wtorek, 29 kwietnia 2014

32.


Poczułem jak Perrie mocniej ściska moją dłoń. Szybko odwróciłem głowę w stronę dziewczyny i aż sapnąłem, widząc jej przejmującą powagę. Niby nic dziwnego, w ostatnich dniach cholernie rzadko się uśmiechała. Ale jeszcze minutę temu była podekscytowana wizytą u Rudej. Prawie rozniosła ściany szpitala, kiedy kobieta w recepcji pozwoliła nam odwiedzić Lou. "Więc co ją nagle dopadło...?" Zmarszczyłem brwi, wolną ręką pocierając kark. Bałem się zapytać. Zmiany nastrojów u lasek były przerażające. Człowiek nigdy nie mógł wiedzieć z czym panna może nagle wyskoczyć. Nie mogłem jednak po prostu iść obok niej i udawać, że nic się nie stało. Westchnąłem więc na odwagę, przygotowując się na najgorsze.
- Co to znowu za mina? - spytałem w końcu. Perrie natychmiast podniosła głowę i zamrugała kilka razy.
- Bo co ja jej powiem...?
- Na razie jest nieprzytomna, nie musisz nic mówić. - zaproponowałem z nieśmiałym uśmiechem. Dziewczyna westchnęła w odpowiedzi i przewróciła oczami.
- Zayn, ja nie po to tu przyszłam, żeby się na nią popatrzeć. Kto wie, może ona wszystko słyszy... - Perrie ucięła, zatrzymując się gwałtownie. Więc i ja przyhamowałem, podążając spojrzeniem za jej zdziwionym wzrokiem. Ale nawet mnie nie zdziwiło, że Niall z Louisem szarpią się pod drzwiami do sali Louisy, ciągnąc się za ubrania i chujając się szeptem. "I co to niby miało być?"
- Nie szyszaj na mnie. - usłyszałem wściekły głos Louisa, który wciskał się między Nialla a drzwi. "Chcę w ogóle wiedzieć...?" Zagubiony wzrok Pezz powiedział mi, że jednak chcę.
- Ćpaliście coś? - rzuciłem głośno. Chłopaki zamarli w sekundę i równocześnie odwrócili głowy w moją stronę. A potem wyprostowali się i w pośpiechu zaczęli otrzepywać swoje ubranie. - Dorwaliście się do szafki z lekami? - dociekałem. - Przyznać się.
- Ha ha ha, posikałem się ze śmiechu. - Louis wykrzywił się, przewracając oczami.
- Serio stary, to nie było zabawne. - Niall dziwnym trafem poparł Tomlinsona. A potem posłał mu podejrzane spojrzenie. Automatycznie zerknąłem na Perrie, mając nadzieję, że chociaż ona coś z tego zrozumiała. Jednak sądząc po minie - nic a nic. "Czyli trzeba to jednak olać..."
- To wchodzicie czy nie? - rzuciłem. - Chcieliśmy odwiedzić Lou.
- Co? Nie! - Horan pisnął jak panienka, pełnym przerażenia wzrokiem patrząc na Lou. A potem rzucił się na drzwi, przytulając się do nich całymi plecami. - Tam nie można! - ściszył głos, kręcąc głową. "No dobra, gdzie jest oddział psychiatryczny...?"
- Niby dlaczego? - zmarszczyłem bardziej czoło, starając się zachować spokój.
- Bo Hazz tam siedzi. - usłyszałem. Nagły dreszcz przeszedł przez całą długość mojego kręgosłupa.
- Co?! - wrzasnąłem, wytrzeszczając oczy na każdego po kolei, licząc na wyjaśnienia. "Co tu się do kurwy wydarzyło i czemu nikt mi nie powiedział?!"
- Nie dzwoniłeś do niego? - Louis posłał blondynowi zdziwione spojrzenie.
