niedziela, 2 marca 2014

25.

Pierwszy raz chyba nie mam nic do powiedzenia. Po prostu przeczytajcie. I przepraszam za błędy, ale nie miałam serca ich sprawdzać.
***



- No i.? - Eve spojrzała na mnie z zaciekawieniem, kiedy z niewysłowionym wkurwem odkładałem telefon na półkę. Stanęła w drzwiach od salonu i z niepewnością oparła się o ich futrynę. Westchnąłem, nie mając siły nawet na nią spojrzeć. No bo co miałem jej powiedzieć...? "Coś, żeby się tylko za bardzo nie martwiła, geniuszu..." No tylko ciekawe jak to zrobić.
- U żadnego go nie ma, jego telefon milczy. - wytłumaczyłem w końcu szczerze, nerwowo przeczesując włosy palcami. Trochę z bezsilności, bo od tego wszystkiego przestawałem już wiedzieć co mam robić. "Pieprzony Styles i te jego pieprzone wybryki..." - Nie wiem czy dzwonić do Anne, nie chcę jej denerwować. - westchnąłem, krzyżując ręce przed sobą. Normalnie gdybym tego nie zrobił, zaraz bym coś rozwalił, tak mnie świerzbiły...
- Na razie może lepiej nie. - Eve potwierdziła moje przemyślenia kiwnięciem głowy. "Jeszcze nie jest tragicznie, jeszcze jest czas..."
- Przesadziłem, prawda.? - spojrzałem na dziewczynę uważnie, plecami opierając się o szafkę za mną. Jej zmartwiona mina powiedziała mi wszystko. "Horan, jesteś największym debilem na ziemi."
- Nie zaczynaj Niall, to nie ty. - usłyszałem tymczasem. "Więc martwiła się o mój powrót poczucia winy..." - Sama bym mu walnęła za takie gadanie. - prychnęła, a na jej twarzy na moment wykwitła złość. "No tak, ale to przeze mnie Styles się teraz błąka gdzieś po świecie."
- No to gdzie on jest.? - rzuciłem na głos. Eve skrzywiła się tylko od mojego wybuchu. "Horan, cioto, uspokój się.!"
- Może chce sobie przemyśleć parę spraw. - marszcząc brwi, wzruszyła ramionami. - Nie wiem, już mnie głowa od tego boli. - westchnęła nagle, przykładając dłoń do czoła. - Już naprawdę, wolałabym go olać i móc spokojnie pójść spać. Ale jak jemu coś się stanie, a Lou się obudzi, to normalnie mnie zadźga. - spojrzała na mnie z wyrzutem, jakbym to ja w razie czego miał to zrobić. "Nigdy..." - Najprawdopodobniej własnymi paznokciami. - prychnęła, a mi od razu do głowy wpadł obraz dłoni Lou. "Ona serio swojego czasu hodowała szpony..." Uśmiechnąłem się pod nosem do własnych myśli i bez zastanowienia zgarnąłem Eve w ramiona. Objąłem ją mocno i czując w końcu dziwne opanowanie od jej bliskości, schowałem twarz w jej włosach. "O dokładnie tego było mi trzeba..." Pozwoliłem sobie na dłuższą chwilę ukojenia przy dziewczynie, korzystając, że mnie nie odpycha ani nic. A nawet wręcz przeciwnie, objęła mnie mocno, zaciskając piąstki na materiale mojej bluzy i pozwoliła mi na moment zapomnieć o całej sytuacji. "Boże, bez niej to bym chyba oszalał." Wzdychając, złożyłem krótki pocałunek na jej czole i odsunąłem się w końcu na bezpieczną odległość, nadal jednak trzymając dłoń na jej ramieniu. Eve popatrzyła na mnie z dołu tymi swoimi zielonymi oczami, chyba lekko rozczarowana.
- Idź się połóż. - mruknąłem, dziwnie przyciszonym głosem. Ale jak Boga kocham, ja tego nie kontrolowałem. Samo się tak jakoś... Poza tym tu chodziło o głowę Eve. Ona zdecydowanie nie powinna się tak męczyć. Wystarczy, że dzień w dzień martwi się o Louisę. - Ja się przejadę po mieście tak dla pewności. - westchnąłem, odsuwając się już od niej całkowicie i sięgając dłonią za siebie, na półkę, żeby zabrać stamtąd swój telefon. "W razie gdyby temu inteligentnemu człowiekowi chciało się w końcu włączyć komórkę..."
- Będziesz jeździć po całym Londynie.? - Eve zaprotestowała, kiedy mijałem ją i już wychodziłem na korytarz. Spojrzałem na nią zdziwiony. "A co mam do roboty...?" - Bardzo inteligentne, Niall, na pewno go znajdziesz. - prychnęła. Okej, wiedziałem, że to większego sensu nie ma, ale nic lepszego do głowy mi nie wpadło. "A siedzieć bezczynnie na pewno nie będę."
- No przecież nie będę tu siedział i dzwonił na wyłączony telefon... - rzuciłem urażony. Eve w odpowiedzi tylko przewróciła oczami i niespodziewanie wyszła z pokoju. "Aż taki foch...?!" - A ty znowu gdzie.? - prawie wybiegłem zaraz za nią i zobaczyłem jak Eve, stojąc po wieszakiem już zakłada swój płaszcz.
- No mieliśmy zacząć jeździć bez celu i go szukać, tak.? - stwierdziła poważnie, powoli zapinając guziki. - No co się tak gapisz, samego cię nie puszczę. - zmarszczyła czoło. - Jeszcze byś się zgubił i byłoby dwóch do szukania od razu.
- Dzięki za wiarę, kochanie. - prychnąłem z urazą, mimo wszystko podchodząc do wieszaka i stając obok dziewczyny. "Lepiej jednak z nią, niż samemu..."

