Z pozdrowieniami dla Muminga :)
- Tomlinson... - mruknąłem, widząc, że przyjaciel myślami odpłynął gdzieś HEN daleko. Wzrok mu jakoś zmętniał i jedyne na co go było stać to bezmyślne gapienie się przed siebie. "Jakby mu nagle zombie mózg wyżarło..." - Tomlinson do cholery! - trąciłem go w ramię, może trochę zbyt mocno. Ale przynajmniej zareagował. Spojrzał na mnie wścieknięty, jakby chciał mnie zastrzelić. - Wyglądasz jakbyś myślał. Zawołać lekarza? - wyszczerzyłem się, licząc, że to jakoś załagodzi jego temperament. Nic z tego. Tomlinson tylko obczaił mnie od góry do dołu pełnym politowania spojrzeniem i prychnął pod nosem.
- Zamknij się.
- Czyli się nie dowiem? - zmarszczyłem brwi. "A od kiedy on nagle taki tajemniczy?"
- Ludzie się rozstają, Jezu. - jęknął niecierpliwie. - Zadajesz pojebane pytania.
- Zazwyczaj mają też dobry powód. - skrzywiłem się. "On coś mi tu kręcił..."
- Coś ty się mnie tak czepił, co? - naskoczył na mnie nagle. - Jak taki ciekawy jesteś to zadzwoń sobie do Eleanor, może ona wie lepiej.
- Co się wściekasz, tylko zapytałem. - mruknąłem kapitulacyjnie, unosząc dłonie w geście pokoju. "Nie zabijaj, matko..." Ale nawet to nie pomogło, Tomlinson zamordował mnie kolejnym spojrzeniem.
- To nie pytaj.
- Pszczoła cię w dupę ugryzła, czy co? - zapytałem, lekko już wkurzony. I to nie pomogło. Louis tylko przewrócił oczami i wkurzony jeszcze gorzej minął mnie nawet bez jednego spojrzenia, już po chwili znikając za rogiem. "Boże, co za baba..." Pokręciłem głową, przez moment zagapiając się na pustą ścianę za którą zniknął. I gapiłbym się tak bez sensu pewnie i długie godziny, gdyby mój brzuch nie zawarczał i nie wybudził mnie z odrętwienia. "Chyba muszę coś zjeść..." Drapiąc się po ramieniu, rozejrzałem się wokół siebie, jakby nagle obok mnie miała się pojawić lawina żarcia. Oczywiście żadnej się nie doczekałem. A głód zaczął mnie boleśnie ssać w żołądku. "Sklepik..." Od razu ruszyłem przed siebie, zastanawiając się gdzie znajdę coś... "Chwila..." Przystanąłem, tchnięty nagłym niepokojem. Miałem przeczucie, że o czymś zapomniałem. "Tylko co to było...?"
"CHOLERA, KWIATY!" Zrobiłem gwałtowny obrót i prawie biegiem pognałem w kierunku wyjścia. "Może mnie nikt nie zauważy..."
- Zamknij się.
- Czyli się nie dowiem? - zmarszczyłem brwi. "A od kiedy on nagle taki tajemniczy?"
- Ludzie się rozstają, Jezu. - jęknął niecierpliwie. - Zadajesz pojebane pytania.
- Zazwyczaj mają też dobry powód. - skrzywiłem się. "On coś mi tu kręcił..."
- Coś ty się mnie tak czepił, co? - naskoczył na mnie nagle. - Jak taki ciekawy jesteś to zadzwoń sobie do Eleanor, może ona wie lepiej.
- Co się wściekasz, tylko zapytałem. - mruknąłem kapitulacyjnie, unosząc dłonie w geście pokoju. "Nie zabijaj, matko..." Ale nawet to nie pomogło, Tomlinson zamordował mnie kolejnym spojrzeniem.
- To nie pytaj.