- Cholera, wiedziałem, że miałem coś jeszcze zrobić. - Nialler trzepnął się z otwartej ręki po głowie. Ale z chęcią bym mu poprawił. Pięścią.
- Jak mogłeś do mnie ciulu nie zadzwonić?! - nie mogąc się powstrzymać, wyrwałem się z uścisku Pezz i pomimo jej ostrzegawczych spojrzeń, podszedłem do Horana, strzelając go po tym zakutym łbie.
- Jesteś ostatni na liście, nie zdążyłem do ciebie dojść. - dekiel od razu zaczął masować się po głowie i na wszelki wypadek odsunął się kilka kroków.
- Żebym ja cię kiedyś przypadkiem nie przeoczył... - prychnąłem, zakładając ręce przed sobą.
- Ej, nie ma tak. - blondyn wyprostował się. - Wiem co planujesz, a na ślub i tak przyjdę.
- Chyba na darmowe procenty... - Louis zaśmiał się pod nosem. I chociaż bardzo się powstrzymywałem, uśmiechnąłem się wbrew sobie. "Trafiony, zatopiony." Miałem nawet coś dopowiedzieć, kiedy drzwi sali Lou otworzyły się gwałtownie i stanął w nich zdębiały Harry.
- A wy tu co? - spojrzał po kolei na nas wszystkich, coś raczej niezadowolony. Automatycznie wymieniłem z chłopakami zdezorientowane spojrzenia, najdłużej patrząc jednak na Pezz.
- My... - zaczęliśmy chórem, ale żaden z nas nie miał pomysłu co dalej. "No przecież nie wsypię tych idiotów, że chcieli go popodglądać..." Zresztą, gdyby nie wyszedł, sam bym się do nich przyłączył. Problemu to jednak nie rozwiązywało, więc tkwiliśmy w przeciągłym 'yyyyyyyyy' całe wieki. Aż Perrie postanowiła się odezwać.
- Chciałam odwiedzić Lou. To chyba nie problem, prawda? - stwierdziła przyjaźnie, uśmiechając się lekko do Harry'ego. Jednocześnie czułem ulgę i wkurwienie. Uśmiechanie do Stylesa nie wróżyło niczego dobrego... 
- I oni wszyscy cię tu przywieźli, tak? - na szczęście Hazz w ogóle nie zwrócił na to uwagi, nie ustępując w podejrzliwym spojrzeniu.
- No pewnie! - Niall z Louisem zaśpiewali natychmiast. Aż przejechałem dłonią po twarzy. "Ta, Styles na pewno to łyknął..."
- A ty już ten...? - mruknąłem dla odciągnięcia go od tematu, wskazując na drzwi.
- Idę się czegoś napić. Zaraz wracam. - Harry ruszył przed siebie, po chwili robiąc obrocik. - Niall, kopsnij się do mnie na chwilę... - skinął głową na blondyna, a ten pognał za nim jak na skrzydłach. Od razu wymieniłem z Louisem odpowiednie spojrzenie. "Bo nas to już nie warto wołać, tak?"

*

- Sorry, stary. - rzuciłem, kiedy tylko zrównałem się z Harrym i razem zaczęliśmy iść w bliżej nieznanym mi kierunku. Miałem nadzieję, że nie prowadzi mnie w jakieś zadupne miejsce, żeby tam mi spokojnie i bez świadków oddać.
- Za co? - usłyszałem po chwili zdziwiony głos Hazzy. Od razu zmarszczyłem brwi.
- Że ci wpieprzyłem. - chrząknąłem, z nerwów masując kark. Automatycznie opuściłem głowę, chyba bojąc się spojrzeć na Stylesa. Ale i tak po chwili na niego zerknąłem, bardziej ciekawy jego reakcji. "Bo jak dostać to z godnością, nie jak tchórz." 