*

- Najgorsze jest to, że on nie chce jej widzieć. - poskarżyłem się, z nerwów ściskając mocniej kubek z kawą, który kusząco parował tuż przede mną. Chrząkając, podniosłem wzrok znad niego i spojrzałem z nadzieją w twarz Danielle, jakby oczekując od niej odpowiedzi na to wszystko. "Jakby to było możliwe..." Nawet nie wiem kiedy ta jedna kawa przyniesiona jej do sali Louisy zamieniła się w drugą, tym razem w szpitalnym bufecie, jako akompaniament do moich długich wyżaleń. Sam nie potrafię wyjaśnić jak to się stało, że nagle zacząłem jej wszystko opowiadać, ale chyba potrzebowałem rozmowy. Z kimś, kto jakoś mnie wesprze. A z tego co pamiętam, Danielle była w tym dobra. "Nawet jeśli nie byliśmy już razem..." - Nie był tu nawet na pół sekundy. Unika jej jak ognia. - westchnąłem, marszcząc brwi i opuszczając znowu wzrok. "Liam, skup się..." - Nie rozumiem tego, przecież ona go nie ugryzie... - wzruszyłem ramionami z bezradności.
- Jego i wcześniej trudno było zrozumieć. Co dopiero teraz, jak jest mocno skołowany. - Danielle uśmiechnęła się lekko, dziwnym trafem i u mnie wywołując natychmiastowy uśmiech. "Zapomniałem już jakie to było zaraźliwe..." Zanim się jednak zorientowałem, dziewczyna spoważniała, groźnie opierając łokcie na stoliku i nachylając się jakby w jego kierunku. "Ohooo, teraz będzie mnie opieprzać..." - Moim zdaniem po prostu zawaliliście sprawę. - usłyszałem, zgodnie ze swoimi przekonaniami. "Ale, że słucham...?!"
- My...? Co.? - chrząknąłem zszokowany, nie bardzo wiedząc jak mam to odbierać. "My zawaliliśmy.? Jak.?!"
- Liam, nie obraź się. - Danielle zmarszczyła czoło i wbiła we mnie uważne spojrzenie. Natychmiast poczułem się podejrzanie winny. Nawet jeśli nie miałem czemu. Albo tak mi się wydawało... "Payne, idioto..." Przełknąłem odważnie ślinę i spojrzałem na dziewczynę odważnie, czekając na nieuniknione. "Może się przynajmniej dowiem co zrobić, żeby o naprawić..." - Ty zawsze lubiłeś kontrolę. Jak ci coś uciekało z rąk, to od razu cały świat się walił. - usłyszałem i niestety z bolącym sercem musiałem przyznać temu rację. "To przez to...?" - Z tego co mówisz to mam tylko wrażenie, że sami się o to prosiliście. - "Że co proszę...?" - On był na początku skołowany, a wy mu po prostu narzuciliście rolę wiernego narzeczonego. Z miejsca. Wydaje mi się, że to przez to się zablokował.
- Ty mówisz serio.? - pisnąłem podejrzanie wysokim głosem, mrugając raz za razem powiekami. - My przecież nie robiliśmy nic złego... Chcieliśmy mu tylko przypomnieć parę rzeczy. Żeby mógł się odnaleźć w teraźniejszości. - usprawiedliwiłem się. Ale już nawet w chwili mówienia czułem, że to trochę naciągana teoria. "Ona miała rację..."