- Pszczoła cię w dupę ugryzła, czy co? - zapytałem, lekko już wkurzony. I to nie pomogło. Louis tylko przewrócił oczami i wkurzony jeszcze gorzej minął mnie nawet bez jednego spojrzenia, już po chwili znikając za rogiem. "Boże, co za baba..." Pokręciłem głową, przez moment zagapiając się na pustą ścianę za którą zniknął. I gapiłbym się tak bez sensu pewnie i długie godziny, gdyby mój brzuch nie zawarczał i nie wybudził mnie z odrętwienia. "Chyba muszę coś zjeść..." Drapiąc się po ramieniu, rozejrzałem się wokół siebie, jakby nagle obok mnie miała się pojawić lawina żarcia. Oczywiście żadnej się nie doczekałem. A głód zaczął mnie boleśnie ssać w żołądku. "Sklepik..." Od razu ruszyłem przed siebie, zastanawiając się gdzie znajdę coś... "Chwila..." Przystanąłem, tchnięty nagłym niepokojem. Miałem przeczucie, że o czymś zapomniałem. "Tylko co to było...?"
"CHOLERA, KWIATY!" Zrobiłem gwałtowny obrót i prawie biegiem pognałem w kierunku wyjścia. "Może mnie nikt nie zauważy..."
*
- Ja wiem, jestem później, ale mam dobre wytłumaczenie. - zacząłem wesoło, od razu podchodząc do łóżka dziewczyny i wkładając nowy bukiet w pusty wazon. Nawet nie zawracałem sobie głowy rozkładaniem kwiatków w jakiś sensowny sposób, po prostu zgarnąłem spod ramienia książkę, którą udało mi się zwinąć z samochodu... "Bo oczywiście Styles nie pomyślał i zostawił ją na tylnym siedzeniu" ...i od razu klapnąłem na krzesło obok łóżka, wbijając wzrok w nieruchomą twarz dziewczyny.
- Wyobraź sobie, że nie pozwolili mi już chodzić na piechotę. - pisnąłem, szczerze oczekując współczucia. Założyłem jednak, że i tak żadnego się nie doczekam, więc od razu kontynuowałem dalej. - Wcisnęli mnie w samochód a to się ciągnęło i ciągnęło... A potem jeszcze Tomlinson zaczął coś odwalać z jakąś blondyną... - pokręciłem głową, oddalając tym samym od siebie jego dziwaczne zachowanie. "Teraz ważne było co innego..." - Nie wiem jak reagujesz na spóźnienia, ale mam nadzieję, ze kłótni nie będzie, co? - nachyliłem się w jej stronę, dając dziewczynie chwilę na reakcję. Oczywiście bez potrzeby... "Nic..." Wzdychając, ścisnąłem dłoń w pięść, miażdżąc przy okazji drożdżówkę, którą udało mi się kupić po drodze. "Ale chyba już przestałem być głodny..." - A to? - mruknąłem, marszcząc brwi i odkładając bułkę na szafkę. - Zgłodniałem po drodze. Poczęstowałbym cię, ale sama rozumiesz... - chrząknąłem dla rezonu, starając się nie myśleć jak niefortunnie to zabrzmiało. "Inny temat..." - Wiesz co sobie ostatnio przypomniałem? - rzuciłem, rozpromieniając się gwałtownie. Wbiłem wzrok w twarz dziewczyny, zupełnie jakby nagle miała się ocknąć, rzucić mi na szyję i pisnąć 'Nie wiem, ale możesz mi o tym opowiedzieć, skarbie!' Ale