- Ja nie po to. - Styles tymczasem machnął ręką. "I tak by mi to łatwo uszło...?" Zmarszczyłem czoło, w uwadze przyglądając się twarzy kumpla. - Za to to ja się akurat najmniej gniewam. - stwierdził. Od razu wyszczerzyłem się jak głupi. "No tylko po co chciał ze mną gadać i ciąga mnie w podejrzane miejsca?" - Słuchaj... - westchnął, zatrzymując się nagle obok jakiegoś automatu z napojami. - Gadałem z Gems. Powiedziała mi dużo ciekawych rzeczy.
- Jakich? - głośno przełknąłem ślinę. Nie podobał mi się ani surowy ton Harry'ego, ani ta jego zmarszczka na czole. "Będzie drama..."
- Że zaczęliśmy się sypać. - usłyszałem. Od razu przypomniałem sobie słowa Louisa, że w razie czego mam się wykręcać. Nie wiedziałem tylko jak. Otworzyłem więc usta, patrząc na Hazzę kompletnie bezradnie. - Nie kręć, Liam mi wszystko potwierdził. - Styles prychnął natychmiast.
- To czego chcesz ode mnie? - założyłem ręce przed sobą. Harry w odpowiedzi westchnął i niespodziewanie zaczął grzebać po kieszeniach. Po chwili wyciągnął z niej jakieś drobniaki, podszedł do automatu i wziął z niego puszkę coli. Opierając się barkiem o bok maszyny, otworzył napój i w końcu łaskawie na mnie spojrzał.
- Mówiłeś, że dzwoniłem do ciebie po wypadku. - stwierdził, powoli upijając łyk coli. Nie wiem dlaczego ale w pewien sposób mnie to przeraziło. To było... za bardzo opanowane. Harry zazwyczaj nie bywał taki spokojny. No chyba, że... "Oho..."
- Mhm. - kiwnąłem szybko głową, żeby wydusić z niego jak najwięcej. Wolałem się już niczego nie domyślać.
- Dlaczego? - usłyszałem. - No podobno nie gadaliśmy.
- Wy nie gadaliście. - sprostowałem, czując dreszcz na plecach. "Boże, czemu ja muszę o tym znowu myśleć..." Westchnąłem ciężko, na moment opuszczając głowę. - Naprawdę starałem się to jakoś skleić, ale nie dawałem rady. Pojedynczo było nieźle, jak się wszyscy spotykali, wszystko się pieprzyło.
- Dlaczego? - "Znowu..." Zacisnąłem szczękę, czując, że jeszcze jeden raz i szczerze znienawidzę to słowo.
- Zayn chciał rocznej przerwy. - wyjaśniłem krótko, przypominając sobie tę ciężką rozmowę. A potem tą drugą. I aż ścisnęło mnie za serce. - Ty też o tym myślałeś. - niepewnie spojrzałem na Hazzę.
- Serio? - zdziwił się, powoli opuszczając rękę, w której cały czas trzymał colę.
- Obaj jesteście zaręczeni, chcieliście się ustatkować. Zayn się żeni za miesiąc. - palnąłem bez zastanowienia, obserwując jak oczy Hazzy rozszerzają się ze zdziwienia. "Durniu..." Na wszelki wypadek postanowiłem nie przerywać gadania... - Bał się, że w trasie małżeństwo nie przetrzyma. Jak rzucił pomysłem przerwy, tak się nagle wszyscy na wszystkich poobrażali. Gorzej niż w przedszkolu. Louis podkurwił się najbardziej, dwa dni przed tym wypadkiem gadał z górą o odejściu. - "Ta, geniuszu, bo to lżejsza wiadomość..."
- To aż tak? - Harry niepewnie podrapał się po głowie.
