Buziaki xx.
wtorek, 14 kwietnia 2015
Zwiastun.
Pewnie nikt tu już nie zagląda, ale mimo wszystko postanowiłam i tutaj udostępnić zwiastun, nad którym ostatnio ciężko pracowałam. Wiem, że nie jest idealny, a właściwie całkiem denny, ale mimo wszystko może ktoś zechciałby się skusić, by go obejrzeć :) x.
Buziaki xx.
Buziaki xx.
niedziela, 15 lutego 2015
Dzień Singla.
Hej, hej, hej! To chyba ostatnie, co tutaj dodaję. I to tylko dodatek, nie mający nic wspólnego z akcją. Na moje wytłumaczenie mam to, że przeniosłam się na Wattpada. Furory może tam nie zrobię, ale jakoś wygodniej mi tam ze wszystkim. Póki co powoli udostępniam tam poprzednie rozdziały, ale jeśli ktoś chciałby zerknąć, Remember Me znajdzie tu . Na moim profilu jest również Piekarnia, Naive oraz historia o Marcelu, której jeszcze na blogspocie nie publikowałam. Zapraszam, gdyby ktoś chciał :) A teraz zostawiam Was z dodatkiem na dzień singla :) Enjoy! xx.
- Jak wasze nastroje w Dniu Singla?
Alan
przyjął typową dla siebie zaciekawioną minę, patrząc powoli po każdym z
nas. Mimowolnie spojrzałem na Nialla, który siedział obok mnie już z
uśmiechem na ustach. Wyglądał jak tykająca bomba, która od byle głupoty
miałaby wybuchnąć śmiechem. Na wywiadach często dostawał głupawki, więc i
tak już wszyscy się do tego przyzwyczaili.
- Dzień Singla, serio? - Louis jak zwykle pierwszy postanowił się odezwać.
- To też istnieje? - Liam od razu mu zawtórował. Alan w efekcie
spoważniał i z niezwykle spokojną jak na siebie miną, spojrzał w kamerę
naprzeciwko siebie.
- Dla wszystkich, którzy mówią, że mój program
nie jest edukacyjny: dzisiaj, 15 lutego, oprócz Dnia Kaca Po
Walentynkach, obchodzimy Dzień Singla.
- Czuję się mądrzejszy. - Tomlinson z powagą kiwnął głową.
- To którym z was mogę składać życzenia z okazji jego dnia? - Alan
spojrzał na każdego z nas z uwagą. Przez minutę w studiu panowała cisza,
bo niestety, żaden z nas już singlem nie był... - Żadnemu? Serio? No to
mogę to wywalić. - z zamachem wyrzucił do góry wszystkie swoje notatki.
- Jak tam walentynki? - nachylając się do Zayna, który siedział
najbliżej niego, swobodnie ułożył dłoń na jego kolanie. Malik nie miał
nic przeciwko, w odpowiedzi tylko uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo dobrze.
Spodziewałem
się, że teraz padnie masa pytań o jego związek z Perrie, w końcu to
zawsze było na szczycie listy pytań, które dostawaliśmy przed programem.
Jednak zamiast oczywistego pytania, studio nagle wypełnił rechot
Nialla.
- Serio takie pytanie? - pisnął również, dusząc się ze śmiechu.
Natychmiast
spojrzałem w jego stronę, zauważając, że trzyma przed sobą jedną z
kartek wyrzuconych przez Alana. Chciałem wiedzieć co go tak rozbawiło,
więc nachyliłem się do niego, ale niestety nie zdążyłem nic zobaczyć.
-
To tajemnica dziennikarska! - Alan natychmiast wyrwał mu kartkę,
chowając ją sobie pod tyłek. W studiu rozległy się kolejne śmiechy,
łącznie z moim, gdy zobaczyłem zawziętą minę Carra. Po chwili jednak
spoważniał, wbijając w każdego z nas kolejne spojrzenie. - Słyszałem, że
jeden z was nieźle wczoraj poszalał... - zawiesił głos, po chwili
śmiejąc się już w głos. - Wasze miny mówią wszystko!
- O czym konkretnie mówimy? - Tommo uśmiechnął się tajemniczo, jak zwykle z uwagą podchodząc do tego typu pytań.