nawet brak jej reakcji nie zmącił mojej lekkiej radości i szczerzu wywołanym obrazkiem przed oczami. - Taki malutki, seksowny tatuaż na obojczyku. - "Naprawdę seksowny." - Kokardkę w dodatku. Słodkie, nie? - "Cholernie urocze..." - Masz niezłą kolekcję, więc mam wrażenie, że to twój. Innego bym przecież nie pamiętał, nie? Aż taką zdradziecką małpą to chyba nie byłem... Ale pozwolisz, że zerknę? - nie czekając na cud, poderwałem tyłek z krzesła i odkładając książkę na siedzenie, powoli ruszyłem pod drugą stronę jej łóżka. - Tylko na momencik. - stanąłem tuż za jej głową i drżącą ręką sięgając do skrawka jej piżamy szpitalnej. - Bez podglądania, tylko się upewnię. - zapewniłem, czując dziwne poddenerwowanie w żołądku. - Ale bez darcia, dobra? Bo zaraz jakaś pielęgniarka wpadnie, powyzywa od zboczeńców i będę miał zakaz odwiedzin. - westchnąłem, czując, że i tak dłużej odwlekać tego nie mogę. Zagryzając wargę, delikatnie uniosłem śliski materiał, wyginając kark, żeby móc zobaczyć jak najwięcej, jednocześnie nie widząc za wiele. "To by było dziwne." Na szczęście mleczna skóra dziewczyny od razu pozwoliła mi zauważyć czarną plamę na wystającej kości. Dokładnie tę plamę, którą miałem w pamięci. "Czyli ona..." - Taaak, to ty. - wyszczerzyłem się, puszczając materiał, zanim cokolwiek podkusiłoby mnie do dalszych odkryć. A żeby tym bardziej o tym nie myśleć, pognałem do krzesła, siadając na nim z impetem, uprzednio zgarniając książkę w dłonie. "Apropo książki..." - Wiesz, że się dzisiaj nie wyspałem? - zmarszczyłem czoło, wbijając uważne spojrzenie w spokojną twarz dziewczyny. Bladą, bez cienia makijażu, a i tak cudowną. "Jezu, jaka ona piękna..." Jeden kącik moich ust mimowolnie podskoczył. - To twoja wina. Cały czas siedziałaś mi w głowie. A teraz ja jestem padnięty. Mój mózg praktycznie śpi i z gadaniem to u mnie dzisiaj niekoniecznie... - ziewnąłem mimowolnie dla demonstracji. - Więc wziąłem to. - delikatnie uniosłem książkę, lustrując wzrokiem tą dramatyczną, ciemną okładkę. - Leżało na szafce nocnej i tak sobie pomyślałem, że mogłaś to czytać... Jeśli chcesz, mogę ci dokończyć, co? - przekładałem książkę w dłoniach, powoli podnosząc wzrok na dziewczynę. - Milczenie oznacza zgodę. Uważaj, bo mogę to bardziej wykorzystać... - uśmiechnąłem się pod nosem, układając się wygodniej na krześle i otwierając lekturę na zaznaczonej stronie. - Uprzedzam, jestem dupnym lektorem. - zaznaczyłem przed wczytaniem się w tekst. - Nawet Lux mi dała książką przez łeb jak jej kiedyś bajkę czytałem. Ale jak ci się nie będzie podobać, powiedz tylko słowo, zaraz przerwę. To zaczynam... - chrząknąłem, przykładając dłoń do ust i w końcu wczytałem się w literki.