- Serio zapowiadało się na koniec. - wzruszyłem ramionami, próbując nie zagłębiać się w to wszystko. - Ale to już przeszło. - stwierdziłem, sam nie wiedząc kogo chciałbym tym pocieszyć. Czy Harry'ego, czy może bardziej siebie. - Od wypadku żaden się nawet słowem o tym nie zająknął. - dodałem, po czym zapadła cisza. Cholerna, dzwoniąca mi w uszach cisza. Aż mnie ścisnęło w żołądku. "No Hazz, powiedz coś..." Chociaż z drugiej strony nie byłem pewny czy chciałem usłyszeć co Harry może mieć do powiedzenia, skoro ma tak poważną minę.
- I czemu ja się dowiaduję o tym dopiero teraz? - Styles w końcu wbił we mnie swoje spojrzenie. Przełknąłem ślinę ze zdenerwowania, odwracając wzrok.
- Nie chcieliśmy...
- Cię denerwować. Głupie gadanie. - przewrócił oczami, znowu powoli podnosząc puszkę do ust. A kiedy ją odsunął, wyszczerzył się niespodziewanie. - Ale dzięki. - stwierdził, wesoło. Odetchnąłem z ulgą.
- Jak chcesz pogadać to wiesz... - rzuciłem, starając się, żeby nie zabrzmiało to zbyt dennie.
- Wiem. - Harry szybko kiwnął głową i ruszył spod automatu znowu w stronę sali Lou. A przechodząc obok mnie, lekko poklepał mnie po ramieniu. Poczułem się całkiem doceniony...

*

- Pezz poszła sama? - usłyszałem znikąd głos Hazzy i automatycznie odwróciłem się w jego stronę, przerywając gadaninę z Malikiem.
- Chciała mieć chwilę dla siebie. - Zayn wyjaśnił szybko, szczerząc się jak dureń. Mi tam wcale do śmiechu nie było. Zwłaszcza kiedy Horan pojawił się zza rogu. "Ciekawe o czym tak nadawał tam z Harrym..." Zaplotłem łapska przed sobą, posyłając mu pytające spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami. "Niech ja go tylko dorwę w ciemnym miejscu..." Pokręciłem głową, obserwując jak Niall jak gdyby nigdy nic, z durnym uśmiechem na twarzy podchodzi do Malika i zaczyna z nim o czymś rozmawiać w najlepsze. Posłałem im nienawistne spojrzenie, zastanawiając się czemu Zayn jest tak durny, żeby o nic nie dociekać, kiedy nagle poczułem coś ciepłego na karku. Coś jak oddech.
- Chciałeś odejść, idioto? - usłyszałem za uchem, a kiedy wykręciłem głowę zobaczyłem Stylesa. Rozbawionego. "No kurwa, szalenie zabawne..." Miałem ochotę wyrwać Niallowi jaja. Przecież się kurna umawialiśmy, że nic Hazzie nie mówimy. "No ale skoro już wiedział..."
- Ty też chciałeś. - zaznaczyłem, czując złość na myśl o tamtej dyskusji. "Nigdy więcej." - Pierdolę zespół, gdzie cię nie ma.
- Oooo, tęskniłbyś? - Hazz wyszczerzył się szerzej, przybierając durnowatą minkę.
- Marz se dalej. - prychnąłem, odwracając głowę. Ale mimo wszystko nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Bo miał rację. Bez niego... Bez któregokolwiek by mnie chyba wysuszyło z tęsknoty. Ale oni nie musieli o tym wiedzieć.
Zanim się zorientowałem, Hazz zgrabnie wskoczył w rozmowę tamtej dwójki. A kiedy i ja zorientowałem się, że gadają o jakimś ostatnim meczu, dyskusja rozbrzmiała na dobre. Jeden napierdalał przez drugiego i to nie dlatego, żeby przekazać coś innym, tylko żeby inni nie mogli wcisnąć słowa. Takie były zasady, nie można było dać się zagadać. Zdążyłem poczuć się tak, jakby żadne chujowe kłótnie nie weszły nam w paradę, kiedy kątem oka zauważyłem jak Pezz stoi przy drzwiach i patrzy na nas szeroko otwartymi oczami. Przymknąłem się, a zaraz za mną i inni.