- Bo tak wam odpowiadało. - Danielle przesadnie kiwnęła głową. - Podejrzewam, że gdybyście mu nic nie mówili o Lou, a nawet odmawiali opowiadania o niej, w pięć sekund by do niej przyleciał. Harry to wywrot przecież. Powinniście to wziąć pod uwagę. Gdybyś mu nie przynosił zdjęć, a tylko trochę podpowiedział co i jak, kroplówkę by za sobą przyciągnął, żeby ją zobaczyć. Wy w ogóle nic nie wiecie o zaciekawianiu facetów. - pokręciła głową, uśmiechając się nieznacznie, jakby chcąc załagodzić sytuację.
- Już tak jest za późno na gdybanie. - westchnąłem, mimowolnie przejeżdżając dłońmi po twarzy. - Mnie po prostu już cholera bierze jak o tym wszystkim myślę. - mruknąłem, opadając ciężko ramiona na stolik.
- Powinieneś odpocząć, Lee. - Danielle niepewnie ułożyła swoją dłoń na mojej, ściskając ją lekko. Natychmiast poczułem się dziwnie, ale na pewno nie zamierzałem cofać rąk. Na swój sposób to było nawet przyjemne. Uspokajające. "Ciekawe co by było, gdybym teraz się do niej przytulił..." - Bierzesz sobie za dużo na głowę. - dziewczyna natychmiast sprowadziła moje myślenie na odpowiednie tory i ku mojemu niezadowoleniu, szybko zabrała dłonie. Chyba nawet trochę zażenowana własnym posunięciem. "Niepotrzebnie..." - Jak już Harry się odciął, to się zacząłeś martwić o was obu. - chrząknęła, posyłając mi uważne spojrzenie.
- Nie mogę inaczej. Nie mogę. - jęknąłem, czując się tylko jeszcze bardziej przytłoczony tym wszystkim. - Próbowałem. Ale by mnie szlag trafił, gdybym sam się nie upewnił co się dzieje u Lou. - stwierdziłem. Oczekiwałem pocieszającej odpowiedzi, ale zanim Danielle dobrze otworzyła usta, jej telefon rozbrzmiał jednym, krótkim pisknięciem. Zanim mrugnąłem, dziewczyna już wyciągnęła komórkę ze swojej torebki. Jeden rzut oka na wyświetlacz wystarczył, żeby gwałtownie pobladła.
- Em... Sorry. Ale chyba się zagadałam. - mruknęła, podnosząc się gwałtownie zza stolika i zgarniając swoje rzeczy w jedną rękę. - Muszę... Lecieć.
- Może cię odwieść.? - mimowolnie poderwałem się tuż za nią, gotowy za nią polecieć. "O ile tylko będzie chciała..."
- Nie, dzięki. Poradzę sobie sama. - uśmiechnęła się przepraszająco, już mnie prawie mijając, kiedy zmierzała do wyjścia. "Nie chciała..." - Miło cię było zobaczyć. - niespodziewanie cmoknęła mnie w policzek. Poczułem się dziwnie, ale przyjemnie. Chciałem nawet jakoś to pokazać, kiedy zauważyłem, że dziewczyna odsuwa się ode mnie zażenowana. I z nerwów poprawia włosy, starając się na mnie nie patrzeć.
- Wzajemnie. - rzuciłem tylko, uśmiechając się delikatnie. Danielle w odpowiedzi kiwnęła głową i przyspieszając, natychmiast pognała do wyjścia. Przez chwilę nawet ją obserwowałem. Ale kiedy zniknęła mi z oczu, opadłem ciężko na krzesło, czując się jakoś dziwnie. Podejrzanie dziwnie. "Mogłem z nią jednak nie rozmawiać..."