- "Znów słyszę jęk. Ha! Moja wewnętrzna bogini jest podekscytowana. Umiem to robić. Umiem pieprzyć go ustami...?" Jezus Maria, co ty czytasz? - oderwałem wzrok od kartki i zszokowany wbiłem go w dziewczynę. - Myślałem, że to jakiś kryminał, czy coś. O psycholu co zabił 50 osób na 50 różnych sposobów... A ty z pornolami wyjeżdżasz?! - pisnąłem, zamykając na moment książkę i wgapiając się w okładkę. "50 twarzy Grey'a" "No kto by mógł przypuszczać, że to takie zberezeństwa...?" Kiedy jednak uświadomiłem sobie co właściwie trzymam w ręku, wyszczerzyłem się szeroko. "I tak można popróbować pobudki..." - Dobra, będę czytać dalej. - kiwnąłem głową, na powrót otwierając książkę. - Ale jakby się ktoś pytał, czytałem ci Czerwonego Kapturka, okej? Potem będzie, że cię deprawuje... - posłałem jej uważne spojrzenie, zanim wróciłem do czytania. - "Ponownie owijam język wokół główki, a on unosi biodra. Oczy ma teraz otwarte. Zaciska zęby, ponownie się wyginając, a ja wkładam go głębiej do ust..." - zaśmiałem się pod nosem, kręcąc głową. "Nie, to mnie chyba przerasta..." - Cudowna lektura, nie ma co. - zagryzłem wargę, posyłając śpiącej dziewczynie odpowiednie spojrzenie. - Czytałaś to sobie do snu? Mmm, albo mi. To by było niezłe. Znaczy pewnie spania po tym i tak dużo nie było, ale... - urwałem, marszcząc brwi, kiedy fala gorąca rąbnęła mnie po kręgosłupie. "Nie teraz, Styles..." - Dobra, czytam, nic nie mówię. - mruknąłem, kolejny raz wbijając wzrok w tekst. "No jak to mówią, do trzech razy sztuka..."
*
- ZACZNIESZ TY KURWA PATRZEĆ POD NOGI?! - coś wrzasnęło mi koło ucha, kiedy wychodziłem zza rogu i całkiem przypadkiem drasnąłem kogoś ramieniem. "KOGOŚ..." Nie musiałem nawet patrzeć, samo wydzieranie wystarczyło, żebym skojarzył to z tą tą. Ale i tak spojrzałem. I zobaczyłem jak panna wbija we mnie mordercze spojrzenie, podnosząc się z ziemi i otrzepując swoją niebieską bluzkę. "No bez przesady, aż tak na nią nie wpadłem..."
- A ty nie możesz?! - rzuciłem bez zastanowienia, czując jak żółć po rozmowie ze Stylesem zalewa mi wnętrze. Sam widok pełnej pretensji miny tej dziewczyny też nie działał relaksująco... - Po jakiego chuja ty się tu w ogóle tyle kręcisz? Siedź sobie w domu, na dupie, w telewizji wyglądam tak samo.
- To miało być zabawne? - panna spojrzała na mnie krzywo, zakładając ręce przed sobą, jakby hamowała się, żeby mnie nie pacnąć po gębie.
- A nie? - wyszczerzyłem się sztucznie. Laska przewróciła oczami i zaczęła coś na mnie przeklinać. Tak cicho, że za chuja nie mogłem dosłyszeć co dokładnie. To było cholernie wkurwiające.
- Co ty tam mruczysz pod nosem? - dopytałem, nachylając się lekko w jej stronę. Fałszywy uśmieszek z jej strony upewnił mnie, że niczego miłego nie usłyszę.
- Serenady pochwalne, nie widać? - "No właśnie..." Ale zamiast się wściec, wyszczerzyłem się durnowato, czując podejrzane rozbawienie. "Odchujało, Tomlinson?" Zanim jednak zdążyłem się odciąć, zza tego samego rogu, zza którego znokautowałem laskę, niespodziewanie wyszedł ten doktorek Hazzy. I zatrzymał się zaskoczony, ze zmarszczonymi brwiami patrząc na tą pannę. "Hm?"
- Annie? - rzucił, a laska odwróciła się w jego stronę. "Annie, jak słodko..." Ale w ogóle mi się to nie kleiło do tej czarownicy... - A ty nie miałaś być w tym tygodniu u matki? - "Ahaaaa, co tu się działo?"