- Coś nie tak? - Harry odezwał się pierwszy.
- Dawno was nie widziałam razem. - Perrie uśmiechnęła się szeroko, już po chwili podchodząc do Zayna i łapiąc go pod ramię. "Że też im się to nie znudzi..." - Prawie jak starzy wy.
- Ja ci dam starych... - wyciągnąłem dłoń, żeby pogrozić jej palcem.
- No! - Malik od razu rąbnął mnie po łapie. - Bo ci te paluszki poprzetrącam. - zaznaczył. Zmarszczyłem brwi, masując obolałe miejsce i gromiąc debila spojrzeniem. "Boże, gorzej niż baba..."
- Louisowi zaczyna odwalać na punkcie wieku, nie. - Nialler zaśmiał się nagle, więc i w niego wbiłem odpowiedni wzrok. - Bo mu zmarszczka wyskoczyła. - zarechotał, a w ślad za nim cała reszta. Przewróciłem oczami.
- Nic mi nie wyskoczyło... - westchnąłem cierpliwie. Jednak Hazzy to nie przekonało, bo zbliżył się do mnie z tą swoją gębą i mrużąc oczy, zaczął lustrować mi twarz. - Co się gapisz, durniu! - wrzasnąłem, szybko zaciągając kaptur swojej bluzy aż pod sam nos. Bo to było krępujące, nie żeby coś. Ale im i tak nie trzeba było więcej, już po chwili prawie tarzali się ze śmiechu po podłodze. - Gdzie Payno? - szybko zmieniłem temat dla świętego spokoju.
- U mnie. - Hazz odezwał się szybko i dopiero po chwili zaczął myśleć. - Chyba... - zmarszczył czoło, po czym wzruszył ramionami. - Jak wychodziłem to jeszcze spał.
- U ciebie? - podjąłem temat, patrząc na niego uważnie. "Co Liam niby u niego robił? SAM...?"
- Mhm. - Styles kiwnął głową. - Pomagał mi wczoraj ułożyć taką jakby oś mojego życia. Ze zdjęć. - usłyszałem. Od razu wymieniłem spojrzenia z chłopakami, a potem zgodnie wbiliśmy w Hazzę podkurwiony wzrok. - No co? - obruszył się szybko.
- Jego poprosiłeś, tak? - prychnąłem. - A my?
- Chciałem zdjęć, on je miał. Samo wyszło.
- Samo wyszło. - obniżyłem głos, parodiując Stylesa. Ten tylko przewrócił oczami.
- Nie dokończyłem jej. Jak chcecie, możecie wpaść wieczorem. - zaproponował, szczerząc się jak debil.
- Teraz to sobie możesz wsadzić zaproszenia w...
- Zamknij się. - Zayn wszedł mi w słowo, po czym uśmiechnął się do Hazzy. - Przyjdziemy. Tylko podaj czas.
- O 18 kończą się odwiedziny, po 19 pewnie w końcu dam się wywalić... 20? - spojrzał na nas z pytaniem. Niall z Malikiem ochoczo pokiwali głowami. Mi się jakoś nie chciało. - To ja wracam. - Hazz zrobił mały krok w stronę wejścia do sali Louisy, po czym zatrzymał się i spojrzał na nas niepewnie. - Chyba, że...
- Idź, idź. - Horan szybko go przegonił. Zanim mrugnąłem, Styles już zniknął za drzwiami, więc cały mój podkurw wylądował na Niallu. - No co, nie można go zniechęcać. - blondyn wzruszył ramionami i ruszył w kierunku wyjścia. Zayn z Pezz zaraz za nim. To i ja ruszyłem dupę, ślimacząc się za grupką i intensywnie myśląc o tej jawnej zdradzie Harry'ego. "On mnie seryjnie olał..."