*

Coś było nie tak. Coś kurwa na serio było nie tak. Za Chiny i za Japonię nie wiedziałem co to takiego, ale czułem to z każdej strony. Coś dziwnego, nieopisanego, chyba nieprzyjemnego. Coś, co zaczynało mnie kurewsko boleśnie kuć od środka. "Kurwa, Tomlinson, wyluzuj gacie..." Rozejrzałem się niepewnie po swoim salonie. Jak na wczesne popołudnie było już dziwnie ciemno. "Jak z dennego horroru." A jakby tego było mało, ulewa brzęczała mi o szyby, zostawiając na nich dziwne zacieki. "Witamy kurwa w Londynie..." Westchnąłem głęboko, chcąc się pozbyć dziwnego uczucia, które dosłownie rozrywało mnie od środka. Ale jak już się tam zakorzeniło, tak mogiła. "No do chuja pana, co jest grane...?" Czułem się dziwnie bezsilny. Jakby nieuniknione zło się czaiło gdzieś w kącie. Jakby coś zaraz miało się stać. Jakby jakaś Klątwa z kąta miała mnie zabić. "O KURWA!" Jak na zawołanie, mój telefon rozdzwonił się nagle donośnie i ze strachu prawie sfajdałem się w gacie. "No ktoś sobie cholera wybrał moment..." Próbując wyciszyć znerwicowane serducho, szybko wyciągnąłem komórkę z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. "Czego o tej porze może chcieć ode mnie Horan...?" Zmarszczyłem brwi i szybko podniosłem słuchawkę do ucha.
- No czego.? - mruknąłem z dziwnie ściśniętym gardłem. "Kurwa, Tomlinson, nie odstawiaj tutaj szopki..."
- Em... - Horan zawiesił się podejrzanie, a w tle za nim usłyszałem dziwne odgłosy. "Ktoś ryczał...?" Moje poddenerwowanie natychmiast sięgnęło zenitu. "Horan, jak ci nakopie do dupy, może w końcu zaczniesz gadać..." - Kurwa, Tomlinson... - jak na komendę, Niall odezwał się w końcu. Szkoda tylko, że kompletnie nie wiedziałem jak mam to interpretować. "No gorzej niż z babskim 'ale nic mi nie jest!'"
- Stało się coś.? - pogoniłem go.
- Lou... - jęknął płaczliwie. Na początku pomyślałem, że może gada do mnie, ale szybko zorientowałem się, że chodzi mu o Rudą. I z miejsca poczułem się dziwnie.
- Co Lou...? - dopytałem nerwowo. W odpowiedzi uzyskałem jedynie odgłosy czyjegoś płaczu. "Niedobrze, kurwa, niedobrze..." - Kurwa, Horan, skup się.!
- Nie żyje. - usłyszałem i aż się nogi pode mną ugięły. "Nie, kurwa, nie." Natłok myśli obudził się w mojej głowie, a mięśnie dziwnie zwiotczały. Nawet nie wiem kiedy telefon wypadł mi z ręki i huknął o podłogę. "Nie, kurwa, ona nie mogła...!" Nogi dosłownie zrobiły mi się jak z galarety. Nie mogłem utrzymać pionu. Nie kontrolując własnych ruchów, osunąłem się po ścianie na podłogę i schowałem twarz w dłonie. "NIEMOKURWAŻLIWE!"
Ona nie mogła... Nie teraz. Nie jak on jej nie pamięta. Nie jak nawet jej nie pożegna.
Kurwa, po prostu NIE.!