- Muszę tam dojechać. - panna niespodziewanie uśmiechnęła się słodziutko i zrobiła oczy cielaka w stronę doktorka. - Potrzebuję na przejazd. I na zakupy. - wyciągnęła do niego rękę. Facet oczywiście przewrócił oczami, ale sięgnął do tylnej kieszeni po portfel, wyciągając jeden banknot. - Większe zakupy... - 'Annie' westchnęła niecierpliwie. Doktorek zrobił zrozpaczoną minę, ale dał jej najwidoczniej odpowiednią sumkę, bo panna aż pisnęła radośnie. - Dziękuję, tatusiu! - wyszczerzyła się, cmokając gościa w policzek i zanim mrugnąłem, oddaliła się do wyjścia. "Ahaa..." Zmarszczyłem brwi, zakładając ramiona przed sobą i w zamyśleniu obserwowałem jak laska się oddala. Nie słuchałem nawet komentarza doktorka, który chyba nie był zbyt zadowolony z oczyszczonego portfela, bo gadał coś o niesprawiedliwości tego świata. Byłem zbyt zainteresowany tą całą Anne, żeby cokolwiek do mnie docierało. Spokojnie lustrowałem jej sylwetkę, zaczynając od ciemnych włosów, przebiegając przez zgrabne plecy, dochodząc aż do samego tyłka opiętego w jasnych dżinsach. Tam zatrzymałem się o wiele dłużej. "Bo może i czarownica, ale tyłek nadal ma fajny..."
- A ty nie możesz?! - rzuciłem bez zastanowienia, czując jak żółć po rozmowie ze Stylesem zalewa mi wnętrze. Sam widok pełnej pretensji miny tej dziewczyny też nie działał relaksująco... - Po jakiego chuja ty się tu w ogóle tyle kręcisz? Siedź sobie w domu, na dupie, w telewizji wyglądam tak samo.
- To miało być zabawne? - panna spojrzała na mnie krzywo, zakładając ręce przed sobą, jakby hamowała się, żeby mnie nie pacnąć po gębie.
- A nie? - wyszczerzyłem się sztucznie. Laska przewróciła oczami i zaczęła coś na mnie przeklinać. Tak cicho, że za chuja nie mogłem dosłyszeć co dokładnie. To było cholernie wkurwiające.
- Co ty tam mruczysz pod nosem? - dopytałem, nachylając się lekko w jej stronę. Fałszywy uśmieszek z jej strony upewnił mnie, że niczego miłego nie usłyszę.
- Serenady pochwalne, nie widać? - "No właśnie..." Ale zamiast się wściec, wyszczerzyłem się durnowato, czując podejrzane rozbawienie. "Odchujało, Tomlinson?" Zanim jednak zdążyłem się odciąć, zza tego samego rogu, zza którego znokautowałem laskę, niespodziewanie wyszedł ten doktorek Hazzy. I zatrzymał się zaskoczony, ze zmarszczonymi brwiami patrząc na tą pannę. "Hm?"
- Annie? - rzucił, a laska odwróciła się w jego stronę. "Annie, jak słodko..." Ale w ogóle mi się to nie kleiło do tej czarownicy... - A ty nie miałaś być w tym tygodniu u matki? - "Ahaaaa, co tu się działo?"
- Muszę tam dojechać. - panna niespodziewanie uśmiechnęła się słodziutko i zrobiła oczy cielaka w stronę doktorka. - Potrzebuję na przejazd. I na zakupy. - wyciągnęła do niego rękę. Facet oczywiście przewrócił oczami, ale sięgnął do tylnej kieszeni po portfel, wyciągając jeden banknot. - Większe zakupy... - 'Annie' westchnęła niecierpliwie. Doktorek zrobił zrozpaczoną minę, ale dał jej najwidoczniej odpowiednią sumkę, bo panna aż pisnęła radośnie. - Dziękuję, tatusiu! - wyszczerzyła się, cmokając gościa w policzek i zanim mrugnąłem, oddaliła się do wyjścia. "Ahaa..." Zmarszczyłem brwi, zakładając ramiona przed sobą i w zamyśleniu obserwowałem jak laska się oddala. Nie słuchałem nawet komentarza doktorka, który chyba nie był zbyt zadowolony z oczyszczonego portfela, bo gadał coś o niesprawiedliwości tego świata. Byłem zbyt zainteresowany tą całą Anne, żeby cokolwiek do mnie docierało. Spokojnie lustrowałem jej sylwetkę, zaczynając od ciemnych włosów, przebiegając przez zgrabne plecy, dochodząc aż do samego tyłka opiętego w jasnych dżinsach. Tam zatrzymałem się o wiele dłużej. "Bo może i czarownica, ale tyłek nadal ma fajny..."
TOMLINSON ZBOCZEŃCU XD
OdpowiedzUsuńSTYLES ZBOCZEŃCU XD
LOU ZBOCZEŃCU XD
SAME ZBOCZEŃCE XD
Z KIM JA ŻYJĘ ? :D
/@luvmy1D_5SOS - NAJWIĘKSZA I NAJBARDZIEJ NACHALNA ORAZ UPIERDLIWA FANKA TWOICH FF EVER.
Oj zaraz zboczeńce... Czerpią po prostu z życia, kto im zabroni. I Ty poczekaj na scenę łazienkową Hazzy i Lou, to dopiero zobaczysz zboczeńców :)
UsuńBuziaki xx.
Dobra hahaha chora jestem, nie mogę prawie mówić, ale i tak śmiałam się jak idiotka czytając ten rozdział ;) Dziękuję, że poprawiłaś mi humor <3
OdpowiedzUsuńHarruś... Możesz mi jedno obiecać? Że już w końcu będzie szczęśliwy? Bo jak tak czytam jak on się stara... Boże on zasługuje teraz na odrobinkę szczęścia! :) Proszę...? :)
Louis... Haha panna mnie rozwaliła. Taki sam charakterek jak Louisek. No przynajmniej tak mi się wydaje... Takie mam odczucie po ich wymianie zdań. ;) A i czemu mam wrażenie, że spotkają się jeszcze? Bo spotkają się... Prawda? :)
I kiedy mi dasz Neve?! Bo błagaaam :c Brakuje mi ich.... Prooooszę <3 Tak ładnie proszę :)
Wybacz, ale tylko tyle udało mi się z siebie wykrzesać. Jestem chora i mam ograniczony umysł :c Wybacz <3 Ale rozdział kocham <3 Świetny jak każdy i po prostu... Mogę się mianować twoją fanką? :)
PS. Coś wspomniałaś wyżej o scenie łazienkowej Hazzy i Lou... Hmn... Już nie mogę się doczekać ! :) /Tusiak
Współczuję choroby... I to jeszcze w taką fantastyczną pogodę. Mam nadzieję, że zdrowie szybko powróci :)
UsuńHm, mogę Ci obiecać, że Harry będzie szczęśliwy, ale nie wiem czy myślimy na pewno o tym samym szczęściu. Tobie pewnie chodzi o to, żeby był szczęśliwy z Lou, prawda? No to na to nic nie mogę poradzić niestety... Plan jest dosyć sztywny...
Cóż, trzeba było postawić na drodze Louisa kogoś odpowiedniego, prawda? No to ma :) A czy się spotkają... Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. Sama się przekonasz :)
Mówiłam, że co do Eve, akcja na razie uschła. Ale powstanie. Za kilka rozdziałów. Cierpliwości, nie zapomniałam o nich. A pisać o wszystkich na raz nie potrafię...
Jak na ograniczony umysł cudowny komentarz. Bardzo Ci za niego dziękuję, ogromnie poprawił mi humor po tym beznadziejnym dniu. Jesteś kochana ;*
Ale nie przesadzaj z tym fanostwem... Kiedyś mój fandom gdzieś tam powstał, ale... :)
Buziaki xx.