- Nie zaprosił mnie, czaicie? - poskarżyłem się na głos, patrząc z bólem po każdym z zebranych. I nie doczekałem się żadnego współczucia. "Kumple, cholera jasna." - Swojego najlepszego kumpla... - pokręciłem głową. Grupka spojrzała na mnie z podejrzliwością.
- No nie przesadzaj. - Horan prychnął tylko.
- Ja przesadzam? Ja? - wskazałem na siebie ręką, dla dodania dramaturgii. - Mieszkał u mnie przez prawie pół roku, to chyba coś znaczy. - powiedziałem o wiele za głośno jak na szpital i kilka mijanych osób się za mną odwróciło. - Wiecznie przyłaził do mnie z problemami, nie dawał spać po nocach. I teraz nawet nie zaprasza do siebie, tak? Przepraszam. - rzuciłem na jednym tchu, kiedy niespodziewanie ktoś mi wlazł pod nogi.
- No ja myślę. - usłyszałem dziewczyński głos. Zaintrygowany odwróciłem się za nim, ale zauważyłem tylko oddalającą się sylwetkę. Nic więcej. Chłopaki od razu podjęli głupawkę, nabijając się, że dostałem kosza. Olałem ich i tak, jeszcze raz odwracając się za laską. Bo byłem pewny, że już gdzieś widziałem ten tyłek... "Tylko gdzie?"

14 komentarzy:

  1. Ejwjdkdjdjdjcihwhsisocowmnjwjdxjskjqkdkdokekrkdkoxhuendkd *-* Harry >>>>>
    Boże nareszcie debil sie zachowuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej też się zachowywał. Lekko nie jak należy, no ale no... Zawsze coś.
      Ale to miłe, że jego mała przemiana wywołuje takie emocje. Dziękuję :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  2. taka chwila relaksu przed snem :)
    to jest tak cudowne, że nawet nie wiem, który moment jest najfajniejszy :)
    się Harry zawziął z tymi odwiedzinami, nie ma co :P
    czekam na next <3

    xoxo pikseloza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie też było dla mnie chwilą relaksu po męczącym dniu. Więc tu się zgadzamy :).
      A Harry musi nadrobić stracone dni, czyż nie?
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. "Niech ja go tylko dorwę w ciemnym miejscu..."
    Co za miła niespodzianka po powrocie ze szkoły :D
    Ja pierdykam uwielbiam tę paczkę. Są tacy życiowi. Awwww Zayn broniący Pezz to było takie urocze.
    Moim ulubionym momentem z tego rozdziału jest chyba rozmowa Lou z Hazzą. Nie wiem czemu, ale baardzo mi się podobała. W ogóle uwielbiam perspektywę Louisa, w sumie to Zayn'a też... nie wiem którą bardziej. Znaczy oczyfka namber łan to Hazza, ale nie wiem kogo by to na drugim miejscu uplasowac. No nieważne.
    Ahahahahha "O 18 kończą się odwiedziny, o 19 pewnie dam się wyrzucic. 20?"
    Ah nie no tyle tu Larry'ego, że tylko się cieszyc. Kocham tę przyjaźń, zbyt mocno. Uh znowu 'kocham'. Zamieńmy na uwielbiam, ale to juz było... emm shippuje (?) dobra! Poddaję się.
    "Bo byłem pewny, że już gdzieś widziałem ten tyłek... " <3
    Ściskam i już nie mogę się doczekac na następny!
    H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życiowi? To ostatnie co bym powiedziała o moich kreacjach... Są w zupełności niezgodni z rzeczywistością, bo niestety nie jestem dobrą obserwatorką. Ale staram się ich jakoś zróżnicować przynajmniej. Mam nadzieję, że nie jest to mdłe :).
      Lou z Harrym, tak :). Chciałam dodać jakiś akcent Larry'ego. I to nie jeden, więc się szykuj :). Bo tak strasznie za nimi tęsknię, że przynajmniej sobie ich podopisuję. Jakoś trzeba sobie w życiu radzić :).