- Jaki ostrożny... - Alan zaśmiał się natychmiast, a po chwili
przeznaczonej na śmiech, spojrzał konkretnie na mnie. - Harry, podobno
wynająłeś na walentynki jacht. - oznajmił. Szkoda tylko, że nie miałem
pojęcia o czym mówi...
- Jacht? - powtórzyłem za nim, spoglądając na chłopaków. Sądząc po ich minach, też nie mieli pojęcia o co chodzi.
- Okej, mini statek... - Alan uśmiechnął się szeroko, wbijając wzrok w
jedyną kartkę, która mu została. - Prawie milion funtów, wnętrze z
miniaturową salą balową z Titanica, ekskluzywna kolacja przygotowana
przez... JAK KTOŚ MOŻE SIĘ TAK NAZYWAĆ... - oburzył się, wywołując
podobną reakcję u innych. Łącznie ze mną. - Mini Titanic, szaleństwo. -
po chwili pokręcił głową, czekając na moje tłumaczenia. Niestety, nie
miałem nic w tej kwestii do powiedzenia.
- Coś takiego serio istnieje? - Louis uprzedził mnie, dziwiąc się ostro.
- Nie wiem, ale żona mojego przyjaciela strzeliła na niego focha, że
dał jej tylko kwiaty. - Alan wzruszył ramionami, wywołując rozbawienie w
studiu.
- Możesz jej spokojnie powiedzieć, że też chcielibyśmy być
tak romantyczni jak nas opisują w gazetach. - Liam stwierdził po chwili
całkiem serio. Nie mogłem nie przyznać mu racji. "Jacht, jasne..."
*
poprzedniego dnia.
-
Harold, nie! - Lou pisnęła ostrzegawczo, z zamachem trzaskając mnie po
dłoni. Nawet nie zapiekło, ale dla zasady spojrzałem na nią z
oburzeniem. - Nie chcę mieć dzieci, no nie rozumiesz...
- Ale ja chcę, patrz. 8 tysięcy za to dostanę. - odparłem spokojnie, poprawiając się na łóżku.
Przez
ten bulwers mojej dziewczyny, pozycja nam się trochę poprzesuwała i
teraz Lou gniotła mnie łokciem w żebra. Próbowałem pozbyć się
nieprzyjemnego ucisku, jednocześnie nie chcąc strącić dziewczyny z
siebie. Aktualnie robiłem jej za poduszkę, jej głowa spoczywała na moim
brzuchu, dzięki czemu mogłem ją spokojnie i bez przeszkód obejmować.
Gdyby nie ten łokieć, byłbym w siódmym niebie...
- No jasne, a ja
utknę w domu póki nie dorośnie i nie będę mogła rozwijać swojej kariery.
- na szczęście Lou postanowiła mi pomóc, prostując rękę, więc ucisk
zniknął z moich żeber.
- Okej, to ja zostanę. Poświęcę się. -
wyszczerzyłem się szeroko. Dziewczyna jednak zamiast skakać z radości
nad moim heroizmem, tylko posłała mi oburzone spojrzenie.
- Ciąży
za mnie nie ponosisz. - mruknęła nieprzyjemnie. Westchnąłem ciężko,
panicznie szukając w głowie odpowiedniego kontrargumentu. O dziwo, świat
postanowił mi pomóc...
- Ale ty też chcesz dziecko... - stwierdziłem dumnie, kiwając głową na ekran.
- No ej! - Lou pisnęła natychmiast z głębokim bulwersem. - Co ty mi zrobiłeś? Zbałamuciłeś mi Rudą!
- I zaraz będzie dzieciaczek... - ucieszyłem się, klikając w
odpowiednie miejsca, żeby ta dwójka simów, stworzonych na podstawie mnie
i mojej dziewczyny, dorobili się potomstwa. - Zobaczysz, będzie
śliczny. Po mamusi. - musnąłem ustami odkryte ramię Lou. Która tylko
prychnęła z oburzeniem.
- I głupi po tatusiu.
- Dobrze, że nie
zrobiłem ci takiego charakteru jak w rzeczywistości, bo to dziecko
byłoby małym potworem. - spojrzałem na nią kątem oka. Dziewczyna, niczym
pięciolatka, wystawiła do mnie język. "Boże, z kim ja jestem..."
Zaśmiałem się w głos, kręcąc głową z politowaniem. Po chwili usłyszałem
znajomą melodię, oznaczającą, że mój plan się powiódł, udekorowaną
głębokim westchnięciem Lou.
- Już, zrobiłeś sobie dziecko, teraz
mój kwadrans... - stwierdziła po chwili, zdejmując moją dłoń z laptopa.
Nie zamierzałem protestować, w końcu graliśmy na zmiany. Dlatego
korzystając z wolności rąk, objąłem Lou w talii, mocniej się w nią
wtulając. Dziewczyna, zajęta grą, nawet tego nie zauważyła.
Zaciekawiony, co ją tak zajmuje, wbiłem wzrok w ekran, orientując się,
że właśnie wysłała tego simowego mnie do basenu. A wiadomo czym takie
rzeczy się kończą...
- No chyba nie zamkniesz mnie w basenie! - podniosłem głos. Lou westchnęła w odpowiedzi, nawet na mnie nie patrząc.
- Zamknę i znajdę sobie lepszego męża. - stwierdziła poważnie. Nie
zdążyłem nawet zaprotestować, kiedy odezwała się znowu. - Kondycji ci
trzeba do awansu, geniuszu. - dodała, uspokajając mnie przy tym. No tak,
w końcu tam byłem przestępcą...
Układając się wygodniej na łóżku,
przytuliłem usta do ramienia dziewczyny i w spokoju przyglądałem się
jak kieruje mną do basenu. W sumie nic interesującego, gdyby nie
chmurka, która już po chwili pojawiła się nad moją głową.
- No i o czym ty myślisz, zboczeńcu. - Lou natychmiast postanowiła skomentować to fioletowe serduszko.
- Facet tego nie kontroluje. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się
pod nosem. - To i tak twoja wina, jesteś zbyt seksowna. - stwierdziłem,
kolejny raz ucałowując jej ramię, co wywołało u niej tylko wywrócenie
oczu.
Zaśmiałem się pod nosem, jak zawsze. Reakcje mojej
dziewczyny na komplementy zawsze mnie rozbrajały. Na cały staż naszej
znajomości, nie było momentu, gdzie po prostu by podziękowała, lub
odwdzięczyła się tym samym. To na swój sposób było urocze. No i
przynajmniej nie było mi nudno.
- No co za chamstwo! - nagły pisk
mojej dziewczyny zmusił mnie do spojrzenia w ekran laptopa. Który
aktualnie był cały czarny... "No chyba prąd padł..." - Nie zdążyłam
zapisać... - stwierdziła smutno, już po chwili się rozpromieniając. - Ha
i nie będzie dzieciaka! - spojrzała na mnie z wyższością.
- Zawsze
można nad tym popracować jeszcze raz... - stwierdziłem półgłosem,
odkładając laptop na szafkę nocną. Zanim Lou zdążyła chociażby mrugnąć,
zamieniłem nas miejscami. Korzystając z tego, że jej sweterek znacząco
się podwinął, przycisnąłem wargi do jej skóry na brzuchu, składając na
niej setki pocałunków.
- Kretynie, to łaskocze! - dziewczyna pisnęła natychmiast, wijąc się pode mną.
Zaśmiałem
się, składając kolejny pocałunek na jej miękkiej skórze. Zaraz potem
zrównałem z nią twarz, delikatnie całując jej nęcące wargi. Moje dłonie
automatycznie powędrowały do jej talii, badając każdy jej milimetr. Było
mi cholernie przyjemnie. Bliskość Lou sprawiała, że powoli zacząłem
odpływać w rejony rozkoszy. Z sekundy na sekundę, zapominałem o świecie
wokół. I pewnie całkowicie bym odpłynął, gdyby dziewczyna nagle nie
oderwała się od moich ust.
- Prąd wrócił. - stwierdziła, z abstrakcyjną w takich chwilach powagą.
- To sobie poczeka. - mruknąłem niewyraźnie gdzieś w jej skórę,
wracając do pocałunków. Na pewno nie zamierzałem teraz tego przerywać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)