PS: Scena łazienkowa zaplanowana do 5 rozdziałów, więc nie będziesz musiała długo czekać :)
Dziękuję, w zasadzie już trochę lepiej się czuję :)
UsuńWiem, że nie można mieć wszystkiego... Szczęśliwy Harry to jedno, ale... Szczęśliwy Harry z Lou, to już pewnie za wiele :c Ale szczęśliwy Harry musi mi wystarczyć :)
Uuuu no to ja chcę się jak najszybciej przekonać! :) Lou i ta panna... Ciekawa byłaby z nich para :)
Wiem, wiem. Wybacz :c Po prostu... Brakuje mi tu Nialla... Musisz mnie zrozumieć :) <3 Ale już nie będę się o to pytać. Będę czekać ! :)
Awww nie przesadzajmy, to zwykły komentarz! Ale strasznie mi miło, że sprawiłam ci przyjemność :) <3
I ja wcale nie przesadzam. ;*
Do 5 rozdziałów? Ooo to już się na prawdę nie mogę doczekać !! :D /Tusiak
Byli tyle czasu szczęśliwi, może już im wystarczy, co? Inni, mający mniej szczęścia, będą zazdrośni :)
UsuńLou i ta panna ciekawą parą? Niektórzy pewnie byliby ciekawi dlaczego, więc zapytam wprost... Dlaczego? :)
Niall to postać poboczna, niestety. Póki co nie ma w tej akcji nic do roboty. Ale uzbrój się w cierpliwość, jeszcze się pojawi :)
Buziaki xx
PRZE ŚWIET NE, LOLZ XD
OdpowiedzUsuń@payn0sprincess
"Pszczoła cię w dupę ugryzła, czy co?"
OdpowiedzUsuńKokardka na obojczyku... Jestem ciekawa co ona sobie jeszcze narysowała. Czy wszystko tez jest tak z dupy jak u Styles'a czy z większym sensem. Nie żeby mi się nie podobały tats Hazzy, kocham je, właśnie takie ni stąd ni zowąd, a co tam pierdyknę sobie brudnopis, ale po prostu ciekawe czy pod tym względem dobrali się z Lou. No nic.
Harry, Harry, Harry. Jak na razie gościu się nieźle trzyma, tak mi się zdaje, pod względem psychicznym, ale oby w pewnym momencie się nie załamał i po prostu zmęczył tym wszystkim. Byłoby to zupełnie zrozumiałe, ale boję się, że znowu ją odrzuci... Teraz jest tak, że najzwyczajniej w świecie z nią jest, rozmawia, śmieje się, ale czy mu sie to w końcu nie znudzi...eeh. Nie. Koniec. Myślmy pozytywnie.
Scena łazienkowa?! ZAINTERESOWAŁAŚ MNIE. I TO BARDZO.
Ahahahahahahaha 50 twarzy Greya. Ta książka jest taka... zabawna. Nie potrafię jej inaczej sklasyfikować. Te ich PROBLEMY są po prostu przekomiczne.
Gemma-Lou-Hazza. I jak namyśliłaś się? Czy mam szanse dostac mój ukochany trójkącik? :D
*Hazza piorunujący wzrokiem Lou* A widzisz! Ja sobie potrafię wyobrazić, chociaż imitację tego i próby biednego chłopaka. Nie dośc, że siostra to jeszcze przyszła żonka...
Kiedy Lou i Anna będa razem... OGIEŃ, POŻAR, to nas spotka.
Boże... jestem rozdarta. Z jednej strony chcę, żeby obudziła się Lou tak baaaaardzo, ale z drugiej no nie wiem, po prostu boję się, że się naprawdę nie obudzi, a ja będę tak rozczarowana. Znaczy nie tym, że Ty napisałaś, tak a nie inaczej, tylko że za bardzo liczyłam i moje serducho pęknie, lub chociaż zostanie zarysowane.
Enough.
Ściskam i czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny!
H
W rozdziale o ich poznaniu Zayn zauważył kilka z tatuaży, więc możesz sobie podpatrzeć. A jeśli chcesz, mogę zrobić dokładny rekonesans jej dziar na podstawie sceny wielkiej namuiętności Hazzy. Zainteresowana? :)
UsuńHm, ciekawie patrzysz na zachowanie Hazzy. To niejako mnie martwi, bo w następnym rozdziale planowałam kontrast do powyższego. Nic nie mówię, żeby nie było. Poczekasz, zobaczysz :)
Tak, scena łazienkowa. Będzie... dziwna, właściwie nie wiem czy jest sens ją publikować, ale myślę, że to co tam się dzieje, właściwie idealnie oddaje ich relację. Zresztą, sama się przekonasz :)
50 twarzy Geya zabawne? Hm :) Mnie średnio bawiło, w zasadzie to ja się nudziłam czytając to. Ale pomyślałam, że jeśli dam to w ręce Hazzy może jednak być zabawnie... I chyba nieźle wyszło :)
I wytłumaczenie: książka NIE BYŁA Lou. To jego. On ją tam zostawił, szkoda, że tego nie pamięta :)
Gemma-Lou-Hazza, namyśliłam się. Będziesz miała dużo scen z nimi, nie przejmuj się :). Ale chwilę na nie niestety poczekasz... Mój plan wskazuje do 10 rozdziałów...
Przekonałaś mnie. Dzięki Tobie napisałam ze trzy sceny ich kłótni. Hazz nie tylko piorunuje ją spojrzeniem, nie tylko... Normalnie iskry prawie lecą :)
I skąd pewność, że Lou i Anka będą razem? :)
Spokojnie, póki co nie myśl o końcu :) Pomyśl o tym jak Harry jest cudowny, chodząc do Lou, zagadując ją i w ogóle. Jak o niej myśli i w ogóle. To chyba słodkie, prawda? Póki co skup się na tym. Jeśli koniec się zbliży, poinformuję Cię. I może załatwię chusteczki...? :)
I nie wiem czy już Ci to mówiłam, ale uwielbiam Twoje komentarze. Jesteś cudowna, że poświęcasz swój cenny czas na uwagi do głupiego opowiadania :)
Buziaki xx.
super rpzdział nie moge sie doczkac nastepnego
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowo :)
Usuńkiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia. Póki co czuję się zmęczona dosłownie wszystkim. Uzbrój się więc w cierpliwość :)
Usuńuou uou uou
OdpowiedzUsuńTomlinson rusza na podryw? :D Biedactwo, przyda mu się w końcu jakaś normalna laska po tym nieszczęsnym zakochaniu w Lou :) A ona jest super, ta blondyna czarownica :D
hahahahahaha a Harry czytający TO coś... :D Co to jest, tak btw? :D Skąd wytrzasnęłaś takie teksty?! :D
I zaglądający nieśmiało pod piżamkę. Słodziak :P
buziaaaki
"Normalna laska"? Hm, mam rozumieć, że Lou nie jest normalna? I podejrzewam, że Czarownica się z pewnością ucieszy z komplementu.
UsuńTO COŚ to zwyczajnie 50 twarzy Greya. Tak akurat wpadło mi do głowy, żeby to użyć, chociaż przy czytaniu szczerze mnie nudziło. Uwierz mi, tam większość jest takich scen. No ile można to samo czytać...
Nieśmiało, nieśmiało... Jak wcześniej byli razem taki nieśmiały nie był... Jak to się wszystko potrafi popsuć, widzisz...
No nieważne, dziękuję Ci serdecznie, że mimo wielkiego odpoczynku po maturze chce Ci się tu wracać i komentować :)
Buziaki xx.
No a jest? :D Pewnie że nie :P Ale akurat chodziło mi nie o nią, a o samo zakochanie Louisa :P
OdpowiedzUsuńo Boże, to dobrze że ja Greya nie przeczytałam :D
pewnie że mi się chce :)
Ja nie wiem czy jest czy nie, trudno mi oceniać moje tak jakby 'dziecko'... Ale rzeczywiście, Louis póki co nie miał szczęścia w miłości. Nie twierdzę, że to się teraz zmieni...
UsuńJa nie polecam Greya, mnie szczerze zanudziło. Ale spróbuj, może akurat Ci się spodoba.
Bardzo mnie to cieszy :)