROZDZIAŁ! I TO TY! I TO TAKI! BOŻE, LUDZIE TLENU!! <3 dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNo to tak... zaczynam moje wywody :)
Harry... Boże kiedy Lou powiedziała, że jest jej definicją miłości... No po prostu... Dziewczyno, w życiu czegoś takiego nie słyszałam, nie czytałam... To takie piękne <3 Obrazisz się jak kiedyś to wykorzystam do bloga? :) <3 Oczywiście jasno napiszę, że to od ciebie :)
I jak tak Eve mówiła o chłopaku, że chciała by jakiegoś mieć... Tak sobie pomyślałam, że właśnie znalazła Nialla... I wiesz co? Mam tak jak ty z Harrym. Zazdrość. Ale kurna ja tak ich kocham! <3 Taka sprzeczność a jednak, prawda? Wiem, jestem dziwna :c
O BOŻE! Jeszcze te listy miłosne... Ja pierdzielę, to takie ... AWWWWWWWWWWWWWWW!
To najpiękniejszy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam, naprawdę... Jeszcze raz dziękuję! <3 Normalnie poryczałam się, znaczy no nie ryczałam, tylko popłakałam, no ale wiesz, no wzruszyłam się...
No to ten... Ogarnęłam się już. Weny, weny i weny! :)
Twoja fanka,
Tusiak <3
PS. DZIĘKUJĘ ZA NEVE! :)
Ja nie jestem jakaś wyjątkowa i to tylko dedykacja :) Więc spokojnie, dziewczyno :)
UsuńTak, to jedyny tekst, który naprawdę mi się podoba, pochodzący z mojego umysłu. Więc tym bardziej cieszę się, że Ci się spodobał :) Nie, nie obrażę się. To nawet komplement, że inspirujesz się moją 'twórczością' Bierz co chcesz, jakkolwiek to zabrzmiało :)
No to tak trochę było... Ale więcej w tym związku do gadania miał Hazz. To jego 'wina' Zresztą, zobaczysz niedługo :) A na zazdrość nic nie mogę poradzić. Najlepiej nie czytać :)
A wiesz jak trudno było coś sensownego napisać w tych listach? Trudniejsze niż miałabym pisać coś prawdziwego...
I naprawdę, weź głęboki wdech na uspokojenie :) To tylko opowiadanie, pamiętaj :)
Buziaki xx.
Cześć kochana.
OdpowiedzUsuńPamiętasz mnie może jeszcze?
Dawno, ale to bardzo dawno nie komentowałam twoich rozdziałów, ale to dlatego, że nie miałam czasu, oraz z powodu mojego lenistwa. Czytałam wszystko, ale po prostu nie komentowałam, mam nadzieje, że nie jesteś zła. Rozdział jak zwykle genialny. Aww Lou i Hazz to najsłodsza para na świecie!
PAMIĘTAM! Jak mogłabym zapomnieć czytelniczkę, która jest ze mną prawie od początków :) Trochę się za Tobą stęskniłam... Ale rozumiem brak czasu. I tym bardziej lenistwo. Najważniejsze, że jesteś i za to Ci dziękuję :)
UsuńBuziaki xx.
PS. Co do całowania. Boże, jak mogłam pominąć tak ważny moment tego rozdziału, błagam... Dobrze, że się upomniałaś. Gems i Lou. Lou i Gems. Zapomnijmy na chwile o Harry'm. To musiało być świetne. To było świetne. Ten paring nie mógł się nie udac. Udał się. Booooożeeeee, ten trójkącik mnie wykończy emocjonalnie i fizycznie. Bolą mnie już poliki od tego uśmiechania się non stop.
OdpowiedzUsuńNo raczej, że jestem oddaną wielbicielką Gemmy, ona jest... ty już wiesz co ja o niej myślę, więc nie będe Ci tu znowu sobą zaśmiecać :))))
Haaarrrryyyyyy, ja wiedziałam że tyś jest romantykiem, ale żeby az taaaaak? To, aż samemu by się chciało coś takiego dostać. Te trzy listy... oddają idealnie jego charakter <3 Uhhhh wdech, wydech.
Harry, jeśli ty po takim wyznaniu będziesz miał jeszcze jakieś obiekcję to przyrzekam, przyjadę i cię trzasnę. No, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby, w końcu jesteś definicją jej miłości, mój drogi.
Rozdział cudny, a gif na końcu :333333
Ściskam
H
Lemma? Gou? Kurde, ładniej nazwy chyba na nich nie ma. Ale to nieważne, ważne, że dziewczynom się podobało :) Znaczy wiesz... Jako wyskok. Nie myśl, że Gemma odbiła bratu dziewczynę :) A skoro Cię to wykańcza, to ja może przestanę o tym pisać...? Żeby Cię nie męczyć :)
UsuńTak, wiem. I doskonale rozumiem. Też kocham Gems :)
Cóż... Harry jest romantykiem, ale to w tamtym momencie nie miało znaczenia. To Lou kochała listy. Były trwalsze niż smsy, mejle czy zwykłe słowa i chyba to jej się w nich najbardziej podobało. Harry tylko chciał zrobić jej przyjemność :)
Myślę, że Harry już przestał mieć wątpliwości :) Po takim wyznaniu nie można inaczej :) Być czyjąś definicją miłości... Boże, żeby mi tak ktoś powiedział... Aż się rozmarzyłam :)
O, gif też Ci się spodobał :) Nawet nie wiesz jak się cieszę, wybieranie tego ustrojstwa zabiera kupę czasu...
Buziaki xx.
PS. Co do całowania. Boże, jak mogłam pominąć tak ważny moment tego rozdziału, błagam... Dobrze, że się upomniałaś. Gems i Lou. Lou i Gems. Zapomnijmy na chwile o Harry'm. To musiało być świetne. To było świetne. Ten paring nie mógł się nie udac. Udał się. Booooożeeeee, ten trójkącik mnie wykończy emocjonalnie i fizycznie. Bolą mnie już poliki od tego uśmiechania się non stop.
OdpowiedzUsuńNo raczej, że jestem oddaną wielbicielką Gemmy, ona jest... ty już wiesz co ja o niej myślę, więc nie będe Ci tu znowu sobą zaśmiecać :))))
Haaarrrryyyyyy, ja wiedziałam że tyś jest romantykiem, ale żeby az taaaaak? To, aż samemu by się chciało coś takiego dostać. Te trzy listy... oddają idealnie jego charakter <3 Uhhhh wdech, wydech.
Harry, jeśli ty po takim wyznaniu będziesz miał jeszcze jakieś obiekcję to przyrzekam, przyjadę i cię trzasnę. No, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby, w końcu jesteś definicją jej miłości, mój drogi.
Rozdział cudny, a gif na końcu :333333
Ściskam
H
O przepraszam za powtórkę, coś mi Blogger zwariował i się troszeczkę popsuło.
UsuńH
Spokojnie, krzywdy nie ma :) I wiem co to znaczy złośliwość bloggera. Czasem mi nie chce rozdziałów dodawać jak się uprze. A w Twoim przypadku, no jak to mówią, od przybytku głowa nie boli :)
UsuńPo pierwsze i najważniejsze jakoś tak się stało że nie podziękowałam za dedykację pod poprzednim rozdziałem więc teraz DZIĘKUJĘ:) Bardzo bardzo dziękuję widziałam ile trudu ci to sprawiło naprawdę jestem bardzo wdzięczna:)
OdpowiedzUsuńCo za fajną piosenkę wybrałaś....Trudno było znaleźć?:)Dobra już się nie wydurniam jestem poważna konkrety co cię będę zanudzać:)Żartuję i tak cię
pozanudzam troszkę bo mam nawet wenę na głupoty a poza tym dawno nic nie
komentowałam więc nie ma tak dobrze zajmę ci troszkę czasu:)
Lou i Gemma całujące się.... Nie no to musiało być świetne normalnie:) Uwielbiam te dialogi między Gemma a Hazzą świetne rodzeństwo:) Mają niezłe teksty:)"No czy ja psem jestem?" to było dobre. Ojeju jaki z Harry'ego romantyk. Listy do niej pisał... Jakie to słodkie jest. Co za zakochańce ale urocze to jest strasznie:)
"Kocham Cię" ciągnięte przez trzy i pół strony.... No to jest coś musiało to
genialnie wyglądać:) Uwielbiam tą parę normalnie:)" Tęsknię za Twoimi błyszczącymi oczami, za cudownym uśmiechem, za słodkimi ustami, za zgrabnymi paluszkami, za miękkim brzuszkiem, za niesamowitymi udami i tym, co pomiędzy nimi..." co za głupek... :)
"tydzień temu byłem w Madrycie, dwa dni temu w Rzymie, wczoraj w Veronie, dzisiaj jestem w Atenach, a jutro lecę do Paryża, ale wiesz co? I tak najlepszym miejscem na świecie są Twoje ramiona." oooo to mi się bardzo podoba:)
Jaki Hazz niecierpliwy, ale fajnie, że teraz chce się jak najwięcej dowiedzieć o
swojej narzeczonej podoba mi się to:) Niech wpada o której chce:)
O mój Boże załamałam się swoją głupotą i tym razem to już poważnie....Mam
opóźniony mózg jakiś. "- Nie lamp się, ten sąsiad ma chłopaka. - ściszyłem głos,
żeby Eve przypadkiem nie usłyszała." po całym dniu w końcu załapałam co z tym jest nie tak... A ja się jeszcze zastanawiałam czemu zazdrosny nie jest.... Jezus Maria jak ja szkołę skończyłam. Czytanie ze zrozumieniem...:) Ale to wszystko przez Nialla bo on cały czas mówił "moja dziewczyna moja dziewczyna" i tak jakoś nie myślę przez niego najlepiej. Oj na starość głupieje jeszcze. Ale nieważne to nie jest najistotniejsze:)
Przykre komentarze na swój temat... Zapewne żadnej z dziewczyn chłopaków to nie minęło jak obrywa się nawet tym z którymi byli przed X Factor.... To nie jest
normalne. I patrząc na poprzedni rozdział to lepiej by było nie czytać. Chociaż
wiadomo dziewczyna Hazzy miała by najgorzej raczej Larry i to sprawy. No Lou
zapewne nie było łatwo. Ale dla Hazzy chyba warto było to znosić w końcu była z
nim szczęśliwa:)
Ach Niall i Eve jak ja kocham tą parę:) Nawet nie wiedziałaś:) W sumie to bardziej
tak jego ale i ona może być:) Co z Nialla za dobry chłopak zrobił swojej
dziewczynie kolacje żeby przez moment przynajmniej nie musiała myśleć o tym
wszystkim. Zaplanował miły wieczór ale chyba Hazz ma radar do takich rzeczy
wyczucie niezłe:) Niall jest normalnie przekochany i uwielbiam jak mówi moja
dziewczyna..:)
No Eve chciała faceta to teraz ma najlepszego na świecie:) Co za szczęściara z
niej:) Nic więcej do szczęścia nie potrzeba:)
Ojejku jaka piękna definicja miłości... Lepszej w życiu nie słyszałam:) To było
przeurocze:)
Proszę oto mój super świetny, przecudowny komentarz:) Na dodatek zalatuje
inteligencja:) Czytaj i płacz:) Okej teraz już serio kończę bez wygłupów rozdział
normalnie cudowny, cudowny to nawet za mało powiedziane jeden z moich ulubionych:) Nie przez obecność Nialla i Eve ale tak w ogóle bardzo fajny i taki romantyczny:)
Chyba ci słodzę za bardzo... No ale nawet jakbym chciała coś złego powiedzieć to nie mogę:) nie mam co:) Dobra życzę ci dużo weny czekam na kolejny:)
Sorry za te odstępy one się robią same.... Mam nadzieję że jakoś przeczytasz:) I za błędy... Tu chodzi o treść:) No treść też nie powala ale starałam się to się liczy:)Nie marudzę więcej:)
UsuńNo ja myślę, że dziękujesz :) Nigdy więcej nie piszę na taki pośpiech, słyszysz? Nigdy więcej :) Przełóż sobie urodziny na drugi raz :)
UsuńCóż... Gems i Lou musiały się jakoś zakumplować. A, że wyszlo pocałunkiem... Faceci patrzący na to musieli być wniebowzięci :)
Harry romantyk? Tsaa... Raczej Lou chciała dostać romantyczny list to dostała romantyczny list :) Harry nie miał wyjścia :)
Niech Hazz wpada o której chce, tak? No spoko, zapamiętam :) Tylko żebyś potem tego nie żałowała :)
Niall Ci tak w głowie zawraca, że się skupić nie możesz? To może ja go wywalę z tego opowiadania, żeby Cię nie rozpraszał, co? :)
"Ach Niall i Eve jak ja kocham tą parę:) Nawet nie wiedziałaś:) W sumie to bardziej tak jego ale i ona może być:)" <- mam dowód na piśmie :) Jak znowu się będziesz wyrzekać Nialla to ja Ci to pokażę, zobaczysz :) W końcu się przyznałaś :)
I przecież Harry by Eve nie wybrał jakiegoś tam chłopaka. Jak już wybierał to najlepszego pod słońcem :) Widzisz jaki z Hazzy przyjaciel? :)
No właśnie, za dużo lukru... Następnym razem życzę sobie czegoś ostrego, okej? :)
Buziaki xx.
PS: Jeśli chodzi o odstępy to może wyłącz w notatniki funkcję Zawijanie wierszy :) Pomaga :)
Wspaniały rozdział :) ile planujesz do końca? Mam nadzieję, że dużo, ale jednocześnie czekam na obudzenie się Lou. Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :) Ile rozdziałów planuję do końca? Cóż... Na całe opowiadanie planowałam góra dwadzieścia, a sama widzisz jak wyszło. Więc niestety nie wiem. Okaże się w praniu. Bo jeśli zanudzam, to daj znać, może jakoś okroję tę historię :)
UsuńBuziaki xx.