21 komentarzy:

  1. CZY TY SE JAKIEŚ ŻARTY ROBISZ?!!!?!!?!??!?1?!/1!?!?1?1?!?!?!!?!?!?1?1!?!
    ŻE CO PROSZĘ
    JAK MOŻNA; O
    CHCESZ ŻEBY TU WSZYSCY POZDYCHALI RAZEM Z LOU????
    DOSŁOWNIE WSZYSCY; O
    TY MNIE TU TŁUMACZ NATYCHMIAST CO TY ŻEŚ TU NAWALIŁA JAKICHŚ BREDNI; O PF, LOU PRZECIEŻ NIE MOŻE UMRZEĆ; O N I E M O Ż E I JUŻ
    a tak na marginesie to zauważyłam że perspektywy louisa zawsze są bogate w... naprawdę piękne sformułowania C: ktoś się musi za niego wziąć, bo klnie kurcze blade jak szewc...... co to za kultura je wgle
    no i... NEVE C: jestem neve shipper i normalnie se tako koszulke kupie... możesz jej powiedzieć c: o, a najlepiej cało linie zrobie... tyle hajsu z tego bedzie; o
    i AWWWW lanielle taaaaaacy słoodcyyyy
    tylko tak sie zastanawiam gdzie dan polazła... czo jej źle z liamem czy co ;; i tak tak, całuj go cześciej. i nie ograniczaj się jedynie do policzków... myślę że nikomu to nie będzie przeszkadzać, a liamowi to już na pewno nie.. i następnym razem ją przytul, liam. a potem powiedz że podłoga cię popchnęła czy coś..

    ugh, mam tyle pytań!! powinnam już nie chodzić do kibla w czasie kiedy piszesz..... tak, zdecydowanie

    kckckckckc
    mumineggggg
    louiser namber łan forewer end olłejs

    ps. TEN LOUIS NA KONIEC..... AHHHHHHHH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żarty? Nigdy bym nie żartowała z tak poważnych rzeczy, za kogo Ty mnie masz... To nie są brednie. To po prostu nowy rozdział. Uprzedzałam, że opowiadanie nie będzie wesołe :).
      Hm, Louis tak w moim mniemaniu jest bardzo emocjonalny. I jako facet odbija te emocje z bogatym słownictwie... Ale może akurat KTO się za niego weźmie. Zapamiętam Twoją prośbę :)
      Neve... Oh, nawet nie masz pojęcia jak poprawiasz humor pewnym osobom, z takim zaangażowaniem pisząc o tym jak lubisz tę parę :).
      Lanielle... :). Uwielbiam ich :). Nie chcę niczego zdradzać, no ale chyba jasne, że nie bez powodu wstawiłam tutaj Dannie. Trochę szczęścia się przecież komuś przyda :).
      I pamiętaj, że w kiblu masz wenę. Nie ograniczaj wizyt tam :).
      Buziaki xx.
      PS: Co masz do Louisa na końcu...? :)

      Usuń
  2. COOOOO!? CZY TY DZIEWCZYNO ZWARIOWAŁAŚ?! ZNAJDĘ CIĘ OBIECUJE.
    NIE NIE NIE NIE!!!! A moze to chodziło o kogoś innego? Ech. W co ja wierzę.
    Nie wiem co pisać...
    Lanielle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zwariowałam, pisałam rozdział według planu i z logicznym myśleniem :). Mówiłam, że historia nie będzie szczęśliwa... Ale nadzieja ważna rzecz, mieć ją warto :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  3. Nie mam słów by to opisać. Naprawdę. Kurczę... muszę się ogarnąć.
    Wybacz tak krótki komentarz, ale jestem w totalnym szoku i... czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szok... W pełni rozumiem. Ale pamiętaj, że to jedynie głupie opowiadanie. Nie warto się tak przejmować :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  4. Ja! Pierniczę!
    Zabiję Cię, normalnie Cię zabiję! Jak to jest prawda to Cię zabiję!
    Nie rób tego, no to muszą być jakieś jaja, nie?!
    Rany!
    Ej, a początek był taaaaki słodki... Eve wspierająca emocjonalnie Nialla, Danielle z Liamem.... a potem łups.
    Kocham Cię, ale jesteś dziś okropna :*
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahahaha :). Twój komentarz mnie rozwalił na łopatki :). Tu grozisz śmiercią, tu wyznajesz miłość. Zabijesz mnie z miłości... Niech będzie :). I nie jestem okropna, jasno powtarzałam, że szczęśliwego zakończenia tu nie będzie :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  5. Powiedz, że to nie jest koniec, błagam!!!
    To sen, tak? No wiesz co?! tak przed początkiem szkoły po feriach? ja jutro nie będę myśleć przez cb :( no weź...
    łzy mi lecą jak głupie, mój mózg leży na ziemi i nie może się podnieść...
    No nie... Miało być smutne zakończenie, ale na takie się nie zgadzam!!! No proszę ;(
    Czekam na następny i powiedz, że jeszcze wszystko będzie dobrze... bo jak nie to stan Odry gwałtownie się podniesie (mieszkam w Szczecinie)

    xoxo pikseloza TT.TT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurcze no... Czy teraz to już wszyscy zginą? Titanic, czy jak? No weź... No ej... No... Nie rób mi tego...
      Dostanę żółte papiery i kaftan bezpieczeństwa....
      Ja Cię znajdę i zrobię krzywdę, zobaczysz! I to ni jest groźba - to OBIETNICA

      ~~~pikseloza

      Usuń
    2. Gdyby to był koniec, to bym napisała, że to koniec. Kończyć tego jeszcze nie zamierzam :). Takie wydarzenie przecież przełomowe nie jest, Lou pojawia się jedynie jako tło, więc wiesz. Ja się tu skupiam na emocjach Hazzy :). Uprzedzałam, że zakończenie smutne będzie. Więc dlaczego nie takie.? Zakończenie jak zakończenie i nie emocjonuj się tak, bo to tylko głupie opowiadanko :).\
      I jak to wszyscy zginą...? Dlaczego wszyscy...? Nie bardzo rozumiem skąd takie przypuszczenia :). I powtarzam jeszcze raz... Głęboki wdech i spokój :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  6. Mam nadzieje, że to jakaś pomyłka. Oby wszystko się zakończyło dobrze. Czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak uprzedzałam, tak nadal będę się trzymać swojego, nie przewiduję szczęśliwego zakończenia :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  7. Aaaa smutno ;c
    Ciekawa jestem jak Harry na to zareaguje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, mogę Ci jedynie powiedzieć, żebyś była cierpliwa :)

      Usuń
  8. Boże, dlaczego, to takie smutne. To nie dociera do mnie. Mam cały czas wrażenie, że Lou się obudzi, Hazza sobie ją przypomni i wszystko będzie OK.
    Normalnie słów mi brak żeby tutaj napisać co czuję po przeczytaniu tego rozdziału.
    Myślałam, że będzie fajnie, miło bo Niall z Eve i Dan z Liam'em a tu nagle taki cios. Pozbierać się nie mogę i długo się po tym nie otrząsnę. Ciekawa jestem jak Harry na to zareaguje.

    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, nigdy nie należy się na nic nastawiać :). I nie narzekaj, to jedynie głupie opowiadanie. Nie warto się przejmować. Chociaż miło mi, że moja pisanina wywołuje emocje :). A co do Harry'ego... Poczekasz, zobaczysz :).
      Buziaki xx.

      Usuń
  9. Rozwaliłaś mnie zakończeniem. Naprawdę. Smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było gwałtowne raczej. Niespodziewane trochę. Ale warto pamiętać, że to jedynie opowiadanie :).'
      Buziaki xx.

      Usuń
  10. Nie napiszę, że co?! jak to?! dlaczego?! to niemożliwe! Bo nic to nie da, hlip, hlip.
    Wiem, że to nie miało byc szczęśliwe opowiadanie, tylko chyba nie nastawiłam się, że aż tak nieszczęśliwe. LOU byłaś silna... czemu nie potrzymałaś jeszcze trochę, trochę dłużej niż tylko trochę.
    Ale serio zaskoczyłaś mnie. Z jednej strony 'negatywnie' bo jednak gdzieś tam w serduchu była nadzieja na całkowite szczęśliwe zakończenie, ale za to z drugiej strony bardzo pozytywnie, bo żeby tak toczyć losy... odważnie. Powszechnie wiadomo, że słodkie historię większa ilośc osób "kupi", niż te mniej optymistyczne. Nieeeee, wybacz, że tak to porównuję i opisuję. Naprawdę. Nie chciałam.
    A wiesz czym mnie zdenerwowałaś? :) Tym, że wypisujesz tam na górze, że to głupie opowiadanie. Poważnie, wiadomo, że nie należy się szczególnie przejmowac, ani miec depresji z powodu fikcji literackiej, no ale troszkę większej samooceny. Niełatwo, ale staraj się, bo Ty akurat powinnaś!
    AAaaaaaaaa. Skrzycz mnie, że tak mówię, już nie będę. Kończę, bo zbyt wychodzę, przekraczam granicę. Już,
    A tak dla rozluźnienia atmosfery: jak dziś dzionek minął? :D
    Pozdrawiam
    H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie da...? Hm, żebyś się tylko nie zdziwiła :). Ale jak zwykle ja za dużo gadam, więc zignoruj to zdanie :). Owszem, uprzedzałam, że to będzie smutne opowiadanie, ale jak wiadomo, każdy odbiera to inaczej. I każdy ma jakąś swoją wizję ciągu dalszego. A moim zadaniem jest to wszystko zrujnować, żeby wszystkich zaskoczyć :).
      I nie tłumacz się z własnych przemyśleń. Zwłaszcza, że rozumiem co masz na myśli :). Takie szczęśliwe opowiadania są bardziej rozchwytywane, bo poprawiają humor i są odskocznią od szarej rzeczywistości. O to chyba chodzi najbardziej... A zresztą nie wiem, pisze z własnym przekonaniem :).
      Oj no daj spokój... Ja do swojej pisaniny jestem nastawiona negatywnie. Rzadko kiedy podoba mi się coś mojego. Ale jak mówiłam, nie jestem specem, bo nie piszę dla genialności tekstu. Ja piszę tylko po to, żeby ogarnąć te wszystkie pomysły, które siedzą mi w głowie :).
      Nie będę krzyczeć :). Nie mam za co :). Żadnej granicy nie przekraczasz, komentarze są właśnie po to, żeby się wypowiadać. Nawet, czy raczej zwłaszcza krytycznie. Nie może być wiecznego słodzenia, krytyka też jest potrzebna. Ja sie zazwyczaj nie obrażam :).
      A mój dzionek...? Ciężko. Wykład z historii o 8 rano to normalnie spełnienie moich marzeń... Ale jutro mam luźniej przynajmniej :) A jak Twój dzień? :)
      Buziaki xx.

      Usuń