      Dziękuję za miłe słowa :). A jeśli chcesz, możesz używać tyle 'kocham' ile Ci się podoba. Ja się za to nie obrażam :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  4. Ten rozdział jest taki fajny i lekki :). Strasznie mi się podoba ! Jest świetny. Kocham chłopaków jak są razem no... Oni zawsze muszą być razem! <3 A Harry i jego zawziętość to odwiedzin... To takie kochane. :) A jak przeczytałam o Niallu i Louisie, którzy chcieli podglądać Hazze u Lou to normalnie tak się szczerzyłam jak idiotka. :) Noooo a co do tego : "Bo byłem pewny, że już gdzieś widziałem ten tyłek... " To już nie mogę się doczekać aż Lou dowie się kogo to tyłek ;) Jeszcze raz świetny rozdział!! <3 Naprawdę bardzo dziękuję, bo poprawił mi humor... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ja też kocham chłopaków tak jako całość. Ale niestety, to strasznie trudne dla mnie do napisania... Staram się, ale widać jak wychodzi. Mam nadzieję, że nikt przy tym nie usypia :).
      Hm, czyj tyłek Lou mógł zapamiętać? Zastanów się, nietrudno wcale zgadnąć :).
      Naprawdę się cieszę, że mogłam Ci poprawić humor :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  5. JEJKU, JEJKU<3
    PROOOSZĘ, NIECH LOU JUŻ SIĘ OBUDZI<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma pewności, czy w ogóle się obudzi :)

      Usuń
  6. Hej hej hej! Przeczytałam. Wszystko. Jestem z tego taka szczęśliwa, a jednocześnie zła na siebie, że nie zaczęłam wcześniej.
    Nie. W sumie cieszę się, że zaczęłam dopiero teraz. Na żaden rozdział nie musiałam czekać. Aż do teraz. Jestem troszkę....... wkurzona :))))).
    Bo to jest genialne, wiesz? Raz się uśmiechałam, raz płakałam.
    Swoją drogą to miałam ochotę pójść do Ciebie na piechotę, gdziekolwiek jesteś, i przywalić Ci w twarz, jak przeczytałam, że Lou nie żyje. Chwile później chciałam biec, aby Cię uściskać, bo to był tylko sen Louisa!
    2 dni i tyle emocji.......
    Czasem współczuję Harry'emu, czasem chciałabym mu dać w twarz..
    Cieszę się, że zaczął ją odwiedzać i coś tam czuje c:
    Chciałabym, by Lou już się obudziła i chciałabym, by miało to szczęśliwe zakończenie.
    Mogłabyś mi obiecać, że będzie szczęśliwe, że nikt nie umrze? Proszę.
    Pokochałam to opowiadanie, zżyłam się już z bohaterami, nie chcę końca, nie chcę śmierci....
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej i dalej, i dalej, i dalej, i dalej.............
    Scarlett xx
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, cieszę się, że Ci się podobało! Nawet nie wiesz jaka to ulga... :) To opowiadanie jest jednak inne niż Piekarnia i bałam się jak zareagujesz... No ale skoro Ci sie podoba... Jestem szczęśliwa :)
      I EJ! Bez bicia mi tu... Ty i tak miałaś łatwiej... Niektórzy czekali kilka dni, żeby się upewnić, ze z Lou nic nie jest. Więc się nie czepiaj :).
      Ale niestety... Nie mogę Ci obiecać szczęśliwego zakończenia. Tu ono po prostu nie pasuje. Gdyby był happy end, opowiadanie nie miałoby sensu. A tak... Jakieś tam emocje przynajmniej wzbudzi :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  7. Hej, ostatnio zostałam nominowana do Liebster Award, i moim zadaniem było nominować 11 innych blogów. Jesteś jedną z osób nominowaną przeze mnie :)
    Więcej informacji znajdziesz na http://dangerous-lovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń