poniedziałek, 7 kwietnia 2014

29.


Wychodząc ze szpitala czułem się dziwnie lekko. Jakby niebo przestało mi się walić na głowę, czy coś. W każdym bądź razie nie mogłem powstrzymać durnego uśmiechu, w którym wykrzywiały się moje usta. Aż mnie policzki od niego bolały, ale to nie było ważne. Czułem się przecież całkiem szczęśliwy i mój organizm musiał jakoś to pokazać. "Nawet jeśli wyglądałem przy tym jak ostatni psychol." Ale chociaż moje sumienie zrobiło się o wiele czystsze po tej całej gadaninie, którą zapewniłem Jej, gdzieś z tyłu głowy nadał błąkał się jakiś niepokój. Coś nadal mnie zżerało i żadna spowiedź nie mogła tego usunąć. Mogłem sobie gadać i do usranej śmierci, ale to i tak mi nie pomoże w poukładaniu sobie całej historii w głowie. Przecież nadal nie wiedziałem o tej dziewczynie nic konkretnego. W zasadzie udało mi się złapać z nią jakąś lekką więź, ale i tak nie wiedziałem nic o tej poprzedniej. Nie udało mi się Jej poznać, niczego o niej dowiedzieć. Wizyta, owszem, była przyjemna, ale niewiele wniosła do mojej podziurawionej pamięci. Musiałem pogadać z kimś innym. Z kimś, kto mi nie będzie kręcić, ani nic reklamować. Z kimś kto może znać największą część z tego wszystkiego. I nie wiedzieć czemu, pierwszym, kto przyszedł mi do głowy, była Gems. "No bo przecież kto, jak nie siostra..." Szybko sięgnąłem do kieszeni, wyciągając z niej telefon. I jeszcze szybciej wybrałem numer do Gemmy. 
- No co tam mój mały, biedny bracie...? - odebrała już po pierwszym sygnale i zaszczebiotała wesoło na powitanie.
- Gems... - westchnąłem, mając cichą nadzieję, że nie będę musiał mówić nic więcej. Bo naprawdę szczerze mi się nie chciało.
- Za trzy godziny? - usłyszałem tylko. "Moja kochana, mądra siostra..."
- Nie spiesz się. - potwierdziłem, mając w głowie scenariusz swojego długiego, oczyszczającego spaceru. - Muszę chwilę ochłonąć. Nie wiem ile mi to zajmie.
- W razie czego poczekam. - "A co ona taka zgodna...?" Zmarszczyłem brwi, próbując wymyślić dobry powód. Ale żaden nie przychodził mi do głowy. Poza tym obudziła się we mnie wątpliwość czy aby na pewno warto mieszać w to Gems...
- Ty dużo wiesz, prawda? - wyrwało mi się, zanim poważnie zdążyłem przemyśleć moje pytanie.
- Więcej niż chłopaki.
- To dobrze. Bardzo dobrze.
- Hazz... - Gems westchnęła niespodziewanie i bardzo poważnie. - Stało się coś?
- Nie przez telefon. - mruknąłem. Siostra coś tam miauknęła pod nosem i zanim zdążyłem choćby mrugnąć, już się rozłączyła. "Zdecydowanie ją uwielbiam w takich momentach..." Westchnąłem, chowając do kieszeni swój telefon. I praktycznie od razu z drugiej wyciągnąłem ten, który cały czas mnie palił. Jej komórkę. Szybko odblokowałem klawiaturę, zastanawiając się gdzie jeszcze mógłbym pobuszować. Poczta głosowa przejrzana, kontakty zaliczone, zdjęcia przeglądnięte, muzyka sprawdzona... Miałem ochotę na coś, czego jeszcze nie przeglądałem. "SMSy, durniu, SMSy..." Natychmiast wszedłem w skrzynkę odbiorczą. I rzeczywiście była tam jakaś nasza rozmowa. Otworzyłem ją i praktycznie od razu parsknąłem śmiechem. I to nie tylko z powodu tego jak miała mnie zapisanego w kontaktach...

Od Dureń: "Bardzo zmęczona...?"
Do Dureń: "Nie mogę się doczekać aż dojdę do łóżka."
Od Dureń: "Jeszcze troszkę. I dojdziesz."
Do Dureń: "Weź tak nie mów."
Od Dureń: "Wytrzymaj."
Do Dureń: "Skończ."
Od Dureń: "Już kończę."
Do Dureń: "Przestań."
Od Dureń: "No co? Robię co chcesz. Źle ci?"
Do Dureń: "Nie gadam z Tobą."

Parsknąłem śmiechem, kręcąc powoli głową. "Jak ona to wytrzymywała...?" Sam bym siebie olał za taką głupotę, a ona mimo wszystko... "Anielska cierpliwość..." Przewijając rozmowę dalej, szybko zauważyłem kolejny dowód jej wyjątkowej cierpliwości do mojej głupoty.

Od Dureń: "Chcę rozebrać cię do naga, rzucić cię na łóżko i pieprzyć, dopóki nie zostawisz zadrapań na moich plecach, a prześcieradło nie będzie mokre."
Od Dureń: "Hej* Miałem na myśli hej. Przeklęta autokorekta."
Do Dureń: "Słowo daję, kiedyś pokażę wszystko prasie. Albo podam cię do sądu o nękanie. Uspokój się."
Od Dureń: "Nie rozśmieszyłem cię?"
Do Dureń: "Nie"
Od Dureń: "Akurat"

Tym razem zaśmiałem się prawie w głos. Oczami wyobraźni widziałem jak czytając coś takiego stara się być poważna, ale nie może się nie uśmiechnąć. 
Te jej malinowe usta wyginały się zadziornie do góry, nos zabawnie marszczył, a oczy ciskały małe piorunki...
Sam już nie wiedziałem czy to było bardziej wyobrażenie czy już wspomnienie. Co by to jednak nie było, całkiem mi się spodobało. I tylko wzbudziło chęć poznania jej innych reakcji. Na komplementy, na żarty, na kłótnie, czy przykładowo takie wyznania jak to...

Od Dureń: "Chcę cię po prostu tu i po prostu teraz."

Albo dobra, nie... "Czy ja chociaż przez sekundę nie byłem poważny...?"

Do Dureń: "Debilu, wyszłam tylko do łazienki."
Od Dureń: "Umieram z tęsknoty..."

Teraz umierałem z ciekawości. Wysiliłem każdą szarą komórkę, żeby jakoś cofnąć się do momentu kiedy wymienialiśmy te SMSy, ale moja pamięć jakoś nie chciała ze mną współpracować. "Stara cholera..." Wyprzeklinałem ją na wszystkie strony, ale i tak jedyne co przychodziło mi teraz na myśl to jakieś moje próby dobijania się do mamy. "Czy to nigdy nie może ze mną współpracować...?"
- Em... Przepraszam... - znikąd nagle usłyszałem dziewczęcy głos, więc szybko przystanąłem i rozejrzałem się wokoło. Przede mną stała jakaś zdenerwowana i mocno czerwona panna, która ze zdenerwowania ciągle poprawiała rękaw swojej bluzy. "Uważaj, Styles, tylko jej nie przegrzej..."
- Tak? - uśmiechnąłem się szeroko i tak sympatycznie jak tylko potrafiłem. Już zapomniałem... "Dobre sobie..." No ale serio, chyba nie pamiętałem jak mam się zachowywać przy przypadkowo spotkanych fanach. "Po prostu bądź miły..."
- Przepraszam, nie chcę przeszkadzać... - dziewczyna odezwała się ledwo dosłyszalnie, patrząc na mnie wybiórczo. Raz ziemia, raz ja. "Zeza można dostać..." Na wszelki wypadek uśmiechnąłem się szerzej, ale dziewczę tylko jeszcze bardziej poczerwieniało. "Styles, opanuj się..." - Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę, że już wyszedłeś ze szpitala. - wypaliła po chwili, zanim cokolwiek wtrąciłem. - No i mocno trzymam kciuki za Lou. Mam nadzieję, że szybko się obudzi. - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ja też. - kiwnąłem głową, poważniejąc nagle. Sam się zdziwiłem jak szczerze to zabrzmiało. - Dziękuję. - zwróciłem się do fanki, która coraz bardziej się denerwowała.
- Mogę...? - rozłożyła delikatnie ręce. Byłem pewny, że kosztowało ją to dużo odwagi, więc natychmiast się wyszczerzyłem. "No przecież ja nie gryzę, pytać nie trzeba..."
- Jasne. - kiwnąłem głową, ostrożnie obejmując dziewczynę. Nigdy nie byłem pewny jak daleko mogłem się posunąć, żeby żadna sobie nic nie pomyślała. To zdecydowanie była za duża odpowiedzialność. "Ale przyjemna..." Przytulając lekko dziewczynę od razu przyszła mi go głowy myśl jak Ona reagowała, gdy na to patrzyła. "Była zazdrosna...?" Wewnętrznie chyba nawet chciałem, żeby była. Ale żeby się upewnić musiałem kogoś o to podpytać. A żeby to przyspieszyć, tylko odsunąłem się od dziewczyny, posyłając jej odpowiedni uśmiech.
- Miłego dnia. - pożegnałem się, szykując się do odejścia.
- Harry...? - zanim zrobiłem chociażby krok, usłyszałem za sobą kolejny dziewczęcy głosik.
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o mój spokojny spacerek...

*

- Nieźle się tu panoszysz... - stwierdziłem, widząc Gemmę stojącą przy garnkach w mojej własnej kuchni. Normalnie buszowała mi po półkach! "Nie za swojsko...?" Swobodnie oparłem się o futrynę drzwi dzielących kuchnię od korytarza, czekając na jej wyjaśnienia. Bo skąd miała klucz? Jak tu się rozpoznawała? "Musiała często tutaj bywać..."
- Trenuję bycie panią domu. - Gems nawet się nie odwróciła, zawzięcie krojąc jakieś warzywa. "No żeby sobie tylko palców nie poobcinała..." "Ja jej tego nie pozszywam..." Westchnąłem pod nosem, kiedy dotarł do mnie przyjemny zapach czegoś, co gotowało się właśnie w garnku. Jak na moją siostrę pachniało wyjątkowo smakowicie, więc nic dziwnego, że mój niedokarmiany od kilku godzin brzuch, odezwał się głośno. "Zdecydowanie umierałem z głodu." Szybko ruszyłem przed siebie i stanąłem obok siostry. Pewnie sięgnąłem do miski, gdzie Gems właśnie wrzucała pokrojoną paprykę, ale zanim zdążyłem skubnąć cokolwiek, już dostałem po łapach. "Siostra, cholera jasna..."
- Głodny jestem no... - skrzywiłem się, masując sobie obolałe miejsce. Na Gemmie nie zrobiło to jednak większego wrażenia. Bezczelnie odepchnęła mnie od kuchenki. MOJEJ. WŁASNEJ. KUCHENKI. I nawet na mnie nie spojrzała. Teraz jej zdecydowanie nie kochałem.
- Co tam tyle robiłeś? - spytała tylko. Miałem ochotę się fochnąć, ale po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to mi nijak nie pomoże w wyciąganiu od niej informacji. "Bądź miły, Styles..."
- Myślałem. - odparłem wymijająco, część z fanami zostawiając dla siebie. Raczej nie chciałem się chwalić momentem jak znikąd dopadły mnie dziesiątki nastolatek. Nie byłem aż tak głupi, wiedziałem, że to mogłoby się nie spodobać.
- Powiesz mi coś więcej, czy każde słowo mam z ciebie wyduszać? - Gemma w końcu zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem, nie przerywając jednak krojenia. Co natychmiast wywołało u mnie głębokie przerażenie. "Przestań to łączyć, idiotko, palce stracisz!"
- Byłem u niej. - mruknąłem, ze zmarszczonym czołem obserwując dłonie siostry. Żeby w razie czego szybciej zareagować, przysunąłem się do szafki przy której stała i oparłem się po nią tyłkiem.
- I? - Gemma znowu spojrzała na mnie uważnie.
- Gadałem. - rzuciłem, znowu czując tą dziwną dumę. Mimowolnie się nawet wyszczerzyłem, co Gems natychmiast wyłapała i skomentowała durną miną. - Nie patrz tak, to mi pomogło. W końcu mogłem komuś szczerze powiedzieć co mi jest.
- Pójdziesz do niej jeszcze? - siostra uśmiechnęła się delikatnie, zerkając na mnie znad krojenia kolejnego zielska.
- Obiecałem. - kiwnąłem szybko głową, zakładając ręce przed sobą. Zauważyłem jak Gemma uśmiecha się pod nosem w odpowiedzi. Widziałem ulgę na jej twarzy. Ale za cholerę nie pojmowałem skąd to się wzięło, bo Gems nagle zamilkła. Zamyśliła się w jakimś swoim świecie, uparcie krojąc tym razem ogórka. "Baba, cholera jasna..." Nie chciałem naciskać, ale ta cisza poprzetykana bulgoczącym czymś z garnka z lekka mnie wkurzała. Poza tym pomyślałem o jej odwiedzinach w szpitalu. No bo czy nie były za późne jak na nasze relacje...?
- Nie tylko praca cię zatrzymywała, prawda? - wypaliłem niespodziewanie, lustrując siostrę spojrzeniem. Westchnęła ciężko w odpowiedzi. "Czyli tu cię mam..."
- Chyba się bałam, że wygadam za dużo. - Gems wzruszyła ramionami. Akurat zajęła się gotującym czymś w garnku, zdejmując to z gazu, więc miała idealny pretekst, żeby na mnie nie patrzeć. - Jesteś moim bratem, Lou przyjaciółką. Fajny układ póki nie zaczynaliście się kłócić i musiałam słuchać dwóch wersji. - zerknęła na mnie pobieżnie, kiedy odlewała falę parującej wody z garnka, po czym wyciągnęła z niego torebki ugotowanego ryżu. To na nich dziwnie się skupiłem, zamiast rozmyślać o tym jak bardzo Gems i Ona się przyjaźniły. To mnie chyba zbyt przerażało...
- I świetnie. - rzuciłem wesoło, mimo ścisku w żołądku. - Chcę wszystko wiedzieć. - oznajmiłem niby żartobliwie. Gemma natychmiast jakoś pobladła.
- Bałam się, że to powiesz. - westchnęła, rozkładając na dwa przygotowane wcześniej talerze to, co zdążyła upichcić. Czyli ryż z jakąś sałatą. "No czy ja wyglądałem na królika...?" Skrzywiłem się, patrząc na talerz, który wcisnęła mi siostra i stwierdziłem, że chyba jednak nie jestem AŻ TAK głodny. Poza tym ciekawość wygrywała. Zanim więc to ona zdążyła mnie wszamać, ruszyłem za Gems do niewielkiego stołu na środku kuchni i usiadłem naprzeciwko niej. Żeby nie było, wziąłem w garść widelec i zacząłem nim grzebać po talerzu, ale moja uwaga i tak skupiała się na siostrzyczce przede mną. Miałem nadzieję, że zrozumie moje spojrzenie "ZACZNIJ MÓWIĆ, BO MNIE SZLAG TRAFI", ale jak na razie zajmowała się tylko jedzeniem. No ale Styles nie poddaje się przecież tak łatwo...
- Mogę chociaż normalnie zjeść? - prychnęła po dokładnie trzech minutach intensywnego gapienia się na nią. Udałem, że nie wiem o co chodzi i tylko wzruszyłem ramionami. - Hazz, jak będziesz się lampić to się zadławię i niczego się nie dowiesz. - poraziła mnie spojrzeniem. "Gorzej niż meduza..."
- A nie możesz szybciej przebierać widelcem...? - zaproponowałem ugodowo. Gems zgromiła mnie wzrokiem, podnosząc z politowaniem jedną brew. - Jedz sobie, jedz spokojnie. Ja poczekam. - zapewniłem gorliwie, przez moment skupiając się na swoim talerzu. Nie minęła jednak nawet sekunda, kiedy moje spojrzenie znowu wylądowało na Gemmie. Co dziewczyna natychmiast wyczuła, wzdychając ciężko.
- Boże i tak nic nie przełknę jak się tak gapisz. - odsunęła od siebie talerz, opadając plecami na oparcie krzesła i patrząc na mnie wilkiem. - Co chcesz wiedzieć? - założyła przed sobą ręce, jakby się hamowała przed trzaśnięciem mnie po głowie. Ale nie miała prawa, kiedy się do niej tak słodko uśmiechnąłem...
-Wszystko. - nachyliłem się do niej, opierając przedramiona na blacie. - Dokładnie. Żadnej reklamy, czysta prawda. Coś czuję, że chłopaki mi jej nie mówią.
- Bo i tak jej nie znają. - Gemma prychnęła tylko. A kiedy tylko dotarły do mnie jej słowa, zimny prąd przeszedł przez mój kręgosłup. "NIE ZNAJĄ...?! CHŁOPAKI...?!" Z przerażeniem spojrzałem na siostrę. Ta tylko wzruszyła ramionami, przybierając niepewną minę. - Już od dawna nawet nie gadaliście. - stwierdziła w końcu. Jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. "No przecież to nie mogła być prawda..." PRZECIEŻ ONI TERAZ ZE MNĄ GADALI! "Ona coś kręciła..."
- Że słucham...? - wydusiłem w końcu, kiedy tylko moje gardło doszło do siebie. - Jak to nie gadaliśmy?
- Po prostu. - znowu wzruszyła ramionami. - Trochę się oddaliliście. Chyba straciliście zapał.
- Ale... Przecież obiecaliśmy... - westchnąłem głośno, przeczesując włosy obiema dłońmi. - Nie, to niemożliwe... - skuliłem się w sobie, próbując jakoś ułożyć sobie wszystko w głowie. "Ale przecież po co miałaby mi o tym kłamać...?" - Dlaczego? - wyprostowałem się gwałtownie, wbijając uważne spojrzenie w Gems.
- Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że drogi się wam rozeszły. - wyjaśniła. - Nigdy nie chciałeś o tym mówić, ale wcześniej dzwoniliście do siebie co pięć minut. Ostatnio nie gadaliście siedząc obok siebie. Już nie było wspólnych tematów, każdy układał swoje życie. Osobno.
- Nic mi nie powiedzieli... - westchnąłem, biegając spojrzeniem gdzieś przy swoich dłoniach.
- A ty byś się przyznawał? - Gemma prychnęła tylko. "To miało sens..." - Poza tym po wypadku relacje się zmieniły. Znowu zaczęliście gadać. Po co wracać do przykrych spraw, skoro same się już naprawiły. - stwierdziła poważnie. "To naprawdę miało sens..." Nawet jeśli było praktycznie niemożliwe w moim przekonaniu. "Nie gadać...?" Trudno mi było sobie coś takiego wyobrazić. Przecież mieliśmy z chłopakami genialny kontakt. Tkwiliśmy w czymś razem, wspieraliśmy się, pomagaliśmy, rozśmieszaliśmy. Byliśmy jednym zespołem. To się nie mogło rozpaść. Nie mogło... "A jednak się rozpadło..."
- Nie powinnam ci o tym mówić... - głos Gemmy wyrwał mnie z rozmyślań. W ostatniej chwili zerknąłem na nią i zauważyłem jak wstaje od stołu, wyraźnie chcąc się ewakuować. Nie mogłem na to pozwolić... Natychmiast złapałem ją za nadgarstek, blokując jej jakiekolwiek ruchy. Próbowała się oczywiście wyrywać, ale to ja tu byłem facetem. Widząc, że nie ma szans, westchnęła tylko i usiadła z powrotem. Chociaż minę miała głęboko niezadowoloną.
- Chcę wiedzieć wszystko, nieważne czy szczęśliwe czy nie. - zapewniłem ją, gdyby miała jeszcze ochotę uciekać. A kiedy kiwnęła głową, puściłem w końcu jej dłoń, zakładając ręce przed sobą. - Ale po kolei. - zaznaczyłem.
- Nie wiem czy... - Gemma spojrzała na mnie niepewnie. "No błagam, tylko nie ta gadka czy powinna mi mówić..."
- Ja naprawdę chcę sobie wszystko przypomnieć. - patrząc na siostrę uważnie, nachyliłem się do niej, żeby na pewno mnie zrozumiała. A sądząc po jej spojrzeniu, miałem głębokie wątpliwości czy cokolwiek do niej dociera. "Co za uparte stworzenie..." - Nie chcę czekać nie wiadomo ile, aż mi się wszystko magicznie przypomni. - spróbowałem z innej strony. - Ty wiesz najwięcej. - zaznaczyłem. I tym ją chyba przekonałem, bo chociaż ciskała we mnie spojrzeniem, nie ruszyła dupy z krzesła. "No i to się nazywa współpraca w rodzeństwie..."
- Jak się poznaliśmy? - spytałem po chwili, odchylając się na oparcie krzesła, starając się ułożyć jak najwygodniej. Bo kiedy tylko pytanie rozbrzmiało po kuchni, poczułem dziwny ścisk w żołądku. Jakbym wcale nie był pewny czy chcę to wszystko wiedzieć. Ale chyba chciałem, nie...? "Oj, Styles, nie bądź tchórzofretka..."
- Chłopaki ci nie mówili? - Gemma spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
- Coś tam pieprzyli, że rozwaliłem jej telefon, że nie chciała zastępczego. - zmarszczyłem brwi, przypominając sobie tą bzdurną opowiastkę. - A potem przypadkiem spotkaliśmy się na jakiejś imprezie. No i że łaziłem za nią pół roku, zanim zgodziła się ze mną umówić. Ale to mi się wydaje lekko naciągane. - wyznałem szczerze. Bo po pierwsze, jakim cudem po dwóch spotkaniach zapałałem do niej taką miłością, a po drugie co w niej niby takiego było, że po pół roku ciągłego dostawania kosza nadal chciało mi się do niej startować... "Jakim cudem honor mi na to pozwolił?" Zaraz jednak przypomniałem sobie twarz dziewczyny. Nie tą śpiącą, bez życia, ale tą ze zdjęcia z sypialni. Zaspaną, bez makijażu, z podkrążonymi oczami. Ale uśmiechniętą w taki sposób, że zakochanemu frajerowi to naprawdę mogło odbierać rozum. "No i chyba mi odebrało..."
- No bo to nie było pół roku. - Gemma rozwiała moje wątpliwości. "Czyli jednak..." - Na pewno nie. Nie wiem nawet czy to miesiąc trwało.
- Więc jej nie błagałem na kolanach...? - ucieszyłem się gdzieś wewnętrznie. "Honor uratowany."
- Rzeczywiście poznaliście się jak rozwaliłeś jej telefon. - siostra zmarszczyła w zamyśleniu brwi i szybko kiwnęła głową. "Czyli jednak się nie wykazałem na pierwszym spotkaniu..." - Rzeczywiście później spotkałeś ją na imprezie. Ale to nie tak, że od razu chciałeś z nią być. - nagle rozpromieniła się, uśmiechając się szeroko. - Najpierw to się normalnie, po ludzku przyjaźniliście.
- Przyjaźniliśmy się...? - spojrzałem na nią z podniesioną brwią. "Tu był niby jakiś czas na przyjaźń...?"
- Hazz, zawsze miałeś zachowania typowe dla starszego brata, mimo, że byłeś młodszy. - Gemma wbiła we mnie pełne politowania spojrzenie. "Pf, też mi coś..." - Ty musisz mieć kogoś do opiekowania się, bo inaczej chory jesteś. Wtedy akurat nikogo nie miałeś, a, że przyplątała się dziewczyna, co ci obrzygała całą hotelową łazienkę, to ci się włączyła rycerskość. Mniej więcej tak to wyglądało. - zakończyła z szerokim uśmiechem. A ja kompletnie nic z tego nie rozumiałem. "Co do tego miało jej rzyganie?"
- Obrzygała mi łazienkę? - zmrużyłem oczy, próbując jakoś przetrawić tą informację. Ale szczerze to mi się naprawdę nie kleiło. Nie wiem, może liczyłem na coś wyjątkowo romantycznego, jakieś Romeo i Julia, a dostałem tylko obrzyganą łazienkę. "Ciekawe kto to potem sprzątał..."
- O Boże, znam to tylko z opowieści... - Gems westchnęła jak na torturach. No ale czy ja ją tu do czegoś zmuszałem? "Niech nie narzeka..." - Nie było mnie tam, wiem tyle co mi opowiedzieliście. To było zresztą dawno...
- Przestań pierdzielić, do rzeczy. - pospieszyłem ją. "No bo czy ona nie może mówić na temat?"
- Ona chyba była wtedy pijana, bo miała chyba gorszy dzień. - zaczęła, wzdychając cierpliwie. - Nie wiem, naprawdę. Wiem, że nikt się nie zorientował, póki nie dobiłeś jej piwem i zaczęła rzygać na prawo i lewo. To ją doholowałeś do siebie, pozwoliłeś u siebie zanocować. Jak mi to wtedy opowiadałeś to cię opieprzyłam za naiwność, wiesz? - uśmiechnęła się pod nosem, bardziej do własnych myśli, niż do mnie. "Chyba naprawdę musiała Ją lubić..." I to tak bardzo, że pochłonęła się w swoich przemyśleniach do tego stopnia, że przestała nawet mrugać.
- No i racja. - skutecznie wyrwałem siostrę z odrętwienia. Aż spojrzała na mnie z przestrachem, jakby nie ogarniała momentu. - Sprowadzać do pokoju obcą dziewczynę... - naprowadziłem ją na odpowiedni tor, przy okazji zastanawiając się co właściwie mną wtedy kierowało. "Jakim cudem tak szybko jej zaufałem?"
- No właśnie. - Gemma natychmiast kiwnęła głową. - I to jeszcze prawie fankę. - "PRAWIE FANKĘ?!" - Strach pomyśleć co by było, gdyby jej coś odwaliło i postanowiła skorzystać z okazji... Nieważne. - Gems machnęła ręką, uśmiechając się szeroko. "NIEWAŻNE?!" Taka prawie-fanka mogła mnie wykorzystać! "Ciekawe czy wykorzystała..." - W każdym razie rano prawie zrobiłeś jej striptiz, pierwsze lody się przełamały... - zanim zdążyłem zapytać, Gems już ruszyła dalej. A ja tylko coraz bardziej wyszczerzałem na nią patrzałki. - Nie dosłownie, nie rób takich oczu... - siostra zaśmiała się głośno, kręcąc głową. - No i jakoś tak złapaliście wspólny język.
- Jaki striptiz? - konkretnie spytałem o to, co najbardziej mnie nurtowało w tej całej opowieści. "Paradowałem nago przed obcą dziewczyną..." Nawet jak na mnie to było z lekka nieprzyzwoite!
- A czy ja tam byłam? - Gems spojrzała na mnie jak na debila. - Nie mam bladego pojęcia jaki. Znając ciebie to po prostu zapomniałeś, że masz gościa i zacząłeś paradować bez ubrania. Jedyne co wiem to to, że już tego dnia Lou widziała cię bez ubrania. - zamilkła na chwilę, zamyślając się głęboko. - Boże, musiałeś jej zryć psychikę... - zaśmiała się niespodziewanie, kręcąc głową. "No tak, na pewno..."
- Obejdzie się bez takich komentarzy, okej? - prychnąłem oburzony. - No to jak zaczęliśmy być razem? - sprytnie zmieniłem temat. - Nagle nam się odmieniło?
- Coś w tym stylu. - Gemma kiwnęła głową. - Nie wiem dlaczego, ale wtedy strasznie się mnie uczepiłeś. Dzwoniłeś codziennie, czasem częściej. Czasami już miałam dosyć i po prostu nie odbierałam, bo i tak gadałeś tylko o niej. To było serio wkurzające. Nie wiem kiedy od zwykłego relacjonowania przeszedłeś w marudzenie: "a ona mnie nie chce", bo i tak słyszałam tylko miauczenie. - spojrzała na mnie z wyzwaniem. "Ta, jasne."
- Płakałem ci w rękaw...? - prychnąłem piskliwie. - Wkręcasz mnie, tak nie mogło być. - gwałtownie pokręciłem głową, próbując zrozumieć kiedy sięgnąłem aż takiego dna.
- A właśnie tak było. - siostra stwierdziła z wyższością. - Na początku łaziliście po koncertach, Lou to strasznie muzyczna dziewczyna. - wyjaśniła po chwili. - Czasami miałam ochotę tobą potrząsnąć i powiedzieć ci, że ona ciągnie od ciebie wejściówki na koncerty i żebyś się opamiętał.
- Czyli zadawała się ze mną dla darmowych wejściówek? - ledwo to powiedziałem, a już wiedziałem, że to niemożliwe. Logicznie rzecz biorąc, trudno było ułożyć pięć lat życia na łażeniu po koncertach... "No i Ona nie wydawała się taką materialistką..."
- Nie rozumiem dlaczego, ale zadawała się z tobą dla ciebie. - Gems uśmiechnęła się z wyższością, co skwitowałem tylko skrzywieniem się. - Wtedy nie wiedziałam, że to ty ją ciągniesz na te wszystkie imprezy, bo chcesz ją rozweselić. Odkąd straciła i ojca uważała, że nie ma prawa cieszyć się życiem, bo to nie wypada. Próbowałeś jej pokazać, że się myli.
- I ojca? - wyłapałem szybko, przypominając sobie któreś tam odwiedziny mamuśki w szpitalu. - Mama coś chyba, że ona nie ma nikogo. To prawda? - spytałem, czując się dziwnie wypowiadając to na głos. Bo naprawdę to brzmiało strasznie. "Nie mieć nikogo..." Nawet wyobrażać sobie tego nie chciałem.
- Ma jakąś tam ciotkę, ale nie utrzymują kontaktów. - "Czyli jednak..."
- Dlaczego?
- Lou naprawdę nie lubiła o tym rozmawiać, żeby nie było, że się nad sobą użala. Jej mama zmarła jak miała jakieś 11 lat. Chyba jakaś choroba, nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Nie chciałam z niej ciągnąć szczegółów. Zanim poszła do liceum, jej ojciec miał wypadek na budowie, tam chyba pracował. Leżał kilka dni w szpitalu, no ale niestety. Lou wylądowała u jakiejś ciotki, ale wkurzało ją wieczne współczucie od innych. Mówiła, że się tam dusiła i pilnie potrzebowała zmienić otoczenie. Więc gdy tylko skończyła osiemnastkę, czmychnęła do Anglii. Na początku tylko praca, łóżko, praca, łóżko. Póki się jej nie wpieprzyłeś w życie i nie czepiłeś się, że powinna się w końcu otworzyć na ludzi.
- Udało mi się chociaż? - zmarszczyłem brwi. "Przydałby się chociaż jeden pozytywny akcent..."
- Chyba udało. - Gems niepewnie kiwnęła głową. Nawet się uśmiechnąłem słysząc te słowa. - Poznałam ją dopiero jak się zeszliście, wtedy już była energiczna i zabawna, nie wiem jak wcześniej. Trudno mi powiedzieć. To akurat sam musisz sobie przypomnieć.
- No a co z tym moim uganianiem się za nią? - zmieniłem temat. - To była ściema?
- Nie, to akurat prawda. - Gemma uśmiechnęła się szeroko. "Naprawdę mogłaby już z tym skończyć..." - Musiałeś ją namawiać, żeby zechciała się z tobą łaskawie umówić. Lou miała to do siebie, że nie wierzyła w związki. Jej rodzice się rozwiedli jak miała chyba 3 lata i uznała, że nie ma co pchać się w miłość, bo to i tak kończy się rozczarowaniem. A z drugiej strony niepoprawna z niej romantyczka. Myślę, że czekała na jakiś grom z jasnego nieba, no a, że przy tobie jej nie oświeciło...
- No chyba w końcu oświeciło. - wtrąciłem, widząc pełną politowania minę siostry. Która wcale a wcale się nie zmieniła po mojej uwadze. "No to niby dlaczego Ona ze mną była, co?"
- W końcu to ty zaciągnąłeś ją do łóżka baranie. - siostra dosłownie zmiotła mnie spojrzeniem. - Na pierwszej randce. - zaznaczyła dosadnie, jakby miała mi to za złe. "No ale przecież jej nie zgwałciłem, nie?" Każdy związek musi się jakoś zacząć, niektóre właśnie mają swój początek w seksie... "To musiał być fantastyczny początek, skoro skończyło się związkiem..." Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, zastanawiając się jak to mogło wyglądać. Jakby jednak nie wyglądało, musiało być przyjemne. "Cholernie przyjemne." - Sama mi później opowiadała, że zeszła się z tobą tylko dlatego, żeby nie czuć się jak szmata, która idzie z facetem do łóżka przy pierwszej lepszej okazji. - usłyszałem niespodziewanie i aż mnie zapowietrzyło.
- Przeze mnie czuła się jak dziwka...? - pisnąłem, czując obezwładniające poczucie winy. "No pięknie, Styles, bardzo ładnie."
- Ale tylko przez chwilę. - Gemma natychmiast mnie uspokoiła. Aż miałem ochotę ją uściskać. "Ale jeszcze nie zwariowałem..." - Jakiś miesiąc, bo potem ze sobą zerwaliście. - zastrzeliła mnie kolejnym faktem.
- Przez to?
- Nie, nie przez to. Przez Taylor. - wyraźnie skrzywiła się wypowiadając to imię.
- Taylor? Taylor Swift? - dopytałem natychmiast. Jakoś trudno mi było połączyć Swift i nasze zer... "CHWILA!" - Zdradziłem ją...? - wyszczerzyłem oczy na siostrę, mając nadzieję, że zaprzeczy. Nie zaprzeczyła. Spojrzała na mnie z wahaniem, co było dla mnie jasną odpowiedzią. "Jesteś zdradzieckim dupkiem, Styles." Jęknąłem gardłowo, chowając natychmiast twarz w dłoniach.
- Trochę tak to wyglądało. - usłyszałem. Ustne potwierdzenie tylko jeszcze bardziej mnie zdołowało. - Wiesz, tu niby się umawiacie, a na Sylwestra jedziesz do Nowego Jorku bez niej. I o dwunastej na Times Square całujesz się z inną. Też bym się wkurzyła... A jeszcze z tą zazdrością Lou... Szczerze to ja nie wiem jak wyszedłeś z tej kłótni cało. Zwłaszcza po tej piosence o tobie.
- Zaraz, zaraz. - odsunąłem dłonie od twarzy i wbiłem w siostrę uważne spojrzenie. - Taylor mnie odwiedziła i o niczym takim mi nie mówiła. - stwierdziłem, przypominając sobie sekunda po sekundzie spotkanie z Swift. Gadaliśmy, była dla mnie miła, ale słowem się nie zająknęła o tym co nas łączyło. Ani jak się to skończyło. Tym bardziej nic o jakiejś piosence. - Ma o mnie piosenkę...?
- A co, myślałeś, że się wykręcisz? - Gemma uśmiechnęła się drwiąco. - Ja nie wiem na jakiej podstawie ona to napisała. Ale Lou strasznie to dobiło. Akurat była u mnie jak na nią trafiła. Była załamana, że mogłeś traktować Taylor tak samo jak ją. Bo podobno zarzekałeś się, że dla ciebie jest wyjątkowa.
Zmarszczyłem czoło, próbując przetrawić wszystko, co usłyszałem. I chociaż ufałem siostrze, coś mi w tej całej historyjce nie grało. Nawet bardzo. Przecież zawsze starałem się być uczciwy w stosunku do dziewczyn. Wiadomo, że czasami drobne kłamstwa się zdarzały, ale żeby od razu zdrada? Okej, Swift była fajna, ale naprawdę nie rozumiałem czym zakręciła mnie do tego stopnia, żebym zdradził kogoś, z kim byłem w związku. No chyba, że w tym związku coś nie grało... "Albo może to ty po prostu jesteś zwykłym padalcem, co...?"
- Ale mi wybaczyła, tak? - upewniłem się. "Ciekawe tylko jak..."
- Wiesz co, ja sama nie wiem jak to jest możliwe. Bo odpuściłeś. - "No i jeszcze to..." Przez moment zastanowiłem się nawet czy naprawdę mi na Niej zależało, skoro odpieprzałem takie akcje. "Co mi się wtedy w głowę zrobiło?!" - Nawet się nie starałeś jej odzyskać. To ona do ciebie przyszła, to ona prosiła, żebyś do niej wrócił. Chociaż była przekonana, że ją zdradziłeś.
- Dlaczego? - zmarszczyłem czoło. "Gdzie w tym wszystkim babska zażartość?"
- A bo ja wiem... - Gems westchnęła ciężko. - Nie rozumiem jak w ogóle można się z tobą umawiać, a co dopiero po zdradzie. - stwierdziła z wrednym uśmieszkiem. Natychmiast spiorunowałem ją spojrzeniem. - Może w końcu trafił ją ten grom, nie wiem. Jakoś nie chciała ze mną rozmawiać o tym etapie.
- Zeszliśmy się... - stwierdziłem głośno, jakby to miało przynieść mi jakąś ulgę. Nie przyniosło. Nadal zastanawiałem się jak mogłem być takim idiotą, żeby bawić się w zdrady. "Styles, po prostu jesteś dupkiem." - I co potem?
- Jak to w związku. - Gems wzruszyła ramionami. "No cudowna odpowiedź, nie ma co." - Tylko bardziej popapranie, twoja kariera i sława wszystko mąciły. Lou bardzo nie lubi być w centrum uwagi, a przez ciebie nie mogła wynieść śmieci, żeby jej debile z aparatami nie nacykali zdjęć. No i jeszcze twoje fanki...
- Wyzywały ją? - szczerze się zdziwiłem. Po dzisiejszym spotkaniu z fankami byłem święcie przekonany, że wszystkie są w niej zakochane. Albo przynajmniej Ona im nie przeszkadza. Przecież pytały o Nią, trzymały kciuki za jej powrót do zdrowia. Chyba się o nią martwiły. A to się przecież w ogóle nie kleiło z tym co mówiła Gems...
- To też... - Gemma skrzywiła się niespodziewanie. - Bardziej chodziło o zazdrość. Mówię ci, w życiu nie widziałam bardziej zazdrosnej osoby. Lou jest zazdrosna o wszystko, zwłaszcza o ciebie. Chyba cały czas się bała, że robiąc sobie zdjęcie z fanką nagle się w jakiejś cudownie zakochasz.
Natychmiast wyobraziłem sobie Jej minę, gdy starała się udawać, że wszystko gra, a naprawdę wściekała się z zazdrości. Dziwnym trafem wywołało to u mnie głębokie rozbawienie. Bo to musiało być śmieszne. Gdy piorunowała mnie spojrzeniem, a jej usta zaciskały się w wąską linię... "Ciekawe jak to było rozluźniać to wszystko pocałunkiem..."
- Ty lepszy nie byłeś, nie ciesz się głupio. - Gemma natychmiast sprowadziła mnie na ziemię. "Ja zazdrosny? Pf." - Raz jej wykasowałeś z telefonu wszystkie numery do znajomych facetów.
- Co? - zachłysnąłem się powietrzem. "Ale, że aż tak...?" Naprawdę chciałem uznać, że Gems zwyczajnie mnie wkręca, ale nie potrafiłem. Gdzieś w głowie nawet błąkała mi się sytuacja, gdy już kiedyś trzymałem ten Jej telefon, gniewnie naciskając w klawisze. I uciekając od kogoś, kto mi próbował to wyrwać i krzycząc coś, bił mnie po ramieniu. "Czyli jednak..."
- Potrafiło wam odwalać. - siostra zaśmiała się pod nosem. - Myślę, że odległość tak na was działała, nie mogliście się kontrolować, więc odpieprzaliście różne akcje. Ale jakoś zawsze potrafiliście się dogadać. Nie przeszkodził wam nawet taki gitarzysta, na punkcie którego Lou oszalała. Strasznie się wtedy wściekałeś, strasznie. Prawie toczyłeś pianę z ust na jego widok. - Gemma uśmiechnęła się szeroko, jakby naprawdę ją to bawiło.
- No tak, bardzo zabawne... - spojrzałem na nią z politowaniem. - Powiedz mi lepiej jak doszło do tego, że tu razem zamieszkaliśmy.
- Na początku każde mieszkało u siebie. - siostra przerwała na moment, chrząkając głośno. Zrozumiałem, że od tego gadania zaschło jej w gardle, więc bez słowa poderwałem tyłek z krzesła. Słuchałem uważnie każdego słowa Gems, grzebiąc po szafkach w poszukiwaniu jakiejś szklanki i soku. - Znaczy Lou wynajmowała mieszkanie, a ty u niej non stop przebywałeś. Ona rzadko kiedy bywała u ciebie. Czuła się dziwnie w tak dużym domu, czy coś. Póki mieszkała sama, nie było kłopotu. Ale potem spotkała znajomą z liceum i postanowiła jej pomóc. No i mniej wydawała na czynsz...
- To ja się nie dorzucałem...? - zapytałem, znajdując w końcu jakiś kubek, oczywiście w ostatniej szafce. I zgarniając jeszcze sok z lodówki, postawiłem to przed Gems, z powrotem siadając naprzeciwko niej.
- Jej trudno było funta pożyczyć jak jej brakowało do zakupu. - Gemma z uwagą nalewała sobie sok do szklanki, oczywiście brudząc mi przy tym połowę stołu. "Gdzie to to się wychowało, słowo daję..." - Zwłaszcza od ciebie. - zignorowała mokre plamy i spojrzała na mnie uważnie. - Żebyś sobie nie pomyślał, że jest z tobą dla kasy. To, co miała, kupiła sobie sama. Bez twojej pomocy.
Zamyśliłem się głęboko, próbując zrozumieć Jej logikę. I naprawdę nie mogłem jej pojąć. Miałem kasy jak lodu, można było korzystać jak się tylko chciało. "Więc dlaczego Ona nie korzystała?" Po tylu latach mogłem mieć chyba pewność co do jej zamiarów. "No chyba, że była genialną aktorką." Pokręciłem głową, kiedy doszedłem do wniosku, że to niemożliwe. Nie wiem dlaczego, ale byłem święcie przekonany, że Ona nie potrafiła udawać. Co tylko i wyłącznie mnie ucieszyło, bo przynajmniej w łóżku miałem jasną sytuację. "No chyba, że..."
- Co było nie tak z tą współlokatorką? - spojrzałem na siostrę uważnie, zmieniając szybko temat na bardziej bezpieczny dla mojego mózgu. Wolałem nie rozmyślać nad Jej orgazmami w towarzystwie. Zwłaszcza własnej siostry. "To to ja sobie zostawię na później..."
- Przeszkadzało ci, że wieczorami siedzi w domu. - usłyszałem i mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. "Tak, to mogło być wkurzające..." - Lou była uparta co do wychodzenia, bezpiecznie czuła się tylko w znajomych miejscach. A przy współlokatorce nie mogliście być w pełni swobodni. No to się zawziąłeś i wyswatałeś ją z Niallem.
- To to była Eve...? - zdziwiłem się ostro, chociaż przecież nie było powodu. Przynajmniej zrozumiałem czemu Eve podchodziła do mnie z pewnym dystansem. Gdyby mnie ktoś chciał wiecznie eksmitować, też bym się wściekał. No ale tego ostatniego nie mogła mieć mi chyba za złe, nie? Wyglądała na całkiem szczęśliwą przy Niallu. "Powinna mi dziękować..."
- No chyba tak, spotkałam ją jedynie raz. - Gemma wzruszyła ramionami. - No ale, że ta dziewczyna miała podobny stosunek do wychodzenia co i Lou, tak i Niall zaczął coraz częściej bywać w tamtym mieszkaniu i wasza swoboda tylko się ograniczyła. - "Geniusz Styles, kurczę mać..." - Wytrzymaliście tak jakiś rok, aż się w końcu naprawdę wkurzyłeś i spakowałeś wszystkie rzeczy Lou, przenosząc je do siebie. Lou też się wkurzyła, bo jej rozmiar domu nie odpowiadał... W końcu stanęło na tym, że kupujecie ten dom. To znaczy Lou kupuje. Ale i tak wydaje mi się, że coś zachachmęciłeś coś w papierach i sporo dołożyłeś. I tak ją nieźle oszukiwałeś na rachunkach.
- Zabierałem jej kasę? - pisnąłem. - Aż tak źle z nami było? Przestaliśmy zarabiać?
- Przeciwnie. - Gemma uśmiechnęła się delikatnie. - Lou się nie zna na cyferkach kompletnie, więc naciągałeś wszystko tak, żeby płaciła jak najmniej. Naprawdę nie potrafiliście się dogadać co do finansów. Ja na jej miejscu ciągnęłabym z twojego konta ile wlezie, no ale jej wybór. - "Całkiem miły wybór..." Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przyjemnie z myślą, że ktoś mógł być ze mną tylko dla mnie. A właśnie na to wskazywało Jej zachowanie. "No chyba, że naprawdę potrafiła udawać..."
- Dobra, pozbyłem się współlokatorów, zamieszkaliśmy razem... - szybko zmieniłem temat, zanim mój mózg zaczął roztrząsać Jej powody bycia ze mną. - Jak jej się oświadczyłem?
- A to jest dopiero zabawna historia. - Gemma poprawiła się na krześle, uśmiechając się szeroko. "Oho..." Byłem przekonany, że albo się rozstaliśmy, albo dostałem spektakularnego kosza. "Co innego mogłoby bawić moją własną siostrę..." - Lou cały czas powtarzała, że jest z tobą dopóki jej się nie znudzisz. - uśmiechnęła się wrednie. - Chociaż byliście razem, ona nadal nie była jakoś przekonana do ślubów i rodziny. Chyba bała się ograniczeń, trudno mi powiedzieć. Znowu ty, od dziecka głowa rodziny, już od pierwszej randki byłeś nastawiony na ślub. Wystarczyło, że raz się o to pożarliście, a już temat stał się tabu całkowitym. A potem mama ponownie wyszła za mąż... Brat Nialla się ożenił... Zayn się oświadczył... Ja się zaręczyłam... Zazdrość cię nieźle wzięła, no i zacząłeś knuć. Kupiłeś pierścionek i w ogóle. Ale taki, żeby się nie czepiała. I znowu wieczór w wieczór musiałam słuchać twojego miauczenia co będzie jak się nie zgodzi. Kilka miesięcy tak panikowałeś. A jak już wymyśliłeś wieczór, tak nagle się okazało, że Lou ma inne plany. Oświadczyłeś się przypadkiem. Lou się na ciebie wkurzyła, czy coś, nie wiem. Po prostu dałeś jej pierścionek i postawiłeś ultimatum: albo przyjmujesz, albo do widzenia. A ona nie potrafiła od ciebie odejść. No i się zgodziła.
- Planowaliśmy ślub? - spytałem.
- Tak, jasne. - Gems zaśmiała się głośno. "No a co w tym takiego śmiesznego?" Logiczne, jak zaręczyny, to i ślub. - Chyba, że ty szykowałeś jakiś ślub-niespodziankę. Lou ledwo przełknęła zaręczyny, co dopiero mówić o małżeństwie. Chociaż nie... - zamyśliła się. "Czyli jednak." - Raz myślała o ślubie. Znaczy miała dylemat czy cię zostawić czy pójść w stronę ślubu.
- Chciała mnie zostawić? - zmarszczyłem czoło. "No i niby dlaczego...?"
- A bo to raz... - Gemma prychnęła, pogłębiając zmarszczenie mojego czoła. "No to w końcu byliśmy fajną parą czy choleryczną?!" Po tej całej opowieści Gems nie miałem pewności do niczego. "Czyli para nieprzewidywalna..." - Ciągle rozstania i powroty. Nie było miesiąca, żebyście chociaż raz nie zerwali. Czy ona ciebie rzucała, czy ty ją, i tak wracaliście. - "Przynajmniej tyle..." - Ale wtedy naprawdę myślałam, że od ciebie odejdzie. Trzy dni mi ryczała w rękaw. - Gemma posłała mi groźne spojrzenie, jakby nadal miała mi tamto za złe. Ale przecież ja nic... "No chyba..."
- Co jej zrobiłem? - spytałem niepewnie, bojąc się poznać odpowiedź. "Znowu zdradziłem?"
- Pewnie samą przyjemność. - usłyszałem tymczasem. "HĘ?"
- Co? - pisnąłem. "Co ona mi tu gada?!"
- Myślała, że jest w ciąży, idioto. - Gemma przewróciła oczami. "Aaa, w ten sposób..." - Swoją drogą nie wiem jakim cudem się jeszcze nie dorobiliście dzieciaka... - spojrzała na mnie wymownie, kręcąc lekko głową. Od razu mnie to zaciekawiło.
- To my częściej...? - zmrużyłem oczy, przypatrując się uważniej reakcji siostry.
- Nie, żyliście cały czas w czystości. - przewróciła tylko oczami. - Harry, pięć lat razem. Jesteście w końcu dorośli.
- A mówiła coś...? - spytałem dyskretnie, chcąc przypomnieć sobie w tej kwestii cokolwiek. Bo to chyba było istotne jak nam się w łóżku układało, nie? "Ciekawe jak mnie postrzegała..."
- Nie! Pogrzało cię?! Nic mi nie opowiadała! - Gems natychmiast skrzywiła się z niesmakiem. - Czy ty byś chciał słuchać co ma do powiedzenia Liam o mnie?
- O fuj, musiałaś mi o tym mówić?! - zamknąłem gwałtownie oczy, przystawiając dłonie do twarzy. "Moja siostra i seks, jasne..." To było tak jak z rodzicami, te sprawy u nich nie istniały. A mnie i Gemmę znaleziono w kapuście. - Teraz... Fuj. - pokręciłem głową, próbując wytrząsnąć z niej nieprzyjemne obrazki. Średnio mi szło w towarzystwie siostry, więc natychmiast poderwałem swój tyłek z krzesła i nie patrząc na Gems, odwróciłem się do wyjścia. - Nie pokazuj mi się na oczy przez najbliższe godziny, jasne? - zaznaczyłem. - Muszę o tym zapomnieć.
W odpowiedzi usłyszałem jedynie głośny śmiech i szczebiot jakichś naczyń. Od razu wywołało to u mnie durne skojarzenia. "Boże, będę miał zrytą psychikę..."
- I się nie żeń! - krzyknąłem, wychodząc już na korytarz. - Jakby cię tu nie było...
- Mogę... - usłyszałem jej niepewny ton.
- Miałaś nic nie mówić! - wpadłem w jej słowo. Znowu się głośno zaśmiała, ale udało mi się to zignorować. I nawet wróciłem do kuchni, spoglądając ostrożnie na Gems, która właśnie brała się za niedojedzony obiad. - Ale nigdzie nie jedź, jeszcze z tobą nie skończyłem. - zaznaczyłem w razie czego, wycofując się powoli w głąb korytarza. Na razie to ja musiałem sobie przetrawić wszystko, czego się teraz dowiedziałem. No i zapomnieć o Gemmie i... "FUJ!"
"Durna siostra..."



***
O mamo... Dobiłam 33 komentarzy... To nic, że prawie połowa z nich jest moja... To i tak największa ilość komentarzy, jaką otrzymało to opowiadanie. Nie mam nawet słów, żeby Wam podziękować za taką uwagę. 
Jesteście kochane ;*

PS: Tekst o autokorekcie nie jest mój. Pochodzi z konta @StylesImaginyPL, które serdecznie polecam :). I tak, otrzymałam pozwolenie na wykorzystanie, żeby nie było... :)

26 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :)
    Uwielbiam Gems, U W I E L B I A M <3
    No i Harry i jego dociekliwość :)
    ah... dzięki tobie ten dzień jest lepszy niż się zapowiadał :)
    Czekam na next

    xoxo pikseloza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też uwielbiam Gemmę :). Nawet nie wiem czy nie bardziej niż chłopaków, ale nieważne :). Z chęcią bym się z nią zamieniła na urodę. Gdyby się tylko zgodziła... :)
      Miło mi, że moja pisanina poprawiła Ci dzień. Ale pamiętaj moje motto życiowe: Jutro będzie gorzej, więc ciesz się chwilą ;)
      Buziaki xx

      Usuń
  2. Hahah. Doczekałam się.
    rozdział jak zawsze świetny. Interesujący i to bardzo.
    Dobrze, że Hazz dowiedział się czegoś od Gemmy.
    Czekam na nn.

    Buziaki. < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czepiaj się, rozdział wyszedł mi wyjątkowo długi, więc i dłużej mi się go pisało :). No i musiałam zrobić tak, że mimo ujawnienia wielu informacji, tajemnica jednak się zachowała. Było dużo kombinowania, ale myślę, że mi się udało :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. Haha jak zawsze rozdział jest świetny, naprawdę!
    Gemma opowiadająca to wszystko o związku Harrego i Lou... Hahaha nie no to jest świetne!!! Naprawdę cię podziwiam za twoje rozdziały!
    Strasznie jestem ciekawa czy Hazz kiedyś sobie wszystko przypomni..
    No ale jak na razie dla mnie to tajemnica ;*
    Rozdział Ś.W.I.E.T.N.Y :)
    Dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nawet nie wiesz jak musiałam się nagłowić, żeby napisać tyle informacji, ile powinnam. Nie chciałam od razu całego ich związku streszczać, na razie to same główne wątki. Co do szczegółów, akcja je wyłoni :).
      Co do pamięci Hazzy, wszystko w swoim czasie... Przecież nie może sobie wszystkiego na raz przypomnieć :). To by go mogło poważnie uszkodzić, on nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku umysłowego... Ale nieważne :).
      Dziękuję Ci bardzo za miłe słowo :).
      Buziaki xx.

      Usuń
    2. Tak wiem, że Harry ma delikatną główkę ;) Ale tak bardzo bym chciała, żeby przypomniał sobie sam Lou, że normalnie... Nie wiem jak to opisać!! <3

      Usuń
    3. Delikatną główkę... Jak to uroczo zabrzmiało :). Podejrzewam, że nie tylko Ty chcesz, żeby Harry sobie w końcu wszystko przypomniał. Ja też na to czekam, od samego początku :).

      Usuń
    4. Haha no tak, to jest nas na pewno dwie ;) Naprawdę życzę dużooo weny i dodawaj szybko rozdział ;3 Wiesz ja też się nie pogniewam jak szybko dodasz ;D

      Usuń
    5. Bez przesady, codziennie rozdziałów dodawać nie mogę :)

      Usuń
    6. Wiem wiem :3 Musisz mi wybaczyć, uwielbiam RM <3 Weeny jeszcze raz i dziękuję za ten rozdział!

      Usuń
    7. Wybaczyć? No daj spokój, jak ja mogłabym się w ogóle gniewać za takie coś. Jest mi niebywale przyjemnie, że moja pisanina tak Ci się podoba :)

      Usuń
  4. Hey !Zostałaś nominowana do Liebster Award szczegóły znajdziesz tutajhttp://keep-away-from-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział. Harry całkowicie mnie rozbroił.Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, mnie Harry też wiecznie rozbraja :).
      Dziękuję za miłe słowa :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  6. Hahaha chyba mój ulubiony rozdział na tym blogu xD Te wszystkie teksty mnie rozwalają, szczególnie ten z autokorektą ;) No i jeszcze Gemma <3 Ten rozdział jest taki gfcjrcjygg :) Od dziś jestem rememberonator ;)
    Zapraszam do mnie na 9 rozdział <3 http://you-are-my-drug-zerrie.blogspot.com
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś jedyną, która mi dzisiaj powiedziała, że najbardziej lubi 29 :). Ale okej, ja potrafię wiele zrozumieć, zwłaszcza jeśli chodzi o uwielbienie rozdziału z Gemmą :).
      Ale z remembernator to nie przesadzaj... Już raz był pomysł na Louisers i gdzieś przepadł :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  7. Kocham to opowiadanie siedzie i sprawdzam 5 razy dziennie czy jest nowy rozdział <3 jest u mnie ponad wszystkimi opowiadaniami i nie wiem dla czego jest tu tak mało komentarzy :ccc czekam na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za cudowne słowa :). Cóż, każdy ma swój gust, nie mogę nikogo zmusić do czytania mojego opowiadania. Ale i tak nie mam co narzekać z liczby komentarzy, jestem niemalże z niej dumna :). Zwłaszcza jeśli zawierają tak miłe słowa, jak Twój :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  8. Tak zgadzam się z osobą wyżej to dla mnie też chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów jak do tej pory:) Mam bardzo dużo ulubionych rozdziałów prawdę mówić:) Ten jest nie dość że strasznie zabawny te teksty Gemmy genialne po prostu Hazz też kilka razy zabłysnął to jeszcze tyle informacji:)
    Haha Od Dureń: Do Dureń: bardzo fajnie go miała zapisanego naprawdę:) Swojego ukochanego narzeczonego:) ""Jak ona to wytrzymywała...?" Sam bym siebie olał za taką głupotę, a ona mimo wszystko..." wiesz co... Poczułam się odrobinę urażona:) Normalna rozmowa to była moim zdaniem:) Hah druga rozmowa genialna:) Co za głupek z niego:)
    "Od Dureń: "Chcę cię po prostu tu i po prostu teraz."

    Albo dobra, nie... "Czy ja chociaż przez sekundę nie byłem poważny...?"

    Do Dureń: "Debilu, wyszłam tylko do łazienki."
    Od Dureń: "Umieram z tęsknoty..." hahaha to było genialne:) Ona z nim się nie mogła nudzić nawet prze chwilę:)
    O ta fanka wydaje się jakaś miła. I lubi Lou. Fajnie że Hazz tak myśli o Lou o jej reakcjach na różne rzeczy. Zastanawia się nad tym, to jest naprawdę urocze:)

    Relacja Gemma - Harry po prostu genialna:) Przykre że się chłopaki od siebie odsunęli. Każdy zajął się swoim życiem i nie mieli o czym nawet gadać jak siedzieli obok siebie... I że musiało się stać coś takiego żeby ich stosunki się poprawiły.
    Hahah mogła go wykorzystać to było dobre:) O i Harry'emu udało się ją otworzyć
    na ludzi. Wiele dla niej zrobił. Na pierwszej randce już do łóżka no nieźle:) No ale jednak już się trochę znali:) I zerwali przez Taylor. Tu się może nie będę wypowiadać. I że Lou do niego wróciła sama... Najwidoczniej musiała go bardzo kochać:) "Nie rozumiem jak w ogóle można się z tobą umawiać, a co dopiero po zdradzie." hahah to było genialne:) I to ich zazdrość:) Hah widać że
    to związek oparty na wspólnym zaufaniu:) Ale jeśli ktoś jest o kogoś zazdrosny
    najwidoczniej mu zależy:) Czyli idąc dalej moim głupim tokiem rozumowania jeśli jest się bardzo zazdrosnym to bardzo zależy:)""Gdzie to to się wychowało, słowo daję..."" hahah to mnie rozbawiło:) Skąd ty bierzesz te teksty?:) Widzę Lou to bardzo porządna osoba:) Była z Harrym dla niego a nie tego co ma nie chciała jego pieniędzy, była samodzielna. Imponuje mi:) No i widać że łączyło ich coś wyjątkowego:) Łączyło raczej nadal łączy i będzie łączyło źle się wypowiedziałam:) A to ciekawe Hazz poznał Eve z Niallem żeby się jej pozbyć z mieszkania a wyszło na to że jeszcze tam Nialla sprowadził no ciekawe:) Mistrz logicznego myślenia nie ma co:) I jeszcze się chciał jej pozbyć... No naprawdę nie wiem co mu mogła przeszkadzać za pewne to bardzo miła i fajna osoba:) "albo przyjmujesz, albo do widzenia." jaki szantażysta z Hazzy:) Oj coś mi się wydaje że nawet jeśli by się nie zgodziła to byli by razem:) Chociaż może zaczął by błagać na kolanach jęczeć to by się zgodziła już dla świętego spokoju:)"A mnie i Gemmę znaleziono w kapuście." haha to też było dobra:) Naprawdę bardzo zabawny rozdział:)
    Dobra kończę tą swoją szalenie ciekawą gadaninę i życzę weny:) Chętnie bym się jeszcze dowiedziała co ma Gemma do powiedzenia:) Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra, obie doskonale wiemy który rozdział jest Twoim ulubionym, więc nie mydl mi tu oczu :). Wiem, że Harry i Gemma to doskonały duet, ale i tak to inna para najbardziej Cię, że tak powiem rusza :). Nie mów, że nie :). I kiedy Harry niby zabłysnął...? :)
      Nie czepiaj się biednej Lou, musiała sobie Hazzusia jakoś zapisać :). Pomyśl sobie jak innych mogła mieć pozapisywanych... :).
      Czym Ty się poczułaś obrażona, przepraszam bardzo? :) To o głupocie Hazzy było, nic o Tobie! :).
      Wyobraź sobie taką sytuację... Harry i Lou mają leniwy dzień, leżą sobie w łóżku, jedno czyta książkę, drugie udaje, że followuje fanów. Oczywiście są przytuleni :). A tu nagle Lou wychodzi do łazienki... Rozgrzane łóżko i w ogóle, a Harry w nim sam. Pomyśl jak Ty byś się zachowała, no :).
      Fanka wydaje się miła, mówisz...? No cóż, zdarzają się i takie... Gdzieś tam... W kosmosie :). A myślenia Harry'ego to Ty się może nie czepiaj. On sam nie wie co wtedy robi :).
      Co do relacji chłopaków, doskonale znasz moje zdanie. To tylko moje durne wymysły i trzymam kciuki, żeby coś takiego nigdy się nie stało, ale sama widzisz co się dzieje... No i cóż... Trzeba było ofiar, żeby i oni wrócili do siebie jako paczka i każdy z nich naprawił popsuty rozdział w swoim życiu... A Ty się czepiałaś, że nie będzie happy endu :).
      Co Harry zrobił dla Lou to jeszcze wielka tajemnica, ale myślę, że szybko wyjdzie na jaw :).
      Hm, Ty się dziwisz, że na pierwszej randce poszli do łóżka...? Serio...? Daj spokój, toż to dwójka zboczeńców, no :).
      A o Taylor się wypowiedz, ja bardzo chętnie posłucham :).
      Hm, gdyby Lou odpowiadałaby na ten komentarz z pewnością wyparłaby się tej miłości... Więc ja w jej imieniu też tak zrobię :).
      Zaufanie, zaufaniem, wiesz... Sobie przecież mogli ufać, ale ludziom, którzy kręcili się wokół tego drugiego to już nie. Nigdy nie wiadomo :).
      Lou porządną osobą... Haha, co :). Uwierz mi, porządna to ona na pewno nie jest :). A już zwłaszcza przy Harrym :).
      Ale poczekaj... Kto na kolanach i kto jęczy, bo tu jakoś niewyraźnie napisałaś... :). Żart, oczywiście, żart :). Bo gdyby Harry serio zaczął Lou błagać na kolanach... a pamiętasz, gdzie się oświadczał ...w życiu by się nie zgodziła. Pewnie by mu tylko dała przez łeb :).
      Oczywiście dziękuję Ci za ten wyczerpujący komentarz i wolę w napisaniu go. Podziwiam, że chce Ci się tak pisać... :)
      Buziaki xx.

      Usuń
  9. obiecałam komentarz, więc będzie. przyszłam sobie już z angielskiego, z mnóstwem dobrego żarełka w rękach, więc to świetny moment żeby coś nabazgrać
    więc tak
    (nadużywam słowa więc ok)
    już sie nie moge doczekać kolejnej wizyty hazzy u lou... albo jak sobie coś przypomni, czy coś................ najwyższa pora zacząć, zwłaszcza że sie z lou oswaja już... gemma to taka dobra siostra, rozumie biednego braciszka bez słów, ah. a ten jej w zamian zjeść jak człowiek nie daje, chamstwo w państwie i państwo w chamstwie normalnie. i z tą meduzą jeszcze, hahahah. te jego myśli są czasami rozbrajające. mogłaś go walnąć gemma, raz a porządnie! po co się hamować..
    no i ta cała rozmowa... natłok informacji niezły, ale nie przeszkadza absolutnie. ja to bym nawet więcej chciała, nawet jeśli wszystko wiem.. bo ja tak lubię te twoje pomysły c:
    faktycznie, dziwni to oni są. ale ja lubię dziwnych ludzi. a jak są parą, to już w ogóle. dziwni ludzie i dziwne pary są fajne, więc szipuję houise. bo mimo wszystko, to oni są stworzeni dla siebie nawzajem.. no, przeciwieństwa sie w końcu przyciągają...
    i wiesz co ci powiem... na początku to myślałam że piekarni nic nie przebije. ale rm staje się coraz lepsze i już zaczynam się wahać nad tym, które opowiadanie bardziej uwielbiam... przestań pisać tak świetnie wszystko co piszesz, dobra? albo nie, nie przestawaj.
    komentarz taki dosyć do dupy, bo weny nawet na komentarze mi brakuje... ale miał być, więc jest. mam nadzieję, że będziesz zadowolona C:

    TWOJA LOUISER FOEWAH (TO WCALE NIGDZIE NIE PRZEPADŁO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
    kckckckck
    mumineggggg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czekałam na Twój komentarz ze zniecierpliwieniem... I nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest :). Nawet wymuszony...
      Uwierz mi, że ja też oczekuję kolejnych wizyt Hazzy u Lou... Owszem, to będzie wyzwanie próbować oddać te wszystkie emocje, ale mimo wszystko... Chcę już się przenieść w ten czas. No ale do niego jeszcze kilka rozdzialików...
      Gemma jest dobrą siostrą? Nie mogę się nie zgodzić :). Harry jest WIELKIM szczęściarzem, że ją ma. I że z nim wytrzymuje bez rozlewu krwi. Gdyby mi nie dał zjeść, zabiłabym...
      Wiem, że duuuuuuuuuuuuuuuuużo informacji, ale wiadomo. Nie można wszystkiego trzymać w tajemnicy, prawda? To było niezbędne do poprowadzenia dalszej akcji. A z tym 'wiedzeniem' Twoim to się nie afiszuj, no :).
      Hah, są dziwni :). Nie wyprzedzaj mi faktów, no... jeszcze nie dodałam 30, tam będziesz mogła pisać, że są dziwni :).
      I gdzie u królika oni są przeciwieństwami...? :)
      Ohhh, nie przesadzaj :). Po prostu mam większą wenę do rm, co chyba widać. Jak już ruszę z powrotem z Piekarnią, to Ci kapcie pospadają z wrażenia, zobaczysz :). I ja nie piszę świetnie, ja w ogóle nie 'piszę'. Ja jedynie staram się spisywać to, co mi siedzi w głowie. Uwierz mi, tam jest tyle pomysłów, że chyba zacznę je sprzedawać, czy coś...
      I nie czepiaj się komentarza, jest jak zawsze cudowny. Wiesz, że Cię kocham, prawda? :) Twoje komentarze tak samo :).
      Buziaki xx.
      PS: Weź, bo niedługo będzie gdzieś tak rok do powstania tego tego :)

      Usuń
  10. Heeej! Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Taki lekki i świeży (nie umiem tego inaczej określić). No i zakochałam się w tym blogu. :) Uwielbiam czytać te wszystkie przemyślenia Harry'ego, są świetne! :) Dzięki wielkie za chwilę wytchnienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, nawet nie wiesz jak ja się cieszę, czytając Twoje słowa :). Takie właśnie komentarze dają mi motywację do pisania :). Chociaż generalnie się z nimi nie zgadzam, bo ja pisać nie potrafię. Jak wielokrotnie powtarzałam, ja piszę, żeby pozbyć się z głowy pomysłów :). A co do przemyśleń... podobno daję ich za dużo, staram się ograniczać :).
      Jeszcze raz dziękuję Ci za cudowne słowa :). Jesteś kochana :).
      Buziaki xx.

      Usuń